Dział poświęcony wpływowi substancji psychoaktywnych na działalność człowieka.
ODPOWIEDZ
Posty: 173 • Strona 9 z 18
  • 1026 / 31 / 0
Nawet nie próbuj. Nie porównuj czyjegoś czysto hedonistycznego podejścia do przyjmowanych substancji do filozoficzno-okultystycznego gadania naćpanej Chaotki inwokującej demony. Filozofował sobie Kant, nie Chaotka. Do tego - w miarę na trzeźwo. Dorabianie filozofii do ćpania strasznie mnie wkurza.
Najwyraźniej nie wiesz, jak wiele można dowiedzieć się ze zwykłej rozmowy. Jak wiele satysfakcjonującej wiedzy można zdobyć podczas krótkiej wymiany zdań na jakiś temat z kimś, kto zajmuje się na co dzień zupełnie inną dziedziną. Z kimś o innym światopoglądzie. Jak bardzo pomocne może okazać się spojrzenie z zupełnie innej strony. Gadanie dla gadania, być może, ale jeśli obie strony lubią ze sobą rozmawiać i sprawia im to wielką przyjemność, nie Tobie oceniać, czy jest to właściwe. Prowadź swój związek jak chcesz, ja Ci nie bronię. Ale nie zarzucaj mi prób zbędnego filozofowania tam, gdzie go nie ma, a jest tylko dążenie ku satysfakcji i przyjemności obu stron.

PS generalnie w takim przypadku muzyki nie słucha się dla przyjemności ;)
EOT.
  • 915 / 4 / 0
Filozofowanie jest wporzo, gdy ktoś nie patrzy przez systemy filozoficzne na świat; tylko traktuje ją jako swobodną zabawę umysłową. Tj. ja lubię poczytać filozofów, ale sam nie odczuwam potrzeby filozofowania, bo nie mam potrzeby dorabiania filozofii do życia. I to nie jest spłycanie życia, tylko pragnienie odczuwanie go w sposób czysty, nie zamykania w systemach, co siłą rzeczy dzieje się przy typowym, zachodnim filozofowaniu. Dobra filozofia jest poezją umysłu; może być piękna, ale zawsze pozostaje interpretacją; kto zaś pogrąża się w interpretacjach na temat życia, tak naprawdę nie żyje (ta sytuacja z seksem, o której wspominałaś, jest na to idealnym przykładem), tylko myśli o życiu. Wiem o czym mówię, bo studiowałem filozofię rok; wiem, czym ona jest, i jak krótko ją należy trzymać.

Gdy zaś jestem z moim kochaniem, nie przejdzie mi przez myśl nawet filozofowanie z Nią na temat życia; wolę z Nią to życie przeżywać należycie. :heart:

A zakończę ten wątek słowami Platona:
O tym, na czym naprawdę mi zależy (...) nie ma i nie będzie żadnego mego pisma, bo nie jest to racjonalne, jak matematyka, i nie daje się ująć w słowa. Ale gdy długo zmagałeś się z rzeczą, nagle zapala się w duszy jakby światło. Kto nie jest wewnętrznie zrośnięty i spokrewniony z tym, co moralne i piękne, ten (...) nigdy nie pozna prawdy o dobru i złu.

I tego Państwu życzę.
Uwaga! Użytkownik feydewey nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 381 / 12 / 0
jestem lamusem
Niema to jak zostawic free-style zena Pilgrima na chwile z zalogowanym profilem;p

Zgadzam sie z tym co powiedzial Fey- nalezy sie rozwijac holistycznie, na wszystkich plaszczyznach. Rozkminy intelektualne, filozofowanie- dopoki nie utozsamiasz sie z nimi i tylko bawisz- w fajny sposob rozwijaja sfere logiczna, myslenie.
Psychodeliki byly kiedys uzywane do wzmacniania interwencji psychologicznych i moim zdaniem swietnie sie sprawdzaja w ten wlasnie sposob np- seks na psychodelikach pozostawia glebokie slady w psychice, czesto uwalniajac pewne zahamowania, blokady i wplywajac pożytecznie na jakosc tej sfery na trzezwo.
Co do przytulania- jest takie fajne cwiczenie dla osob ktore sa w zwiazku, a np jedna z osob ma problemy z lekami, czuje sie niepewna w swiecie- na nieduzych ilosciach psychodelii polozyc glowe drugiej osobie na kolana, a ta powinna glaskac, mowic cieple slowa, przytulac:)
Zauwazylem, ze model Leariego dobrze sie sprawdza podczas podrozy, a to cwiczenie stymuluje mocno 1 obwod.
  • 3490 / 55 / 0
Generalnie laska kompletnie nie zrozumiałaś. Nie chodzi o ezoteryczne bajdurzenia, tylko to co chaotka nazywa filozofowaniem, jej przemyślenia związane z życiem, funkcjonowaniem społeczeństwa, ystsemami politycznymi et cetera.
LucretiaMyReflection pisze:
Z kimś o innym światopoglądzie. Jak bardzo pomocne może okazać się spojrzenie z zupełnie innej strony. Gadanie dla gadania, być może, ale jeśli obie strony lubią ze sobą rozmawiać i sprawia im to wielką przyjemność, nie Tobie oceniać, czy jest to właściwe.
Nie mówię, że niewłaściwe. Puste. Wkółkotosamo, nihil novi sub sol, więc co można tym osiągnąć, skoro to już wszystko było miliard razy?
EOT.
Nie sądzisz, że wyłożenie swojego zdania, a następnie orzeczenie, iż temat zakończony jest odrobinę mało kulturalne?


Prowadź swój związek jak chcesz, ja Ci nie bronię. Ale nie zarzucaj mi prób zbędnego filozofowania tam, gdzie go nie ma, a jest tylko dążenie ku satysfakcji i przyjemności obu stron.
Otóż jest to zbędne filozofowanie. To że tego nie chcesz przyznać nic nie zmienia. Wszystko jest zbędne ale niektóre czynności mącą umysł jeszcze bardziej.

Czy satysfakcję w związku osiągasz dzięki temu CZEGO dowiadujesz się w czasie tej rozmowy, dzięki semantyce, jakości zdekodowanych sygnałów czy dziękiu temu jak się tę rozmowę prowadzi, jak się w jej trakcie czujesz? Czy gdybyś czuła się tak samo przyjemnie ale rozmawa była planowaniem pikniku w lesie związek byłby biedniejszy?
Zrobić coś bez czegoś ale żeby było jak z tym czymś. To by dopiero było coś.

I mean no harm.
Ani To Ani Tamto
  • 1026 / 31 / 0
Nie, to Ty kompletnie nie zrozumiałeś. Czytasz moje posty bardzo wybiórczo i dopuszczasz się daleko idącej ich nadinterpretacji. Od początku piszę (co Fey chyba zrozumiał), że w moim związku jestem szczęśliwa też i dlatego, że po raz pierwszy nie czuję się jak ozdoba, ale pełnoprawny byt w poważnej dyskusji, nie zbywany niewypowiedzianym "co mi tam baba będzie gadać". Oraz, że facet musi podniecać mnie intelektualnie, żebym wpuściła go do sypialni na prawach prawdziwego partnera. Gdzie widzisz w tym zbędną filozofię? Znów przeinterpretowując możesz zobaczyć jakieś dalekie echa feminizmu 3f w fakcie, że jestem zbyt ambitna, by zadowolić się rolą "ozdoby męża", ale gdybyś znał mnie lepiej, wiedziałbyś, że i do tego mi daleko. I nie zmienia to faktu, że cieszy mnie też planowanie pikniku, seks i pieczenie ciastek. Bo wszystko to da się ze sobą zgrabnie pogodzić. Jedyną filozofią, jaką w tym przypadku wyznaję, jest zwykłe, ludzkie dążenie do zaspokojenia potrzeb moich i partnera na jak najszerszej płaszczyźnie.
Kurwik pisze:
Generalnie laska kompletnie nie zrozumiałaś. Nie chodzi o ezoteryczne bajdurzenia, tylko to co chaotka nazywa filozofowaniem, jej przemyślenia związane z życiem, funkcjonowaniem społeczeństwa, ystsemami politycznymi et cetera.
Czyli dobrze zrozumiałam.
Nie mówię, że niewłaściwe. Puste. Wkółkotosamo, nihil novi sub sol, więc co można tym osiągnąć, skoro to już wszystko było miliard razy?
Wszystko było miliard razy, ale tego typu aktywność jest po prostu przyjemna. I może być podniecająca dla pary, której odpowiada taki model. Co w tym tak dziwnego? Zresztą, mózg nie ćwiczony - w pewien sposób obumiera. A tego nie chcemy!
\Nie sądzisz, że wyłożenie swojego zdania, a następnie orzeczenie, iż temat zakończony jest odrobinę mało kulturalne?
Temat z mojej strony jest niejako zakończony. Nie znoszę bałaganu i prywaty na forach, a ten offtop ciągnie się i ciągnie. Nie miało wyjść niegrzecznie.
Czy satysfakcję w związku osiągasz dzięki temu CZEGO dowiadujesz się w czasie tej rozmowy, dzięki semantyce, jakości zdekodowanych sygnałów czy dziękiu temu jak się tę rozmowę prowadzi, jak się w jej trakcie czujesz? Czy gdybyś czuła się tak samo przyjemnie ale rozmawa była planowaniem pikniku w lesie związek byłby biedniejszy?
Jak już pisałam - dzięki obydwu elementom, które da się, o zgrozo, świetnie pogodzić. Zdobywanie wiedzy jest rzeczą bardzo przyjemną i satysfakcjonującą. Semantyka jest nieodłączną częścią tego procesu. Zarówno na planowanie pikniku, jak i wymienianie recenzji wczorajszego filmu albo dyskusji na tematy czystko akademickie (nie tylko filozoficzne) jest miejsce. I tak, uważam, że mój związek byłby uboższy bez tego ostatniego. Bo nie tylko dzięki temu wzbogacam swoją wiedzę, ale także jestem zachęcana do pogłębiania jej.
feydewey pisze:
Filozofowanie jest wporzo, gdy ktoś nie patrzy przez systemy filozoficzne na świat; tylko traktuje ją jako swobodną zabawę umysłową. Tj. ja lubię poczytać filozofów, ale sam nie odczuwam potrzeby filozofowania, bo nie mam potrzeby dorabiania filozofii do życia. I to nie jest spłycanie życia, tylko pragnienie odczuwanie go w sposób czysty, nie zamykania w systemach, co siłą rzeczy dzieje się przy typowym, zachodnim filozofowaniu. Dobra filozofia jest poezją umysłu; może być piękna, ale zawsze pozostaje interpretacją; kto zaś pogrąża się w interpretacjach na temat życia, tak naprawdę nie żyje (ta sytuacja z seksem, o której wspominałaś, jest na to idealnym przykładem), tylko myśli o życiu. Wiem o czym mówię, bo studiowałem filozofię rok; wiem, czym ona jest, i jak krótko ją należy trzymać.
Nie bez powodu znaczna część zachodnich nowożytnych filozofów spędziła swoje życie nie do końca stosując się do zasad własnej filozofii, co dobrze widać na przykładzie Hume'a, który nawet na potrzeby swojego pisarstwa historycznego modyfikował swoje teorie moralno-filozoficzne, nie przystające do końca do obranego modelu historiozoficznego. Systemy filozoficzne są fascynująco piękne, bo są wspaniałą igraszką intelektualną, schody zaczynają się, gdy trzeba się do nich stosować. Dlatego, jak mówisz, lepiej żyć tworząc i uprawiając swój wolterowski ogródek na bieżąco, niż żyć przez pryzmat wcześniej obranego systemu.
carnage9 pisze:
Zgadzam sie z tym co powiedzial Fey- nalezy sie rozwijac holistycznie, na wszystkich plaszczyznach. Rozkminy intelektualne, filozofowanie- dopoki nie utozsamiasz sie z nimi i tylko bawisz- w fajny sposob rozwijaja sfere logiczna, myslenie.
Dokładnie.
carnage9 pisze:
Co do przytulania- jest takie fajne cwiczenie dla osob ktore sa w zwiazku, a np jedna z osob ma problemy z lekami, czuje sie niepewna w swiecie- na nieduzych ilosciach psychodelii polozyc glowe drugiej osobie na kolana, a ta powinna glaskac, mowic cieple slowa, przytulac:)
Zauwazylem, ze model Leariego dobrze sie sprawdza podczas podrozy, a to cwiczenie stymuluje mocno 1 obwod.
Właśnie :) I sprawia mi to więcej przyjemności niż zwykły seks, czuję się wtedy znacznie bliżej partnera. Wtedy choć na chwilę czuję spokój i mogę rozkoszować się pięknem substancji.
  • 989 / 35 / 0
Na MDMA to wiadomo, wszystko pięknie.

Na 4-AcO-DMT było dziwnie. Miałem wrażenie, że rżnę jakąś białoruską dziwkę (w rzeczywistości była to moja kobieta).

Po benzydaminie masakra.. strasznie trudno trafić a partnerka wygląda.. a raczej nie wygląda ;] Pukasz, pukasz, patrzysz na nią a jej oko wypada, spada na Ciebie i toczy się po łóżku..

Po 2C-E czy 2C-P nie ma opcji..
  • 3490 / 55 / 0
O w mordę, ale było ruchania po 2C-P. Po prostu nie chciał opaść. A to był wir, nie było po co kończyć :)
Zrobić coś bez czegoś ale żeby było jak z tym czymś. To by dopiero było coś.

I mean no harm.
Ani To Ani Tamto
  • 858 / 50 / 0
Warszawski Cpun pisze:
Po benzydaminie masakra.. strasznie trudno trafić a partnerka wygląda.. a raczej nie wygląda ;] Pukasz, pukasz, patrzysz na nią a jej oko wypada, spada na Ciebie i toczy się po łóżku..
Miałem to samo, z tym że to moje oko wypłynęło na nią, chwilę trwało przywracanie jej do porządku :heart:
  • 6 / / 0
Uczucie seksu pod wpływem:
dex- rozplastelinowane, nieogarnięte;
Grzyby- trochę za daleko umysłem aby odczuć co się dzieje;
4-HO-MET- partner wszystkim innym tylko nie sobą. (zmieniające się postacie, bardzo odmienne od siebie)
marihuana- zazwyczaj wszystko ok, raz zdarzyło mi się nieopanowanie roześmiać w trakcie z obrazka krowy;
LSD- nie do opisania. Zamiast genitaliów potężna, tęczowa, świecąca wibracja.
feta- nieskończona wytrzymałość i otarte do bólu.
2ce, dragonfly- dziwnie najeżone uczucie, naelektryzowana skóra.
było tego więcej, jak przypomnę to dopiszę. Tak mogę po krótce opisać doświadczenia z seksu w trakcie działania narkotyków.
  • 1053 / 76 / 0
po psychodelikach seks wydaje mi sie plytki, ale pamietam, ze calowanie dziewzcyny po lysiczkach poskutkowalo niemalze spustem w spodnie
ODPOWIEDZ
Posty: 173 • Strona 9 z 18
NarkoMemy dodaj swój
[mem]
Newsy
[img]
Palenie marihuany trzykrotnie zwiększa ryzyko raka jamy ustnej w ciągu pięciu lat

Najnowsze badania naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego pokazują, że osoby z zaburzeniami związanymi z używaniem marihuany (CUD) mają ponad trzykrotnie wyższe ryzyko zachorowania na raka jamy ustnej w ciągu pięciu lat. Związek ten utrzymuje się nawet po uwzględnieniu takich czynników jak palenie tytoniu czy wiek. Wyniki rzucają nowe światło na potencjalne zagrożenia zdrowotne związane z długotrwałym i intensywnym używaniem konopi.

[img]
Policjant złapany z narkotykami w Kołobrzegu. Prokuratura i policja ujawniły nowe fakty

Podczas festiwalu muzyki elektronicznej w Kołobrzegu zatrzymany został 40-letni policjant z Gdańska, który miał przy sobie narkotyki. - Została uruchomiona procedura zawieszenia policjanta w czynnościach służbowych - mówi o2.pl asp. szt. Mariusz Chrzanowski, rzecznik prasowy KMP w Gdańsku.

[img]
Farmaceuta skazany na 2 lata więzienia za nieumyślne doprowadzenie do śmierci

Sąd Najwyższy rozpatrywał niedawno wniosek o kasację wyroku, jaki wydano w sprawie farmaceuty, który miał nieumyślnie doprowadzić do śmierci kobiety. Z akt sprawy wynika, że wsypał zmarłej narkotyk do napoju, co doprowadziło do jej śmierci. Farmaceutę skazano na 2 lata pozbawienia wolności.