Handel narkotykami. Tony kokainy płyną do Europy

Pandemia, zamknięte kluby i bary. Mniej narkotyków? Nic bardziej mylnego. Mimo lockdownu do Niemiec i Europy płyną tony kokainy.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

dw.com/pl

Komentarz [H]yperreala: 
Tekst stanowi przedruk z podanego źródła. Pozdrawiamy!

Odsłony

165

Pandemia, zamknięte kluby i bary. Mniej narkotyków? Nic bardziej mylnego. Mimo lockdownu do Niemiec i Europy płyną tony kokainy.

Alexander ma czterdzieści parę lat, pracuje w mediach, mieszka w centrum Berlina. I jest konsumentem kokainy. Przed lockdownem brał dwa razy na tydzień, ale teraz robi to znacznie częściej. – Nawet cztery razy tygodniowo – mówi DW.

Bo prawie każdego wieczoru odwiedzają go znajomi. W zasadzie to zabronione w pandemii. Ale ludzie strasznie się nudzą – mówi. – A co robią ludzie, kiedy się nudzą? Biorą środki, które poprawiają nastrój.

Impreza w dużym pokoju

Przed wybuchem pandemii koronawirusa Alexander spotykał się ze znajomymi w barach. I tam też od czasu do czasu spożywał kokainę. – Kiedy jesteś w grupie ośmiu osób to oczywiste, że wszyscy nie biegną w tym samym czasie do ubikacji – mówi. – Ale kiedy jesteś w domu, to wykładasz towar na stół, robisz osiem ścieżek i wszyscy biorą jednocześnie. Przez to jest szybciej i wszyscy biorą więcej – dodaje.

Nie ma jeszcze oficjalnych danych na temat tego, jak zmieniła się konsumpcja narkotyków w pandemii koronawirusa. Ograniczenia kontaktów, zamknięte granice, opustoszałe lotniska są zapewne sporym problemem dla grup przestępczych. Dlatego wielu ekspertów spodziewało się początkowo, że handel narkotykami się załamie, a ich spożycie spadnie.

Rekordowa kontrabanda

Za mało towaru na rynku? Nie, to nie jest problemem, mówi Alexander. Wystarczy jeden telefon, a za 20 minut pod domem stoi już „kokainowa taksówka”. – W zasadzie nigdy nie czeka się dłużej niż 45 minut – mówi. Także ceny pozostały na tym samym poziomie, a jakość narkotyku nawet się poprawiła.

Potwierdza to Rene Matschke, którego zadaniem jest, aby „kokainowe taksówki” nie miały czego wozić. Matschke jest szefem wydziału celnego w Hamburgu. Jego rewir to hamburski port. – Bramami wjazdowymi dla kokainy zawsze są wielkie porty – mówi w rozmowie z DW.

Do portu w Hamburgu docierają każdego dnia ponad 23 tys. kontenerów. Matschke i jego współpracownicy wybierają te najbardziej podejrzane, na przykład pochodzące z Ameryki Południowej albo zamówione przez podejrzanych odbiorców. Wytypowane kontenery są przez celników prześwietlane.

Coraz częściej znajdują przy tym kokainę. Czasami upchniętą w sportowe torby, innym razem wciśniętą pomiędzy paczki z karmą dla zwierząt. – Takich ilości, jakie obecnie znajdujemy, jeszcze nigdy nie było – mówi. – W ostatnich dwóch latach mieliśmy około 10 ton. Wcześniej było to od 3 do 5 ton rocznie w całych Niemczech – dodaje.

W ubiegłym tygodniu Matschke mógł ogłosić swój największy sukces. Jego ludzie przechwycili 16 ton kokainy ukrytych w blaszanych puszkach, w których miała być masa szpachlowa. Jeszcze nigdy nie przejęto w Europie takiej ilości kokainy.

Europa celem

Europa jest obecnie najatrakcyjniejszym rynkiem dla grup przestępczych, mówi DW Jeremy McDermott. Dyrektor organizacji InSight Crime mówi wręcz o „kokainowym rurociągu do Europy”.

– Ceny w Europie są o wiele wyższe, a ryzyko o wiele niższe niż w Ameryce Północnej i Południowej – tłumaczy McDermott, który razem ze swoim zespołem w Medellin w Kolumbii bada zorganizowaną przestępczość w Ameryce Południowej. – Stany Zjednoczone wydają każdego roku miliardy dolarów na wojnę z narkotykami. Uczestnicy w niej cała armia ludzi – mówi.

Dlatego skierowanie uwagi na Europę jest dla grup przestępczych łatwą i rozsądną decyzją biznesową. McDermott uważa, że europejski rynek kokainy nadal będzie rósł, zwłaszcza w Europie Wschodniej.

Brazylijski szlak

Produkcja w krajach takich jak Kolumbia, Boliwa czy Peru jest i pozostaje wysoka, mówi McDermott. Jak dodaje, prowadzi stamtąd wiele szlaków do Europy. – Najpopularniejszy przebiega z Kolumbii do portów w Brazylii. Tam potrzebna jest kolejna grupa, która zadba o to, że wszystko trafi do odpowiedniego kontenera do Europy. Prawdopodobnie biorą w tym udział przekupieni pracownicy portów i służb celnych – mówi.

Nowością jest to, że w akcje zaangażowane są grupy przestępcze z różnych krajów. W Europie na przesyłkę czeka jeszcze inna grupa, która przewozi narkotyki do tymczasowego magazynu. Jak mówi McDermott, w tej fazie aktywne są zwłaszcza grupy holenderskie, a porty w Rotterdamie i Antwerpii to główne punkty przerzutowe. – Jeden ładunek ma często wielu właścicieli i wielu kupców. Odbierają oni towar i rozwożą go po całej Europie – dodaje.

Tak narkotyki trafiają to drobnych dealerów i klientów jak Alexander w Berlinie. Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii (EMCDDA) szacuje, że 12 milionów Europejczyków choć raz próbowało już kokainy.

Laurent Laniel z EMCDDA uważa, że kokaina już od kilku lat robi się w Europie coraz popularniejsza. To nie pozostaje bez konsekwencji. – Powinniśmy przygotować się na więcej korupcji i więcej przemocy – mówi DW.

Jego zdaniem już teraz trzeba wychodzić z założenia, że grupy przestępcze opłacają pracowników portów i lotnisk. – Jest też coraz więcej wskazówek świadczących o korupcji w służbach dochodzeniowych i w wymiarze sprawiedliwości. Oczywiście nie jesteśmy jeszcze na poziomie Ameryki Południowej, ale możliwe, że pojedynczy urzędnicy i politycy w Europie czerpią już korzyści z handlu kokainą – mówi.

Sala tortur w kontenerze

Im więcej kokainy dociera do Europy, tym większe pieniądze są w grze. I tym większa gotowość przestępców to używania przemocy. Laniel przypomina o kontenerze odkrytym niedawno w Holandii, który przerobiony był na salę tortur. Jak mówi, to dowód na brutalność zorganizowanej przestępczości w Europie.

Także w Hamburgu zdarzały się już strzelaniny związane z przywozem narkotyków, mówi Rene Matschke z hamburskiego urzędu celnego. – W czasie przeszukań znajdujemy też coraz więcej broni – dodaje.

Jak powinno reagować państwo? Wypowiedzieć przestępcom narkotykową wojnę, tak jak zrobiły to Stany Zjednoczone? – Nie – mówi Jeremy McDermott z InSight Crime w Medellin. – Potrzebna jest kompletne podejście, a nie tylko represje, zakazy i aresztowania – przekonuje.

Jego zdaniem Niemcy muszą współpracować z europejskimi partnerami, z USA i zaprzyjaźnionymi krajami w Ameryce Łacińskiej. – Trzeba wzmacniać społeczeństwo obywatelskie, dawać hodowcom liści koki legalne alternatywy. Jeśli będziemy próbować zwalczać handel narkotykami tylko poprzez prześwietlanie kontenerów w porcie w Hamburgu, to daleko nie zajdziemy – dodaje.

Alexander z Berlina jako konsument kokainy jest ostatnim ogniwem w bardzo długim łańcuchu. Jak mówi, gdyby przestał brać narkotyk, niewiele by to zmieniło. – Jeśli towar już tu jest, to jest trochę tak jak z ubitym prosiakiem. Jeśli leży już na sklepowej półce na dziale z mięsem, a ja go nie zjem, to nie zmieni to faktu, że już nie żyje – przekonuje.

A co z jego własnym zdrowiem? Regularne spożywanie kokainy może uszkadzać naczynia krwionośne i organy wewnętrzne, uzależniać psychicznie i wywoływać choroby, ostrzegają lekarze. – Z uwagi na to, że nie jest to czysty towar, to oczywiście czasami pojawiają się pytania, co się właściwie wciąga? – mówi. Alexander jedno już sobie postanowił. Gdy skończy się lockdown, spróbuje znowu się ograniczyć.

Oceń treść:

Average: 9 (1 vote)
Zajawki z NeuroGroove
  • Inne
  • Ketony
  • Mieszanki "ziołowe"
  • Tagetes Lucida

Doświadczenie: mieszanki ziołowe, pixy na piperazynach i ketonach, dekstrometorfan, salvia divinorum, azotyn amylu, dimenhydrynat, amanita muscaria, zioła etnobotaniczne, marihuana, bromo-DragonFLY, mefedron, haszysz, 2C-C, 2C-E, LSA, pFPP, metedron, kodeina

Info o mnie: 20 lat, 72 kg, 176 cm

S&S: mój pokój, zgaszone światła, dwie świeczki na stole, najpierw film potem muzyka

  • MDMA (Ecstasy)
  • Tripraport

Gotowa na nowe przeżycia, kompletnie rozluźniona, oczekiwałam wrażeń sama w swoim łóżku.

Moja przygoda z narkotykami trwa już kilka miesięcy, być może dziwnie to zabrzmi, ale bardzo lubię ćpać sama w nocy. Nie muszę się wtedy obawiać kaca moralnego związanego z moim zachowaniem, każdy objaw zażycia substancji czuję bardzo dokładnie i potrafię się na nim skupić. Z kolei w towarzystwie, nie zwracam uwagi na szczegóły mojej fazy i czuję tylko, że mi przyjemnie. Kupiłam jedną niebieską tabletkę o nazwie punisher. Kilka osób ostrzegało mnie, że jest mocna, ale nie przejmowałam się tym bo jej degustacja miała odbyć się samotnie w domu.

  • Grzyby halucynogenne
  • Pierwszy raz

Podróż odbyłem sam w głównej mierze odbywała się ona w domu, jednak opisuję tutaj również doświadczenie po wyjściu na zewnątrz. W dniu brania grzybów byłem nieco zmęczony i senny, a mój humor był neutralny. Byłem jednak w stanie podniecenia faktem, że będę brał grzyby.

Moja podróż odbyła się raczej spontanicznie, gdyż tego dnia nie planowałem tripować i chciałem poczekac, aż grzyby się wysuszą. Ciekawość wzięła jednak górę. 

O godzinie (około) 20:30 zjadłem pierwsze (świeże) grzybki Psilocybe Cubensis "Colombian". Dokładnej gramatury nie znam, ponieważ nie miałem w domu wagi. Po upływie około 30 minut nie odczuwałem żadnych efektów, więc postanowiłem dorzucić jeszcze kilka. Efekty nie przychodziły. Podejrzewam, że to przez fakt, ze tego dnia zjadłem całkiem sporo jedzenia.

  • Dekstrometorfan
  • LSD
  • Pierwszy raz

Set : Wszystko na czczo, nie jadłem cały dzień. Dawka dekstometorfanu przyjęta z rana, blotter LSD przyjęty dosłownie chwilę przed spotkaniem z Kuratorką, które miało trwać godzinę. Wielkie podekscytowanie nową substancją oraz lekka adrenalina związana z niepewnością, czy czasem kartonik nie wejdzie za wcześnie przez co Kuratorka zauważy, że jestem naćpany. Setting : Moje puste mieszkanie, przygotowany wygodny fotel, muzyka oraz jedzenie, które powinno być ciekawym doświadczeniem na kwasie.

Godzina 14:00, T: zarzucam blotter, za chwilę powinna być Kuratorka.

T+0:03  Kuratorka dzwoni do drzwi, połykam blotter i otwieram jej. Zaczyna się oczekiwanie.

randomness