Zapis na taśmie VHS nie pozostawia wątpliwości: chłopcy w czarnych skórach stoją przed wejściem do szkoły, żują gumę i palą papierosy. W pewnej chwili jeden wciska do wyciągniętej dłoni dwie foliowe torebki. Odbiera banknoty. Trudno dojrzeć, jakie to banknoty i czy w dilerkach jest amfetamina czy marihuana.
Komisarz Dariusz Krawczyk z Komendy Miejskiej Policji w Łodzi zapewnia, że kasetę przysłał policji anonimowy nadawca.
W czwartek wieczorem w pobliżu Gimnazjum nr 36 i Szkoły Podstawowej nr 205 na łódzkim Olechowie policjanci zatrzymali dziewiętnastu chłopców w wieku od 16 do 23 lat. Mieli przy sobie "marychę" i "amfę". Na dilera typuje się 16-letniego Kamila, z zawodówki.
Jaką poniesie karę? - Zależy, czy sąd potraktuje go jak dorosłego. Jeśli nie - kicha. Trzeba go będzie wypuścić - przypuszcza komisarz.
Dyrektorka podstawówki Irena Maszke nie wierzy kolegom dyrektorom, którzy zapewniają, że ich szkoły są wolne od narkotyków. Jest pewna, że nie ma takiej szkoły w Polsce.
Aby skutecznie walczyć z narkomanią, trzeba zdaniem Ireny Maszke zmienić mentalność rodziców. W ciągu ostatnich pięciu lat zaledwie jeden z rodziców zbadał dziecko.
Szkole pozostaje tylko edukacja. Dyrektorka otwiera walizkę. Jest liść marihuany i skręt. Haszysz i morfina. Leki psychoaktywne. Nawet żyletka i łyżeczka do wypalania mleczka makowego. I napis: "atrapy bez działania farmakologicznego".
Uczniowie gimnazjum zaprzeczają, że narkotyki można kupić w ich szkole, ale historyczka Barbara Skierniewska tego nie wyklucza. - Wprawdzie pilnujemy, ale nie jesteśmy w stanie sprawdzać uczniom butów i zaglądać w skarpetki. Okien także nie upilnujemy.
Dlatego Skierniewska nie ma wątpliwości, że młodzież handluje narkotykami i w szkole. Historyczka nigdy jednak nie poczuła w szkole zapachu marihuany. Wie jednak, że łatwo go ukryć. - A gdybym zauważyła, że uczennica ma wokół ust biały osad po amfetaminie, zawsze może powiedzieć, że to puder.
W anonimowej ankiecie przeprowadzonej wśród uczniów gimnazjum w lutym zadano pytanie: Czy spotykasz się z narkomanią na terenie szkoły? Aż 15,3 proc. - spośród 195 uczniów, którzy ankietę wypełnili - odpowiedziało pozytywnie. 33,3 proc. zaprzeczyło, 51,4 proc. nie wiedziało, co odpowiedzieć. Jeden podał, iż styka się z narkotykami "w każdej postaci", inni, że dilerów można spotkać w szkole, a wąchających w ubikacjach.
Mniej wątpliwości przyniosło pytanie o narkotyki wokół szkoły. Dzieci twierdziły, że w najbliższej okolicy wącha się klej, łyka pigułki i pali trawę. Przy blokach zaczepiają ich zaćpani dilerzy. Na powitanie gimnazjaliści pytają się najczęściej: co ćpałeś?
- Wydaje mi się, że uczniowie mają takie pragnienia, ale rzadko je realizują, bo nie mają pieniędzy - komentuje dyrektor gimnazjum Lech Tuźnik. - Jedno jest pewne: bycie dilerem nobilituje. Modni są twardzi faceci i ostre dziewczynki.
Komentarze