Więcej informacji: Opioidy w Narkopedii [H]yperreala
Padlinka pisze:bo znam siebie.
Nie możesz mówić o czymś, czego nie zaznałaś. Sądzę, że jesteś silniejsza i jeśli tylko CHCESZ to terapia Ci pomoże. Ale musisz chcieć, tym samym mieć chociaż cień szansy na poprawę, na wyjście z tego cholernego problemu.
Samo się nic nie zmieni, a twoja apatia tylko to pogłębia. Trzeba działać!
no ale dzięki za to że mnie popychacie do działania, może jednak zadzwonię do psychologa
A sama medytacja uspokaja i znosi ciśnienia, ale trzeba mieć cholerne samozaparcie do praktykowania, którego jak widać Ci brakuje.
Mój brat także ma osobowość typu borderline, skomplikowane cholerstwo. Sam do końca nie wiem na czym to polega. Medytuje od ponad 6 lat, przez 4 lata (po roku medytacji) przestał palić, pić, ćpać na okres 4 lat. Po tym czasie jednak wrócił. Ale stara się i właśnie pojechał do ośrodka medytacyjnego po pomoc - dla siebie, dla własnego ja.
A psycholog, moim skromnym zdaniem, gówno Ci da. Takie gadanie o dupie marynie. Wyśle Cię do psychiatry, a ten przepisze kilogram SSRI i być może jakieś benzo - co jest szaleństwem. Chyba, że ten twój psychiatra to osoba znająca się na rzeczy, tzn takiej, której płaci się 500$ by mogła wysłuchiwać twojego gadania (nawiązałem do Donnie Darko ;-) ).
Ot rozpisuje się coś dzisiaj, ale to chyba przez ten łyknięty tramadol.
Próbowałam medytacji ale oczywiście jak bardzo mnie zafascynowała tak bardzo ją znielubiłam. Jak sobie postanawiam poprawę, że skończę z takim życiem itd to bardzo się staram, zaczynam normalnie żyć, może i mam depresję ale myślę sobie "to już któryś tam tydzień, zaraz wszystko będzie dobrze". I jak jest coraz lepiej to mimowolnie napada mnie myśl "w dupie, wy**bane" i tak cały czas. Zawsze miałam zapędy autodestrukcyjne więc raczej z tego nie wyjdę. W dodatku jestem artystką (amatorką, maluję) i mój tata był taki jak ja (ponoć, bo zmarł młodo).
Jeśli chcesz wyjść, jedź na kurs medytacji Vippasana (uczoną przez S.N Goenkę). Takie kursy organizowane są i w Polsce, najbliższy w marcu 2012, chyba, że chcesz jechać za granicę (jak ja).
http://www.pl.dhamma.org/index.php?id=1298&L=15
Poczytaj. Jeśli się zdecydujesz, daj mi znać, porozmawiał bym z tobą, doradził etc. Jednak w uzależnieniach nie pisz nic o opioidach, jedynie sporadycznie alko czy nikotyna.
Mi taki kurs 10 dniowy pomógł, będąc tam raz chciałem uciekać, a niekiedy czułem, że wreszcie żyje, mam jedzenie i spanie. Do życia nic innego nie potrzeba. Do tego święty spokój na takim kursie. Jednak uprzedzam, nie są to wakacje, będzie ciężko, ale już po jednym kursie będziesz odmieniona, co nie znaczy, że z dnia na dzień rzucisz wszelkie dragi.
Jak dla mnie to alternatywa dla Monaru, gdzie rodzina Cię zbeszta jeśli się dowie.
A tak na marginesie powinniście się cieszyć,że są takie portale i macie lepsze statystyki przez zmniejszoną ilość zgonów!!!!
Padlinka pisze:bo znam siebie.
Magiczne grzybki działają na mózg dłużej. Odkrycie pomoże w leczeniu depresji
Marihuana negatywnie wpływa na płodność kobiet? Nowe badania kanadyjskich naukowców
Logika Valium, a nie LSD: narkotyki, artyści, mieszczaństwo i codzienność do znieczulenia [WYWIAD]
Gdańsk: Chciał sprzedać policjantom narkotyki w promocyjnej cenie
- Czego potrzebujecie? - usłyszeli policjanci w cywilu od 38-latka na jednym z gdańskich parkingów. A potem padła oferta zakupu w promocyjnej cenie marihuany i amfetaminy.
Wino z kokainą stało się przebojem. Papież pisał encykliki, sącząc Vin Mariani
Pod koniec XIX w. kokaina była uznawana za cudowny lek na wszystko. Była też składnikiem Vin Mariani, czyli ulubionego napoju papieża Leona XIII. Ojciec Święty tak je sobie upodobał, że wystąpił w jego reklamie, a twórcę receptury, Angelo Marianiego, odznaczył medalem. Nie był zresztą jedynym sławnym entuzjastą tego wina.
Matka przemycała narkotyki dla syna w więzieniu. Nasączyła nimi strony książki kulinarnej
Dzięki czujności funkcjonariuszy Zakładu Karnego nr 1 w Strzelcach Opolskich oraz szybkiej reakcji policjantów, udaremniono nietypową próbę przemytu narkotyków. 50-letnia kobieta, która przyszła na widzenie ze swoim synem, osadzonym w zakładzie karnym, chciała przekazać mu książkę zatytułowaną „Zdrowie zaczyna się na talerzu”. Jak się okazało, książka kryła coś znacznie bardziej niebezpiecznego niż przepisy na zdrowe posiłki.
