Właśnie wczoraj pierwszy raz walnąłem sobie trampka i tak samo zero zjazdu tylko miłe grzanie po przebudzeniu ;d tolerki tez nie mam 150-200mg kodeiny nadal mnie nawet nawet robi :D
Jedynie co to lekko mnie głowa bolała, ale to pewnie dlatego, że się nie wyspałem.

A ja miałem ogromne doły kiedy trampek przestawał działać, dostawałem zwykłej potramalowej depresji. Co ciekawe po dłuższym czasie jego stosowania nic już takiego nie występowało.

jestem w ponad 2 tygodniowym ciagu, wczoraj byl pierwszy dzien bez, i wieczorem naszedl mnie mega dol psychiczny, atak paniki, zle mysli, pozniej placz, po 40 minutach sie uspokoilem za p omoca trampka..
konczy mi sie moja buteleczka a na nowa bede musial poczekac pare dni byc moze i musze przezyc jakos ten czas, powinnnien sie jakos zabezpieczyc na ewentualne objawy odstawienne czy po takim czasie raczej nic nie bedzie a jak bedzie to w stopniu lekkim?

Odnoszę wrażenie, że w swojej karierze stawiasz dopiero pierwsze tabletki\kropelki, a wnioskuję tak być może mylnie po niewiedzy jak to będzie wyglądało. Dwa tygi ciągu to jeszcze nie dużo pacząc na co poniektórych innych userach a i po sobie, da się jeszcze przeżyć. Generalnie na przyszłość staraj się wyliczać dawki żeby nie schodzić na zimno bo to ani przyjemne ani zdrowe, ani mówiąc po ćpunku: pożyteczne Zawsze pozostaje kodeina szmata albo mak z kerfura. Nie wal opio w ciągach bo ten okres życia popamiętasz albo se narobisz bigosu. Uzależnienie psychiczne w połączeniu ze skrętami to psująca życie lipa

Swego czasu przez jakiś rok brałem tramal raz w tygodniu, w postaci retardów. Nigdy nie doświadczałem wówczas zjazdów ani niczego podobnego. Teraz brałem go co drugi dzień i zauważyłem, że w trzeźwe dni od popołudnia znikąd zaczęły pojawiać się mdłości, ból głowy i naprzemienne fale zimna i gorąca. Każdego następnego trzeźwego dnia trochę mocniejsze (co było dziwne zważywszy na to, że z każdym kolejnym razem zmniejszałem dawkę). Myślę, że może tu pomóc powrót do poprzedniej częstotliwości (raz w tygodniu) i innym również to doradzam. Nie wiem, co tam się dzieje z receptorami czy przekaźnikami, ale organizm wyraźnie daje mi do zrozumienia, że to coś niedobrego, takie skakanie trzeźwy-nietrzeźwy.

Nie pojmuję tego, żeby po 2 dniach zażywania tramadolu zasypiać na stojąco (pomimo przespanych nocy), nie kontaktować i ledwo stać na nogach (a tak miałam za 1 swoim kontaktem z Tramalem). Czy jest szansa na to, że takie dziwne działanie u mnie minie? Dzisiaj wzięłam trampka pierwszy raz po tygodniu, jutro się boję ponownie z nim skontaktować, żeby nie chodzić przez 2 dni jak ledwo trzymające się na nogach Zombie, na które nie działa 10-ta tego dnia kawa.
Jak to możliwe, że niektórzy wpadają w ciągi, a ja po 2 dniach brania Trampka w dawkach 450 mg (mam tolerancję krzyżową z kodą) nie byłam w stanie podnieść powiek na wykładach? Wpadłam oczywiście na pomysł, że może doprawienie się tramadolem mnie wyleczy z tych objawów - w efekcie było 100 razy gorzej.
Tak działa mój organizm i tak będzie już zawsze? Czy może takie po prostu bywają początki z tą substancją? Czy o co chodzi? Nie pojmuję. Na I dzień działanie stymulujące, dobrze przespana noc, a następnego dnia zmulona bardziej niż gdybym zjadła opakowanie Relanium.

Ja kiedyś po zjedzeniu niewielkiej-średniej (nie pamiętam ile to było, ale nie zrobiło mnie jakos hartkorowo) przeterminowanego trampka miałem na następny dzień pierwszy raz w życiu tak niesamowity atak bólu głowy, że myślałem ze zdechnę.. Gdy choć na chwile otworzyłem oczy to światło wwiercało mi się do oczu jak gorące wiertło.. Nie wiem czym to było spowodowane, czy samym trampkiem, czy tym, że był przeterminowany ale przez ten ból głowy był to mój ostatni raz z tramadolem.. :-/

Na nastepny dzien po tramcu mialem mega bólu głowy Którego uleczyłem Tramalem xD. I klonem, ach te moje genialne pomysly.

czy przy Tramalu opłaca się schodzić z dawek jak przy benzo, czy lepiej odstawić cold-turkey?

zrobiłem sobie tygodniowy ciąg z racji urlopu (200-300 dziennie), ostatnia dawka w sobote, w niedziele czułem się w miare spoko, za to w poniedziałek od rana jest masakra, zimno mi, wkurwienie, dołek okropny i mdłości.

pojechałem do domu zajebałem pokruszonego retarda ok 75mg, wróciłem do roboty. 2h i jest zajebiście (normalnie).

czy jak jutro/pojutrze zajebie 50mg to ma to sens, czy ten ostateczny zjazd i tak mnie czeka i tylko sobie pogorszę takim przedłużaniem?

@up Pierwsze dwa - trzy dni zawsze są beznadziejne. Najlepiej wtedy na mnie działa świeże powietrze, spacer, rower itd.
Jak chcesz to możesz wziąć te 50 mg. Ten ostateczny zjazd, o którym piszesz, mógłby być nieco lżejszy i lepiej byś zniósł to psychicznie.
Ja po całym tygodniu - biorę 50 mg pod wieczór następnego dnia, potem ostatni raz 25-50 mg kolejnego dnia, w zależności od tego jak się czuję.