Luźne dyskusje na tematy związane z substancjami psychoaktywnymi.
ODPOWIEDZ
Posty: 21 • Strona 1 z 3
  • 2 / 1 / 0
To moj 1 post na tym forum i nie jestem pewien czy wybralem właściwy dział... Jesli nie prosze moderatora o pomoc i przeniesienie do właściwego.

A wiec jak najkrócej przedstawię swoją historię, momentami szczegółowo ponieważ uważam że w życiu coś wynika z czegoś i życie to system zależnosci w którym łatwo narobić nieodwracalnych głupot uświadamiając sobie ogrom dramatu jak już pozamiatane........

a człowiek uczy się całe życie, i bardzo ważne żeby uczyć się na błędach innych.............. wtedy nie boli........
więc niech to co napiszę poniżej będzie przestrogą dla starych i mlodych, biednych i bogatych.........

i was koledzy/koleżanki jako zorientowanych bardzo dobrze w temacie proszę o pomoc.....

Jestem już niemłodym facetem ktory 2 lata temu zaczął mocno się staczać po równi pochyłej.... chwilami mam tak dość że marzę o tym żeby okazało się że jestem nieuleczalnie chory i przestać toczyć tą nierówną walkę na tym chorym świecie..........1 rzecz która wydaje się podstawowym błędem to fakt że od młodości piłem często piwo/dwa/3/4/5..... w wolnym czasie przy sprzyjających okolicznosciach. Dzsiaj rozumiem że nawet częste picie niegrożnego wydawaloby sie piwa, osłabia czujnosc......... a alkohol w kazdej postaci to grozny bo powszechny, ba nawet reklamowany że: "Po robocie.....cos tam sie należy". Gówno brzydko mówiąc prawda. po robocie najlepiej odpoczac w towarzystwie Tej Jednej Wyjatkowej, ew. z Nia i dziecmi. A raz na rok/miesiac czytaj<nieregularnie>...... to tak. Bo regularnie robienie czegoś niezdrowego to jak zdradzanie partnera. Kiedyś wyjdzie. Prędzej czy później. Wyjątki potwierdzają regułę...........Ja też nigdy nie podejrzewałem że przekroczę magiczną bariere uzależnienia. Byłem przekonany jak wielu z nas ze grunt to SILNA WOLA!!!!!...Czysta teoria........ Przygodę z mj zaczałem pózno, jako człowiek dojrzały 23-letni, zarabiający na siebie, majacy świetlane perspektywy na życie. Przed mj poznałem się z białą damą dzięki której mogłem jednocześnie pracować caly tydzień ponad siły a w miarę potrzeby gdy na studiach musiałem coś zaliczyć a nie miałem żywcem siły i czasu na to, wtedy dorażnie wspierałem się nią i wkuwałem cały materiał na blachę. Tak, że recytowałem całe wersy książki/skserowanych notatek. W tamtych czasach zdarzało mi się również używać jej na jakiś mocno alkoholowyvch imprezach żeby móć wyjść z twarzą na koniec imprezy :):):) wesela i temu podobne imprezki gdzie łatwo było przesadzić a wysokooktanowe trunki zawsze mocno odchorowywałem nazajutrz........Jak to u niejednego wydawało mi się że mam nad wszystkim kontrolę :-P ..... w czasach które staram sie pokrótce streścić zdarzało mi sie od czasu do czasu na jakimś pamiętnym Maydayu zarzucić pixa...(10 lat temu jak i dzsiaj uważam że bylo warto)... a od czasu do czasu w dobrym towarzystwie pozwolić sobie na kox..(tu znowu uważam, że kox jest dla snobów, nie warte tej ceny lepiej pojechać na egzotyczną wycieczkę)... Później znienacka przyszedł czas miłości......... jak teraz na to patrzę widzę wyraźnie jaka to była chora miłość i że wówczas moja wielka miłość miala poważne problemy osobowościowe zwane boderline. Bardzo częste kłótnie, rozstania, powroty - najogólniej chore jazdy.........Ja jedenak szukałem winy w sobie i idealizowałem Ja, usprawiedliwiałem Ja. Wtedy zaczołem przesadzać z mj. Zaczołem jarać na okragło co wydawało mi się wówczas doskonałym lekiem na całe zło..... z racji ciężkich przejść od 2 roku życia byłem człowiekiem bardzo nerowym, a gandzja pozwalała mi wówczas doskonale się relaksować, wydajniej myśleć i uławtwiała mi kontakty z innymi.....no a przedewszystkim znakomicie mnie uspokajała. Chora miłość w pewnym momencie zaowocowała ciążą u mojej wielkiej miłości. Co ciekawe mam pewność że wówczas tego dziecka chciałem bardzo zarówno jak i ja, jak i Ona. Obydwoje o tym nieraz, nie dwa rozmawialiśmy. Jednak jak by nie było nie była ona planowana i akurat tym razem to ja nie chciałem uważać co mam wypominane do dzsiaj że zmarnowałem Jej życie. Zamieszkaliśmy razem. Kłótnie i jazdy zaczeły sie jeszcze gorsze...... o to o tamto, o nic, bo zupa była za słona, bo koledzy, etc. standart 1 słowem................ Z perspektywy czasu widzę jaki wtedy byłem głupi, zaślepiony i lekkomyślny.... oczywiście uspokajałem się pozornie browarkami i trawką, a jak się wyprowadzała i zostawałem sam w mieszkaniu pocieszałem się w analogiczny sposób...... wtedy zaczołem zaopatrywać się w większe ilości dragów uważając ze nadal mam nad tym kontrolę...... urodziło się dziecko....... kłotnie i wyprowadzki były coraz częstsze i coraz brutalniejsze. Chcąc coś zmienić w swoim życiu postanowiłem ze receptą będzię zmiana otoczenia i postanowiłem wyjechac do UK. Akurat wchodziliśmy do uni europejskiej..... wydawało mi się że to będzie doskonała recepta na całe zło...... :):):)......... no i pojechałem. rzeczywistość okazała się na miejscu bardzo brutalna..... po 1 nie znałem języka a po drugie wyjeżdzając z polski zostawiłem dobrze płatne zajęcie które bardzo lubiłem robić ( regionalny przedstawiciel handlowy ). Na miejscu zacząłem robić fizycznie i za marne pieniadze, co mnie przybijało od rana do wieczora zamiast obiektywnie mierzyć siły na zamiary i docenić to co mam. Dodatkowo nie radziłem sobie z tęskontą za dzieckiem. Wówczas jakoś zaczołem jarać papierosy ( szczyt glupoty uwzględniając cene za paczke 5 funtów ). Piłem też coraz częściej...... a od czasu do czasu udawało mi się ogarnąć haszysz i jak tylko miałem jarałem po pracy. W pracy nigdy bo nie dawałem rady robić fizycznie będąc na bani. Rozłąka wydaje mi się że służyła Matce mojego dziecka......... zaczeły się fazy telefoniczno- smsowe ( w efekcie których do dzsiaj nienawidzę komunikacji smsowej ). Czas na emigracjii płynął mi jałowo, powoli i bezsensownie bo zamiast odkładać flotę, rozpuszczałem ją z samotności i chęci pocieszania się...... w miedzyczasie mimo wszystko chciałem do siebie ściągnąć swoją miłość z Naszym Dzieckiem co z różnych przyczyn nie doszło do skutku ( dzsiaj mając racjonalny punkt widzenia na przeszłość nie wiem czy by było to dla naszej trójki lepsze ...... czy nie. Okropne uczucie bo to jeden z checkpointów który był istotny ).... Do polski przyejdzałem 2-3x w roku bo oczywiście bardzo tęskniłem za dzieckiem.... Nauczyłem się języka, zdobyłem dobrze płatną robotę........ jednakże chore jazdy z matką mojego dziecka nie umiałem podkreślić grubą kreską i zająć sie sensowym układaniem sobie życia........Wydawało mi się że niech Ona 1 sobie kogoś znajdzie, bo wyjdzie że zrobiłem Jej dziecko i zostawiłem a To ja sie czułem porzucony...... oczywiście dobrze zarabiając i mając ku temu możliwości znowu zaczołem jarac tak jak kiedyś w polsce od świtu do zmroku... wydawało mi się że nadal mam nad wszystkim kontrolę. Jak to mówią: Nie jest łatwo lekko zyć :P:P:P mijał miesiąc za miesiącem..... niby sielanka........ z dnia na dzień w UK zaczął się kryzys....... tęskonta za dzieckiem mnie dobijała....... jednym słowem czas wracać. Będąć w UK zrobiłem sobie prawko na TIRy, nauczyłem się jeździć widlakiem - wydawało mi się że nabrałem wiatru w żagle. Powrót do polski okazał się równie brutalny jak wyjazd na emigracje........z matka mojego dziecka miałem wówczas już fatalne relacje. Za wszelka cene chciala mi robić tak żeby bolało do imentu. Jej się wogóle nie układało w życiu a odpowiedzialność zrzucała na mnie. Z pracą w polsce niby było dobrze, ale jak chodziłem na interview to mnie pytali po co wracałem albo robota była podła i za podłe pieniadze. Problem potęgował fakt że zdałem sobie sprawę z faktu że jestem uzależniony od marihuany..... na tamten czas próbowałem przestać, jednakże dużo kumpli wokół mnie jarało a ja bez jarania jestem bardzo nieszczęśliwym facetem...... więc traktowałem to jako zło konieczne i próbowałem koegzystować z swoimi problemami. Po 5 latach spędzonych w cywilizowanym kraju wogóle nie umiałem się odnaleźć w polskim wyścigu szczurów........ kasy miałem coraz mniej, dobrej roboty nie mogłem złapać, pojawiły się uciążliwe problemy ze zdrowiem w postaci REFLUXU i Zespołu jelita drażliwego.....Wyjechałem na kilka miesięcy do Hollandii, ale jak to ja zamiast cieszyć się z tego co jest to widziałem wszystko na czarno.....Nie chcieli mnie puścic na Boże Narodzenie to się zwolniłem i tyle....Wróciłem do polski, święta szybko mineły, zaczeła się proza życia....... wydawało mi się ze już gorzej być nie może.......Ech, złudzenia są okropne :P:P:P..przestałem całowicie jarać grass, fajki kontrolowałem, nigdy nie jarałem przed śniadaniem, kilka szlug dziennie........ poszedłem do terapeuty, przepisał mi CITABAX..............przestałem popijać co wieczór browarki............postanowiłem że skupiam się na pracy...... a w wolnym czasie playstaion........ [ w tym momencie z racji wstydu zaczynam zagęszczać moją przydługą historię ]..........Stało się to czego całe życie się spodziewałem, a z racji jarania na okragło i pobytu w krajch gdzie policja jest cywilizowana, przestałem brać taką ewentualność pod uwagę...... Pewnego ranka wychodząc do pracy obok mojego samochodu czekało na mnie 3 cwanych panów z aparatu represji....... przyszli znaleść u mnie 0,5kg trawy...........Dzisiaj po wszystkim nawet wiem kto ich przysłał, że kolega którego zna sie XXXlat a pije z psami to przypał, wogóle im mniej ludzi wie tym śpisz bezpieczniej.......... mieszkanie mi przeszukali cm po cm, łącznie z przeszukiwaniem kieszeni ubrań w szafie i półkach....Dziwne mi się wtedy wydawało skąd wiedżą że ostatnio byłem na krótko w Pomarańczowym królestwie dostatku i dobrobytu :):):)..... byli wręcz przekonani że znajdą to czego szukają. Znależli wagę którą przywiozłem z UK ( utwierdziło ich to w przekonaniu że jestem handlarzem narkotyków i trzeba mocniej szzukać ), 3 naboje gazowe które widziałem ostatnio przed emigracją do UK, zuepłnie nie pamiętałem że je mam, a przedewszystkim nie zdawałem sobie sprawy że to podlega karze do lat 8, 2 puste worki strunowe z resztkami mj na ściankach które zostały w kieszeniach ubrań nawet nie wiem skąd, 1 worek z 2 łodygami na widok którego nogi mi się ugieły bo został mi po wizycie w coffie shopie i żal mi było wyrzucić holenderskich gałęźi a pózniej zapomnialem o nim i został w kieszeni kutrki.....zryty łeb. Gałęźi żałować........ skurwiele szukali i nie chcieli odpuścic a ja z racji że od kilku dni zacząłem detox załamałem się jak mogłem nie zrobić porządków..... po 6h przeszukali dokładnie wszystko, następną godzinę spędzili na przeszukiwaniu samochodów służbowego i prywatnego..... nawet chcieli przeszukiwać mieszkanie moich rodziców...... ale zrobiło sie popoludnie więc jazda na komendę i pranie mózgu........ z racji że moje zeznania były krótkie, nie chciałem o niczym z nimi gadać, stawiałem się żeby nie mówili mi per Ty i nie obchodziły mnie ich propozycje, wygrzebali z jednego z worków jakiś paproch który zabarwił test na czerowno.... zważyli worek z gałęźiami ktory wg. nich wazył 0,9g....... na moje protesty że 2 gałęźie nie ważą nawet z workiem tyle, przeprawili z protokule że 0,7g i bez worka to bedzie expert ważył..... kazali podpisać protokół i na dołek.........na dołku 40h....... beret zryty dokumentnie......... po wyjściu z dołka w robocie tlumaczenie dlaczego znikłem na 2 dni........ ogólny moralniak...... i chcąć odreagować wpadłem na najgłupszy pomysł w swoim życiu. Debilizm w czystej postaci...... Postanowiłem odwiedzić sklep z dopalaczami który prowadził znajomy. Wcześniej wydawało mi się że pojawianie się w takich miejsach to przypał.......jednak po dołku stwierdziłem że skoro to legalne to wszystko gra. Spróbowałem konkreta.......... nie dowierzałem że to tak doskonale działa i niczym to nie grozi........tego samego dnia spróbowałem kokolino.......... no i zaczełó się.......... żeby nie zanudzać tych co dotarli do tego momentu napisze że w atmosferze legalności i zatracając wszelkie podejrzenia że to może być gorsze/ bardziej niebezpieczne niż wszystko co dotychczas wrzucałem następne pół roku "kolekcjonowałem" kokolino i maczanki bez żadnych przerw. W międzyczasie rzuciłem robotę i skupiłem się na "pomaganiu" właścicielowi sklepu kolekcjoneskiego przez co zapewniłem sobie nieograniczony dostęp do trucizny....... Pomoc polegała na sprzedawaniu tego gówna nocami biedakom takim jak ja którzy wpierdolili się po uszy nie zdając sobie sprawy z problemu........ wstyd pisać......... płynołem na maxa...... brak snu robił swoje...... w mojej głowie zrobiła sie maxymalna paranoja że jestem śledzony. Wszystkich zacząłem podejrzewać że są przeciwko mnie. tusk z kopaczową zamkneli sklepy...... ale ja jak rasowy cpuń zrobiłem sobie zapas trucizn i przestałem wychodzic z mieszkania...... z maxymalnej zrobiła się mega paranoja............. że jestem dzieckiem szczęscia, i kto mi zrobi krzywdę to umrze....... że z matką mojego dziecka nigdy mi się nie układało bo to nie moje dziecko......im było gorzej tym wrzucałem więcej ......TRAGEDIA. WSTYD. WSTYD MI NAWET TERAZ WIĘCEJ PISAĆ....... z powodu wstydu nie napisze w jakich okolicznosciach ale wkrótce trafiłem do psychiatryka wbrew własnej woli przywieziony przez policje. 3 pierwsze dni w pasach....... wiłem się jak traszka i bełkotałem o konću świata......... Tam spedziłem 2 miesiace......1x im spierdalając lufcikiem nocą bo mnie na spacer nie chieli puścic nawet raz........ Matka wypisała na własną odpowiedzialność a ze mną wcale nie było jeszcze dobrze.......poprostu zacząłem się lepiej kontrolować z tym co mówię...... po wyjsciu miałem nadal zapasy więc znaleźli się koledzy i nastepne 3 miesiace znowu furanie dzien w dzien...... nawet nie starałem się o robotę bo chciałem odpocząc po nieslusznym wobec mojej oceny pobycie u czubków..... kaska się zupelnie skonczyła....... poszedłem do roboty z której wkrótce potem mnie wyrzucili bo nie byłem w stanie robić łopatą po 10h........A co najgorsze matkojebca dzielnicowy ręką komendatna miejskiego skierowali mnie na badania do WOMPu celem przeprowadzenia badań co do możliwości kierowania pojazdami....... zaczeła się maxymalna deprecha....... poczucie winy........ uświadomiłem sobie wszystkie swoje błędy o których z grubsza tutaj napisałem......z duszą na ramieniu czekałem na termin badania w WOMPie....Gdy tam poszedłem pani pycholog uświadomiona przez najwspanialszego dzielnicowego zjechała mnie na maxa.......Ciezko zdobyte prawo jazdy na wszystkie kategorie poszło sie jebać.... znowu nie wychodziłem ze wstydu z mieszkania. Po kilkunastu dniach mama mnie namówiła na wizytę u psychiatry. Tam szczerze przedstawiłem problem, dostałem ZYPREX i XETANOR, które tego samego wieczoru zzarlem na raz z zamiarem odejscia do krainy wiecznych łowów czytaj. w pizdu...... Nastepne 3 dni nie można sie mnie było dobudzić........karetka nie chciała przyjechać bo ja się Mama jarneła to już było za późno na płukanie zołądka......jak wstałem to mnie masakrytycznie bolała głowa i cały drżałem......... tym razem sam poprosiłem takiego jednego co niby rodzina moja..... żeby mnie zawiózł do psychiatryka bo mogę sobie znowu coś takiego zrobić......Po czasie to ja nie wiem po co do tego więźienia bez klamek chciałem jechać.....Poprostu, chyba wszystko mnie nagle przerosło a najbardziej to jak się przypadkiem okazało z Kto jest matką mojego dziecka........... tym razem w wariatkowie bylem miesiąć....... pomimo leków które we mnie pakowali nie mogłem spać po nocach...........dopóki mi nie dali czegos mocnego na sen, nie spałęm jarac szluga za szlugiem z nerwow......Tam mnie zdiagnozowali że schizofrenia paranoidalna i już chyba leki do konća życia w moim stanie z takim stażem "ćpania" trawki i wszelkich innych trucizn........poczułem sie jak bezdomny.........po miesiacu miałem dość i wypisałem się na własne żądanie. Definitywnie postanowiłem wziaść się za siebie. Załatwiłem sobie robotę w innym mieście. Z uzywek postanowilem ze nigdy wiecej trucizn i wszelkich nielegalnych substancji, zostaje czasem piwko i papierosy ktore od czasow 1 psychiatryka do dziś dnia pale 40-50 dziennie. No i ......... zaczely sie schody. Robota byla na 3 zmiany a ja nie wydalalem w niej bedac ciagle nie wyspany. Zmeczenie nie pomagalo. Kładlem sie do łóżka i nie moglem usnąć. Wrócilem do domu jak najszybciej się dało wmawiając sobie ze pewnie wynika to ze zmiany otoczenia. Poszedlem do nastepnego psychiatry, . Tym razem dostałem FLUANXOL, PRINIDOL I TRITICO. Sumennie brałem te leki 2 miesiace. Podczas kuracji chwilami mnie tak bolała głowa że masakra jak bym uderzył nią w tafle lodu. Po skończeniu sie leków bóle glowy ustały a ja postanowiłem że dojdę do normalnośći własnymi siłami. Od tego momentu mija 6 miesiąc............... w miedzyczasie zauważyłem że od czasu nażarcia się leków nie mogę pić nawet 1 piwa bo już w trakcie czuje się po nim źle i ciężko mi skończyć po jednym. Kawa, czy wogóle kofeina tez działa inaczej......... jak przedawkuje czuje się jak na zjeżdzie. Z 2 strony jak rano nie wypije 1 słabej to jestem zamulony jak stary staw.... Zdarzyło mi się zajarać mj i też działanie nie jest takie jak kiedyś. Strasznie mnie zamula i mam mega nie do pokonania napad łaknienia. Zero jakis przyjemnych doznań.....Absolutne 0....Pozatym normalnie na trzeźwo bardzo ciężko mi się na czymś skoncentrować i nie myśleć o bzdurach. Bardzo często czuję napięcie wewnętrzne, że w efekcie nie mam ochoty z nikim gadać, bo mam wrażenie że zaraz wybuchne gniewem. Wogóle praktycznie się nie uśmiecham, nic mnie nie cieszy, nic nie jest w stanie mnie rozbawić, kabaret każ wszelki jest dla mnie mdł, dowcipy czerstwe...... Pomimo kuracji PRINIDOLEM ręce i nogi bardzo często mi silnie drżą szczególnie jak jestem zdenerwowany. Aktualnie pomny ostatnich porażek w robotach, jestem na zatrudnieniu socjalnym gdzie robię za śmieszne pieniadze - tyrająć 8h przy łopacie, ale palę szlugi kiedy potrzebuje i mam pewność że mnie nie zwolnią jak bym wolno tą łopatą nie ruszał. A najwiekszy problem mam ze snem. Bardzo ciezko mi zasnac....potrafie sie nawet bardzo zmęczony przewracać z boku na bok 3h........ albo budze sie w środku nocy i czuje mega głód a pozniej nie moge usnąć. Jak jest włączony tv albo ktoś gada czy radio gra, też nie usne.Rano budzę sie niewypoczęty z bólem głowy, tak jak bym spał w kucki w jadącym, hałasującym samochodzie. No i z rana palę ze 3 papierosy niemlaże pod rząd......Jak rasowy cpuń i degenerat......
Po tej okropnie wyczerpująco opisanej zawiłej historii konkluzja: Z racji że przez ostatnie 1,5 roku przytyłem 35kg, zżarłem kilkanaście rodzajów leków psychotropowych i żaden poprostu nie rozwiązywał moich problemów.A mimo całkowtej abstynencji od kilku tygodnii nie widzę znaczączej poprawy w mojej psychice wobec czego chciałbym się wspomóc farmakologia.Aktualnie nie dowierzam z różnych powodów lekarzom psychiatrii na słowo (jak wspominam że mam diagnozę SP to wg. musi tak być). Mam do was zapewne b.trudne pytanie: Jaki/e lek/i mogł by mi pomoć na poprawę nastroju, poczucie ciagłego zdenerwowania no i uregulować ten nieszczęsny sen???

Z góry dziękuję za wszelkie sugestie i odpowiedzi
Pozdrawiam wszystkich rozważnych i uczulam na swoim przykładzie nierozważnych poszukiwaczy wrażeń

p.s. przegladajac fora o RC i wszelkich tego typu zabawkach dużo czytałem o selekcji naturalnej, rozsądnym podejściu do stymulantów, odpowiedzialności czy dziecinnadzie gimnazjalnej .......... bzdury wg. mnie.............. łatwo się pogubić, łatwo zrobić sobie krzywdę, przy nawarstwieniu się problemów może się odechcieć żyć. A nie żyjemy dla siebie, idąc na łatwizne krzywdzimy tych którym na nas zależy....Jak to mówią: .........i nikomu nie wolno się z tego śmiać........Ten się smieje......... kto się....... :yay: :yay: :yay:
  • 28 / 1 / 0
Bardzo przejąłem się twoją historią, bo jest ona bardzo mocna, oraz bardzo znamienna.
.
Zauważ jedno- przez całe swoje dorosłe życie chlałes alkohol, choć w różnych ilościach, ale jednak. Zważ na jedno, gdyby ktoś ćpał regularnie raz na kilka dni, to byś z całą stanowczością rzekłeś- to ćpun! Natomiast co powiedzieć o człowieku, który pije nieomal codziennie, w tym często duze ilości? Odpowiedź sam.
.
Sam napisałeś, że zwiódł ciebie fakt, że dopalacze są legalne... Dlatego niech ciebie nie zwiedzie to, że alkohol też jest legalny...
.
Twoja ślepa miłość bardzo ciebie unieszczęśliwiała przez nieomal całe dorosłe życie, jednak.. każdy człowiek ma swoje drastyczne problemy, więc ten wątek pomijam zupełnie.
.
Na tematy medyczne lepiej niech wypowiedzą się bardziej kompetentni. Ja jestem wręcz fanatycznym wrogiem mieszania leków psychiatrycznych z różnymi substancjami, więc musisz wybrać, albo leczenie, albo inne używki z piwkiem na czele.
.
Przez pewien czas zażywałeś różne stymulanty, a wszyscy o tym wiedzą, jak bardzo niszczą one psychikę.
.
Aha, z moich doświadczeń wynika, że łatwiej rzucić heroinę, niż alkohol, czy różne leki psychotropowe, jak np benzodiazepiny, dlatego dla ciebie jest tylko jedna rada- PEŁNA, CZYLI CAŁKOWITA ABSTYNENCJA DO KOŃCA ŻYCIA. Każdy maly łyk piwa, kieliszek wódki, albo leki psychotropowe brane nie w celach leczniczych, to dla ciebie koniec. Raz, że nie jesteś już młody, więc trzymaj się, bo drugiej szansy mozesz już nie mieć. W naszym wieku chorują już nawet ci, co prowadzą zdrowy tryb życia, dlatego naprawdę, tylko pełna abstynencja da tobie szansę na lepsze życie. Inna ważna sprawa, że jak zaczniesz uważnie patrzeć wokół sobie, to wtedy zobaczysz mnóstwo samotnych ludzi, którym życie dało strasznie w kość, to ci samotni ludzie strasznie nie chcą już żyć samotnie i rozpaczliwie szukają kogoś bliskiego... Jak tylko tego będziesz chciał, to znajdziesz kogoś bliskiego, z kim łatwiej będzie tobie iść przez życie. Jeżeli nawet ja znalazłem swojego dobrego anioła, to ty tym bardziej musisz też go znaleźć. Tylko trzeba chcieć tego anioła przyjąć, oraz trzeba mu coś z siebie zaofiarować...
Uwaga! Użytkownik Fiesta8 jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 3169 / 363 / 0
sly77 pisze:
Mam do was zapewne b.trudne pytanie: Jaki/e lek/i mogł by mi pomoć na poprawę nastroju, poczucie ciagłego zdenerwowania no i uregulować ten nieszczęsny sen???
Mi w regulacji snu kiedyś pomógł Lerivon (mianseryna) a potem jak już stwierdziłem że jednak leki mi nie pomagają to ogólnie pojęty zdrowy tryb życia. Nie dziwę się że masz takie jazdy i psychiczne i fizyczne po tylu latach ostrego ćpania. Najlepsze co możesz zrobić dla ciała to odstawić fajki i inne używki, wprowadzić zdrową dietę, ćwiczenia fizyczne, regularny tryb życia. W moim przypadku to dało więcej niż 4 lata brania leków najróżniejszych. Co do psychiki to bym ci polecał psychoterapię. Życzę powodzenia, jakbyś miał jeszcze jakieś pytania to wal tu albo na PW.
  • 248 / 3 / 0
Odstawienie papierosów i poprawa kondycji fizycznej, żadnych leków tu popieram Blu. Ja mogę Ci polecić sposób, który w moim przypadku był najlepszym wyjściem, aby nie pić i rzucić cholerne fajki. Mianowicie zacząłem biegać codziennie wieczorem i postawiłem sobie za cel, że przebiegnę kiedyś maraton (40km). 2 lata nie paliłem i dość długo utrzymywałem abstynencję, a radość i spokój jaki daje bieganie wieczorem z muzyką na uszach jest nie do opisania. Bardzo istotne było dla mnie dążenie do czegoś oraz małe sukcesy, które przychodziły z czasem. Summa summarum złapałem kontuzję i nie doszedłem do 40km, zacząłem znowu robić to co wcześniej, ale i tak było warto.
  • 28 / 1 / 0
Tak naprawdę, to dalsze kroki zależą tylko od kondycji psychicznej. Każdy człowiek, ale to naprawdę każdy cierpi na jakieś kłopoty psychiczne o różnym nasileniu.
.
Twoj zły stan nerwów może być na skutek wieloletniego chlania alkoholu, oraz okresowego zażywania stymulantów i psychotropow, ale może twoj stan nie ma nic wspólnego z twoimi nałogami, bo tą chorobę masz już zapisaną w genach, a nałogi mogły tylko przyspieszyć nadejście choroby. Oto następna niewiadoma- twoj stan stan nerwów może być trwały, ale też może być przejściowy, bo spowodowany silnym zespołem odstawienia alkoholowego. A trzecia niewiadoma- po pewnym okresie, objawy niedomagania nerwów mogą być bardzo silne i nawet groźne, ale też te objawy mogą manifestować się jakimś tam dyskomfortem i to wszystko.
.
To jest twardy pewnik i niepodważalny dogmat, że jedyny ratunek dla Ciebie, to całkowita abstynencja od alkoholu- uwaga- całkowita i to do końca życia. Musi też być zachowana abstynencja od innych używek, w tym głównie od stymulantów i innych psychotropow.
.
Natomiast pozostałe postępowania już nie są takimi twardymi dogmatami, a ich zastosowania zależą głównie od zaleceń lekarzy i od stanu zdrowia. Ja jestem wręcz śmiertelnym wrogiem zażywania leków psychiatrycznych w celach narkotycznych czy relaksowych, oraz fanatycznie walczę z mieszaniem tych leków z różnymi substancjami. Też zdecydowanie walczę z niebezpieczną tendencją lekarzy, że wszelkie nałogi i wszelkie zespoły abstynencyjne leczy się lekami neurologicznymi. To może przynieść śmiertelne niebezpieczeństwo, bo pacjent może nie tylko że nie wyjść z nałogu, ale może szybko wpaść w jeszcze jeden ultra niebezpieczny nałóg.
.
Dlatego nasz kolega powinien za wszelką cenę walczyć o to, aby wzmacniać swoje nerwy nie lekami neurologicznymi, ale odpowiednim trybem życia. Tutaj na forum jest bardzo wielu, którzy mają wielkie doświadczenia w powracaniu do zdrowego trybu życia i napewno dadzą bardzo cenne wskazówki. Jednak może tak być, że stan zdrowia psychicznego będzie tak zły, że leki neuroleptyczne będą musiały być zastosowane! Wtedy wszystko będzie zależało TYLKO od lekarzy i od ciebie. Gdyby kiedyś zaszła taka konieczność, że zastosowanie leków neuroleptycznych będzie koniecznością, to wtedy będzie potrzebne wielkie doświadczenie lekarzy, oraz bardzo wielka twoja mądrość, by przez cały okres terapi tymi lekami, być świadomy zagrożenia, tak aby te leki przyniosły ulgę, a nie spowodowały śmiertelnego zagrożenia.
Ten komentarz mógłbym napisać w kilku zdaniach, jednak świadomie tak go napisałem, aby zaakcentować straszne zagrożenia, jakie niosą te leki przy takich terapiach. W wielu przypadkach pacjent musi poddać się takiej terapi, w wielu przypadkach te leki przynoszą ludziom wielką poprawę zdrowia, jednak też często niektóre terapię kończyły się tragicznie. Dlatego i lekarz i sam pacjent musi być cały czas świadomi zagrożenia, oraz cały czas trzeba korygować tą terapię, w zależności od stanu zdrowia, tak aby dawki leków były jak najbardziej optymalne , oraz aby czas terapi był jak najkrótszy. Pozdrawiam
Uwaga! Użytkownik Fiesta8 jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 63 / / 0
Dałeś mi do myślenia...
Czas kończyć póki czas .
Trzymam kciuki za Ciebie , będzie dobrze .
Uwaga! Użytkownik Explorationn nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1252 / 4 / 0
Mam prośbę, mógłbyś to podzielić na jakieś akapity, zrobić odpowiednie przerwy i poprawić czytelność?

Chętnie przeczytałbym Twoją historię ale jest tak za przeproszeniem nasrane tekstem, że aż nie chce mi się za to zabierać.

Będę wdzięczny, trzymaj się i zdrowiej
  • 182 / 3 / 0
jesli podczas psychozy postymulantowej te konowały zdiagnozowaly u ciebie schizofrenie to jest duze prawdopodobienstwo ze ta diagnoza jest bledna a co za tym idzie leki ktore powoduje ze jestes wiecznie niewyspany i tyjesz, bierzesz niepotrzebnie
probowales kiedys odstawic je i sprawdzic co sie stanie?
  • 1252 / 4 / 0
dokladnie, psychozy po stymulantach potrafia trwac nawet ponad tydzien i dluzej...
Zregeneruj sie dobrze.

Tak na prawde 100% zdrowy tryb zycia - sport i dieta + ew. jakies delikatne antydepresanty to 80% sukcesu w takich przypadkach.
Nie ma cudow a wiekszosc farmakologicznego gowna to napychanie kieszeni koncernom farmaceutycznym oraz odwalanie roboty przez skretynialych lekarzy jakich niemalo u nas w kraju.

Poza tym ja też zjebałem sobie życie przez miłość. Wielka nieszczęśliwa miłość była powodem, dla którego wpędziłem się w kompleksy, nabawiłem depresji i zacząłem jarać ogromne ilości (cały dzien nieprzytomny, niepamietalem czy np. bylem w kiblu albo cos jadlem) + raz na 4-5 dni zarzucalem cos ostrego typu 4 plateu Acodinu.

Z inteligentnego malolata z perspektywami na sukces, stalem sie zjebem z marginesu z przezartym mozgiem ; /
  • 451 / 2 / 0
miałem bardzo podobnie (może poza paroma pikantnymi szczegółami jak dziecko, wyjazd za granicę, czy próba samobójcza). Ale przez okres trzech lat dzień w dzień (pamiętam tylko jeden dzień bez, bo nie było skąd wziąć, pustki w mieście, tragedia) nawet po kilka razy dziennie paliłem trawę z kumplami z zespołu, albo i sam, przed pracą, po pracy, nierzadko zamiast pracy, przez co wyjebali mnie najpierw z fabryki, potem ze stacji benzynowej. Traktowałem to jak świetną zabawę nie zdając sobie sprawy w co się wjebałem, jeszcze zważywszy, że wszędzie pełno prania mózgu, że ganja nie uzaleznia, że pomaga, że jest zdrowa i wszystko cacy. Może. Ale nie non stop. Było i tak, że bez wieczornej lufy nie mogłem spać. Potem to samo z dopalaczami, które mnie pogrążyły zupełnie, kradliśmy z kumplem telefony, szukaliśmy stuffu, który można zajebać i opchnąć w komisie czy na giełdzie, żeby wszystko rozpierdolić w monopolowym i dopalaczach. Nigdy wcześniej tak nie robiłem, nie jestem bezmózgim dresiarzem, gardzę kradzieżą. zaczęły się paranoje. pod tytułem "każdy jest policjantem i zaraz mnie zamknie, śledzą mnie", albo wszędzie widziałem oznaki końca świata, schiza że wszyscy się na mnie gapią i wiedzą kim jestem. dobrze, że nie miałem takiej możliwości, żeby zrobić sobie zapas i nie wychodzić z domu, bo to byłby koniec. po delegalizacji dłuuugo nie mogłem do siebie dojść, ganja przestała na mnie działać, musiałem sam zjarać dżisa żeby cokolwiek poczuć, więc chlałem jak popierdolony, żeby nie myśleć jak bardzo chcę zajarać Taifun'a czy inne gówno. Mimo, że tolerka na ziele skoczyła wysoko i tak jarałem dzień w dzień pijąc do tego hektolitry piwa (mój organizm nie toleruje wódki, nawet się z tego cieszę). i tak nabawiłem się nerwicy lękowej, nadciśnienia i MEGA hipochondrii (jakkolwiek się to pisze), którą powoli udaje mi się ujarzmić, ale trwa to już prawie półtorej roku, przez koniecznośc jedzenia leków wpierdalam się właśnie z deszczu pod rynnę - w benzo i inne dziadostwa uspokajające. ale nie dam sobie rady bez pomocy farmakologicznej, może kiedyś będę dość silny, ale jeszcze nie. staram się ograniczać jak mogę, jeść to jak najrzadziej i jak najmniej, dzięki czemu udaje mi się jak dotąd utrzymać tolerancję na stałym poziomie. jedną tabletkę alprazolamu dzielę na cztery części i doraźnie wrzucam jedną z części pod język. do tego jakieś hydroxyzyny i pramolany. do tego cały czas piję (zanzcnie mniej, ale piję). staram się też kiedy już piję nie faszerować się do tego benzosami, tylko zjeść wieczorem z 6 Valusedów i zapić melisą, żeby sobie nie spierdolić wątroby... Dopalacze to największe gówno jakie powstało.
Trzeba iść przez życie z uśmiechem i cieszyć się z najmniejszych rzeczy! To jest podstawa! Nigdy już nie będzie tak, jak mogłoby być przed ćpaniem, ale niech będzie najlepiej jak może, życie jest tylko jedno! :)
Uwaga! Użytkownik boberator nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
ODPOWIEDZ
Posty: 21 • Strona 1 z 3
Artykuły
Newsy
[img]
10 lat więzienia dla producenta metamfetaminy. Legnicki sąd wydał wyrok

Przestępstwa narkotykowe to coraz większy problem. W jednej z takich spraw zapadł właśnie wyrok. Sąd Okręgowy w Legnicy skazał na 10 lat więzienia 34-letniego Jakuba C., który na przemysłową skalę produkował metamfetaminę. Wytwórnia działała w garażu na terenie prywatnej posesji w Niemstowie pod Lubinem.

[img]
Szympansy biesiadują? Sfilmowano je, gdy dzieliły się owocami zawierającymi alkohol

Ludzie od dawna spożywają alkohol i od tysiącleci odgrywa on rolę we wzmacnianiu więzi społecznych. Nowe badania wskazują, że nasi najbliżsi krewni – szympansy – mogą wykorzystywać alkohol w podobnym celu. Po raz pierwszy udało się sfilmować szympansy, które dzielą się sfermentowanymi owocami, w których stwierdzono obecność alkoholu.

[img]
Przemycają narkotyki w ciałach żywych jałówek. Eksport bydła z Meksyku do USA kwitnie

Meksykańskie kartele wykorzystują żywe bydło do przemycania narkotyków przez granicę USA. Narkotyki zaszywają wewnątrz zwierząt.