Więcej informacji: Beta-ketony w Narkopedii [H]yperreala
17 lutego 2024chlopaczekzewsi pisze: Nie chcę Ci kolego dawać złotych rad, ale lepiej zostaw te ketony już,bo po Twoich wpisach wnoszę, że masz już i tak woogie boogie w głowie.
Zobaczymy czy starczy sił i zasobów, bo - doceniam przeciwnika. Dużo gorszy niż alkohol, z którego wyszedłem po około 4 latach (o czym pisałem).
Tutaj zbędne są dodatkowe namowy czy przekonywania. - Jestem w pełni(?) świadom zagrożenia.
17 lutego 2024chlopaczekzewsi pisze: To droga donikąd. Skończysz jako totalnie odklejony świr, który boi się nawet iść do kibla.
17 lutego 2024chlopaczekzewsi pisze: Może zamiast walczyć ze swoimi fobiami społecznymi, zaakceptuj je i huk.
Tak, będę siedział w chacie, czekał aż rodzice umrą a mnie komornik zlicytuje. To już wolę klamkę kupić niż bezdomnym zostać.
17 lutego 2024chlopaczekzewsi pisze: Nie Ty jeden masz fobię społeczną. Albo idź w SSri mi się po nich nawet udało zrezygnować z alko i czwarty miesiąc bez piwa.
SSRI nie mają bezpośredniego wpływu na ograniczenie spożycia alkoholu, chyba, że to spożycie wynika z lęków, które SSRI skutecznie zlikwidowały (co raczej należy do rzadkości, ale kwestia - jakie lęki). Obstawiam efekt placebo, ale mogę się mylić.
Irytacja brakiem skuteczności SSRI na zaburzenia lękowe jest powszechnie znana. SSRaIe lekiem na wszystko. Dawno już przygasły mit prozacu (fluoksetyna) - kompletne bzdury. Jakbym chciał się leczyć nadal placebo, to bym to robił. Nie oceniam jednak w kontekście depresji i oceniamm jako średnio-skuteczne w przypadku lęku uogólnionego.
"Klonow nie mogę rzucić" - Być może nie możesz, bo jesteś tak wjebany, ze wydaje Ci się to kompletnie niemożliwe. Ale oświecę Cię - możesz i jest na to bardzo prosty sposób, a mianowicie przestać je wpierdalac.
Tylko jedno krótkie pytanie - w jakim celu?
Celowo zadaje je krótko, bo odpowiedź na to pytanie znajduje się w moich poprzednich wpisach. - Byłby to kompletny absurd. Tygodniami bym się męczył, by "czysty" powrócić do świata bez jakichkolwiek perspektyw, a które (perspektywy) przede mną benzo otworzyły.
W lekoopornej padaczce również stosuje się klonazepam w sposób ciągły. Analogiczna sytuacja. Tylko dużo słabiej rozumiana.
Oczywiście - zasadniejszym byłoby pytanie, dlaczego klony a nie alpra np, więc od razu odpowiadam - klony działają w chuj długo. Jak brałem je jeszcze "as needed" w większej dawce, to jakieś 3 doby zdarzało się czuć ich wyraźnedziałanie.
alpra jest bardziej selektywny - uderza głównie w lęk, w znacznie mniejszym stopniu powoduje np. ospałość czy problemy z pamięcią. klony mają również kolejną wadę - upierdalają 5HT1A i wywołują przez to (co potwiedzam) pewną "infantylizację zachowań", której na innych benzo (z wyjątkiem zolpidemu) - nie zaobserwowałem.
Niemniej, długoś z jaką działa klonazepam zwyciężyła, bo na alpra po "pi razy drzwi" tych 8 godzinach miałem karuzelę emocjonalną tj. dawkowanie nie może być raz dziennie.
nie jestem psychiatrą/psychologiem ani pedagogiem
nie mam tez wykształcenia medycznego
wypowiadam się strikte na własnym przykładzie
z ketonów da się wyjść... ( nie nie twierdzę, że nie będzie parcia... wszystko zależy jak głowa zapamiętała "korzystanie" z tego dobro dziejstwa )
1. Na pierwszym miejscu postaw na zajęcie - najlepiej pracę, którą "musisz" wykonać.
2. Sport bardzo pomaga ciału w dojściu do siebie.
3. Patrz pkt1. bo po powrocie z roboty może wszystko okazać się tylko zapalnikiem do tego by "przyYEBAĆ ), zły szef, źli pracownicy, złe otoczenie, w ogóle zła praca...- partner/rodzina w którym/której masz wsparcie bardzo pomaga w "wyjsciu" BO MASZ COŚ DO STRACENIA - ja miałem.
4. O diecie / suplach i śnie nawet nie wspominam im czyściej tym lepiej.
Jestem w stanie sobie zarzucić mefedron i rok nie brać ... da się.
Uważam, że wszystko jest dla ludzi, tylko kurŁa z głową.
życie jest po to by żyć, nie po to by wegetować.
z ketonów da się wyjść... ( nie nie twierdzę, że nie będzie parcia... wszystko zależy jak głowa zapamiętała "korzystanie" z tego dobro dziejstwa )
1. Na pierwszym miejscu postaw na zajęcie - najlepiej pracę, którą "musisz" wykonać.
2. Sport bardzo pomaga ciału w dojściu do siebie.
3. Patrz pkt1. bo po powrocie z roboty może wszystko okazać się tylko zapalnikiem do tego by "przyYEBAĆ ), zły szef, źli pracownicy, złe otoczenie, w ogóle zła praca...- partner/rodzina w którym/której masz wsparcie bardzo pomaga w "wyjsciu" BO MASZ COŚ DO STRACENIA - ja miałem.
4. O diecie / suplach i śnie nawet nie wspominam im czyściej tym lepiej.
U mnie dochodzi jeszcze jeden punkt - ja od dziecka budze się z lękiem. On mi towarzyszy całe życie. I te jebane ketony najszybciej go likwidują (a w dodatku osłabiły działanie klonów). Więcej - dają pozorny "drive" do działania (klony nie bardzo, one likwidują lęk, ale nie motywują), ale jak teraz sobie pomyślę, jak ryzykowne, "przypałowe" i - w najlepszym wypadku - bezproduktywne rzeczy po tym robiłem, to mi się odechciewa takiej motywacji kompletnie.
Na przykład - pod wpływem ketonów odnowiłem znajomość ze znajomą z tindera, ale do spotkania nie doszło, bo jest prostytutką i choć normalnie mówię - nie, to na ketonach się do niej sam odzywałem, bo mieszka [przyjmuje? xD] 10 minut spacerkiem i zła nie jest (wygląd, wiek, choć supermodelką też nie jest). Na szczęście- nie miała czasu lub ja postawiłem na inne (jakieś "ostatki" rozumu na kryształach?). Na trzeźwo jestem bardzo anty takim pomysłom, bo... boje się hiva. Związku z tego (z przyczyn - mam nadzieję oczywistych) - również nie będzie. Ja bez ketonów - boje (i nie chce) się z nią spotkać, ale na szczęście - ma chyba dużo pracy ostatnio xD, bo pisała o dzisiaj, a teraz wyjebała że dopiero w piątek wieczorem, a ja nie mam odwagi jej olać. Noż qrwa - na tej ketonowej abstynencji własnego cienia się boje. Ale bez tych ketonów, mam też "wyrzuty sumienia", że teraz znowu chce zerwać kontakt, gdzie przecież bez wjebania w ketony - nie miałem dużych oporów (nie poinformowała mnie czym się trudni, doszło do jednego stosunku (w gumie rzecz jasna - moje przeterminowane - odmówiła, miała swoje, pełna profeska i za darmo xD), ale byłem tak nałuzgany, że "nie pododawałem 2+2+2" i dopiero jak wytrzeźwiałem to skumałem, że musi być dziwką, a że popełniła jeden błąd i bawiąc się moim telefonem powiedziała "wspólni znajomi" to spojrzałem przez ramię, a tam kumaty ziomek z osiedla, który rozwiał ostatecznie moje wątpliwości, odnośnie tego czym dziewczyna się trudni.
Wiem, kolejna długa dygresja. W jakim celu?
Ja bez ketonów jestem bardzo odpowiedzialnym i skąpym człowiekiem. Taki etos Poznaniaka (ale już historyczny raczej, jam dinozaur wśród wymienionej ludności miasta). Po ketonach - tracę potężnie przecież zakorzenione we mnie "blokady". Ten środek prowadzi do "zezwierzęcnia" i pewności siebie, graniczącej z kompletnym zidioceniem. Czysty hedonizm. Słowo empatogen (od empatii zakładam) troch mi nie pasuje do tego specyfiku, choć to pewnie kwestia też konkretnego specyfiku, a nie wiem co sprzedają. Pewnie stosunkowo lekkie, by zgonów uniknąć. Odróżniam tylko "białe" od "marcepanu" (błotnisty trochę i pachnie... marcepanem). Piszę z kompa za 100zł - jestem skrajnie oszczędnym człowiekiem. Albo byłem. A za to co wydałem na ketony miałbym już solidnego kompa i jakiegoś taniego krossa, bo naprawianie mojego starego rowera - przestaje mieć sens. Jak tak obrzydliwy skąpiec mógł wydać minimum 7k (nie chcę sprawdzać dokładnie, pewnie więcej) na takie ścierwo? Jeśli takiego skąpca i "osobowość zachowawczą" to gówno rozłożyło na łopatki? Gdzie nie szkoda mi było 200zł lekką ręką (wielokrotnie) wydać na "piątkę", a wcześniej oszczędzałem na wszystkim? Nawet będąc alkoholikiem po pracy robiłem sobie spacer, by kupić 4%towe piwa z carrefoura za 1,5 zł około (nie smakowały źle, bo smakowały jak... woda czyli nie smakowały źle ani dobrze).
Żadna używka, nie wywróciła moich wrodzonych blokad (bezpieczeństwa) osobowościowych. To gówno - jak najbardziej.
Z drugiej strony... Jak się zastanowie, to ja zawsze miałem problem by wyjść z czegoś, co działa na dopaminę. Fajek nie rzuciłem tylko przeszedłem na efaja (zanim opodatkowali i to solidnie ten interes - "kopytny" liquid był tani jak barszcz i dostarczał więcej nikotyny niż papierosy).
Tak długie pierdolenie się z alkiem też wskazuje na braki dopaminowe.
MPH - również mi się ponadprzeciętnie spodobał.
Nie chcę tu znowu wypierdalać wykładu na 8 stron, ale u mnie "układ dopaminergiczny" działał zawsze bardzo źle. Stąd też po kilkunastu latach zapragnąłem wypróbować w końcu stymulanty. Bo przecież klony nie są lekarstwem na moje "problemy pierwotne". klony tylko redukują lęk, ale w żadnym wypadku nie naprawiają niczego, nie celują w biochemiczne przyczyny, tylko jeden skutek - lęk.
P. S.
Przeterminowane prezerwatywy? Gdzie okres przydatności to pewnie z 6 lat? xD No niestety. Zdecydowanie za rzadko rucham, nawet część viagry kumplowi oddałem, bo termin mijał.
A przecież taki solidny seks (taki serio dobry i na trzeźwo to miałem w październiku 2019 r. z... murzynką - co chwilę sprawdzałem czy guma nie pękła xD), ale po fakcie czułem się jak nowo narodzony. Bez jaj xD
Już wszystko wiem, muszę po prostu ruchać. Oby ładne, choć podobno... "kto wybredny ten nie rucha". Piszę to dosłownie "pół-żartem, pół-serio", bo choć jest w tym (wbrew pozorom) trochę prawdy (kiedyś jedna dziewczyna - bardzo ładna i piękna też intelektualnie - studentka[dziś doktorantka lub doktor] psychologii napisała mi, że "jest tajemnicą poliszynela, że seks jest bardzo skuteczną formą terapii, to jednak z przyczyn etycznych się o tym nie mówi").
Tylko wróćmy na ziemię. Fobik społeczny, osłabiony dodatkowo ketonami, któremu bliżej do 40tki niż 30tki, mieszkający w dodatku z rodzicami, rozwodnik z dzieckiem, którego nie zna. - Nawet jak naćpiem się resztakmi klonów i zolpi (by zagadać w ogóle), to musiałbym jednak celować w "pasztety". Lub kłamać.
Ide stąd, bo te dygresje to też - nie okłamujmy się - objaw prokrastynacji przed szukaniem pracy. A lata spierdalają nieubłaganie. Dochodzi też do pauperyzacji, z której coraz trudniej będzie uciec. Trzeba zarabiać bananówki jak najwięcej, dopóki ktoś jeszcze jest skłonny wymienić ją na złoto (które choć od kilku lat bije rekordy wartości, to jest i tak bardzo niedowartościowane, bo rozliczane w upadającym dolarze).
A zważywszy na bardzo prawdopodobne objęcie terytorium RP działaniami zbrojnymi (nie, nie oszalałem, po prostu z mediów nie dowiecie się zbyt dużo, a ja miałem dostęp do informacji jeszcze niedawno, zresztą wystarczy samemu myśleć i się interesować. Lata temu informowałem wiceszefa (2018 lub 2019) MSZ o krytycznym statusie Białorusi jako JUŻ faktycznej części Rosji - to była moja analiza, którą mu do łapy wręczyłem.
A tu qrwa wszyscy byli zdziwieni, że Rosja Ukrainę zaatakowała kiedy ja wymieniałem bananówkę na złoto i dolary (prawie złotówka zysku na każdym zainwestowanym i sprzedanym dolarze, wystarczyło znać logikę imperialną, która w Rosji dominowała zawsze od momentu, w którym do głosu doszło Wielkie Księstwo Moskiewskie - bo nazwa "Rosja", to jak słusznie argumentują Ukraińcy - kradziejstwo. Możemy mówić o "Rusi", a na tym polu Kijów był potęgą gdy Moskwa była niewiele znaczącym księstwem zależnym od bodaj Wielkiego Księstwa Włodzimierza).
Dobra, idę w chuj, zanim zacznę pisać o teorii strun xD
Procrastinanton to blame
Co się zmieniło na plus - wahania nastroju od psychopaty (na ketonach) do płaczliwej miórwy - zanikły. Zanikła labilność emocjonalna i odrealnienie od rzeczywistości. Tutaj przypuszczam (ale nie udowodnię), że chyba jednak ważniejsze było wypłukanie serotoninowe.
Co się zmienia bardzo powoli: apatia i anhedonia. Cofa się, ale bardzo powoli. Fajki, fajki i fajki - choć i tak nic (nie wiele) pomagają (zwykłe czy kopytny liquid koło 20mg/ml)- mózg chce dopaminy.
Zdobyłem dzisiaj 240mg(120 tabletek 2mg) klona i 400mg (40 tabletek 10mg) zolpidemu. baklofenu mam 28(25mg) bodaj + 250 do wykupienia bodaj.
baklo obrzydliwie usypia. Rzutem na taśmę chciałem też MPH, ale ten lekarz chciał ankiety DIVA, którą wysłałem mu już chyba zbyt późno. Może jutro wyślę (reckę) albo w następnych dniach, jeśli pracuje/będzie chciał ryzykować.
Jutro zadzwonię też do gabinetu innego lekarza, ale on raczej nie wypisuje na telefon, będzie trzeba go jakoś przekonać, bo:
1) MPH to najlepszy środek na odstawkę ketonów, baklo to zło konieczne, bo pomaga częściowo, ale usypia w qrwę
Ale:
2) Znam MPH i wiem, że to w odpowiedniej dawce częściowo zastępuje ketony i trudnością jest nie zeżreć tego za szybko. Do tej
pory ta sztuka - słabo mi wychodziła, a w obecnej sytuacji uważam, że 1-2 tabletki (30mg CR) to maks dziennie. Dalej to już
ćpuństwo, przed którym jednak trudno się powstrzymać.
3) Jestem przekonany (jeśli ktoś chce wiedzieć to przedstawię dowody), że cała moja psychika jest spierdolona przez złe funkcjonowanie "układu dopaminergicznego". Oczywiście, to nie takie łatwe by "załatać braki" ogólnodziałającym MPH. Potrzeba czegoś bardziej selektywnego i psychoterapii zmieniającej szlaki neuronalne, ale to już wyższa szkoła jazdy (szczególnie, że oprócz MPH nic innego i legalnego nie ma). Dochodzi do tego możliwość uzależnienia się od samego MPH i wytworzenia tolerancji na niego.
4) klony + baklo (nawet w niższych dawkach) powodują ospałość. Spać 10h i przysypiać latem w pracy? MPH ten problem rozwiązuje doskonale. Na 125mg baklo codziennie to potrafię spać z 14 godzin(!), więc z takich dawek muszę koniecznie zejść.
P. S.
Ja objawy może nie ADHD, ale ADD wypełniam w 100%. Jestem więc jakimś połączeniem osobowości unikającej i ADD (nie wspominając o innych zaburzeniach nerwicowych).
17 lutego 2024chlopaczekzewsi pisze: Nie chcę Ci kolego dawać złotych rad, ale lepiej zostaw te ketony już,bo po Twoich wpisach wnoszę, że masz już i tak woogie boogie w głowie.
U mnie ketony pogłębiły nerwicę i hipochondrię. Teraz boję się nawet pić kawę,bo mi krzywe myśli wchodzą.
To droga donikąd. Skończysz jako totalnie odklejony świr, który boi się nawet iść do kibla. Może zamiast walczyć ze swoimi fobiami społecznymi, zaakceptuj je i huk.
Nie Ty jeden masz fobię społeczną. Albo idź w SSri mi się po nich nawet udało zrezygnować z alko i czwarty miesiąc bez piwa.
Odstawienie alkoholu pomogło. Piłem tylko 2-3 piwka / tydzień. Od ponad roku nie pije w ogóle.
Od ok 2-3 lat jest już całkiem dobrze. Nadal jednak pracuje nad sobą, bo różnie bywa. Patrzę co na mnie źle działa i nad tym pracuje. Plan suplementacyjny wdrożyłem i dziś jest zajebiście.
Najważniejsze jednak. Nauczyłem się rozwiązywać problemy. Wyprostowalem wiele relacji m.in z rodzicami czy znajomymi w pracy.
Swoją drogą. Żebym zrozumiał @OpenYourMind walisz benzo które blokuje dopaminę i narzekasz na brak dopaminy ?
MPH nie jest wyjściem. Wyjściem jest czas. Zmiana trybu i stylu życia. Pchasz się z jednych kłopotów w inne.
https://hyperreal.info/talk/viewtopic.php?t=77897&start=700
Mile widziane krótkie uzasadnienie.
I tak jak Wizz napisał, głupotą jest branie benzo (i to jeszcze - o zgrozo - w takiej ilości jak Ty) i oczekiwanie, że coś się z dopaminą poprawi. To kontrproduktywne.
Benzo nadają się niemal wyłącznie na ataki paniki, dla epileptyków i jako trip killery. Jest taki środek, 9-Me-BC. Pomaga z regeneracją. Nie stosowałem go jednak, choć sam jestem zainteresowany. Może Ty powinieneś obadać;)
15 października 2024Ptaszyna pisze: postanowiłem odpalić w życiu tryb mroczności
https://hyperreal.info/talk/viewtopic.php?t=77897&start=700
Mile widziane krótkie uzasadnienie.
Zauważyłem u siebie, że nigdy nie miałem ketonowego kaca. Towarzysze w zabawie zazwyczaj bo weekendowej zabawie mają następny dzień totalnie wyjęty z życia a następnych np dwa-trzy dni borykają się z bardzo słabym samopoczuciem, niektórzy bólami glowy, zoładka. A ja po np dwudniowej zabawie wystarczy, że się prześpię i jestem w pełni życia i chęci. Towarzysze są na bardzo podobnym poziomie ćpuństwa co ja. Jeśli poszło za dużo to obrywa jedynie nos. Zacząłem w sierpniu rok temu regularniej sięgać po ketony. Głównie 3cmc . Do listopada było to raz-dwa razy w miesiącu po maks 1g na cały weekend . Później już było co 2 tygodnie a od grudnia niemal co tydzień, czasami co dwa. Przez weekend zjadam 2-5g. W tamtym tygodniu miałem pierwszy dłuższy ciąg na wyjeździe, ponad 8g od wtorku do piątku. Z piątku na sobotę się wyspałem, zjadłem jak zwykle i w sobotę od rana byłem już aktywny społecznie, zero zjazdów, kaca, braku chęci , czegokolwiek. Fizycznie odziwo też nic mi nie było. Nos mam wrażenie że dostał mniej w dupę niż jak robiłem 3g na 3 dni. Jest wtorek późne popołudnie, po tygodniu zabawy z 3cmc plus alko zostało mi na dzień dzisiejszy katar. Wodnisty, przeźroczysty, smarkać muszę co godzinę. A chłopaki pobrali wolne, bo do tej pory dochodzą do siebie. Jak kiedyś mnie to bawiło,cieszyło tak teraz zastanawia/martwi .. dlaczego nie odczuwam żadnych skutków ubocznych ( poza niewyspaniem jeśli poleci dzień, nocka zamknę worek I nie mogę i muszę dotrwać do wieczora) po Ćpaniu ketonów ? Łącze je niemal zawsze z browarem i papierosami. Nie biorę innych substancji.
Dodam, że przy podaniu donosowym staram się nei trzymać proszku w nosie dłużej niż 30-60 minut. Przed każdą dorzutka leci smark, woda morska i smark o dopiero aplikacja. Po zakończonej zabawie jak czekam na sen przepłukuje nos woda morska. Podczas zabawy coś staram się jeść, wodę pije oraz podwójna dawka zwykłych witamin, minerałów i elektrolitów do rozpuszczania w wodzie. To tyle jeśli chodzi o podstawowe BHP.
Marihuana a rak głowy i szyi: Czy używanie marihuany może zwiększać szanse na raka?
USA może zaoszczędzić 29 miliardów rocznie dzięki legalizacji marihuany medycznej
"Nalokson ratuje życie uzależnionych od opioidów. Zwiększmy dostępność jak najszybciej" [WYWIAD]
Koniec e-wizyt na medyczną marihuanę. Polski rząd zaostrza przepisy dotyczące medycznej marihuany.
Minister Zdrowia Izabela Leszczyna podpisała rozporządzenie zaostrzające przepisy dotyczące medycznej marihuany w Polsce. Nowe regulacje wymagają osobistego badania pacjenta przed wystawieniem recepty na substancje kontrolowane, co oznacza koniec e-wizyt na medyczną marihuanę w prywatnych klinikach konopnych. Nowe przepisy mocno uderzają w branżę oraz pacjentów, zwłaszcza niemobilnych, ograniczając dostęp do potrzebnego leczenia.
"Zdała sobie sprawę", że to "doskonały sposób na ukrycie biznesu narkotykowego". Nie żyje dziecko
Właścicielka nowojorskiego żłobka, w którym rok temu dziecko zmarło wskutek zatrucia fentanylem, przyznała się we wtorek do zarzutów posiadania i dystrybuowania narkotyków. Jak mówił prokurator, gdy Grei Mendez rozpoczęła działalność, "zdała sobie sprawę", że to był w rzeczywistości "doskonały sposób na ukrycie biznesu narkotykowego". Wyrok w sprawie kobiety ma zostać ogłoszony 3 marca. Grozi jej dożywocie.
Pierwszy legalny klub marihuany w Niemczech rozdaje własnoręcznie wyhodowany susz
Pierwszy legalny klub marihuany w Niemczech: Mała miejscowość w Dolnej Saksonii zapisuje się na kartach historii jako pierwsze miejsce w Niemczech, gdzie członkowie klubu „Cannabis Social Club” (CSC) mogli legalnie odebrać samodzielnie wyhodowaną marihuanę. Wydarzenie to jest teraz szeroko komentowane jako pierwszy w Niemczech przypadek legalnego udostępnienia marihuany poza celami medycznymi.