Tao - naturalny bieg wody - Alan W. Watts

Aby w ogóle wejść w taoizm, musimy zacząć od wejścia w stan umysłu, w którym mógłby być zrozumiany. Nie możesz zrobić

Tagi

Źródło

Eseje

Odsłony

1925

Aby w ogóle wejść w taoizm, musimy zacząć od wejścia w stan umysłu, w którym mógłby być zrozumiany. Nie możesz zrobić
tego na siłę, tak jak nie możesz wyrównać wzburzonej wody ręką. Lecz powiedzmy, że naszym punktem wyjścia jest to, iż
zapominamy to, co wiemy - lub myślimy, że wiemy - i że zawieszamy osąd o praktycznie wszystkim, wracając do tego, czym
byliśmy jako dzieci, kiedy to jeszcze nie znaliśmy żadnych nazw. I w tym stanie, choć mamy nadzwyczaj wrażliwe ciała i bardzo żywe zmysły, nie mamy jak czynić intelektualnego, lub werbalnego komentarza o tym, co się dzieje.

Niczego wtedy nie wiesz, lecz jednocześnie jesteś bardzo żywy i w tym stanie po prostu czujesz to, co jest, bez nazywania tego w jakikolwiek sposób. Nie jest ci wiadome nic o zewnętrznym świecie i jego związku z twym wewnętrznym światem. Nie wiesz kim jesteś, nie masz nawet pojęć słów "ty", lub "ja" - jest to jeszcze przed tobą. Nikt cię nie uczył samokontroli, więc nie znasz różnicy pomiędzy hałasem samochodu na zewnątrz, a swobodnymi myślami, które pojawiają się w twoim umyśle - obydwa są czymś, co się po prostu zdarza. Nie rozpoznajesz obecności myśli, która może być po prostu obrazem przesuwającej się chmury w twoim umyśle, ani przejeżdżającego auta - one się przytrafiają. Twój oddech się dzieje. Światło, wszystko na około, dzieje się. Twoja odpowiedź na to poprzez mruganie również się pojawia.

Zatem, z jednej strony, nie jesteś w stanie po prostu nic zrobić, a z drugiej - nie ma nic, co miałbyś zrobić Nikt ci nie kazał nic robić Jesteś zupełnie niezdolny do działania, ale bądź świadomy gwaru. Wizualnego gwaru, słyszalnego gwaru, namacalnego gwaru, zapachowego gwaru - ze wszystkich stron tylko gwar. Obserwuj go. Nie pytaj kto go obserwuje; nie masz jeszcze informacji o tym. Nie wiesz, że potrzeba obserwatora, aby coś mogło być obserwowane. To czyjś pogląd, ale ty tego nie wiesz.

Lao-tsy mówi "Uczony codziennie się czegoś uczy, człowiek tao codziennie się czegoś oducza, aż wraca do nie-działania." Po prostu bez komentarza, bez pojęcia w twej głowie, bądź świadom. Cóż innego możesz zrobić? Nie próbujesz być świadomym - już jesteś. Odkryjesz, rzecz jasna, że nie możesz zatrzymać komentowania w twojej głowie, ale możesz przynajmniej uważać je za wewnętrzny hałas. Słuchaj trajkotania swych myśli tak, jakbyś słuchał gwizdu czajnika.

Nie wiemy czym jest to, czego jesteśmy świadomi, szczególnie, gdy rozpatrujemy wszystko naraz i pojawia się to wrażenie
dziania się czegoś. Nie mogę nawet naprawdę powiedzieć "to", choć powiedziałem "dziania się czegoś". Lecz jest to idea, forma słów. Oczywiście nie mógłbym powiedzieć, że coś się dzieje, jeśli nie dałoby się również powiedzieć, że coś innego się nie dzieje.
Znam ruch poprzez kontrast ze spoczynkiem i podczas świadomości ruchu jestem również świadom spoczynku. Więc może to, co
w spoczynku, nie dzieje się, a to, co w ruchu - dzieje się, ale nie użyję tego pojęcia, gdyż żeby miało ono sens, muszę zawrzeć obydwa. Gdy mówię, że to tu jest, to wykluczam to, czego nie ma, jak przestrzeń Gdy mówię to, wykluczam tamto i jestem zredukowany do milczenia. Lecz czujecie o czym mówię. I to jest po chińsku zwane tao. To stąd zaczynamy.

Tao znaczy zasadniczo "droga" oraz "bieg" - bieg natury. Lao-tsy powiedział, że sposobem funkcjonowania tao jest "samo z
siebie"; to znaczy, że jest ono spontaniczne. Obserwuj ponownie to, co się dzieje. Jeśli podejdziesz do tego z tą mądrą
ignorancją, to zobaczysz, że jesteś świadkiem dziania się. Innymi słowy, w tym pierwotnym sposobie patrzenia na rzeczy nie ma różnicy pomiędzy tym, co robisz, z jednej strony, a tym, co się tobie przydarza z drugiej. Wszystko jest tym samym procesem. Tak jak twa myśl się przytrafia, tak samo samochód na zewnątrz się przytrafia, tak samo chmury i gwiazdy.

Kiedy człowiek z Zachodu słyszy to, to myśli, że jest to pewien rodzaj fatalizmu, czy determinizmu, lecz dzieje się tak, gdyż wciąż zachowuje on dwie iluzje w tle swego umysłu. Jedna to taka, że to, co się dzieje, przytrafia się jemu, zatem jest on ofiarą okoliczności. Lecz kiedy jesteś w stanie pierwotnej ignorancji, to nie ma ciebie różnego od tego, co się dzieje, zatem nie przydarza się to tobie. To się po prostu dzieje. Tak ja "ty", lub to, co nazywasz "ty", lub to, co później będziesz nazywał "ty". Jest to częścią tego, co się dzieje, a ty jesteś częścią wszechświata, choć ściśle mówiąc wszechświat nie ma części. My tylko nazywamy pewne cechy wszechświata częściami. Jednakże nie możesz odłączyć ich od reszty bez powodowania nie tylko ich nieistnienia, lecz ich nieistnienia nigdy wcześniej.

Kiedy doświadcza się siebie i wszechświat dziejące się razem to następną iluzją, którą można żywić, jest to, że jest to
zdeterminowane w sensie, że to, co się dzieje teraz następuje koniecznie po tym, co zdarzyło się w przeszłości. Ale nic takiego nie wiesz w swej pierwotnej ignorancji. Przyczyna i skutek? Cóż, jasne że nie, bowiem gdy jesteś jeszcze naprawdę naiwny, to widzisz, że przeszłość jest rezultatem tego, co dzieje się teraz. Idzie wstecz ku przeszłości, tak jak fala cofa się za statkiem.
Wszystkie echa zanikają w końcu, odchodzą w dal, w dal... A zaczyna się to teraz. To, co nazywamy przyszłością jest nicością, wielką pustką, a wszystko pochodzi z wielkiej pustki. Jeśli zamkniesz oczy i będziesz kontemplował rzeczywistość tylko uszami, to odkryjesz tło ciszy i wszystkie dźwięki z niego pochodzące. Wyłaniają się z ciszy. Jeśli zamkniesz oczy i po prostu posłuchasz, to zauważysz, że dźwięki wyłaniają się z nicości i odpływają w dal i w dal, kończąc swój byt echem, po czym stając się pamięcią, która jest innym rodzajem echa. To jest bardzo proste; wszystko zaczyna się teraz i dlatego jest spontaniczne. Nie jest zdeterminowane; to tylko filozoficzne pojęcie. Nie jest to też kapryśne, to kolejne filozoficzne pojęcie. Rozróżniamy pomiędzy tym, co jest celowe, a tym, co jest przypadkowe, ale oczywiście tak naprawdę nie wiemy, czym jest przypadkowość "Samo z siebie", sui generis z łaciny, znaczy to, co się pojawia spontanicznie, samorzutnie, i to, przypadkowo, jest prawdziwym znaczeniem dziewiczego narodzenia.

To jest świat, to jest tao, ale być może obawiamy się tego. Możemy zapytać "Jeśli wszystko dzieje się spontanicznie, to kto się tym opiekuje? Ja oczywiście nie, to dość jasne, ale mam nadzieje, że jest Bóg, albo ktoś, kto się tym wszystkim opiekuje." Lecz po cóż ktoś, kto by się tym opiekował, gdyż teraz pojawia się nowe zmartwienie, o którym mogłeś nie pomyśleć, a mianowicie "Kto opiekuje się córką opiekuna, gdy opiekun jest zajęty opiekowaniem?" Kto strzeże strażników? Kto nadzoruje policję? Kto opiekuje się Bogiem? Możesz powiedzieć "Bóg nie potrzebuje opieki". Tak? Cóż, tao też jej nie potrzebuje.

Tao jest pewnym rodzajem porządku, a ten rodzaj porządku nie jest całkiem tym, co nazywamy porządkiem, gdy ustawiamy
wszystko geometrycznie w pudełkach, czy w rzędach. To jest bardzo prymitywny rodzaj porządku, lecz gdy spojrzysz na roślinę, staje się doskonale jasnym, że ta roślina ma porządek. Rozpoznajemy od razu, że to nie jest bałagan, choć nie jest to też symetrycznie, ani geometrycznie wyglądające. Roślina wygląda jak chiński rysunek, gdyż Chińczycy doceniali ten rodzaj niesymetrycznego porządku tak bardzo, że stał się on integralnym aspektem ich malarstwa. W języku chińskim zwany jest on li, a znak li znaczy plamki na skale nefrytowej. Znaczy też: słój w drzewie i włókno w mięśniu. Możemy też powiedzieć, że chmury mają li, marmur ma li, że ludzkie ciało ma li. Wszyscy je rozpoznajemy, a artysta kopiuje je, czy to jest malarzem krajobrazów, portrecistą, abstrakcjonistą, czy malarzem bezprzedmiotowym. Wszyscy oni próbują wyrazić istotę li. Interesującą rzeczą jest, że choć wszyscy wiemy, czym ono jest, nie ma sposobu na jego zdefiniowanie. Gdyż tao jest biegiem, możemy je również nazwać biegiem wody, a formy li są także formami płynącej wody. Widzimy te formy przepływu zapamiętane takimi, jakie były, jako rzeźba w słoju drzewa, który jest przepływem soku, w marmurze, w kościach, w mięśniach. Wszystkie te rzeczy są uformowane zgodnie z podstawowymi zasadami przepływu. W formach płynącej wody znajdziesz wszystkie rodzaje motywów ze sztuki chińskiej, natychmiast rozpoznane, włączając w to zakrzywione w "s" - kółko jin-jang.

Zatem li znaczy porządek przepływu, cudownie tańczącą ciekłą formę, gdyż Lao-tsy porównywał tao do wody:

"Wielkie tao płynie wszędzie, na lewo i na prawo. Kocha i żywi wszystkie rzeczy, ale nie chce być im panem."

Jak to komentuje gdzie indziej, woda zawsze szuka najniższej pozycji, której ludzie się brzydzą, ponieważ zawsze próbujemy grad w grę "kto górą" i być ponad wszystkimi. Lecz Lao-tsy tłumaczy, że najwyższa pozycja jest najmniej pewna. Wszyscy chcą wejść na szczyt drzewa, ale gdy to zrobią, drzewo się zawali. To jest mit amerykańskiego społeczeństwa

Lao-tsy mówi, że podstawowa pozycja jest najpotężniejsza i możemy to dostrzec od razu w judo, czy w aikido. Są to sztuki
samoobrony, gdzie zawsze dostajesz się pod przeciwnika, który przelatuje nad tobą, gdy cię zaatakuje. W momencie gdy on
wykonuje agresywny ruch, idziesz albo poniżej niego, lub po mniejszym okręgu, niż on się porusza. I masz obrót, jeśli znasz aikido. Zawsze się obracasz i wiesz, jak coś obracającego się rozwija siłę odśrodkową, bo gdy ktoś wchodzi w twoje pole siły odśrodkowej, zostaje odrzucony, ale przez własny skok. Jest to bardzo ciekawe.

Zatem bieg wody to droga tao. Tak wydaje się białym anglosaksońskim protestantom - leniwym, bez kręgosłupa i całkiem
pasywnym. Gdy opowiadam swoje, zawsze jestem pytany "Gdyby ludzie zrobili to, co sugerujesz, czyż nie staliby się okropnie pasywni?" Cóż, z powierzchownego punktu widzenia zasugerowałbym, że pewna ilość bierności byłaby doskonałą równowagą dla naszej kultury, ponieważ zawsze tworzymy problem czyniąc dobro innym ludziom. Prowadzimy wojny dla dobra innych oraz staramy się pomóc tym z "zacofanych" krajów, nieświadomi tego, że w tym procesie możemy zniszczyć ich sposób życia. Gospodarki i kultury, które koegzystowały w ekologicznej równowadze przez tysiące lat zostały zaburzone na całym świecie, często z katastrofalnymi skutkami.

 

Oceń treść:

Average: 9.7 (3 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • Metoksetamina
  • Retrospekcja

dobre nastawienie, samotny, acz przyjemny wieczór.

Samotna, przedświąteczna dysocjacja w akademickim pokoju – współlokatorka pojechała do domu, ja kolejny raz robię sobie prezent w postaci wewnętrznej podróży. Może to niedobrze…
Mój pierwszy raport opisywał pierwszą porządną podróż, jaką odbyłam na tej substancji. Napisałam go jakieś 2 miesiące temu. Od tej pory, zażyłam substancję jakieś dziesięć razy. Może przesadzam, tym bardziej, że już jestem umówiona na kolejną sesję z MXE – tym razem z najlepszą kumpelą.

  • LSD-25
  • Pierwszy raz

Mieszkanie na 4 piętrze. Niezbyt mądry pomysł. 3 zaufanych kumpli, muzyka i ja. Oczekiwania były spore... nie przeliczyłem się. Ale szczegółowo to na dole ;)

Witam wszystkich tripowiczów. Na wstępie chciałbym powiedzieć, że niczego tutaj nie wyolbrzymiam i nie bagatelizuję. Przekazuje Wam czystą prawdę. Przepraszam za długość, ale ciężko jest streścić 6h w 2 strony ;) Mam nadzieję, że się spodoba.

Jest to mój pierwszy trip raport, więc proszę o wyrozumiałość, ale postaram się Wam przybliżyć wszystko w najmniejszych szczegółach.

Całą przygodę mieliśmy przeżyc w 4 osoby. 3 moich przyjaciół i ja. Nazwijmy ich Fred, Sid i Narciarz (czemu tak, to później).

  • LSD-25
  • Przeżycie mistyczne

Wszystko było idealnie zgrane w czasie i przestrzeni. Byłem na wsi, gdzie nie było żadnej latarni w okolicy, wokół cisza i spokój, niebo było bezchmurne i gwiaździste, mama smacznie spała sobie niczego nieświadoma, a ja na dodatek na działkę wziąłem, uwaga… “Spektrum świadomości” Kena Wilbera (akurat wszystkie inne skończyłem a tę mam pożyczoną więc mówię wypadałoby zacząć), w którym opisywał on połączenie wielkich systemów Zachodu z kontemplacyjnymi tradycjami Wschodu. Wszystko co przeczytałem do 109 strony i dwóch sposobach poznania i rzeczywistości jako umyśle, później potwierdziłem pragmatycznie w postaci doświadczenia psychodelicznego. Długo czekałem na tę chwilę. Całość tych rozmyślań utwierdziła mnie w przekonaniu, że to mój najlepiej ułożony i przygotowany trip w dotychczasowym życiu, o najlepszym set and setting jakim można marzyć. Dodajmy do tego okres spadających perseidów a dostaniemy z tego to, że to co wtedy robiłem to była najlepsza rzecz jaką można było w tamtym czasie robić i tak wtedy rzeczywiście czułem. Poza tym widziałem wiele spadających gwiazd oraz jedną perseidę ! Ale wracając do magii…

Dopiero co człowiek odpoczął od Pol’and’Rockowego festiwalu w Kostrzynie nad Odrą uznając go za jedno z lepszych wydarzeń w jego życiu, tak w jego życiu niedługo potem pojawia się coś równie, a może i bardziej spektakularnego. Astralny Wojownik miał pojechać sobie w tym roku na dwa festiwale, z czego jeden się nie odbył, więc odczuwał on niemały zawód. Po Woodstockowym szaleństwie plany były takie by pojechać jeszcze gdzieś. Może jakieś góry, Bieszczady jak w roku poprzednim albo coś nowego czyli Tatry. Plany były płonne, lecz nie wypaliły.

  • LSD-25

Tego lata, zdarzyło mi się być na kwasie w dużym zbiorowisku ludzi (duży,

pokojowo zorientowany festiwal ogólnopolski).


Był to mój pierwszy kwas od ostatnich trzech lat. Nasza (biorąca) ekipa

liczyła sześć osób i każdy z nas zjadł połówkę "Policjanta" (hehe niezła

nazwa dla kwasa, co?). Zdawaliśmy sobie sprawę, z tego że "setting" jest

trudny - dużo ludzi, odnalezienie się ponowne graniczy z cudem, trudności z

powrotem do namiotu nawet na trzeźwo. Ale atmosfera była bardzo pozytywna,

randomness