...czyli jak podejść do odstawienia i możliwie zminimalizować jego konsekwencje
ODPOWIEDZ
Posty: 91 • Strona 8 z 10
  • 440 / 30 / 0
Noopepcik, sporcik, praca i dwuletni ciąg w ten sposób zakończyłem w dwa tygodnie.
Uwaga! Użytkownik rencznik nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 4807 / 266 / 0
A powiedz tak szczerze, nie wpadłeś w następny?

Najlepiej zastąpić ten badziew sportem na zawsze i pracą na zawsze oraz zaciśniętymi zębami jak się chce. Głód potrafi się dowalić nawet w snach gdy się budzisz (co ciekawe zawsze w tym samym momencie gdy coś bierzesz) i otwierasz oczy czując działanie niemal fizycznie. Jak się znajdzie jakiś zamiennik to już prosta droga żeby wrąbać się z powrotem.
Ja otchłań tęcz, a płakałbym nad sobą
jak zimny wiatr na zwiędłych stawu trzcinach
jam błysk wulkanów, a w błotnych nizinach
idę jak pogrzeb z nudą i żałobą.
Na harfach morze gra, kłębi się rajów pożoga
i słońce, mój wróg słońce! wschodzi wielbiąc Boga.
  • 50 / 4 / 0
wellbutrin, sport i jeszcze raz sport.
Dawniej bluecocaine.
Nie, już nie biegam podczas śnieżyc.
MDMA 2CB Kocham Cie :old:
  • 8 / / 0
Nie wiem nawet jak zacząć... niedawno dowiedziałam się, że moj brat ostro leciał z fetą. Plujemy sobie z rodzicami w brodę bo, żadne z nas tego kurwaaa nie zauwayżyło... Ma 23 lata i jest zajebiście wrażliwym człowiekiem... jakiś czas temu wkręcił sobie, że on musi uratować jakichś ludzi... ma jakąś moc przyciągania do siebie dziwnych osób, po jakichś ośrodkach wychowawczych, itd... i chciał im wszystkim pomóc, chociaż żaden z nich nawet tego nie rozumiał i tak na prawdę wszyscy na tą pomoc mieli wyjebane... przychodzili do niego tylko żeby się ućpać i zajarać.... No i pewnego pięknego dnia, w moim brackim coś pękło i wpierdolił tego gówna tyle, ile tylko dał rady... Szerokości kurwa klawiatury...Stwierdził, że jak się przekręci to może zmusi ich do przemyśleń, a jak nie to nie... Po tamtej sytuacji nie chciał już nawet patrzeć na to ścierwo, bo tamtej nocy (kiedy zeżarł tą ogromną ilość) był strasznie obłąkany i tak na prawdę nie wiedział co się działo. Miał po prostu wstręt... Miesiąc przerwy. Jedynie jakaś lufa, czy gibon, ale rzadko, bo nie miał hajsu więc było mu głupio palić na tzw Jana. I po tym miesiącu (sam nie wiedział czemu) skusił się na krechę.... z tym, że to był chyba jakiś kryształ albo dopy... nie znam się, ale tak myślę... I od tamtej pory zaczęła się jazda. Od wtorku, 12 maja praktycznie nie sypia po nocach i cały czas rozkminia coś w głowie. We wtorek i środę wyglądał przerażająco...Cały czas zmarszczone brwi, a gdy spojrzałam mu w oczy, miałam ciarki na plecach. Dziwne, nieobecne, przestraszone, duże oczy. Nie jestem w stanie dziś opisać jak zachowywał się dzień po dniu, ale każdy dzień był inny... z początku standardowo-wszyscy go słyszą, obgadują, boją się go, policja go ściga, itd, itp. Myśli samobójcze... a nawet próby... Chciał skakać z okna, próbował otruć się rtęcią z rozbitych termometrów, napił się kilka łyków odrdzewiacza... Początkowo, unikał mówienia nam co się dzieje, i w nocy, gdy spaliśmy wymykał się z domu i łaził po jakichś chaszczach... Kitrał się gdzieś i wracał po kilku godzinach, po czym będąc w domu mówił, że on musi wyjść, że on nie może być w domu. Przez 2/3 dni słyszeliśmy od niego z 500 razy zdanie "nie wiem gdzie mam iść" i tłumaczyliśmy mu jak pasterz krowie na rowie, że nigdzie nie musi wychodzić, bo jest w domu, bezpieczny. Nie chciał spać, jeść, nic. Było widać, że przez głowię przebiega mu 100 myśli na sekundę, ale w ciągu całego dnia powiedział zaledwie kilka słów...Dziwił się, że nie słyszymy jego myśli...Później załączyła się empatia.... EMPATIA TAK GŁĘBOKA, że każda namniejsza pierdoła, wydawała mu się ogromną zbrodnią i krzywdą... Zaczęły się chore huśtawki nastrojów... Raz siedział spokojnie i normalnie z nami rozmawiał, a za chwilę płakał jak dziecko i wszystkich przepraszał... Stwierdził, że musi wyjść z domu, ponieważ nas krzywdzi. Mam wrażenie jakby siedziały 2 osoby w jednym ciele, jedna chce pomocy i chce nas słuchać, a druga każe mu uciekać... Gdy ojciec brał go na spacer, czy na ryby, za każdym razem, gdy mieli wracać do domu to stał w miejscu i mówił "zostaw mnie tu, idź do domu, ja zostaję". Nigdy nie uciekał, ani się nie wyrywał, jest łagodny jak baranek, ale wciąż chce, zebyśmy go zostawili... Zauważyłam, że jego strach potęguję się z porami dnia. Rano ogarnia się po nocy, po południu jest ok, wieczorem trochę gorzej, a w nocy strach jest przekurwaogromny... Wzięłam go do siebie do pokoju, stwierdziłam, że może śpiąc w moim łóżku, obok mnie, będzie czuł się bezpieczniej. Codziennie z rodzicami tłumaczymy mu jak małemu dziecku, że chcemy dla niego dobrze, że w domu jest bezpieczny, że nikt go nie słyszy i nie obserwuje. On jest tego świadomy... swoje jazdy potrafi nazwać po imieniu, jednak czasami wygląda jakby się zagubił między fikcją a rzeczywistością. Z dnia na dzień jest lepiej, ale wczoraj wypuściliśmy go z domu z ziomkiem, bez pilnowania go... i odkąd wrócił, czyli od wczorajszej nocy do teraz praktycznie się nie odzywa. Jak wszedł wczoraj do domu, to zaczął nas odpychać, odsuwać się i płakał jak dziecko... Myślę, że uroił sobie, że nas krzywdzi i chciał się odciąć... Do 4 nad ranem ojciec gadał do niego i dopiero po 2 godzinach monologu udało się wydobyć z niego jedno słowo. W oczach miał obłęd i ogromny strach... Nie wiem jak to odbierać... Nie chcę też powiedzieć o jedno słowo za dużo... Sama zawsze byłam przeciwko białym proszkom... teraz jestem wrogiem nr 1.... nie wiem na ile do niego dociera to, co się mówi, dlatego piszę tego posta... Nie wiem też na ile czasu mam obstawiać ten horror, bo nie daję rady, zwłaszcza, że ja pracuję w domu, w godzinach, które pasują mnie... a rodzice pracują od rana, z tego względu nocna warta nalezy do mnie... ta najgorsza, wtedy najbardziej się o niego boję... Pomóżcie mi bo kurwa sama niedługo zwariuję, nigdy kurwa, przenigdy tak bardzo się nie bałam
  • 2652 / 382 / 0
Wypunktuję Ci to.

1. Nie masz pewności, co wziął. Jeśli nie wiesz i my również nie wiemy, to nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czego tak naprawdę można się spodziewać na przestrzeni kilku następnych dni. Wiadomo jedynie, że jest to stymulant i to, co się z nim dzieje to psychoza. Twój brat ma urojenia. Część rzeczy do niego dociera, część nie, a część jest przekształcana przez jego psychikę na sposób, którego ty nie rozumiesz i nie zrozumiesz. Musisz mieć świadomość, że jego umysł jest bardzo rozbudzony, że odbiera on o wiele więcej bodźców, niż ty odbierasz teraz jako trzeźwa osoba. Jest on wyczulony na dotyk, zapach, smak, dźwięki, na wszystko i wszystko to jest miksowane przez jego mózg, wywołując lęki i dziwne zachowania, które masz okazję zaobserwować. Kolejna sprawa to to, że nie wiesz, co jeszcze bierze i jak często, skoro jest w tym stanie tak długo. Gdyby to była jednorazowa akcja, to te objawy już by minęły lub ustabilizowałyby się i stopniowo ustępowały. Jeśli tak się nie dzieje, to znaczy, że on cały czas dostarcza substancję (lub substancje) do organizmu.

2. Jest bardzo małe prawdopodobieństwo, że sama mu pomożesz. Jeśli mówisz mu, że jest bezpieczny, to on tego nie rozumie, nie ma pewności, nie jesteś dla niego wiarygodną osobą, której może zaufać, można by nawet powiedzieć, że jesteś dla niego instruzem i w każdej chwili może sypać w Twoją stronę oskarżeniami. Osoba przeżywająca psychozę amfetaminową, czy psychozę po innych stymulantach jest zastraszana przez swój własny umysł. Nigdzie nie może czuć się spokojna, organizm nie może zaznać tego spokoju, a co najważniejsze - snu. Dodatkowo dochodzi do hipoglikemii w wyniku odwodnienia, wypłukiwane są elektrolity potrzebne do prawidłowej pracy organizmu. Eksploatowany jest układ nerwowy i jeśli ten stan trwa zbyt długo - może dość do "przeciążenia" i utraty przytomności lub popadnięcia w katatonię. Możesz stracić z nim kontakt, mimo że będzie przytomny, będzie na Ciebie patrzył, ale nie będzie reagował.

3. Jeśli chcesz mu pomóc, to wiedz, że nie obejdzie się bez wsparcia specjalistycznego. Przede wszystkim na początek trzeba go zawieść do szpitala i przetrzymać na obserwacji, póki jego organizm nie zostanie częściowo oczyszczony z narkotyku. Jeśli nie jesteś w stanie sama zawieźć go do szpitala (z oczywistych powodów), to będziesz zmuszona zrobić to siłą przy pomocy policji. Niestety, ale taka interwencja czasami jest konieczna, jeśli zależy Ci na bliskim i nie chcesz, by stała mu się krzywda. Jeśli się na to nie zdecydujesz, to pozostaje Ci czekać i obserwować jego zachowanie z nadzieją, że to minie, ale przypominam, że on wciąż ma dostęp do substancji uzależniającej i wciąż ją zażywa. Jest nakręcony do tego stopnia, że nie panuje nad swoim działaniem. Jeśli tego nie zatrzymasz, zafundujesz mu raz, że traumę, która spowodowana będzie schizami i lękami, których obecnie doświadcza, a dwa - narkotyk niszczy jego układ nerwowy, gdyż jest neurotoksyczny i może dojść do trwałych uszkodzeń.

4. Cała ta sytuacja kwalifikuje się do leczenia odwykowego. Myślę, że to już wiesz. Potrzebny jest ośrodek zamknięty i intensywna terapia, która będzie miała na celu wyprowadzenie go z sytuacji, w jakiej się znajduje i leczenie problemu u podstaw, a nie tylko redukowanie objawów. Problem leży głęboko w psychice, nie tylko w tym, co widzisz.
Ostatnio zmieniony 20 maja 2015 przez Blue_Berry, łącznie zmieniany 2 razy.
Uwaga! Użytkownik Blue_Berry jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 8 / / 0
Nie pisałam, bo na śmierć zapomniałam o forum. Także teraz, jako "beton" powiem Wam, że zrobiliśmy zajebiście. Niewysłanie brata do ośrodka to najlepsza decyzja. Minęły dwa tygodnie-wszystko jest git!!! Brat wrócił i nikt mi kurwa nie powie, że wsparcie nie jest najważniejsze. To, co robiliśmy intuicyjnie sprawiło, że horror się skończył. Bieganie, pływanie, yoga, gry logiczne i praktycznie wykonywanie każdej błahej czynności jak zmywanie naczyń postawiło mojego brata na nogi.. A! No i mnóstwo rozmów. Dziękuję, dobranoc.
scalono, Fuko
I jeszcze dodam, żeby mi nikt nie powiedział, że brat znormalniał bo se przyćpał... Otóż nie. Siedząc ponad dwa tygodnie w domu, bez telefonu i komputera i nie pozostawiony sam nawet na sekundę nie miał cienia szansy, żeby cokolwiek przyćpać. Jako, że ani ja ani reszta rodziny, lekarzy i leków unikamy, wszystko co próbował w domu zażyć, było ziołowe. Jeśli chodzi o organizm, dostawał witaminy by zregenerować potrzeby oraz inne substancje pomagające pozbyć się toksyn z organizmu. Bez ingerencji jakiegokolwiek specjalisty. Nikt nie powie mi także, że nie jest okej. Jest totalnie okej. Przytył już 6 kg, cały czas ćwiczy i robi jogę. Jest w 100% świadomy, a tego co działo się tydzień temu, prawie nie pamięta. Także z radością stwierdzam, iż psychoza poodstawienna została zażegnana. :)
  • 2 / / 0
niewyspanasiostra pisze:
Nie pisałam, bo na śmierć zapomniałam o forum. Także teraz, jako "beton" powiem Wam, że zrobiliśmy zajebiście. Niewysłanie brata do ośrodka to najlepsza decyzja. Minęły dwa tygodnie-wszystko jest git!!! Brat wrócił i nikt mi kurwa nie powie, że wsparcie nie jest najważniejsze. To, co robiliśmy intuicyjnie sprawiło, że horror się skończył. Bieganie, pływanie, yoga, gry logiczne i praktycznie wykonywanie każdej błahej czynności jak zmywanie naczyń postawiło mojego brata na nogi.. A! No i mnóstwo rozmów. Dziękuję, dobranoc.
scalono, Fuko
I jeszcze dodam, żeby mi nikt nie powiedział, że brat znormalniał bo se przyćpał... Otóż nie. Siedząc ponad dwa tygodnie w domu, bez telefonu i komputera i nie pozostawiony sam nawet na sekundę nie miał cienia szansy, żeby cokolwiek przyćpać. Jako, że ani ja ani reszta rodziny, lekarzy i leków unikamy, wszystko co próbował w domu zażyć, było ziołowe. Jeśli chodzi o organizm, dostawał witaminy by zregenerować potrzeby oraz inne substancje pomagające pozbyć się toksyn z organizmu. Bez ingerencji jakiegokolwiek specjalisty. Nikt nie powie mi także, że nie jest okej. Jest totalnie okej. Przytył już 6 kg, cały czas ćwiczy i robi jogę. Jest w 100% świadomy, a tego co działo się tydzień temu, prawie nie pamięta. Także z radością stwierdzam, iż psychoza poodstawienna została zażegnana. :)

damn.
Odnoszę wrażenie że to jakaś ściemka o.o
Kilka dni i po sprawie?
Poza tym, do kibla tez za nim chodziliście? myślę, że to musiało trwać dłużej skoro tak poryło mu głowe, i myślę żę specjalista i tak się przyda (bo jesli brał dłuzej tak jak myślę) to wróci i to szybciej niż myślisz, a teraz dobrze ściemnia.

Oczywiście pod warunkiem ze mowimy o fecie. Bo jesli to chemiczne gówno, jakies dopalacze czy cos innego, dla świeżaka nawet mały szczur może być niefajny w skutkach :/

Ja ponad 2 lata, pół roku dzien w dzien, po pół roku próbowałam rzucic.
No i bujam się od półtora roku feta,mefedron,3mmc, jakiekolwiek rc-ki, stymulanty. A jak nie ma tego to dopalacze czy inne gówno typu fake hash zeby sie zabić i iść spać.
Najgorsze co może być to cholerne poczucie "nicości" które pojawia się jak nie biore nic kilka dni. Z tym że ja wale sama, niekiedy waliłam z chłopakiem, ale i jego juz nie ma wiec, nocka przed kompem.
Myślićie, że w moim przypadku wyjście do ludzi i terapia pomogą?
Dodam, że zaczeło się to po śmierci babci, ukochanej kobiety która mnie najmocniej wspierała i zawsze jakos motywowała do wszystkiego. Reszta rodziny generalnie za czarną owce mnie mają, ryli mi baniak że jestem gorsza, grubsza, czy że nic nie osiągnełam i czy mi nie wstyd. A jak dowiedzieli się że cpam to wyjebali mnie z domu :) i nie było tłumaczenia, żę chce pomocy, ale samemu trudno odstawić.
Mam 24 lata, i pragnę żyć normalnie, jak kiedyś.
Jak ewentualnie zredukować psychoze po odstawieniu, bo to zawsze najmocniej mnie demotywowało do przestania.
Głosy spod biurka, bezsenność, ciągle wrażenie jakby ktoś za mną chodził, i przede wszystkim wrażenie nie potrafie już rozmawiać z ludzmi, i oni mnie nie lubią i nie akceptują.
Pomocy.

Pozdrawiam!
  • 8 / / 0
Nie kilka dni i po sprawie. Dwa tygodnie, które zdawały się być wiecznością. Nie da się opisać jak był tragiczne. I nie "dobrze ściemnia", bo jego zagubienie poprzednie i obłęd było po prostu widać w oczach. Nie chodziliśmy za nim do kibla, ale często tam nie bywał... a kąpał sie przy otwartych drzwiach. Także kontolę mieliśmy. I samej ciężko mi uwierzyć, ale daliśmy radę. Większość ludzi tutaj jest z problemem sama. Mój brat nie był i to wsparcie na pewno miało swój ogromny udział w całej sytuacji... Założyłam własną firmę, która była pomysłem brata. I tym staram się go teraz zajmować, bo jest to rzecz, która go jara, cieszy i sprawia, że nie ma czasu na rozkminy i użalanie się nad sobą. W ciągu tych trudnych dwóch tygodni potrzebowałam dodatkowego wsparcia, czytałam różne fora artykuły, żeby wiedzieć jak pomóc lub czego się spodziewać. Po części mi to pomogło, bo żaden z objawów mojego brackiego, nie był czymś oryginalnym. Większość albo wszyscy czytając to pomyślą sobie "pierdolenie o szopenie, gówno się zna, brat ją oszukuje"... wszystko jedno. Ja tutaj nie jestem po to, żeby wszystkich przekonywać. Sama wiem jak sprawa wygląda i wierzę, że to koniec. A wiara czyni cuda. Bless
  • 839 / 67 / 0
Ja się z Tobą w stu procentach zgodzę, wsparcie naprawdę wiele znaczy, ale chyba najważniejsze jest to, żeby znaleźć sobie jakieś zajęcie które będzie przynosić radość i satysfakcję. Wiem co mówię, ponieważ sama wychodziłam z fety i poszło mi to bardzo gładko, bo zajęłam się pracą i studiami. Tym sposobem nie miałam nawet czasu na myślenie o ćpaniu. Dodatkowo przez kolejne 3 miesiące miałam totalnego kopa, bo byłam taka szczęśliwa, że się od tego uwolniłam, że moja cera wraca do normalności, że paznokcie przestają się łamać, włosy wypadać itd.
Jest jednak pewna rzecz o której powinnaś wiedzieć - istnieje coś takiego jak nawrót. Przyjdzie prędzej czy później. Ja sama byłam czysta od wszystkiego przez 9 miesięcy i już myślałam, że mi się udało, kiedy nagle i bez żadnego powodu wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Ja niestety nie dałam rady, chociaż próbowałam walczyć przez jakiś czas. Także miejcie brata na oku nie tylko teraz ale i w przyszłości. Nawroty są naprawdę paskudne i przychodzą dosłownie z dupy - niewyobrażalne ciśnienie pcha się do głowy bez pukania, ba - z buta wjeżdża i wtedy jest naprawdę ciężko. Ja nie dałam rady, niestety. Fakt faktem, że do amfetaminy nie wróciłam, ale do innych substancji tak. Ale to w zasadzie nie ma znaczenia, spaprałam całą swoją pracę, poległam przy pierwszym nawrocie. Mam nadzieję, że wy dacie radę do końca. Powodzenia :)
Mam pod oczami cienie życia
I wargi mi spierzchły od suszy
w duszy.

47828580/missiv@protonmail.com - napisz mi coś miłego
  • 2 / / 0
niewyspanasiostra pisze:
Nie kilka dni i po sprawie. Dwa tygodnie, które zdawały się być wiecznością. Nie da się opisać jak był tragiczne. I nie "dobrze ściemnia", bo jego zagubienie poprzednie i obłęd było po prostu widać w oczach. Nie chodziliśmy za nim do kibla, ale często tam nie bywał... a kąpał sie przy otwartych drzwiach. Także kontolę mieliśmy. I samej ciężko mi uwierzyć, ale daliśmy radę. Większość ludzi tutaj jest z problemem sama. Mój brat nie był i to wsparcie na pewno miało swój ogromny udział w całej sytuacji... Założyłam własną firmę, która była pomysłem brata. I tym staram się go teraz zajmować, bo jest to rzecz, która go jara, cieszy i sprawia, że nie ma czasu na rozkminy i użalanie się nad sobą. W ciągu tych trudnych dwóch tygodni potrzebowałam dodatkowego wsparcia, czytałam różne fora artykuły, żeby wiedzieć jak pomóc lub czego się spodziewać. Po części mi to pomogło, bo żaden z objawów mojego brackiego, nie był czymś oryginalnym. Większość albo wszyscy czytając to pomyślą sobie "pierdolenie o szopenie, gówno się zna, brat ją oszukuje"... wszystko jedno. Ja tutaj nie jestem po to, żeby wszystkich przekonywać. Sama wiem jak sprawa wygląda i wierzę, że to koniec. A wiara czyni cuda. Bless

a moim zdaniem i tak specjalista jest potrzebny.
Bo możesz czytać a i tak nie znasz sie na temacie na tyle żeby stwierdzić ze juz po sprawie.
Bardzo denerwuje mnie jak ktoś kto poczyta na temat dragów, leczenia i już uważa się za osobę która może leczyć innych.

Fajnie ze Twój brat ma na kogo liczyć, ale to że zajmiecie mu cały wolny czas ,może przynieść odwrotny skutek. A tego chyba nie chcecie.
Więc warto zejść na ziemie, i jednak wysłać brata na terapie. Wtedy okaże się że problemy tkwią głęboko, i że wcale nie zostały zażegnane. :(
Ostatnio zmieniony 01 czerwca 2015 przez fuckYouBitch, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ
Posty: 91 • Strona 8 z 10
Artykuły
Newsy
[img]
CBŚP uderza w gang powiązany z pseudokibicami. Zabezpieczono ponad 100 kg narkotyków

Policjanci CBŚP z Rzeszowa po raz kolejny uderzyli w zorganizowaną grupę przestępczą wywodzącą się ze środowiska pseudokibiców. W trakcie akcji przeprowadzonej na terenie Rzeszowa zatrzymano dwóch 30-latków, powiązanych z jednym z lokalnych klubów piłkarskich.

[img]
18-latek złapany na gorącym uczynku. W biały dzień sprzedawał narkotyki na ulicy

Bielańscy wywiadowcy zatrzymali dwóch mężczyzn na gorącym uczynku podczas transakcji narkotykowej. 18-latek przekazał 20-latkowi blisko 20 gramów marihuany. W wyniku dalszych działań funkcjonariusze zabezpieczyli przy nim oraz w jego mieszkaniu dodatkowe narkotyki – marihuanę i tabletki zawierające MDMA. Obaj trafili do policyjnej celi. Prokurator zastosował wobec 18-latka środek zapobiegawczy w postaci dozoru policyjnego.

[img]
Największa w historii analiza potwierdza: marihuana skuteczna w leczeniu objawów nowotworowych

W ciągu ostatnich miesięcy świat nauki zyskał dostęp do największej metaanalizy dotyczącej zastosowania marihuany w terapii nowotworów, przeprowadzonej przez Whole Health Oncology Institute we współpracy z The Chopra Foundation i opublikowanej w prestiżowym czasopiśmie Frontiers in Oncology. Wyniki są jednoznaczne – istnieje przytłaczający konsensus naukowy, że medyczna marihuana skutecznie łagodzi objawy choroby nowotworowej i poprawia jakość życia pacjentów.