Nie lubie siedzieć i pisać, męczy mnie to. Energii dodaje mi fakt, że to co stało się wczoraj było dla mnie najmocniejszym przeżyciem jakiego doznałem, chodz nie mam dużego doświadczenia.

Policjanci Referatu Wodnego ze Szczecina nie ustają w wysiłkach na rzecz poprawy bezpieczeństwa i ochrony środowiska oraz zachowania bioróżnorodności. Podczas kontroli wędkarzy uwagę funkcjonariuszy przykuła przynęta na ryby, która jak się okazało jest zabronioną substancją.
Policjanci Referatu Wodnego ze Szczecina nie ustają w wysiłkach na rzecz poprawy bezpieczeństwa i ochrony środowiska oraz zachowania bioróżnorodności. Podczas kontroli wędkarzy uwagę funkcjonariuszy przykuła przynęta na ryby, która jak się okazało jest zabronioną substancją.
Szczecińscy wodniacy patrolując rejon rzeki Parnica skontrolowali dwóch wędkarzy pod kątem przestrzegania przepisów o połowie ryb. Poza dozwolonym sprzętem wędkarskim, policjanci ujawnili przy mężczyznach zawiniątka z zawartością suszu roślinnego.
Funkcjonariusze nie przyjęli tłumaczenia że to przynęta na ryby, zaś materiał po przebadaniu przez techników kryminalistyki okazał się być zabronionym środkiem. Teraz niesfornych wędkarzy czeka postępowanie sądowe.
Set & Setting: Wolny pokój i czas, spokojny jesienno-zimowy dzień
Nie lubie siedzieć i pisać, męczy mnie to. Energii dodaje mi fakt, że to co stało się wczoraj było dla mnie najmocniejszym przeżyciem jakiego doznałem, chodz nie mam dużego doświadczenia.
Podróż odbyłem sam w głównej mierze odbywała się ona w domu, jednak opisuję tutaj również doświadczenie po wyjściu na zewnątrz. W dniu brania grzybów byłem nieco zmęczony i senny, a mój humor był neutralny. Byłem jednak w stanie podniecenia faktem, że będę brał grzyby.
Moja podróż odbyła się raczej spontanicznie, gdyż tego dnia nie planowałem tripować i chciałem poczekac, aż grzyby się wysuszą. Ciekawość wzięła jednak górę.
O godzinie (około) 20:30 zjadłem pierwsze (świeże) grzybki Psilocybe Cubensis "Colombian". Dokładnej gramatury nie znam, ponieważ nie miałem w domu wagi. Po upływie około 30 minut nie odczuwałem żadnych efektów, więc postanowiłem dorzucić jeszcze kilka. Efekty nie przychodziły. Podejrzewam, że to przez fakt, ze tego dnia zjadłem całkiem sporo jedzenia.
To było siedem lat temu, dokładnie 1 sierpnia 1996. Takich dat nigdy się nie zapomina, takie dni pamięta się do końca dni na tym świecie, przynajmniej ja:)
Był słoneczny dzień, olimpiada w Atlancie i Hoffman do podjęcia z BABĄ NA ROWERZE - taki obrazek jak wiecie:) Było dwóch kumpli i trochę żetonów już na koncie. Jednak BABA NA ROWERZE z 1 sierpnia 1996 była najbardziej wyjątkową z bab! Przywieziona prosto z Amsterku aż kleiła się w łapach. Była świeżutka a jej oleistość napawała nadzieją niezłej jazdy...