I have my freedom but I don't have much time
NagiPan pisze:Nie wiem czy dobrze trafiłem, ale wydaje mi się, że tutaj znajdzie się ktoś kto będzie mi wstanie pomóc. Cierpię na nerwice lękową i mam napady lęku, nie raz paniki, które trwają różnie, od kilku godzin, czasem do kilku dni. Kiedyś takie stany występowały tylko po stimach, następnie po alkoholu i stimach, później też po samym alkoholu, byłem zmuszony zrezygnować z tych używek( raz na długi czas się zdarzy, powiedzmy kilka razy w roku). Teraz odczuwam niepokój nawet po wypaleniu papierosa( palę trochę szybciej niż normalni ludzie gdyż lubię przeciągać). Przykładowo w pracy, po przerwie na papierosa, unikam ludzi przez jakieś pół godziny- godzinkę żeby nie widzieli, że się czegoś boję( oczywiście w miarę możliwości, nie zawsze się to udaje przez co mają mnie za pojeba). Później ten stan przechodzi, ale jest tak po każdym szlugu, a na szluga chodzę często. Nie piszcie mi tylko proszę żebym rzucił palenie bo nie jestem w stanie, rzuciłem już wszystko, łącznie z kawą, po której też miałem lęki i trzęsły mi się ręce i nogi( Biorę, brałem magnez). Czy da się taki stan czymś suplementować? Czy wie ktoś czym może być to spowodowane? O co tu chodzi? Czy może być to spowodowane nerwicą? Papierosy, a nerwica - nie mam pojęcia. Pomóżcie;)
Ok, do rzeczy. Najpierw potrzebuję trochę więcej szczegółów.
Przede wszystkim co było u Ciebie czynnikiem wyzwalającym te lęki? Jakieś dragi? Jeśli tak to w przybliżeniu jakie, jeśli nie wiesz dokładnie co to było opisz z grubsza profil działania- czy bardziej w stronę serotoniny, czy dopaminy, noradrenaliny.
Po drugie czym objawiają się te lęki? Objawy psychosomatyczne (drętwienie kończyn, bóle w klatce, ucisk w głowie, duszność, kołatanie serca itd) czy bardziej lęk przed ludźmi, tłumem itd?
Ogólnie rzecz biorąc nerwica lękowa jest prawdopodobnie najczęściej spowodowana zaburzeniami gospodarki dopaminowej, choć nie jest to regułą.
Leków na to nie ma. Mniej douczeni/zainteresowani swoją robotą i pacjentem psychiatrzy częstokroć przypisują doraźnie benzodiazepiny ale to jest to wysoce niewskazane. Co prawda bardzo skutecznie wytłumiają one napady, natomiast nie robią nic więcej i choroba spokojnie się rozwija, z czasem ataki pojawiają się coraz częściej i są bardziej oporne na wcześniej działające dawki danego benzo.
Jedynym skutecznym sposobem walki z tym gównem jest praca z samym sobą. Tzn w trakcie napadu spokojnie wmawiamy swojemu mózgowi, że to tylko nerwica, nic się nie dzieje tak naprawdę i za chwilę się to skończy. Poza tym koniecznie trzeba odstawić dragi, albo jeśli to niemożliwe chociaż przerzucić się na mniej szkodzące w tym kierunku. W moim przypadku pół roczna abstynencja od wszystkiego poza sporadycznym alkoholem i częstym jaraniem zioła pozwoliła zniwelować objawy praktycznie do zera, gdzie w szczytowym momencie mały buch zdrowego naturalnego zielska fundował mi pełne spektrum objawów zawałowych i co za tym idzie paniczny nie do opanowania lęk przed właśnie nadchodzącą śmiercią. Praktycznie codziennie próbowałem dzwonić na pogotowie a kiedy wychodziłem gdzieś z domu szedłem jak 80letni dziadek, kroczek za kroczkiem, żeby nie nadwyrężyć organizmu. Co kilka kroków postój i mierzenie pulsu. Ciśnienie mierzyłem pewnie pięćdziesiąt razy dziennie, łaziłem po lekarzach, prowadziłem dzienniki pomiarów ciśnienia, jednym słowem koszmar.
Ok, do rzeczy. Najpierw potrzebuję trochę więcej szczegółów.
Przede wszystkim co było u Ciebie czynnikiem wyzwalającym te lęki? Jakieś dragi? Jeśli tak to w przybliżeniu jakie, jeśli nie wiesz dokładnie co to było opisz z grubsza profil działania- czy bardziej w stronę serotoniny, czy dopaminy, noradrenaliny.
Po drugie czym objawiają się te lęki? Objawy psychosomatyczne (drętwienie kończyn, bóle w klatce, ucisk w głowie, duszność, kołatanie serca itd) czy bardziej lęk przed ludźmi, tłumem itd?
Ogólnie rzecz biorąc nerwica lękowa jest prawdopodobnie najczęściej spowodowana zaburzeniami gospodarki dopaminowej, choć nie jest to regułą.
Leków na to nie ma. Mniej douczeni/zainteresowani swoją robotą i pacjentem psychiatrzy częstokroć przypisują doraźnie benzodiazepiny ale to jest to wysoce niewskazane. Co prawda bardzo skutecznie wytłumiają one napady, natomiast nie robią nic więcej i choroba spokojnie się rozwija, z czasem ataki pojawiają się coraz częściej i są bardziej oporne na wcześniej działające dawki danego benzo.
Jedynym skutecznym sposobem walki z tym gównem jest praca z samym sobą. Tzn w trakcie napadu spokojnie wmawiamy swojemu mózgowi, że to tylko nerwica, nic się nie dzieje tak naprawdę i za chwilę się to skończy. Poza tym koniecznie trzeba odstawić dragi, albo jeśli to niemożliwe chociaż przerzucić się na mniej szkodzące w tym kierunku. W moim przypadku pół roczna abstynencja od wszystkiego poza sporadycznym alkoholem i częstym jaraniem zioła pozwoliła zniwelować objawy praktycznie do zera, gdzie w szczytowym momencie mały buch zdrowego naturalnego zielska fundował mi pełne spektrum objawów zawałowych i co za tym idzie paniczny nie do opanowania lęk przed właśnie nadchodzącą śmiercią. Praktycznie codziennie próbowałem dzwonić na pogotowie a kiedy wychodziłem gdzieś z domu szedłem jak 80letni dziadek, kroczek za kroczkiem, żeby nie nadwyrężyć organizmu. Co kilka kroków postój i mierzenie pulsu. Ciśnienie mierzyłem pewnie pięćdziesiąt razy dziennie, łaziłem po lekarzach, prowadziłem dzienniki pomiarów ciśnienia, jednym słowem koszmar."
Zaczęło się od stanu psychotycznego w stylu "they now"( na stimach, 4mmc, MDPV i mj, człowiek ćpał co w ręce wpadło, myślał, że jest niezniszczalny, a tu taki zonk). To było jakieś 6 lat temu, pamiętam jak by to było wczoraj jak pierwszy raz ludzie niby mnie śledzili itp., pech chciał, że stało się to na drugim końcu miasta od mojego domu. Chyba z 5 razy wysiadałem z autobusu w drodze powrotnej na chatę bo przecież pasażerowie byli przeciwko mnie, zbierali informacje, chcieli zrobić krzywdę itd.. Przeszło po kilku dniach, ale już nigdy nie wróciłem do stanu z przed. Od wtedy prawie zawsze towarzyszą mi pewne lęki w autobusach, w pracy, na uczelni, ogólnie wszędzie tam gdzie są ludzie, a jak sniffne gieta tematu to latam od okna do okna wypatrując potencjalnych wrogów, psiarni, dzielnicowego, komorników. Teraz o tym jak jest na trzeźwo kiedy mój stan jest DOBRY, przykład: podchodzi do mnie współpracowniczka lub szef, a ja już się zastanawiam czy on nic nie kombinuje, może chcą mnie wyrzucić pracy, pewnie już sobie myśli o mnie( chore przekonanie, że wszyscy wiedzą, że coś jest ze mną nie tak, może i widzą, że jestem zjebany, ale powinno mnie to chuj obchodzić po tylu latach, cóż jakoś w momencie kiedy dzieją się te sytuacje nie potrafię tak myśleć, pojawia się lęk i pierwsza myśl "pierdole zwalniam się z tej roboty", TOWARZYSZĄ MI WTEDY duszności i kołatanie serca, robi mi się gorąco, nogi robią się jak z waty, zaczynam ruszać palcami u rąk, byłem już chyba w 20 miejscach pracy wszędzie pracując bardzo krótki czas, najkrócej tydzień, najdłużej 5 miesięcy. Jak pokłócę się z siostrą czy matką i minie już jakiś czas, ochłonę, przychodzą lęki i wyrzuty, to tylko przykład, ogólnie wkurwia mnie wszystko, a po tym jak się wkurwie przychodzi lęk.
Jakieś 5 lat temu poszedłem do psychiatry, który przepisał mi początkowo fluo, później wysępiłem clonazepam, na uczelnię jakoś się chodziło, ale nie zdałem( z resztą przez te lęki wracałem 3 razy na studia, zawsze spierdalałem po kilku miesiącach bo już nie mogłem wytrzymać). Pewnego razu naćpałem się 3mmc i całą noc siedziałem w oknie czy psiarnia nie wjeżdża mi po temat( KURWA CHORE nie wiadomo czy się śmiać czy płakać), było kilka podobnych akcji i dziś widzę, że jakbym przestał ćpać i pić już te 6 lat temu mój stan był by na pewko lepszy, ale mniejsza o to bo już nie ćpam i liczy się to co jest dzisiaj. Co ciekawe mój lekarz wykluczył schizofrenię chociaż sam ją podejrzewałem i podejrzewam do tej pory, w końcu wystarczy kilka chujowych spojrzeń kogoś obok i już nachodzi mnie myśl "on wie". Czasem nie ma lęku, czasem się wkurwie, pierdolnę pod nosem na chuj się patrzysz palancie i idę dalej. Źle się czuję wśród ludzi i chuj bo większość niestety jest chujowa, człowiek człowiekowi wilkiem. Długi czas piłem, po alkoholu to wszystko przechodzi, jestem duszą towarzystwa, walę kawałami, gadka się klei, kocham wtedy ludzi, do rany kurwa przyłóż. Z leków brałem prócz fluo, sertralinę, paroksetynę, buspiron, no i tianeptynę, która zajebiście wyciągnęła mnie z depresji, niestety nie pomogła na lęki. Prócz tego brałem risperidon na własną prośbę, ale dopiero po pewnym czasie zauważyłem, że ten nic nie zmienia. Teraz biorę tylko karbe. Może dodam coś jeszcze o ćpaniu, znajomi twierdzą, że odpierdala mi bo jebe końskie dawki, rzeczywiście jak wciągałem to mniej niż 300mg kresek nie robiłem, chociaż więcej niż 0,7 na raz nigdy nie przyjmowałem, pewnie jakiś tam wpływ jest jak się robi GANGBANG w bani zamiast spokojnie przyjąć rekreacyjną dawkę. Co ciekawe po amfie nic mi się nie dzieje, tylko po mmc itp.. no i po mj, wystarczy jeden buch i jest po mnie, dlatego zawsze musiałem jarać w jakiś krzakach, lesie, ewentualnie na chacie. Także prócz nerwicy mam z pewnością fobię społeczną. Na dobrą sprawę inny lekarz mógłby stwierdzić schizofrenię paranoidalną, ale jakie to paranoje jak siedząc zjarany na chacie słyszę dwóch typów pod drzwiami na klatce, okazało się, że komornik pierdolony.
Mam wade serca, dokladniej, wypadanie platka zastawki wraz z arytmia. Chcialbym dowiedziec sie, co kategorycznie mi zabraniacie, gdyz siada za mocno na serduszku. :-( Chcialbym rozwinac sie bardziej, takze czas sprobowac nowych rzeczy, bo stare sie znudziły.
Przeniesione- JohnyHa
WildMonkey pisze:Od ok 3 lat nie mam czucia w jednym z palców.Proces ten nie nasila się za to minimalnie cofa od kiedy przestaję używać neuroleptyki. Palca nie czuję ale mogę nim poruszać? Co mi jest czy to manganizm(metkaty waliłem niegdyś oporowo.
gnije jak plesn
przed smartfonami i monitorami i gmo i rc-kami"
8 piguł przy założeniu że to dobre piki i od ponad miesiąca nic nie żarłeś? Pojebany jesteś, ale jak Ci serduszko wytrzyma to się nie masz czym martwić. Bebechom nic nie będzie.
Moja kolej:
Od półtora miesiąca dłoń mam opuchniętą, po 2 tygodniach opuchlizna zmalała, teraz nie przeszkadza tylko wizualnie się kiepsko prezentuje. Rana zabliźniona żadnych objawów stanu zapalnego, żadnego bólu, tylko opuchlizna. Codziennie smaruje łapę altacetem efektów brak.
Upierdzielił mnie ostatnio kleszcz i wyszedł mi rumień, dermatolog stwierdził, że jest duże ryzyko zachorowania na Boleriozę i zalecił mi 30 dni antybiotyku w ciemno dla bezpieczeństwa, bo na badaniach przeciwciał tak szybko może jeszcze nic nie wyjść.
Mam stosować doksycyklinę (2x 100mg) + jakaś ochronka typu trilac 1x dziennie przez miesiąc.
Ogólnie rzadko mi się zdarza brać jakiekolwiek antybiotyki i to na tak długo, a do tej pory miałem tylko przeżycia łączenia ich z alkoholem (nie było źle, choć mogło).
Moje pytanie jest takie czy branie małych ilości katynonów (samych) typu 3/4cmc-hexen/3mec (ale bez mieszania) może jakoś bardzo zaburzyć działanie antybiotyku albo wpłynąć na mnie ultra negatywnie? Mówię o sporadycznych małych dawkach (nie więcej niż 0,5g/dzień, mam niską tolerkę), bez ciągów, z przerwami po parę dni, uzupełnianiem witaminek/magnezu itd.
Pytanie niecodzienne, ale może ktoś ma jakieś doświadczenie w temacie.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_artykul_skrot/221176_r2_940.jpg)
Alkohol zabija 82 osoby dziennie. "W Radomiu jest więcej monopolowych niż w całej Szwecji"
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/zrzut.jpg)
Biały popiół vs. czarny popiół: Prawda o wskaźnikach jakości konopi
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/cognitivemarijuana.jpg)
Długotrwałe używanie marihuany może mieć wpływ na zdolności poznawcze
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/chimpanzees-sharing-fruit.jpg)
Szympansy biesiadują? Sfilmowano je, gdy dzieliły się owocami zawierającymi alkohol
Ludzie od dawna spożywają alkohol i od tysiącleci odgrywa on rolę we wzmacnianiu więzi społecznych. Nowe badania wskazują, że nasi najbliżsi krewni – szympansy – mogą wykorzystywać alkohol w podobnym celu. Po raz pierwszy udało się sfilmować szympansy, które dzielą się sfermentowanymi owocami, w których stwierdzono obecność alkoholu.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/krysztalowycamping_0.jpg)
Baner reklamujący sprzedaż mefedronu wisiał na płocie sopockiego kempingu
Na ogrodzeniu kempingu przy ul. Bitwy pod Płowcami w Sopocie zawisł baner z kodem QR, który po zeskanowaniu prowadził do strony oferującej sprzedaż mefedronu. To kolejny przypadek, po niedawnych doniesieniach z Gdańska, reklamowania sprzedaży narkotyków za pomocą umieszczanych w miejscach publicznych kodów QR.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/5514.jpg)
Czy psychodeliki mogą uczynić Cię bardziej moralnym człowiekiem? [Nowe badania 2025]
Czy możliwe jest, że po zażyciu psychodelików stajesz się bardziej empatyczny, troszczysz się o innych ludzi, zwierzęta czy nawet środowisko naturalne? Najnowsze badania opublikowane w Journal of Psychoactive Drugs sugerują, że tak – osoby, które doświadczyły głębokich przeżyć psychodelicznych, wykazują wyższy poziom moralnej ekspansywności, czyli gotowości do rozszerzenia współczucia i troski na coraz szersze kręgi istnienia. Co ciekawe, wzrost ten jest szczególnie silny u osób, które podczas „tripu” przeżyły rozpad ego lub intensywne doświadczenia mistyczne.