Ayahuasca HOWTO

Jak przygotować ayahuasce - halucynogenną mieszankę peruwiańskich Indian.

UWAGA! PONIŻSZY TEKST JEST CAŁKOWICIE FIKCYJNY, A PRZEDSTAWIONE TU WYDARZENIA SĄ PŁODEM WYOBRAŹNI AUTORA.

Tagi

Źródło

Niniejszy tekst jest kompilacją dokumentów znalezionych w Sieci, oraz doświadczeń autora

Odsłony

27781
Jak przygotować ayahuasce - halucynogenną mieszankę peruwiańskich Indian.
UWAGA! PONIŻSZY TEKST JEST CAŁKOWICIE FIKCYJNY, A PRZEDSTAWIONE TU WYDARZENIA SĄ PŁODEM WYOBRAŹNI AUTORA. KAŻDY, KTO MA ZAMIAR SKORZYSTAĆ Z ZAWARTYCH TU INFORMACJI, CZYNI TO WYŁĄCZNIE NA WŁASNE RYZYKO I ODPOWIEDZIALNOŚĆ.

Niniejszy tekst jest kompilacją dokumentów znalezionych w Sieci, oraz doświadczeń autora.

     Opiszę tu pewną podróż, którą zawdzięczam AYAHUASCE. Z punktu widzenia chemika główne składniki tej substancji to N,N-DMT (N,N - dimetylotryptamina), oraz harmalina. DMT jest odpowiedzialna za `trip`, zaś harmalina jest inhibitorem MAO, czyli czasowo hamuje działanie enzymu MonoAminoOksydazy, który w normalnych warunkach niszczy cząsteczki DMT. Inne związki również są obecne, ale w niczym nie zmienia to zasady działania, choć może mieć duży wpływ na efekty końcowe. Zanim ktokolwiek zabierze się za te substancje, powinien zaznajomić się z dokumentami w sieci traktującymi o niebezpieczeństwach (takich jak np. śmierć) związanych z użyciem inhibitorów MAO.

Skąd wziąć wehikuł o nazwie `ayahuasca`?
    Polecam [TAC] Ethnobotanicals. Ceny są chyba najlepsze w Europie, zaś wybór towaru - szeroki. Będą potrzebne: kora korzenia Mimosa hostilis, oraz nasiona Peganum harmala. Istnieją oczywiście inne kombinacje (np. Psychotria viridis/ Banisteriopsis caapi), lecz nie będę się tu nimi zajmował. Powody są co najmniej dwa: cena, oraz fakt, że używałem właśnie M. hostilis i P. harmala, mogę więc powiedzieć na ten temat coś konkretnego. Co do pochodzenia reszty surowców:

  • sklep spożywczy: kwasek cytrynowy, ocet, filtry do kawy, woda destylowana;
  • sklep z farbami: benzyna ekstrakcyjna;
  • sklep z odczynnikami lub znajomy chemik: wodorotlenek sodu (NaOH).
  • sklep akwarystyczny: papierki wskaźnikowe (do badania pH)

  • Duży czy mały?
        Zarówno kora, jak i nasiona są sprzedawane w paczkach po co najmniej 30g. Oznacza to, że P. harmala wystarczy na maksimum pięć porcji, chyba, że życzymy sobie zwiększonej ilości halucynacji wzrokowych. Do unieszkodliwienia MAO wystarcza 5g nasion. M.hostilis w ilości 60g, to dwie mocne, lub trzy-cztery średnie porcje. Oczywiście dużą rolę odgrywa tu osobnicza wrażliwość, ale podane tu wartości na pewno zadziałają (może nawet zbyt dobrze). Radzę poczytać raporty z podróży na lycaeum, i zorientować się w użytych dawkach.

    Jak zrobić, żeby działało?
        To pierwszy poważny problem na drodze wielu podróżników, a jak wiadomo, w życiu eksperymentatora porażki są nieuniknione. Opisane tu metody pochodzą z różnych stron w sieci, więc jak ktoś ma ochotę, to niech znajdzie sobie oryginały.

    Uwaga: używałem wyłącznie wody destylowanej. Nadmiar minerałów w wodzie z kranu ma jakoby negatywnie wpływać na zawartość DMT.

    P.harmala:
        W niewielkiej ilości  wody (100-150 ccm), rozpuścić kwasek cytrynowy spożywczy, tak aby uzyskać pH 4-5. Wsypać pół łyżeczki, zamieszać, sprawdzić pH, wsypać, zamieszać... itd. Zmielone nasiona (5g) wsypać do wody i gotować przez ok. pół godziny. Po tym czasie odsączyć (filtry do kawy działają całkiem dobrze, choć wolno, i mają tendencję do pękania), a nasiona zalać porcją świeżej wody o odpowiednim odczynie i gotować dalej. W roztworze mamy teraz to, co dobre, czyli inhibitory MAO. Oznaką ich obecności jest żółty kolor płynu. Gotowanie należy powtórzyć przynajmniej trzykrotnie. Zamiast gotowania można również nasiona zalać wrzącą wodą (pH jak wyżej), i zostawić na noc. Rano odsączyć, zalać świeżej itd. Obie metody działają równie dobrze. Uzyskane roztwory należy zlać razem. Można pić bezpośrednio (smakuje obrzydliwie), lub odparować. W tym celu należy płyn wstawić w naczyniu żaroodpornym  (oczywiście szkło) do piekarnika i zostawić na jakiś czas w temperaturze, powiedzmy, 200-250 stopni. Czas zależy od kształtu pojemnika i ilości cieczy. Nie polecam odparowania w piekarniku do końca, a są ku temu dwa powody. Pierwszy jest taki, że łatwo jest miksturę spalić na węgiel, zaś powód drugi to fakt, że masę o konsystencji gęstego miodu o wiele łatwiej jest usunąć z dna naczynia.  Stan taki łatwo można uzyskać odstawiając ciecz do końcowego odparowania w jakimś przewiewnym miejscu w temperaturze pokojowej. Po paru dniach na dnie naczynia pozostanie osad zawierający gotowe do użycia alkaloidy P.harmala.

    M.hostilis:
        Tu początkowo poniosłem dotkliwą porażkę. Otóż opisana powyżej metoda `cytrynowa` ma zastosowanie do alkaloidów w ogóle, więc powinna również wyciągnąć DMT z kory M.hostilis. Niestety początkowe próby zawiodły całkowicie. Przełomem okazało się zastosowanie `Yoda extraction` (szukaj w Internecie) z pewnymi modyfikacjami. Potrzebne będą:

    • kwas: w oryginale kwas solny, ja używałem octu 10%, co też działa. Użycie HCl prawdopodobnie czyni ekstrakcję bardziej wydajną.
    • zasada: wodorotlenek sodu. O ile mi wiadomo nie można go niczym zastąpić. Do kupienia w sklepach z odczynnikami, oraz w chemicznych jako `kret do rur` (80% NaOH). W tym drugim przypadku wpływ dodatków (owe 20%) pozostaje zagadką, więc zdecydowanie odradzam ten sposób. Z tego co się dowiedziałem, wynika również, że nie można użyć innej zasady, np. wodorotlenku magnezu.
    • rozpuszczalnik niepolarny: mamy tu do wyboru benzynę ekstrakcyjną, aceton, oraz eter (`petroleum ether`). Najłatwiej dostać benzynę, i jej właśnie używałem. Ma tę wadę, że produkt finalny śmierdzi pod niebiosa, a podróżnikowi benzyna odbija się jeszcze parę godzin po tripie.
    Do dzieła:

    1. 30g kory pokruszyć i drobno zmielić w młynku do kawy. Uwaga: młynka po użyciu nie myć: dzięki temu zmielona później kawa dostarczy naprawdę nieziemskich wrażeń :).
        Do dokładnie wymytego słoika wsypać korę i zalać gorącym octem. Zakręcić i zostawić na kilka (2-3) dni, często i silnie wstrząsając. Odsączyć materiał roślinny i zalać go świeżym octem, wcześniej uzyskany roztwór zachować. Cały cykl należy powtórzyć przynajmniej trzykrotnie. Wszystkie roztwory połączyć. Efektem tych zabiegów są sole DMT (i innych alkaloidów) rozpuszczone w kwasie.

    2. Odtłuszczanie ( opcjonalne - daje czystszy produkt, niezbędne jeśli chcemy uzyskać DMT do palenia )
        Do naczynia z roztworem DMT dodać rozpuszczalnik niepolarny ( jedna część rozpuszczalnika na trzy części roztworu) , który nie zmiesza się, co oczywiste, z kwasem. Zostawić na jeden dzień, często i silnie wstrząsając, tak aby zamiast dwóch rozdzielonych warstw utworzyły się trzy: rozpuszczalnik (na górze), emulsja (pośrodku)  i kwas (na dole). Etap ten ma na celu usunięcie zanieczyszczeń (głównie tłuszczów) które mogły pozostać np. w osadzie.

    2a. Rozdzielenie warstw
        Metod jest kilka, ale ja użyłem polskiego, oryginalnego patentu: plastikowej butelki. Butelkę o odpowiedniej pojemności (np. ilość kwasu + ilość  rozpuszczalnika + 20%) należy bardzo dokładnie wymyć i wysuszyć. Wlewamy do niej mieszankę, i zostawiamy w spokoju, dopóki się nie rozdzieli na dwie warstwy. W razie potrzebny można jej w tym pomóc delikatnie mieszając, lub dodając odrobinę soli kuchennej. Gdy mieszanka (`bełt`) dojdzie, zaczynamy rozdzielanie: w pobliżu dna butelki trzeba igłą przebić otwór, przez który powoli, acz niechybnie wycieknie znajdujący się na dole kwas, czyli roztwór DMT. Pomysłowości używkowiczów pozostawiam takie manewrowanie butelką, aby wszystko co trzeba wyciekło do podstawionego naczynia. Pozostały w butelce rozpuszczalnik nie nadaje się do dalszego użycia w procesie ekstrakcji.  W efekcie otrzymujemy oczyszczony roztwór soli DMT (pytanie do chemików: czyżby to octan DMT?).

    3. Konwersja do wolnej aminy
        Do kwasu powoli dodajemy NaOH, tak, aby osiągnąć pH 11-12: małą ilość rozpuścić, sprawdzić pH, dodać następną porcję, rozpuścić, itd. Zwykle oznaką dobrego pH jest zmiana koloru roztworu. Uwaga: NaOH jest silnie żrący: należy użyć rękawic i okularów ochronnych. Również wsypanie zbyt dużej ilości jednocześnie, może skończyć się zagotowaniem roztworu i poparzeniem przez wyskakujące z naczynia krople. Gdy ciecz ostygnie należy dodać rozpuszczalnik niepolarny w proporcji 1:1 i zamknąć naczynie. W ciągu następnych kilku godzin  otwierać w celu wyrównania ciśnienia. Oczywiście podstawową kwestią jest silnie i częste wstrząsanie naczyniem. Tak przygotowana ciecz powinna po upływie doby nadawać się do dalszej obróbki: nierozpuszczalne w wodzie DMT przejdzie do rozpuszczalnika niepolarnego. Kilkanaście godzin przed przystąpieniem do rozdzielania warstw należy naczynie zostawić w spokoju, tak aby kwas i rozpuszczalnik mogły się rozdzielić. Dalej postępujemy zgodnie z opisem z punktu 2a,  z tym, że teraz to rozpuszczalnik zawiera DMT, i pod żadnym pozorem nie należy go wylewać. Kwas zalewamy jeszcze raz rozpuszczalnikiem niepolarnym i całą operację powtarzamy, najlepiej trzykrotnie. Celem jest wyciągnięcie z roztworu maksimum DMT: to zawarte w pierwszym rozpuszczalniku wystarcza, żeby wysłać w podróż, drugi roztwór jest nieco słabszy, zaś trzeci zawiera jedynie niewielkie ilości alkaloidów. Generalnie najlepiej jest zlać razem wszystkie uzyskane roztwory i dopiero wówczas wykonać...

    4. ...odparowanie
        Do dużego płaskiego garnka na dno wkładamy ściereczkę, na niej stawiamy płaskie naczynie ( koniecznie szkło! ), zaś do garnka powoli nalewamy wody, tak aby nie znalazła się ona w naczyniu, a jednocześnie naczynie nie pływało po powierzchni, lecz stało na ścierce.  Wewnętrzne naczynie delikatnie napełniamy rozpuszczalnikiem uzyskanym w pkt. 3 i odparowujemy na b. małym ogniu. Zbyt intensywne ogrzewanie może skończyć się tym, że gotującą się woda przewróci naczynie. Uwaga: sprawą kluczową jest,   bardzo dobra wentylacja: nagromadzenie się par np. benzyny grozi wybuchem. Pod żadnym pozorem nie należy również dolewać rozpuszczalnika przy zapalonym ogniu: może się skończyć pożarem. Po odparowaniu na dnie naczynia pozostanie tłusty osad, bez śladów kryształków DMT (!). Nie jest to wcale żart: trzeba zaczekać dwa-trzy dni, aż się wykrystalizuje. Czasami krystalizacja nie zachodzi, lecz na dnie naczynia pozostaje ciecz o konsystencji miodu. Zawiera ona alkaloidy i zanieczyszczania z rozpuszczalnika, ale działa równie dobrze.

    5. Test
        Żeby sprawdzić, czy wszystko dobrze poszło należy wziąć 5-10% rozpuszczalnika i odparować. Uzyskany produkt można spalić w specjalnej lufce. Musi mieć cybuch wygięty pionowo do góry, a do cybucha włożone coś w rodzaju naczynia z folii aluminiowej. Naczynie w górnej części musi mieć otworki do przepływu powietrza. Cybuch delikatnie podgrzewamy z zewnątrz, tak aby stopić DMT, a jednocześnie nie dotknąć go płomieniem. Jeśli ekstrakcja była udana, a podróżnik jest w stanie spalić cały ładunek w ciągu 30 sekund i utrzymać dym w płucach, to niechybnie przeżyje wstrząs sejsmiczny. Utrzymanie dymu w płucach to zadanie bardzo trudne, ponieważ smakuje jak płonący plastik, i benzyna nie ma tu nic do tego.

    6. Użycie
        Zażyć MAOI, odczekać godzinę, zażyć DMT, fazować. Obie substancje smakują obrzydliwie, więc dobrym pomysłem jest np. podzielenie ich na porcje wielkości zairna grochu i spożywanie po obtaczaniu w miodzie. Uwaga! Ayahuasca jest naprawdę potężna, jeśli ktoś chce uzyskać minimalne wobrażenie o początkowej fazie podróży, niech użyje podwójnego Hoffmana Millenium. W swoje pierwszej podróży użyłem 6g P. harmala i pierwszego roztworu z 60g M. hostilis. Co do opisów, proponuję `Dream from Hell` na lycaeum. Cytat z owego `trip report` świetnie oddaje atmosferę podróży: `Ultimate chaos, ultimate fear`. Pierwsza podróż składa się często z dwóch części. Początek, to katharsis, oczyszczenie duszy, pozbycie się tego, co zaśmieca umysł. Faza ta w niektórych przypadkach może być, delikatnie mówiąć, bardzo nieprzyjemna. Mogą wystąpić reakcje takie jak robienie pod siebie albo próby samobójcze. Również zdolność poruszania się jest mocno ograniczona: w najlepszym razie można się przeczołgać kilka metrów. Faza druga to doświadczenie jak najbardziej pozytywne, bardzo indywidualne, tak więc nie ma sensu go tu opisywać. Zakończenie jest nadspodziewanie łagodne, przypomina końcówkę grzybów, niż raczej meczący zjazd po kwasie. Bardzo dobrym pomysłem jest zapewnienie na drugą część tripu dobrej muzyki oraz `eyecandy`. Przyznaję, że po DMT po raz pierwszy w życiu słuchałem naprawdę muzyki, choć była to płyta, którą znam na pamięć. Po prostu zmiana w postrzeganiu jest tak wielka, że umożliwia doświadczanie na kompletnie nowym poziomie. Zaznaczam, że wcześniej miałem okazję posłuchać tej samej płyty po kwasie oraz po paleniu, jednak nie mogą się te dwa środki równać z ayahuascą.

    7. Uwagi końcowe
     

    1. Teoretycznie użycie octu zamiast kwasku cytrynowego powinno umożliwić przeprowadzenie ekstrakcji w uproszczonej wersji `cytrynowej`.
    2. Cała podróż, od zażycia DMT do samego końca, kiedy już już można zasnąć, to zwykle 7-8 godzin.
    3. Dobrze jest mieć w czasie podróży opiekuna.
    4. Jak podczas każdego poważnego tripu bardzo ważne jest miejsce. Musi zapewniać spokój i bezpieczeństwo.
    5. Polecane lektury: `Tybetańska księga umarłych`, Grof, fizyka kwantowa, raporty z podróży.
    6. Jednym z efektów jakie zazwyczaj wywołuje ayahuasca są bardzo silne wymioty. Nie ma sensu z tym walczyć, lepiej jest pozwolić, aby rzeczy toczyły się swoim rytmem.


    P.S. Podziękowania dla Kasi za sprawdzenie wersji beta.

    Oceń treść:

    0
    Brak głosów

    Komentarze

    MiMBaL (niezweryfikowany)

    Ciekaw tylko jestem ile potrzeba Mózgi Trzcinowej do zrobienia DMT np. na jedną podróż, czyli ok. 45 mg. ????? Pewnie z 3 tony ?????

    andy (niezweryfikowany)

    Ciekaw tylko jestem ile potrzeba Mózgi Trzcinowej do zrobienia DMT np. na jedną podróż, czyli ok. 45 mg. ????? Pewnie z 3 tony ?????

    MiMBaL (niezweryfikowany)

    Ciekaw tylko jestem ile potrzeba Mózgi Trzcinowej do zrobienia DMT np. na jedną podróż, czyli ok. 45 mg. ????? Pewnie z 3 tony ?????

    prosiak44 (niezweryfikowany)
    Jak wszyscy wiemy obecnie za ayahuascę można iść pierdzieć na harem jak za heroinę,tak więc trzeba przetestować legalne jeszcze połączenie-ginko biloba(20 gram)+acacia maidenii,kora(10 gram) wygotowane na kwaśnej wodzie.Liście miłorzębu dadzą nam inhibitor:bilobalid,a akacja DMT.Jest ktoś chętny do przeprowadzenia próby?
    moon144 (niezweryfikowany)

    ja z przyjemnoscia sprobuję. Działa?

     

    Anonim (niezweryfikowany)

    1. Odparowywanie łatwopalnych rozpuszczalników w warunkach domowych nie ma sensu. "bardzo dobra wentylacja" - bardzo śmieszne. Jeśli masz wyciąg laboratoryjny, to spoko, ale w innym wypadku lepiej wykrystalizować DMT w zamrażarce niż ryzykować, że przy odparowywaniu pierdolnie ponad metrowym płomieniem.

     

    2. Wstrząsanie naczynia z 2 fazami: kwasem i rozpuszczalnikiem niepolarnym => tworzy się emulsja => robota spierdolona na amen.

     

    3. Eter naftowy cz.d.a. jest drogi, ale inhalowanie się benzyną polecam odłożyć na gorsze czasy - trzecią wojnę czy coś.

    Zajawki z NeuroGroove
    • LSD-25

    LSD... moje trudne dziecko







    Wydawca dziękuje Bebemu za inspirację i pomoc




    Tytuł oryginału:


    LSD - mein Sorgenkind.


    Die Entdeckung einer "Wunderdroge"











    • LSD-25
    • Marihuana
    • Tripraport

    Podekscytowanie nadchodzącym tripem planowanym już od dłuższego czasu i mającym odbyć się podczas pobytu w Norwegii; nadzieja na kanapowy, introspektywny trip która niestety zostaje dość brutalnie rozwiana.

    Wyprawa na dworzec w Oslo od początku jawi się w moim umyśle jako coś abstrakcyjnego. Z pewnym niepokojem wyczekuję momentu, w którym poznam K – naszego kwasowego towarzysza. Dość dotkliwie odczuwam to, że jestem w całkowicie nieznanym miejscu, otoczona masą ludzi spieszącą się nie wiadomo dokąd i po co, podświadomie wyłapuję niezrozumiałe strzępki norweskich rozmów. Czekam na K razem z P, jednocześnie przecierając oczy i usiłując wyplenić z nich resztki zaspania będące skutkiem zerwania się z łóżka o nieludzkiej wręcz godzinie.

    • Kodeina
    • Tripraport

    Rano zły humor ale na wieczorek postanowiłam go sobie poprawić , domek , czas spędzam w łóżku przed laptopem

    Zacznijmy od tego, że uwielbiam próbować ciągle czegoś nowego. Dziś padło na Kodeinę. Ogólnie skąd pomysł? Moja koleżanka podsunęła temat o lekach bez recepty. Poczytałam bardzo dużo i juz dwa dni później w mojej torebce znajadowały się 2 opakowania Thiocodinu - razem 30 tabletek. Z tego co pamiętam opakowanie  z 20 tab. kosztowało około 16 zł a to z 10 - około 8 zł. Powiem szczerzę, że nie łatwo było zdobyć Thiocodin, ponieważ od 1 Lipca wyszło zarządzenie które nie pozwala kupić leków takich jak Thiocodin, Acodin, Antidol 15 itp.