TALK - Rozmowy [H]

[loker125]

Nikt się nie udzielił to ja opiszę swoją historię w skrócie bo jestem zgrzany.
Mając 24 lata pierwszy raz dostałem padaczki alkoholowej.
Miesiąc leciałem na alpre i alko 24/7.
Zrobiłem cold turkey głupi nie załatwiłem sobie diazepamu od rodzinnego co mi pisze wszystko. Więc po 5 nieprzespanych nicach nie odróżniałem rzeczywistośći od tego co leciało mi przed oczami gdy leżałem w nocy.
Jadłem se drożdżówkę i nagle jeb budzę się przypięty pasami przeświadczony że leże ww suce zacząłem się drzeć ze ja nic nie zrobiłem nie piłem. Dopiero w drodze do szpitala skumalem że to karetka i zaczolem odzyskiwać świadomość. W szpitalu dali mi dwa jakieś zastrzyki i jak nowo narodzony, pewnie benzo. I tam siedziałem obserwowałem ludzi i ciągle pytałem czy mogę już iść bo się czułem bosko, wróciłem do domu i prosto spać 12 godzin.
Robili mi badania krwi i rezonans magnetyczny głowy. Wypisali karbamazepine i witaminy z grupy B na recepte. Aha a jak trafiłem wogole do szpitala. Leżałem na ziemi z oczami mi co skierowanymi w górę, sztywny, waliłem głowa w kaloryfer i na szczęście mama przyszła sprawdzić co tak wali bo mógłbym już nie napisać tego posta.
Drugiego razu nie pamiętam podobno siedziałem na fotelu i waliłem głowa w ścianę.
Nie pije od tamtego czasu, może to nie za dobrze ale wiele zawdzięczam baclofenowi. Nie wierzę w żadne '' siły wyższe'' więc aa nie jest dla mnie. Terapię przeszedłem nnajac