Piszę do was ponieważ potrzebuję pomocy, możliwe więc że ją tu otrzymam. :-D
W 2013 roku zażywałem dużo różnych narkotyków, przodował pentedron feta i tramal
Nadużywałem ich do tego stopnia że pojawiły się u mnie objawy psychotyczne,
zaczęły się od "keyloggera" na komputerze, kamery w pokoju, obgadujących mnie ludzi na ulicy i tak dalej.
Przez jakiś czas po tym ciągu uwolniłem się i nie brałem jakiś czas ale popłynąłem znów z pentedronem
Później poszedłem na terapię, leczyłem się 13 miesięcy i jestem trzeźwy jednakże nadal zdarza się że "słyszę głosy"
które są bardzo wulgarne, krytykują mnie i moje zachowanie, obrażają mnie, czasem mam wrażenie że ktoś mnie obserwuje, podsłuchuje, mówi o mnie.
Dodam że brałem leki to był rysperidon chyba 1,2 mg i olanzapina do 10mg żaden z nich nie przypadł mi do gustu ani specjalnie nie niwelował tych objawów.
W tej chwili jestem trzeźwy już ponad 14 miesięcy ale potrzebuję pomocy i odpowiedzi na kilka pytań.
1. Czy takie objawy ustąpią kiedykolwiek czy to nieodwracalne zmiany w mózgu?
2. Jakie brać leki i w jakich dawkach żeby być bardziej aktywnym (nie zamulonym) i nie mieć różnych wkrętek i tych wkurwiających głosów?
3. Czy kiedykolwiek będę mógł bezpiecznie wypić piwo czy zapalić skręta? (niczego więcej już nie dopuszczam i na pewno nie prędko wgl. złamię swoją abstynencję)
4. Czy moje problemy ksobne czyli "oni widzą" powinienem leczyć jeszcze innymi terapiami nie tylko farmakologicznymi? Dodam że mam dużo kompeksów.
To tyle, liczę na pomoc ponieważ dzisiaj o mały włos nie zachlałem :-D
Ale żeby nie robić z siebie osoby chorej proponuję najpierw nabrać do tego bardzo dużego dystansu i nie lecieć od razu do psychiatry po leki. Politoksykomania też nic dobrego nie wróży. Trzeba się uspokoić, można skorzystać z pomocy psychologów, którzy nie wlepią od razu leków, trzeba też czytać o efektach zażywania stymulantów i narkotyków ogólnie, z tym że nie w celu wkręcania sobie chorób, po prostu dla wiedzy że można coś sobie wkręcić będąc pod wpływem i tak samo przy odstawieniu kiedy przeżywa się ciężkie chwile.
Moim zdaniem nie powinieneś myśleć czy możesz jeszcze pić lub coś zażywać bo to są objawy uzależnienia. Pomyśl gdzie się znalazłeś w efekcie zażywania i czy chcesz do tego wracać czy chcesz z tego wyjść. Tylko bez paniki i nawarstwiania problemów. Spokój ratuje. Jeśli sam nie dasz rady idź np. do ośrodka leczenia uzależnień lub ogólnie ośrodka zdrowia psychicznego. Nie licz na pomoc od aktywnych ćpunów, szczególnie pod względem leków.
jak zimny wiatr na zwiędłych stawu trzcinach
jam błysk wulkanów, a w błotnych nizinach
idę jak pogrzeb z nudą i żałobą.
Na harfach morze gra, kłębi się rajów pożoga
i słońce, mój wróg słońce! wschodzi wielbiąc Boga.
Psychologa nie polecam.
Co do głosów, to słyszysz je w głowie, czy wydaję ci się, że ktoś tam coś o Tobie gada? Jeśli to pierwsze, to powiedziałbym o tym psychiatrze.
No i tak, leki to też dragi. Drugs are drugs.
Serotonin pisze:Co do głosów, to słyszysz je w głowie, czy wydaję ci się, że ktoś tam coś o Tobie gada?
Leczenia na własną rękę nie polecam, ale jeśli już jesteś uparty (lub z powodu kompleksów nie idziesz do lekarza, bo o nich też pisałeś) to może jakieś neuroleptyki: - Chlorprotiksen (nie zamula, lajtowy) - Perazyna (też w miarę OK) - hydroksyzyna (antyhistamina, ale na lekkie lęki, na dobry sen, nie denerwowanie się na okrągło, jest w porządku)
Opisane wyżej sprawdzałem na sobie, mimo że nie miałem takich objawów jak Ty.
Trzymaj się.
Młodzież i marihuana w Polsce – jak realnie minimalizować ryzyko?
Dlaczego ograniczenie marihuany do listy chorób to katastrofa dla pacjentów – historia Adriana
Efekty terapii wspomaganej psychodelikami są zachwycające
Palenie marihuany na mrozie: Dlaczego „faza” uderza dopiero po wejściu do ciepła?
Stoisz na balkonie, skulony w kurtce, przestępując z nogi na nogę. Jest minus pięć stopni. Odpalasz jointa, zaciągasz się mroźnym powietrzem i… masz wrażenie, że to nic nie daje. „Słaby temat?” – myślisz. Dopiero gdy wchodzisz do ciepłego salonu i zdejmujesz czapkę, rzeczywistość uderza Cię z siłą pociągu towarowego. Nogi robią się miękkie, a głowa nagle waży tonę.
Firmowa wigilia na trzeźwo? Alkohol wciąż jest niepisaną normą w biznesie
Picie alkoholu w pracy i podczas firmowych spotkań generuje rosnące koszty dla firm - od wzrostu absencji po spadek produktywności. Presja picia w środowisku korporacyjnym nadal jest odczuwalna, jednak coraz częściej widoczna jest też chęć tworzenia bardziej inkluzywnej kultury organizacyjnej, bez alkoholu jako obowiązkowego elementu integracji.
Alkohol daleko od kasy i z brzydką etykietą
Minister Katarzyna Kęcka o walce z piciem w "Miodowej 15".
