Leki przeciwdepresyjne, tymoleptyki - SSRI, SNRI, iMAO, TLPD i inne
Zobacz też: Wikipedia
ODPOWIEDZ
Posty: 4107 • Strona 6 z 411
  • 109 / 9 / 0
Pozwolicie, że się tu powymądrzam?

Zacznijmy od tego, że przerzucacie się tutaj substancjami i mówicie, które na was jak zadziałały itp. Bezsens. Tak jak zwykłe narkotyki podziałają w sposób zbliżony u większości osób, tak psychotropy, antydepresanty działają baaardzo indywidualnie. To, co u kogo nie styka na synapsach i czym da się to ustabilizować, to u każdego indywidualna sprawa, więc stwierdzanie, że np. Moklobidem to takie niedziałające chujstwo nic nie warte - był tu koleś, nie znajdziecie jego postów już, czasami tylko się pojawia, bo grzeje hel i ma na wszystko wyjebane - jest wprowadzaniem bzdur. Zwał się koleś ów Codeine aka Opiate Warrior. On miał stwierdzoną depresję, fobię społeczną i jakieś inne pierdoły. I brał i moklobidem i był taaaki hepi z tego powodu, że większego entuzjasty Moklobidemu byście nie znaleźli. To przykład na ogólną zasadę - psychotropy zaaaawsze robią każdemu inaczej.

Choroby układu nerwowego są podzielone ogólnie rzecz biorąc poprzez objawową kategorię, nie funkcjonalną. Na psychopatologii uczysz się na pamięć, czym dana choroba się objawia (tutaj wyliczenie objawów), potem czasami krótka neurologiczna pierdułka, czemu tak jest, zaś ew. na końcu co można podać przy takich to a takich objawach.
Takie coś jest wg mnie gówno warte. Każde zaburzenie psychiczne (nie wnikając w dyskusję na temat tego, czym jest zdrowie psychiczne i gdzie zaczyna się patologia...) ma jakiś sens, pamiętajcie, psychologiczny, nie racjonalny. Skądś się to wzięło, czemuś to służy bądź służyło. Tylko że w taki sposób rozpatrywania tej sfery nie da się stworzyć spisu z etykietkami, którymi by się męczyło studentów i uważać, że myśmy mądrzy, my wiemy, my rozumiemy - trzeba by było prawdziwego poświęcenia i surowej selekcji chętnych, by nauczać sztuki leczenia ducha. A tak 'mądre' głowy spokojne, tylko pacjenci biedni... Scjentystyczne podejście nie wytłumaczy człowieka bez humanistycznego podejścia. Muszą uznać, że każde ma tutaj swoje miejsce i wypełnia lukę, którą to drugie zostawia, tworząc całościowe podejście do człowieka. Jak korpuskularno-falowa natura światła.

Zeniu, to kiedy kogo co klepnie to, jak wynika z powyższej tezy, indywidualna sprawa. Ja kiedyś miałem załamanie nerwowe i gdy wreszcie dowlokłem się do psychiatry, dostałem mianserynę 1-0-1 30 mg. I mnie na dzień dobry klepło tak, że w nocy miałem halucynacje jak po benzydaminie, a przez 3 dni wszystkie ostre przedmioty wydawały mi się tak... kuszące. Przez następne 5 miesięcy nie byłem u psychiatry, bo uważałem - co podpierało moją niechęć do przyznania się do problemów z samym sobą - że jestem zdrowy, tylko mój cynizm, samotność i pechowy los powodują, że tak odczuwam świat. Ale po 5 miesiącach, podczas których różne rzeczy się ze mną psychicznie działy - dobre i złe - to wyczerpało mnie, że musiałem jednak znowu ukorzyć się przed własną niemocą duchową i poprosić o pomoc. I dostałem Citalopram 30 mg. Strzał w dziesiątkę. Od razu, jakąś godzinę od zażycia dostałem najpierw delikatnego ślinotoku, ale go nie powiązałem z tym. Potem zacząłem dostawać haju. Dłonie mi się pociły, dostałem szczękościsku, banan na ryju, a źrenice miałem jak po tłustym worze fury. I tak przez jakieś 3 miesiące dzień w dzień - fajnie, nie? Bynajmniej nie tak, jak na kulach although. I sądzę, że o takim 'uzdrowieniu' mówili ludzie, kiedy Prozac został wprowadzony i zestresowanym nowojorskim yuppies pomógł 'odnaleźć sens życia'(niektórzy aż takich opisów używali).
Tak więc, podpierając się tym przykładem - i nie tylko moim, jeśli zarządcy nie wypierdolili podczas awarii systemu wielu postów - popatrzcie, jak różnie różni ludzie reagowali pod każdym względem na różne substancje antydepresyjne i neuroleptyki.
No i skromnie powiem jeszcze, że jestem studentem psychologii i miałem solidnie przerobioną neurobiologię, a że już ho ho ho... a może i dłużyj... zajmowałem się substancjami działającymi na człowieka wszelakim sposobem... Zapewniam, że tak jest, jak piszę.

Co do postawy doktora, który twierdzi, że musisz brać cały czas lekarstwa? Czemu? Stwierdzili u Ciebie jakąś patologię układu nerwowego i można na nią wpłynąć tylko poprzez podawanie lekarstw? Jeśli tak, to musieli Ci robić dokładne badania, co najmniej EEG, rezonans i tomografię. Jeśli nie tudzież nic nie wyszło, to doktor pierdoli.
Nie ma 'choroby' psychiki, której nie można czymś 'wyleczyć'. Tym 'lekiem' może być odpowiednio dobrana psychoterapia, odnalezienie sensu życia w jakiejś religii, filozofii, religiozofii:-D, przejścia pewnego okresu między młodością a dorosłością, wyjścia poza własne ego i poświęceniu drugiemu człowiekowi albo ujrzenia miłości w oczach drugiej osoby - albo na setki innych sposobów.

Są tylko dwa logiczne wyjaśnienia - poza kretynizmem doktora, (może ma się za jakiegoś wielkiego maga - znałem kiedyś takiego też psychiatrę i nawet z innym psychiatrą go jak panienki obgadywaliśmy) - albo zaparłeś się kopytami, że nie idziesz na psychoterapię, albo masz schizofrenię.
Jakkolwiek istnieje jedna skuteczna psychoterapia schizofrenii - nurt jungowski - to ze względu panujące teraz czasy porządku i scjentyzmu (apollońska epoka podług Krzyżanowskiego i Nietzchego) jest ona odrzucana na dzień dobry. Za bardzo kojarzy się z new age, za mało się o niej wie; rzadko kto praktykuje ten nurt, bo trudno go pojąć - choć jest bodaj najgenialniejszą perspektywą stworzoną kiedykolwiek przez człowieka na drugiego człowieka i na (wszech)świat. Jest także głęboko humanistyczna, więc lekarze podchodzą do niej jak pies do jeża i są wręcz zachęcani na studiach do leczenia schizofrenii neuroleptykami do końca życia. To miało by sens, gdyby nie fakt, że żadnych neuroleptyków nie bierzesz, prawda? Peridolu, haloperidolu, promazyny, permazyny etc.? Przeczytaj to, co masz na ulotkach Twojej szprycy, to zobaczymy, czy Ci tam czegoś antagonistycznego na receptory dopaminergiczne doktor nie przemyca cichcem.
Biologicznych zmian, braków czy niedoborów substancji w mozgu nie 'wyleczy' na stałe żadna substancja.
Jeśli zmiana jest chwilowa, na przykład poprzez bardzo głębokie załamanie nerwowe, nieodpowiednią dietę, inne czynniki zewnętrzne - system nerwowy może się rozregulować - a gałką do odpowiedniego nastawienia go mogą być lekarstwa. Ale bardzo rzadko się tak zdarza.

Z mojego doświadczenia wynika, że im bardziej wgryzasz się krytycznie w neurobiologię, tym bardziej okazuje się, że ona nie jest wcale taka do przodu, jak się uważa. O białku p11 pierwsze słyszę, ale w czasie moich studiów z 2 receptorów gabaergicznych namnożyło się 4, odkryto receptory ananamidowe(te, które kiedyś niektórzy 'entuzjaści' nazywali kanabilowymi i twierdzili, że człowiek został przez ewolucję stworzony do jarania), flueksetyna przestała być superlekiem na depresję dla każdego, a nerwica natręctw zmieniła nazwę na zaburzenie obsesyjno-kompulsywne, by teraz stać się osobowością anakastyczną. Tutaj naprawdę jesteśmy jak ślepcy. Nie koncentrowałbym powodów czyichś problemów psychicznych na działaniu układu nerwowego. Jesteśmy czymś znacznie więcej, niż tylko biologicznymi superkomputerami do przenoszenia samolubnych genów, którym podczas rozwoju może trafić się fatal error i niebieski ekranik. Póki nie spojrzymy na człowieka wielowymiarowo, z perspektywą duchową, egzystencjalną, kulturową i socjologiczną włącznie, będziemy kręcić się w kółko.
a jak nie daj Boze łojojoj po 4 tygodniach nie podziała (no przeciez w ulotce pisze ze juz ma działac) odstawiamy lek i bierzemy nastepne gowno jakie przepisze i biadolimy jak to mnie zamula, jak to jestesmy chorzy - albo czekamy i leczymy sie pełna para.
Właśnie taka forma leczenia psychiatrycznego - nie psychoterapii ani psychologii - wynika z tego całego scjentyzmu. Masz taki objaw u pacjenta, to se na oko przepisujesz to i mówisz, że ma zadziałać za miesiąc, choć wcale nie musi i mogą być chujowe efekty uboczne, ale to już tak jest, i proszę przyjść, a tu mój numer, jakby coś baaardzo się spierdoliło po tym. Jak nie podziała, to próbujemy dalej z czymś innym... Dzisiejsza psychiatria.
Jeśli jesteś naprawdę zniszczony wewnętrznie, to przydałby Ci się chemiczny upkeep, ale 'leczenie' pełną parą to terapia lekowa+psychoterapia. Idź do psychologa, niech Ci zrobi MMPI, Roshacha, jungowski test osobowości i parę innych - poproś go o jak najbardziej pełny zestaw badań. Są na kasę chorych. I niech on/ona Ci doradzi nurt psychoterapii, który by widział/a u Ciebie jako najskuteczniejszy. Jak chcesz, to nawet możesz mi na priva napisać swoje objawy, czym się leczyłeś, jakie dawały efekty i to, co wyjdzie z testów psychologicznych, to też mogę dorzucić swoje trzy grosze.

Wenlafaksyna to zabawny środek o tyle, że w zasadzie nie wiadomo, jak on działa - jeśli w ulotce jest cokolwiek bardziej konkretnego, to zapewne podejrzenie, teoria. W ogóle zawsze trochę mnie bawiło, że w ulotkach leków przeciwdepresyjnych w działaniach ubocznych niemal zawsze pisze "Pogłębienie depresji".
Aha, i pamiętajcie, że wenlafaksyna może was pospidować trochę, a nawet doprowadzić do ataków wściekłości. Taka jej uroda.
Uwaga! Użytkownik Black Lotus nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1285 / 30 / 0
Nieprzeczytany post autor: ksionc »
@Black Lotus
Najgorsza dolegliwość która mnie meczy to ciągłe zmęczenie. Śpię załóżmy 8-9h a po przebudzeniu dalej jestem zmęczony. Na wykładach ogarnia mnie senność nie do opanowania, zasypiam w autobusie w drodze do domu, kompletnie nic mnie nie cieszy i nie daje przyjemności. Zainteresowanie płcią przeciwną jest zerowe. Najdziwniejsze jest to ze jak już w końcu dotrwam do wieczora to po położeniu się spać jest duuży problem z zaśnięciem.
Tak mocne objawy pojawiły się niedawno i są coraz mocniejsze (wcześniej miałem tylko depresyjny nastrój) dlatego szukam pomocy w lekach. Black lotus uważasz że w przypadku takich dolegliwości pomoże mi jakaś psychoterapia? Raczej nie, to nie są jakieś problemy natury emocjonalnej.
Uwaga! Użytkownik ksionc jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 7 / 1 / 0
ksionc, przechodziłem to. spróbuj zmienić swój tryb życia. mi pomogło kupno hardkorowego budzika - wstaję rano między 6 a 8 co kiedyś było nie do pomyślenia. do tego czytam literaturę, rozmawiam więcej z ludźmi i staram się robić dużo więcej rzeczy w życiu - jak wracam z pracy to nie siadam przed kompem. kolejne zmiany dotyczą diety - jem bardziej zróżnicowane rzeczy i staram się jeść mniej cukru (po którym zawsze jestem senny).

jeśli chodzi o leki to efectin to moim zdaniem okrutny lek - mam parę osób w otoczeniu które go wpierniczają i kompletnie nie są sobą. a ja się po nim czułem strasznie źle (fizycznie i psychicznie). osoboście stosuję teraz kannę - jest mega - czuję się po niej jakby... nie wiem jak to opisać - jakby mi wchodziła piksa z lekką nutą psychedelii. noszę się z zamiarem pójścia do lekarza po receptę na escitalopram (miałem jeden listek - dla mnie działa rewelacyjnie :)
Uwaga! Użytkownik delusionaae nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1285 / 30 / 0
Nieprzeczytany post autor: ksionc »
Coś drgnęło po tej wenlafeksynie. Słodkawy smak śliny, delikatne ożywienie, lekko rozszerzone źrenice. To dobry znak jestem dobrej myśli :)
Uwaga! Użytkownik ksionc jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 109 / 9 / 0
Słodkawy smak śliny, delikatne ożywienie, lekko rozszerzone źrenice. To dobry znak jestem dobrej myśli :)
Hehe, ożywiłeś się serotoniną i dodatkową adrenaliną produkowaną w reakcji na podwyższenie poziomu noradrenaliny (układ nerwowy zawsze dąży do homeostazy).
Widać faktycznie miałeś komponentę neurologiczną w swoich problemach. Czas pokaże, czy to tylko lekkie zachwianie równowagi na synapsach, czy też coś głębszego.

Objawy, które przedstawiłeś, są typowe dla depresji o średnim nasileniu. Problem polega na tym, że ja nie uważam depresji za chorobę par excellence a za wynik jakichś konfliktów wewnętrznych. Jeśli lekarstwa Cię wyleczą, to znaczy, że to była tylko biochemiczna przypadłość, ale jeśli te typowe objawy przejdą, ale pozostanie taki... nasilający się powidok psychiczny(mam nadzieję, że rozumiesz), to znaczy, że coś tam Ci w środku w duszy nie styka. Time will reveal. I tak jak powiedziałem, wcale nie musisz iść na terapię - lekarstwem może być niemal wszystko. Np. post wcześniej masz przykład Delusionaae.

A gdybym miał zastanawiać się, jaki typ terapii byłby najodpowiedniejszy, musiałbym zadać Ci zbyt osobiste pytania, by móc udzielić odpowiedzi. Ewidentnie nie na forum.

Swoją drogą opisane przeze mnie załamanie nerwowe urastało od końca podstawówki, manifestując się właśnie nasilaniem opisanych przez Ciebie objawów, tylko że ja zawsze to deprecjonowałem, bo 'chłopaki nie płaczą - a ja się nad sobą po prostu użalam' i dopiero po paru latach, gdy mnie już szlag trafił, poszedłem do psychologa (do tego miałem złe doświadczenia z tą bandą - do której teraz sam należę poniekąd - i to dodatkowo mnie zniechęcało) a potem do psychiatry. A potem mianseryna i pół roku przerwy i Citalopram, kiedy znowu ledwo żyłem. Tyle że mi po leczeniu farmakologicznym został ten 'powidok psychiczny', z którym walczę do dziś.
Uwaga! Użytkownik Black Lotus nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 682 / 7 / 0

jeśli chodzi o leki to efectin to moim zdaniem okrutny lek - mam parę osób w otoczeniu które go wpierniczają i kompletnie nie są sobą
ja mysle ze wlasnie po to sie bierze te leki, zeby siebei zmienic, po psychotropy nie siega sie dlatego ze swedzi nas tylek albo mamy pokrzywke na plecach... z tym ze no wlasnie, zalezy jak sie ci twoi znajomi zmienili...

ja powiem tylko tyle ze jesli po braniu andtydepresantow mialbym sie zachowywac tak jak po wódce czyt. za duza pewnosc siebie, agresja, awanturowanie sie o blahe sprawy to odstawilbym je jak tylko najszybciej moge...
Sun Was High (So Was I)
  • 1285 / 30 / 0
Nieprzeczytany post autor: ksionc »
I gówno nic nie pomaga ten efectin łykam to już prawie miesiąc od jakich 3 tygodni po 150mg i nic. Dziś zjadłem ostatnia kapsułkę od jutra przestaje brać go gówno. Teraz postaram się zdobyć abilify i to będzie ostatni lek jakiemu dam szanse. Jeśli i to nie pomoże to mówi się trudno jakoś dam rade i bez leków aż tak źle nie jest

wychodzi na to że ssri oraz snri nie są lekami dla ćpunów nie pomagają w depresji po odstawieniu benzodiazepin tramadolu i kodeiny.

edit/
jednak postanowiłem jeśc ten efectin jeszcze ze 2 tygodnie moze zbyt szybko oczekuje efektów, 2 tygodnie i jak dalej nic nie ruszy to wtedy odstawiam i próbuje abilify
Ostatnio zmieniony 26 grudnia 2008 przez ksionc, łącznie zmieniany 1 raz.
Uwaga! Użytkownik ksionc jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 109 / 9 / 0
Ksionc, nie bierz abilify - to lek na schizofrenię

Dostałeś obniżenia nastroju, bo schodzisz z opiatów? To zagryź zęby a nie szprycuj się niczym. Skoro wenlafaksyna Cię nie pobudziła - daj jej jeszcze ze 2 tygodnie najlepiej - to poproś psychiatrę o coś podwyższającego poziom dopaminy i zolpidem na sen. Mówiłeś, że to obniżenie nastroju a nie zejście z narkotyków.

Ewentualnie możesz na senność kupić sobie to: http://trec.home.pl/sklep/thermo-burner-kaps-p-99.html . Ziołowe, nieuzależniające, ale działa elegancko - ja mam bardzo na stymulanty wyczulony organizm, ale odkąd odstawiłem fetę to właśnie tego do stymulacji używałem.
Na sen zolpidem, nie bierz benzo bo z deszczu pod rynnę spadniesz. Jak chcesz, to możesz się mnie pytać o coś w kwestii leków psychiatrycznych na nr gg 12067313 i psychoterapii - tam będziesz mógł zadać bardziej osobiste pytania, ja zdobędę dzięki temu więcej doświadczenia, a na pewno nikomu nie wygadam bo obowiązuje mnie tajemnica lekarska.

A zwykłego lekarza poproś o Viagrę, poza tym zacznij chodzić na siłownię, kup sobie zestaw amino z argininą (z niej są robione plemniki) i tribulus testerris (np. http://trec.home.pl/sklep/extreme-mens- ... p-119.html ) i znowu będziesz mógł się kochać. Bo zakładam, że skoro Ci tego brakuje, to masz z kim ;-)

Twoje przypadłości chyba nie wymagają leczenia ani farmakologicznego ani psychoterapii - po prostu stestuj to, co podałem powyżej. A nuż bez szprycowania się chemią uporasz się z tymi problemami.
Ostatnio zmieniony 27 grudnia 2008 przez Black Lotus, łącznie zmieniany 1 raz.
Uwaga! Użytkownik Black Lotus nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 682 / 7 / 0
wez koles spierdalaj z takimi radami, nie widzisz co to za forum i temat? lol, idz glosic kazania na forum depresja.com, psychoterapia.com czy inny com.

guru z dupy sie znalazl
Sun Was High (So Was I)
  • 1285 / 30 / 0
Nieprzeczytany post autor: ksionc »
Black Lotus
ja zacząłem wrzucać dragi bo na co dzień chujowo się czułem taka odskocznia była. Po odstawieniu dragów (kode i kratom dalej biorę) czuje się jeszcze gorzej. Po prostu chce mieć na co dzień dobre samopoczucie i witalność.
Uwaga! Użytkownik ksionc jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
ODPOWIEDZ
Posty: 4107 • Strona 6 z 411
NarkoMemy dodaj swój
[mem]
Artykuły
Newsy
[img]
Papier nasączony syntetyczną marihuaną

W strzelińskim zakładzie karnym wykryto próbę przemytu substancji ABP, którą nasączone były kartki listu. Działanie syntetycznego narkotyku można porównać do silnego działania marihuany.

[img]
Magazyn z narkotykami na dachu budynku

Stołeczni policjanci wkroczyli w czwartek na warszawską Pragę, gdzie na ulicy Brzeskiej zlikwidowali magazyn z narkotykami. Zatrzymali do sprawy 39-latka, do którego mogły należeć znalezione substancje: heroina, amfetamina, mefedron, kokaina i marihuana.

[img]
Po debacie prezydenckiej wzrosło zainteresowanie woreczkami nikotynowymi

Debata prezydencka 23 maja br. pokazała, że Polacy nie wiedzą, czym są saszetki nikotynowe oraz snusy, a także czym się różnią. Sztab wyborczy Karola Nawrockiego podał, że kandydat na prezydenta podczas debaty przyjął snus. Sam Karol Nawrocki sprostował, że była to saszetka nikotynowa. Tymczasem różnica między oboma produktami jest ogromna. Snus zawiera tytoń, którego nie ma w saszetce, a jego sprzedaż w UE – z wyjątkiem Szwecji – jest zabroniona.