Dla mnie to wygląda na ChAD z nieregularnymi epizodami. Brane "leki" triggerują tymczasową manię, po której następuje klasyczny dołek. Opis zmian libido też pasi - jak to stwierdził, któryśtam bipolarny na YT - wyruchasz wszystko, nawet krzesło. No, a jak wpadasz w dołek to nie ruchniesz niczego hehehe
"Zdecydowałem, że stopniowo ją odstawię, może to jakoś pomoże. I, ku mojemu zdziwieniu, moje przekonanie okazało się trafne, zacząłem znów czuć się wspaniale, cały podniecony, bezsenność na maksa. Jednak mijały dni, tygodnie, a mój stan znów zaczął się pogarszać. Po jakichś, no nie wiem, dwóch miesiącach, zacząłem czuć się tragicznie - natręctwa walnęły z co najmniej podwojoną siłą, depresja, fobia itd też. Zacząłem znowu brać sertralinę, stopniowo wchodząc na moje wcześniejsze 100mg. Efekt - tym razem uboki jeszcze gorsze, stan tragiczny, doszły jakieś dziwne odruchy, tzn. wzdryga mną, pojawiają się ruchy twarzy, tzn. nos mi skacze, coś w ten deseń. Po jakimś miesiącu coś walnęło - zacząłem czuć się lepiej. Ale było to złudne, okazało się, że zaczęły pojawiać się u mnie stany kilkudniowego względnie dobrego stanu zdrowia, później dwa tygodnie męk, z czasem tendencja do gorszego samopoczucia się zwiększała. " To takie typowe objawy ChAD.
Mojej dziewczynie najlepiej pomógł lit, do tego stabilne życie tj. wstajesz rano, zwlekasz dupsko z wyra, śniadanie, praca, powrót, gotujesz obiad, jesz, oglądasz jakiś serial na netflixie/robisz cokolwiek fajnego, idziesz spać>>>> wstajesz rano...
To samo leki - bierzesz ustaloną dawkę i tyle. U mojej szalonej trwało to chwilę zanim się unormowało, jeszcze kwetę jej dojebał ale po tygodniu czy dwóch odstawiliśmy, bo jedyne co miała to brain zapsy, spanie po 16h na dobę i przyjebanie, taki zombie-mode
Ogólnie to nie spodziewaj się szybkiego powrotu do zdrowia (w sumie nie wiem skąd ci się to wzięło, czy od ćpania czy od urodzenia czy chuj wie co) ani poprawy. Tutaj trzeba czasu i cierpliwości - u mojej jakieś pół roku było trzeba na jako-tako normalny stan. Ja sam mam ChAD ale... eeeee… wyjebane mam już w to, stwierdziłem, że jebać i nie każdy może mieć tak fajnie/chujowo jak by i... koniec huśtawek nastroju, żadnej manii, żadnych dołków, remisja.
Trzymaj się!
PS.
"filozoficzne myśli typu "po co to wszystko, za kilka miliardów lat życie przestanie istnieć" "
To i tak pozytywnie dosyć, u mnie klasyczne - po co cokolwiek jak i tak zdechnę i chuj
@london
umrzyj
25 czerwca 2018mrwelladjusted pisze: Cześć. Z góry przepraszam za tak długi post, ale sytuacja jest poważna, dlatego staram się dobrze ją opisać. Zdecydowałem się założyć ten wątek i w miarę upływu czasu aktualizować go o wszystkie informacje, problemy z mojego życia, potraktować go jako swego rodzaju terapię poza lekarzami itp. Jednak aktualnie, w pierwszym poście, skupić chcę się na tym, co w tym momencie jest najważniejsze. Napisałem już kilka wątków z prośbą o pomoc na tym forum, ale stwierdziłem, że zamiast zakładać co chwilę kolejny, mógłbym stale aktualizować ten. Nie przedłużając, końcem ubiegłego roku udałem się do psychiatry, powód: bardzo nasilona nerwica natręctw, lęki i depresja, fobia społeczna, generalnie wszystkie zaburzenia depresyjne na raz. Lekarz przepisał mi sertralinę w dawce 50mg. Pierwsze tygodnie, wiadomo, okropne skutki uboczne, każdy wie o co chodzi. Lek nie działał, ja wskoczyłem sobie na 100mg i po ok. tygodniu nastąpił cud, wszystkie dolegliwości zniknęły, stałem się nowym, szczęśliwym człowiekiem, byłem w stanie zrobić wszystko. Miałem tylko kłopot z zaśnięciem, dopisany został trazodon. Okazało się, że uboki po nim miałem przeokropne, jakieś trzęsawy, potliwość i w ogóle, więc odstawiłem. Ale po tym problem do końca nie zniknął, bo czułem się bardzo źle, jeszcze gorzej niż przed rozpoczęciem brania sertraliny. Mijały tygodnie, a stan ten sam. Zdecydowałem, że stopniowo ją odstawię, może to jakoś pomoże. I, ku mojemu zdziwieniu, moje przekonanie okazało się trafne, zacząłem znów czuć się wspaniale, cały podniecony, bezsenność na maksa. Jednak mijały dni, tygodnie, a mój stan znów zaczął się pogarszać. Po jakichś, no nie wiem, dwóch miesiącach, zacząłem czuć się tragicznie - natręctwa walnęły z co najmniej podwojoną siłą, depresja, fobia itd też. Zacząłem znowu brać sertralinę, stopniowo wchodząc na moje wcześniejsze 100mg. Efekt - tym razem uboki jeszcze gorsze, stan tragiczny, doszły jakieś dziwne odruchy, tzn. wzdryga mną, pojawiają się ruchy twarzy, tzn. nos mi skacze, coś w ten deseń. Po jakimś miesiącu coś walnęło - zacząłem czuć się lepiej. Ale było to złudne, okazało się, że zaczęły pojawiać się u mnie stany kilkudniowego względnie dobrego stanu zdrowia, później dwa tygodnie męk, z czasem tendencja do gorszego samopoczucia się zwiększała. Nie dość, że dokuczały mi natręctwa, okropnie dziwaczne sny i cała reszta tych gówien, to zaczęły nękać mnie straszne, filozoficzne myśli typu "po co to wszystko, za kilka miliardów lat życie przestanie istnieć" albo "tylko na siebie mogę liczyć, wszyscy mnie tylko dobijają, nie chcą mi pomóc, tylko jeszcze mnie gnębią (bo tak w sumie jest)". Dosięgnęły mnie tego typu paranoje, myślę ciągle o tym, że jak się w końcu nie wyleczę, to zginę, bo słabi są skazani na śmierć, selekcja naturalna sobie ze mną poradzi, różne obsesje, myśli samobójcze. Nie wytrzymałem, poszedłem po coś nowego do psychiatry. Przepisał mi 50mg fluwoksaminy, później wskoczyć na 100, jeśli nie pomoże. I tu nastąpiła dziwna rzecz, bo przy zmianie z sertraliny na fluwoksaminę poczułem chwilową ulgę. Może nie było super, ale trochę odetchnąłem, zacząłem spać całymi dniami. No ale cóż, minęło może kilka dni i nastąpił nawrót. Wskoczyłem na 100 mg, być może na chwilkę się poprawiło i znowu nawrót. Pomyślałem, że może wysokie dawki na mnie podziałają, więc spróbowałem 150mg, co było złym pomysłem. Czułem się tak okropnie, że myślałem, że już dłużej nie wytrzymam i walnę sobie jakąś wysoką dawkę benzo, żeby na chwilę skrócić sobie cierpienia. A, zapomniałbym, lekarz oprócz fluwoksaminy przepisał mi jeszcze alprę w tabletkach 0,5mg doraźnie. Próbowałem 0,5mg i 1 mg, nie działa na mnie nic. A teraz cierpię tym bardziej, że wszystko to trwa już naprawdę długo, a wizja niewyleczenia się przez okres letni, kiedy najlepiej wyjść z domu i coś porobić, dalszego siedzenia w domu z paranojami i bolącą głową jest dla mnie okropna, mam ochotę się zabić. Zastanawia mnie ta korelacja, poprawa samopoczucia przy odstawianiu i zmienianiu dawek. Dodam, że mam jakiś problem z dopaminą, o czym może świadczyć np. co chwilę zmiana poziomu libido - raz jest całkiem wysokie, raz zerowe. Zastanawiam się, czy ja nie powinienem leczyć się jakimiś neuroleptykami, może sulpiryd? Skoro ssri już właściwie na mnie nie działa, to może mam jakieś zaburzenia paranoidalne i powinienem leczyć się czymś innym, nie wiem. W czwartek idę znowu na wizytę i nie wiem co mu zaproponować, nie wiem już co robić, dlatego proszę Was o pomoc. A, dodam jeszcze, że mam przeogromny kłopot z łojotokowym zapaleniem skóry, spowodowany właśnie zaburzeniami psychicznymi. Kłopot znika wraz z zanikaniem problemów z psychiką. Na Wikipedii piszą, że łojotokowe zapalenie skóry pojawia się przy m.in. schizofrenii. Ale to Wikipedia. W każdym razie jeszcze raz proszę Was o pomoc.
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.