Dział poświęcony wpływowi substancji psychoaktywnych na działalność człowieka.
ODPOWIEDZ
Posty: 1253 • Strona 47 z 126
  • 289 / 4 / 0
Lipiec 2014
Substancje: 800mg morfiny spożytej oralnie, kilka piw, 4mg clonazepamu, 8g GHB, 4x Nalokson

Pre-Before: Ghb rozdzielone na dwie dawki kilka godzin przed następnymi substancjami.
Before: Zażyto 4mg clonazepamu oraz 100mg morfiny w postaci połowy tabletki MST cont.
Party: Dojedzone 70mg morfiny+strzał 30mg IV, cały czas sączone piwo o którym zapomniałem, że zawiera trochę GHB, rozkruszenie tabletek w celu acetylacji
Zgon: Danie spokój acetylacji, spożyto sporą dawkę amfetaminy i zapadnięcie w sen

Osoba, która took care of me - transportowała mnie do swojego mieszkania. Tam wiedziałem, że jest źle i coś jest nie tak, kolejna dawka amfetaminy - bardzo duża.

Przywracanie do życia: Pomyliłem proszki, łącznie zjadłem 800mg morfiny w przeciągu kilku godzin. Pogotowie ratunkowe podało mi 3 ampułki naloksonu, następnie podali kolejną ampułkę. Odzyskałem przytomność, nie zabrano do szpitala na własną prośbę po tym jak cudownie odzyskałem przytomność, ale za to leżałem bez ruchu wykręcony na łóżku przez następne dwa dni bo tak mnie wszystko bolało (nie byłem w ciągu) i tylko piłem napoje przez rurkę, które mi podstawiali.

NEVER EVER OPIO

Czerwiec 2014
Acetylowanie morfiny, zażycie małej dawki, następnie trochę większej. Pamiętam jak lecę twarzą na potłuczoną szklankę bo chciałem się po nią schylić, ale upadam.
Budzę się obok szklanki na szczęście bez dużych ran, dopiero po 3 miesiącach dowiedziałem się, że przeleżałem tak cały dzień pracy i to był moment decydujący o moim zwolnieniu, ale na szczęście szybko znalazłem drugą jeszcze lepszą pracę ;)

NEVER EVER OPIO
Wrzesień 2014
Z okresu 9dni pamiętam tylko jak spotykam się z Sonenem, spożytkowuje 4mg klona, za dłuższy czas dokładam 2mg i budzę się w wynajętym mieszkaniu gdzie wszystkie drzwi w pokoju zastawiłem meblami, mam roztwór morfiny i amfetaminy, które podaję IV, masakrycznie dużo jakiś innych rzeczy, wszystko jest brudne, podłoga się klei, meble uwalone jakimś tłuszczem, krwią, najgorzej, do tego farba rozlana w łazience i wszędzie syf, a właśnie się wyprowadzałem.
Skończyło się na posprzątaniu mieszkania już przy właścicielce, zabranie do pralni wszelkich pokrowców (nie, nie foliowych :P) z kanap, dopłaceniu i odkupieniu kilku rzeczy, więc jest jako taki happy end.

Spojrzałem na duckduckgo Locastions z tego okresu i obleciałem całe swoje miasto, jakieś poligony, obrzeża miasta naprawdę przedziwne miejsca.

NEVER EVER KLONÓW
  • 276 / 1 / 0
100mg 4-HO-meta. Faza mnie przerosła. Myślałem, że będzie trwać wiecznie. Wzrokowo wszystko widziałem w odcieniu zieleni, nie do końca wiedziałem gdzie jestem, ponoć nawet wydzierałem się. Co ciekawe, słyszałem dokładnie głosy osób przebywających ze mną. Znajomi podali mi benzo i faza opadła, ale gdyby nie było nic pod ręką, to nie wiem co by się wydarzyło. Wytrzymałem 30-40 minut od wejścia.
  • 42 / 1 / 0
rzabanakwasie pisze:
1. 67mg 4-aco-dmt + resztka M4HOMETA (niecałe 5mg) + kupa liści mj z vaporyzatora zaczęta na h przed i nieprzerwanie buchowana do peaka. Z ciekawszych rzeczy:
Nieskończona pętla: słyszę ciche "we used to dreaaaam, baby"; otwieram oczy, widzę połamane wpół słuchawki na łóżku; dochodzi do mnie, że słyszę szum wody; patrzę w kierunku źródła i widzę, że nie zamknąłem drzwi od pokoju i nie zakręciłem kranu w kiblu; kuuurwa chyba nie żyję; powtórz z milion razy. Do dziś jak słyszę "we used to dream" gramatika mam dreszcze.

ja miałem podobną historię, tyle, że trochę inaczej. u mnie to dotyczyło jakiegoś wspomnienia/snu, miałem wrażenie, że "dotarłem do samego początku", że przypomniałem sobie najpierwszą rzecz w moim życiu, tylko, że jest ona przerażająco głupia i infantylna (?). miałem wrażenie, że to jest wspomnienie jeszcze sprzed mojego życia, że przekracza całe pojęcie, następnie myślało mi się (wszystko głosem idioty) "ejeslilo zet iks zet iks" - kiedyś, wiele lat temu napisałem tak koledze na gg :D głos idioty "ale to już było", później był szereg nieopisywalnych rzeczy których właściwie nie pamiętam (oprócz tego, że były straszne i nieopisywalne), później uświadomienie sobie "to ja chyba umarłem" i powtórka. dopiero atak histerii "bo umieram" wyrwał mnie z tego stanu, później miałem regularne flashbacki - ataki paniki, ilekroć udawało mi się cokolwiek z tego stanu przypomnieć. groza jak ja pierdolę, było to znacznie bardziej strasznie, jak odjebało mi po benzydaminie (tzw epizod psychotyczny) i uciekałem po lasach przez halucynacjami ludzi ścigających mnie z psami/moich kumpli którzy są istotami z innego wymiaru, którzy zamierzają mnie torturować/uśmiercić/a następnie torturować moją duszę całą wieczność. to było komfortowe o tyle, że widziałem wyjście - zabić się co dawało mi pewną nadzieję na uniknięcie konsekwencji bycia złapanym przez kolegów, z kolei w przypadku z pętlą nie mogłem zrobić nic, tylko przerażać się nieskończoną ilość razy całą wieczność, ja pierdolę - myśl "ale to już byłoooooo" i znowu. zostałem zredukowany do kilku myśli zapętlonych w nieskończoność. straszność z epizodu psychotycznego była mimo wszystko strasznością, której może doświadczyć osoba, a straszność pętli to była straszność rozpierdolenia doświadczania własnego umysłu (? nie wiem jak to opisać)
dziwię się, że nie ma na forum osobnego wątku (albo nie umiem go znaleźć) o pętlach, myślę, że to a) bardzo ciekawe b) to bardzo mocne doświadczenie, dla mnie było totalną ekstremą nieporównywalną z niczym innym. było zdecydowanie najgrubiej
  • 129 / 34 / 0
1. 38mg mohameta na peaku drugie dopalenie UR-144. Tylko widziałem jak ciemne kontury drzewa rozpływają się po całym moim polu widzenia, przeogromna euforia i jednocześnie strach, lecz euforia wygrała. Mogłem umierać w tamtym momencie w sumie myślałem że już nie żyję, jestem w innym lepszym świecie. Jednocześnie rozmawiając ze znajomymi, rozmowa wydawała mi się na wyższym poziomie z każdym z osobna. Oprócz tego Fraktalowa zupa dosłownie mnie pochłaniała w ten inny świat, na odległości dalszą niż 30cm nic nie widziałem. Teraz jak przechodzę obok tego drzewa nie wygląda dla mnie jak zwykłe drzewo :cheesy: . Ponadto ten mahomet był jakiś dziwny 1.5-2h ładowania 1.5-2h peaku i coraz lżej, lekkie wizuale gdzie normalnie 15min bodyloadu i w ciągu 30min już się leci, a proces spożycia dokładnie taki sam.

2.up :-)

ostatnio dopaliłem bongo ura do końcówki peaku na 25c, eh wyjebanie także straszne aż musiałem wyjść na dwór, a tam widziałem obraz jak z kreskówki drzewa, krzewy, koledzy. Zwiechy podczas walki z mózgiem gdy do mnie mówili, dobrze że tak zaraz 25c i ur zaczęły schodzić piękna ulga :-D. Wniosek mam nadzieję że już nigdy się na niego nie skuszę po psychodelikach, bo ten mózg po kanna jest nie miły :( ale jednak coś w sobie ma.
  • 16 / / 0
Dość grubo było gdy tak sie naćpałem ze nie chciałem nikomu otworzyć drzwi * aby nie dowiedzieli sie w jakim jestem stanie xD rozmawialem przez uchylone drzwi z sąsiadka w takiej masce http://congee.pl/pol_pl_Maska-krzyk-z-k ... 2325_1.jpg a potem rozmawiałem z rodziną w kolorowych okularach z nadzieją ze nikt sie nie pozna %-D
* dobijali sie z powodu głośnej muzyki


Grubo też było jak myślałem że umieram po połączeniu mefa i zielska, po bongo chcialo mi sie spac ale wkrecilem sobie ze jak zasne to juz sie nie obudze, nie do konca pamiętam co jeszcze sie ze mną działo tamtego wieczoru
Uwaga! Użytkownik tabacznik nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 3406 / 534 / 0
100mg metoksetaminy + 300mg salvia divinorum, jak zszedł peak dopiero wtedy cieszyłem się tripem, a tak to bez kiwnięcia palcem.
F̲O̲R̲M̲Y̲ ̲Ż̲Y̲C̲I̲A̲ ̲O̲P̲A̲R̲T̲E̲ ̲N̲A̲ ̲W̲Ę̲G̲L̲U̲.̲
  • 989 / 76 / 0
30 października 2009 - 125ml wódki + 500ml piwa

Pierwszy raz z alkoholem. Wódka pachniała kwiatami i perfumą, smakowała znośnie i dziwnie. Piwo jak piwo. Upiłem się szybko, bo piliśmy z gwinta i zapijaliśmy piwem. Miałem wtedy 15 lat. Stan, którego doświadczyłem był przepiękny. Świat wirował, ja się śmiałem, w końcu byłem swobodny, wolny, prawdziwy, niczym nie skrępowany. Wszystko sprawiało mi radość, zataczałem się, opierałem o ściany, krzyczałem z radości, krzyczałem, że kocham życie podczas szczania pod sosną. Patrzyłem w gwiazdy i czułem się bosko. Nigdy potem alkohol tak na mnie nie zadziałał. Nigdy. Było "fajnie", ale nie aż tak. Po tym pierwszym razie nie piłem przez 3 lata.

Listopad 2013 - 4 lufki marihuany, w tym 2 przyjęte poprzez wiadro

Próbowałem wcześniej, ale nie działała. Dopiero po tych wiadrach i lufkach trzepnęło i to trzepnęło tak, że nie potrafię tego do końca opisać, dokładnie oddać tego, co wtedy czułem. Było pięknie, świat wirował otulony rdzawą mgiełką, obrazy pod powiekami jak prawdziwe. Odlot.

I to by było na tyle. Dwa piękne stany, dwa piękne dni. Wszystkie inne moje ćpuństwa to próby osiągnięcia pierwszego razu z Marią. Ćpałem różne rzeczy, ale nic nie dało mi tego co marihuana. Nigdy, nic.
Egoista, ale miły.
Narcyz, ale nie ostentacyjny.
Kłamca, ale wrażliwy.
Miło mi Cię poznać.
  • 127 / 11 / 0
900mg DXM, 80mg MXE i pół gieta mj z bonga. Wszystko co wiedziałem o astrofizyce zostało ujrzane i zwiedzone trzecim okiem :D
  • 1329 / 58 / 0
Miks 3mg DOC + 25mg 4-AcO-DMT + trawa + alkohol. To był pierwszy raz z psychodelikami, zakochałem się wtedy. W sumie jak tak na to patrzę z perspektywy czasu, to niewiele w tym było psychodeli i rozkmin, tylko morze euforii, ale i tak było to jedno z najbardziej niesamowitych przeżyć jakich doświadczyłem. W ogóle zanim to wrzuciłem, miałem iść ładować mefedron. Jakoś tak wyszło, że zamiast tego trafiłem do trochę innego towarzystwa. Najlepszy przypadek w moim życiu :-D

A jeśli chodzi o najwyższy lot, to był to mój pierwszy raz z grzybami. 55 świeżych sztuk, później dopalone mj. Rozlałem się po łóżku, i przez jakieś dwie godziny nie mogłem nawet otworzyć oczu, bo całe otoczenie na zmianę rozciągało się i pływało do tego stopnia, że określenie odległości czy zobaczenie czegokolwiek, było poza moimi możliwościami. Leciałem przez fraktalne tunele i nie wiedziałem co się dzieje wokół, a moje myśli biegły z niesamowitą prędkością. Wszystko się rozlało, wszystkie prawdy przestały być oczywiste, jakakolwiek obiektywność przestała istnieć. Później było zejście dopalane trawą. Leżałem na podłodze w dziwnej pozycji, obserwowałem oddychający pokój, po zamknięciu oczu uciekałem w CEVy, paliłem se fajkę i słuchałem jakichś psychodelicznych rocków. To może nie był najbardziej przyjemny trip w moim życiu, ale zdecydowanie najciekawszy :-)
Wczoraj wrzuciłem 60 grzybów i kilka razy paliłem trawę na peaku, i stan który osiągnąłem nawet nie był blisko tego kosmosu, który wtedy miałem w głowie.


Jeszcze paczka akodynu którą zżarłem w centrum Wrocławia za gimbusa. Ale średnio to pamiętam, wiem tylko, że się zacinałem, witałem z losowymi ludźmi na ulicy i w ogóle średnio ze mną było.
A oto bazy na dalekiej orbicie ZIEMI i poza orbitą KSIĘŻYCA oraz na samym KSIĘŻYCU, które zbuduję sobie w przyszłości. LUDZKOŚĆ będzie słuchała wtedy MNIE
  • 52 / 2 / 0
Najgrubsza, zła faza. Początki nagonki na dopalacze, delegalizacje dopów, a w mediach coraz więcej o lądowaniu w szpitalach przez zażywających, a więc znak że wchodzi nowy, bardziej chemiczny sort. Nastawienie okej, co mnie nie zabije to mnie wzmocni.

Miejscówa u znajomego, 2 Kumpel przynosi Palonko, nie pamiętam co to było, jakaś nowa maczana. Przed tym zjedzona pizza. Lufa nabita, palimy na 3. Wyszło tak, że każdy ściągnął po potężnym buchu. Po 5 minutach zrobiło mi się niedobrze, w głowie helikopter, ja nie wiem co się dzieje, moje mięśnie odmówiły posłuszeństwa, więc jestem targany do Ubikacji, ja zero kontaktu z rzeczywistością, obejmuję kibel i wymiotuje. Minęło może z 15 minut, ja się lepiej czuje wracam, Gospodarz czuł się lepiej więc dał mi coś ciepłego do picia i poszedł pomysł pójścia na zewnątrz na świeże powietrze, w końcu lato a świeże powietrze dobrze nam wszystkim zrobi.

Niestety nie zrobiło: Po dotarciu do ławki odcięło mnie kompletnie, następne 4 godziny wymiotowania, nie wiedziałem co i gdzie ja jestem, kompletne odcięcie od rzeczywistości, 2 kumpel to samo, a gospodarz z racji że był wprawiony, nie wymiotował, ale go odcięło od rzeczywistości też, co prawda tylko na chwilę, bo później wrócił do stanu, że jest chujowo, ale przeżyje i zaczął się naszą bliską zejścia 2 zajmować. Nie widziałem na oczy, drgawki po całym ciele, przykra sytuacja strasznie. A pod koniec niesamowicie psychika leciała w stronę piekła, panika, wyrzuty sumienia, że to są moje ostatnie chwile na ziemi, że umrę i tak dalej i tak dalej. Po 4 godzinach maksymalnie wyczerpani fizycznie napiliśmy się suplementów, dużo wody i tak dalej bo odwodnienie itp. Po czym genialny pomysł, że napijemy się piwa. no i znowu na 2 godziny po JEDNYM piwie odcięcie, ja coś kontaktowałem, wmuszałem w siebie wodę mineralną i jakieś suplementy, a kumpla odcięło totalnie.

Niesamowicie dziwna akcja, co to kurwa było, Czas trzymania i zatrucie nieziemskie. ale przynajmniej oduczyliśmy się palić maczanki.
Uwaga! Użytkownik Marara nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
ODPOWIEDZ
Posty: 1253 • Strona 47 z 126
Newsy
[img]
Alkohol miał swój udział w powstaniu złożonych hierarchicznych społeczeństw

Alkohol towarzyszy nam od tysiącleci. Używały go wszystkie wielkie cywilizacje. Znali go Majowie, Egipcjanie, Babilończycy, Grecy, Chińczycy czy Inkowie. Odgrywał ważną rolę w ceremoniach religijnych, wciąż jest ważnym elementem spotkań towarzyskich. Był środkiem płatniczym, służył wzmacnianiu i podkreślaniu pozycji społecznej. W najstarszym znanym eposie literackim „Eposie o Gilgameszu” jednym z etapów ucywilizowania Enkidu – który symbolizuje tam dziką naturę, niewinoość i wolność – jest wypicie przezeń piwa.

[img]
Depenalizacja marihuany w Polsce już wkrótce? „Projekt jest już gotowy”

Czy jeszcze w tym roku w Polsce marihuana zostanie zdepenalizowana? Jak dowiedział się reporter RMF FM, poselski projekt ustawy jest już gotowy. Teraz jego autorzy szukają poparcia w innych klubach parlamentarnych.

[img]
Belgia: Rozbito gang przemytników kokainy

Policja rozbiła dużą grupę kokainową działającą w Belgii. Przemytnicy przywozili narkotyki z Ghany i Dominikany przez lotnisko w Brukseli. Następnie, przez port w Antwerpii, narkotyki były wysyłane za granicę. Niektórzy podejrzani spotykali się regularnie w barze shisha w Vilvoorde (Brabancja Flamandzka), aby omawiać swoje interesy.