Dział, w którym omawiane są konkretne kondycje, oraz ich wpływ na i współzależności z efektami środków psychoaktywnych.
ODPOWIEDZ
Posty: 108 • Strona 1 z 11
  • 78 / 15 / 0
Nic już nie działa, nieważne jakie konsekwencje nade mną nie wiszą to nie mogę się zmusić do podjęcia działania. Zawsze taki byłem i nasila się to coraz bardziej. Techniki z artykułów/poradników nie działają, zawalę chyba niedługo studia u ich schyłku, bo patologiczna potrzeba odkładania wszystkiego na później. To nie jest lenistwo, bo jeśli dalibyście mi łopatę i powiedzieli: kop ten ogród przez 10 godzin to z radością bym to zrobił, sam szukam sobie obowiązków, innych zajęć, ale nie robię tego co muszę. Jestem gotowy zrobić wszystko, zamiast usiąść i przygotować rzeczy na tą cholerną sesję poprawkową, którą notabene sobie na własne życzenie załatwiłem, bo miał to być trening uodparniający mnie na stres. Jednak bez środków farmakologicznych się już nie obejdzie. Nie w tej sytuacji, nad wszystkim potrafię panować, ale to moja słabość, która zawala mi życie i mam już tego dość. Moje pytanie. Czy jest cokolwiek bez recki(bo żeby mi lekarz coś wypisał to nie ma opcji), co mogłoby mi pomóc się za to wziąć. Czy macie jakieś swoje sposoby typu GBL, czy acodiny, do rekreacyjnego użycia, ale dla kogoś kto musi po prostu przysiąść do męczącej psychicznie(tym bardziej, że na ch*j komu potrzebnej) sterty papierów, książek i produkować się z jakimiś chorymi elaboratami naukowymi i naukę do kolokwium, że pozaliczać j*bane przedmioty na poprawkowej? Coś co działałoby na zasadzie Ritalinu(o dostępie do tego nie ma mowy), że siadasz po prostu i nie irytuje cię monotonna, żmudna praca odtwórczego parafrazowania źródeł naukowych i do tego nadwyrężania własnych szarych komórek po to, by powiększyć stertę makulatury w piwnicach uczelni liczącą 2314324535325342534253425235342532453425 kartek, o 50 kolejnych wysublimowanego piertolenia o niczym?
  • 113 / 15 / 0
Może spróbuj 4f-MPH w małych dawkach
jakieś nootropy
l-dopa i dieta (magnez,witaminy,)
nofap
nie palić i nie brać żadnych zamulaczy (neuroleptyki itp.)
Z niepolecanych : amfetamina i kofeina
to może zamulić ale moga działać dobrze małe ilości słabych benzo np. trochę etizolamu (0,5mg-1mg) i kofeina .
Oczywiście nie wszystko naraz ale spróbować mógłbyś coś z tego, 4f-MPH brzmi rozsądnie i do tego może dieta i kofeina.
"Ten kto staje się potworem zrzuca z siebie ciężar bycia człowiekiem"
  • 2757 / 207 / 0
Pirybedyl + selegilina + winpocetna, pomoże na 95,33%. Pozdrawiam.

Selegilinę brać po jedzeniu pod jęzor - wykrzywia ryj na wszystkie strony, ale ma znacznie większą biodostępność, mnie jak wejdzie to czuje się jak normalny człowiek po przywaleniu malutkiej kreski dobrej amfy. Piszę "normalny człowiek", bo na mnie stymulanty działają zamulająco (a opiaty spidująco) - taka ciekawostka.

Energetyki z tauryną też możesz pić, biedronkowy BePower to ta sama liga co Tiger czy inne gówna po 8zł za puszkę 250ml - hajs im się musi zgadzać. Wiem bo badałem skład i wiele się to nie różni, jeśli chodzi o składniki (psycho)aktywne to praktycznie i dosłownie niczym. Tylko nie więcej niż butla dziennie bo se rozjebiesz żołądek, najlepiej wtedy kiedy potrzebujesz tylko a nie zamiast herbaty do kolacji.
(...) jak Artylerii braknie amunicji albo zasilania to mnie szlag trafi.
  • 335 / 116 / 0
MonsieurSerotonina pisze:
Nic już nie działa, nieważne jakie konsekwencje nade mną nie wiszą to nie mogę się zmusić do podjęcia działania. Zawsze taki byłem i nasila się to coraz bardziej. Techniki z artykułów/poradników nie działają, zawalę chyba niedługo studia u ich schyłku, bo patologiczna potrzeba odkładania wszystkiego na później. To nie jest lenistwo, bo jeśli dalibyście mi łopatę i powiedzieli: kop ten ogród przez 10 godzin to z radością bym to zrobił, sam szukam sobie obowiązków, innych zajęć, ale nie robię tego co muszę. Jestem gotowy zrobić wszystko, zamiast usiąść i przygotować rzeczy na tą cholerną sesję poprawkową, którą notabene sobie na własne życzenie załatwiłem, bo miał to być trening uodparniający mnie na stres. Jednak bez środków farmakologicznych się już nie obejdzie. Nie w tej sytuacji, nad wszystkim potrafię panować, ale to moja słabość, która zawala mi życie i mam już tego dość. Moje pytanie. Czy jest cokolwiek bez recki(bo żeby mi lekarz coś wypisał to nie ma opcji), co mogłoby mi pomóc się za to wziąć. Czy macie jakieś swoje sposoby typu GBL, czy acodiny, do rekreacyjnego użycia, ale dla kogoś kto musi po prostu przysiąść do męczącej psychicznie(tym bardziej, że na ch*j komu potrzebnej) sterty papierów, książek i produkować się z jakimiś chorymi elaboratami naukowymi i naukę do kolokwium, że pozaliczać j*bane przedmioty na poprawkowej? Coś co działałoby na zasadzie Ritalinu(o dostępie do tego nie ma mowy), że siadasz po prostu i nie irytuje cię monotonna, żmudna praca odtwórczego parafrazowania źródeł naukowych i do tego nadwyrężania własnych szarych komórek po to, by powiększyć stertę makulatury w piwnicach uczelni liczącą 2314324535325342534253425235342532453425 kartek, o 50 kolejnych wysublimowanego piertolenia o niczym?
Mam to samo, u mnie osobiście całkiem nieźle sprawdza się kofeina w większych ilościach. Innych środków chemicznych nie próbowałem, ale osobiście wolę uciec się do naturalnych metod terapii układu nagrody.
Ostatnio tu na forum ktoś zalinkował ciekawy artykuł:
http://gettingstronger.org/2010/10/chan ... -setpoint/

Generalnie na podstawie tego i całej mojej wiedzy, którą zgromadziłem przez ostatnie kilka miesięcy, na leczenie prokrastynacji dobre jest:

1) Abstynencja seksualna (NoFap, NoPorn obowiązkowo)
2) Intermittent fasting + dieta nisko-węglowodanowa (najważniejsze jest unikanie tzw. high-reward foods, czyli tego co sprawia nam największą rozkosz)
3) Intensywne, nieaerobowe ćwiczenia fizyczne
4) Asceza - unikanie wszelkich wyraźnych, intensywniejszych przyjemności (mam tu na myśli np. internet, gierki - generalnie wszystko to, co prokrastynatorzy robią całymi dniami)
5) Odstawienie wszelkich używek i narkotyków
6) Medytacja
7) Zimne prysznice
8) Higiena snu, prawidłowe wysypianie się
9) Odpowiednie odżywienie i suplementacja, eliminacja wszelkich braków (zwłaszcza magnez, wit. B6, D3)
10) Nieunikanie dyskomfortu i nieprzyjemności - czyli ekspozycja na wszelkie czynniki, co do których wykazujemy zachowania awersyjne

Które z wyżej wymienionych pozycji stosowałeś/stosujesz?
  • 78 / 15 / 0
Obrazoburca pisze:
MonsieurSerotonina pisze:
Nic już nie działa, nieważne jakie konsekwencje nade mną nie wiszą to nie mogę się zmusić do podjęcia działania. Zawsze taki byłem i nasila się to coraz bardziej. Techniki z artykułów/poradników nie działają, zawalę chyba niedługo studia u ich schyłku, bo patologiczna potrzeba odkładania wszystkiego na później. To nie jest lenistwo, bo jeśli dalibyście mi łopatę i powiedzieli: kop ten ogród przez 10 godzin to z radością bym to zrobił, sam szukam sobie obowiązków, innych zajęć, ale nie robię tego co muszę. Jestem gotowy zrobić wszystko, zamiast usiąść i przygotować rzeczy na tą cholerną sesję poprawkową, którą notabene sobie na własne życzenie załatwiłem, bo miał to być trening uodparniający mnie na stres. Jednak bez środków farmakologicznych się już nie obejdzie. Nie w tej sytuacji, nad wszystkim potrafię panować, ale to moja słabość, która zawala mi życie i mam już tego dość. Moje pytanie. Czy jest cokolwiek bez recki(bo żeby mi lekarz coś wypisał to nie ma opcji), co mogłoby mi pomóc się za to wziąć. Czy macie jakieś swoje sposoby typu GBL, czy acodiny, do rekreacyjnego użycia, ale dla kogoś kto musi po prostu przysiąść do męczącej psychicznie(tym bardziej, że na ch*j komu potrzebnej) sterty papierów, książek i produkować się z jakimiś chorymi elaboratami naukowymi i naukę do kolokwium, że pozaliczać j*bane przedmioty na poprawkowej? Coś co działałoby na zasadzie Ritalinu(o dostępie do tego nie ma mowy), że siadasz po prostu i nie irytuje cię monotonna, żmudna praca odtwórczego parafrazowania źródeł naukowych i do tego nadwyrężania własnych szarych komórek po to, by powiększyć stertę makulatury w piwnicach uczelni liczącą 2314324535325342534253425235342532453425 kartek, o 50 kolejnych wysublimowanego piertolenia o niczym?
Mam to samo, u mnie osobiście całkiem nieźle sprawdza się kofeina w większych ilościach. Innych środków chemicznych nie próbowałem, ale osobiście wolę uciec się do naturalnych metod terapii układu nagrody.
Ostatnio tu na forum ktoś zalinkował ciekawy artykuł:
http://gettingstronger.org/2010/10/chan ... -setpoint/

Generalnie na podstawie tego i całej mojej wiedzy, którą zgromadziłem przez ostatnie kilka miesięcy, na leczenie prokrastynacji dobre jest:

1) Abstynencja seksualna (NoFap, NoPorn obowiązkowo)
2) Intermittent fasting + dieta nisko-węglowodanowa (najważniejsze jest unikanie tzw. high-reward foods, czyli tego co sprawia nam największą rozkosz)
3) Intensywne, nieaerobowe ćwiczenia fizyczne
4) Asceza - unikanie wszelkich wyraźnych, intensywniejszych przyjemności (mam tu na myśli np. internet, gierki - generalnie wszystko to, co prokrastynatorzy robią całymi dniami)
5) Odstawienie wszelkich używek i narkotyków
6) Medytacja
7) Zimne prysznice
8) Higiena snu, prawidłowe wysypianie się
9) Odpowiednie odżywienie i suplementacja, eliminacja wszelkich braków (zwłaszcza magnez, wit. B6, D3)
10) Nieunikanie dyskomfortu i nieprzyjemności - czyli ekspozycja na wszelkie czynniki, co do których wykazujemy zachowania awersyjne

Które z wyżej wymienionych pozycji stosowałeś/stosujesz?
1) To stosuje od kilku lat, ale efekty no fapu nie są już tak intensywne, jak w jego początkowej fazie. Wtedy to pamiętam wyrazistość poprawy i nabuzowanie energią.
2) Tego nie stosuję na obecną chwilę, ale ostatnie tygodnie stosowałem bez żadnych wyskoków, by przeprowadzić redukcję z powodzeniem, tylko teraz mam napadowy głód na tłuszcze zwierzęce(nie mam pojęcia dlaczego, trwa to od kilku dni), przez ostatnie tygodnie, ba, miesiące z kontrolą nie było problemu, efektu yoyo też nie ma.
3) Tego nie stosuję w ogóle, chyba, że spacer to ćwiczenia. Przez 6 lat ćwiczyłem siłowo(obecnie od kilku miesięcy tego nie robię, bo stwierdziłem, że mój organizm musi mieć przerwę).
4) To absolutnie mój najsłabszy punkt, gierki, muzyka i marnotrawienie czasu przy necie.
5) Żadnych używek, alkho i narkotyków, nawet kofeiny. Nic, zero, nul kompletne.
6) To robię od lat, codziennie od półgodzinnych sesji, nawet po wielogodzinne, ale prokastynacji to nie zwalcza, czuję tylko opiatowe działanie, głębokie uspokojenie i szczęście, stan utrzymuje się do ok 10-30 minut po sesji medytacji w zależności od długości sesji, stopniowo słabnąc.
7)To robię, nawet jestem morsem.
8)Nie zawsze jest, ale obecnie mam prawidłowy cykl snu.
9)Suplementuję wszystkie wymienione w dużych dawkach z dobrze przyswajalnych suplementów.
10) Ostatniego punktu zupełnie nie spełniam. Unikam dyskomfortu i unikam to czego się boję, jedynie w sytuacjach typu: "Nie skoczysz!", reakcja jest: "Ja kur**a nie skoczę?"

Za to unikam jak ognia złożonych zadań, jeśli te są mi narzucone z góry. Unikam konfrontacji z osobami, z którymi mam jakiś związek emocjonalny. Prokastynacja to moja największa słabość, przez którą być może zrujnuję swoje życie(już zrujnowałem w wielkiej części), niezależnie od tego co bym nie robił nie potrafię tego przemóc, robię co muszę, ale na ostatnią chwilę z nożem na gardle i jest to zrobione często źle, na odwal się. Myślę, że podłożem tego jest głównie lęk przed czymś. Myślę, że nawet suplementacja czymkolwiek nic tu nie wskóra na mój przypadek, bo u mnie to już jest kuriozum. Chyba tylko silne środki farmakologiczne mogłyby tutaj coś wskórać. W pozostałych aspektach funkcjonuję normalnie, nawet lepiej niż normalnie.
  • 78 / 15 / 0
Aha, scharakteryzuję jeszcze, jak to wygląda, gdy zabieram się za robotę. Teraz właśnie co nieco zrobiłem. Gdy tylko biorę się do dzieła to stan ten charakteryzuje narastająca frustracja i irytacja wykonywanym zadaniem. Jest ono strasznie męczące psychicznie, choć jest normalne. Inna osoba w skupieniu by usiadła i nie męcząc się to zrobiła. Dla mnie każde 10 minut to nadludzki wysiłek, bo od środka rozsadza mnie frustracja i chęć powrotu do swoich zajęć, które sobie dobrowolnie wybiorę.
  • 1131 / 218 / 7
Mikrodawki 4-MeO-PCP działały na mnie motywująco, ale nigdzie w Polsce tego nie dostaniesz.
Mikrodawki tryptamin również.

Nootropów próbowałeś? PRL-8-53, CDP-cholina i noopept działają motywująco.

Dłuższa przerwa od:
gierki, muzyka i marnotrawienie czasu przy necie
mogłaby pomóc.
Życie to trip, więc dbaj o set&setting.
ENTEOGENY PRAWEM, NIE TOWAREM!
Układ nagrody kurwą jest.
  • 2 / / 1
Witaj kumplu, jestem w dokładnie w takiej samej sytuacji. Przede mną ostatni semestr studiów inż i wszystko zależy od jednego egzaminu. za chuja nie mogę się przemóc do nauki. Wydaje mi się ze boimy sie tego, odstrasza to nas na tyle, że wolimy sie uciec do przyjemności żeby o tym nie myśleć. W sesji letniej zarwałem kilka nocek na HEXENie i dzięki temu porobiłem sprawka i pozdawałem ciężkie egzaminy(nawet na wysokie oceny-co do mnie niepodobne), trzeba tylko uważać żeby nie przesadzić. Teraz jem noopept i w sumie chuja działa, dopiero ok 15-20mg donosowo stymuluje na poziomie dwóch kaw, lecz bardziej psychicznie aniżeli fizycznie.
  • 1312 / 138 / 8
@MonsieurSerotonina jesteś mną. mam identycznie i też pierdole sobie sytuację ze studiami, sesja poprawkowa się zbliża i też sam sobie ją zgotowałem. lepiej idzie mi wykonywanie czynności w stylu masz łopatę wykop dół, zanieś to tam tu i teraz, głownie jakieś prace fizyczne ale jak pomyśle że mam się uczyć z dnia na dzień bez wiadomych skutków na przyszłość to mnie to irytuję. sam nad sobą ubolewam! czuje w środku że przecież chce to zrobić chciałbym w końcu się zebrać i się nauczyć itp ale ciągle mówię sobie później mam czas a problem się pogłębia. to jest cholernie głupie bo wiem że nie pomogę w ten sposób sobie i czegoś nie zrobię ale odwlekam to.
doskonale Cię rozumiem kolego
Używaj @cbsz jeżeli chcesz bym odpisał

"This body holding me, reminds me of my own mortality
Embrace this moment, remember
We are eternal
All this pain is an illusion"
  • 335 / 116 / 0
MonsieurSerotonina pisze:
1) To stosuje od kilku lat, ale efekty no fapu nie są już tak intensywne, jak w jego początkowej fazie. Wtedy to pamiętam wyrazistość poprawy i nabuzowanie energią.
2) Tego nie stosuję na obecną chwilę, ale ostatnie tygodnie stosowałem bez żadnych wyskoków, by przeprowadzić redukcję z powodzeniem, tylko teraz mam napadowy głód na tłuszcze zwierzęce(nie mam pojęcia dlaczego, trwa to od kilku dni), przez ostatnie tygodnie, ba, miesiące z kontrolą nie było problemu, efektu yoyo też nie ma.
3) Tego nie stosuję w ogóle, chyba, że spacer to ćwiczenia. Przez 6 lat ćwiczyłem siłowo(obecnie od kilku miesięcy tego nie robię, bo stwierdziłem, że mój organizm musi mieć przerwę).
4) To absolutnie mój najsłabszy punkt, gierki, muzyka i marnotrawienie czasu przy necie.
5) Żadnych używek, alkho i narkotyków, nawet kofeiny. Nic, zero, nul kompletne.
6) To robię od lat, codziennie od półgodzinnych sesji, nawet po wielogodzinne, ale prokastynacji to nie zwalcza, czuję tylko opiatowe działanie, głębokie uspokojenie i szczęście, stan utrzymuje się do ok 10-30 minut po sesji medytacji w zależności od długości sesji, stopniowo słabnąc.
7)To robię, nawet jestem morsem.
8)Nie zawsze jest, ale obecnie mam prawidłowy cykl snu.
9)Suplementuję wszystkie wymienione w dużych dawkach z dobrze przyswajalnych suplementów.
10) Ostatniego punktu zupełnie nie spełniam. Unikam dyskomfortu i unikam to czego się boję, jedynie w sytuacjach typu: "Nie skoczysz!", reakcja jest: "Ja kur**a nie skoczę?"

Za to unikam jak ognia złożonych zadań, jeśli te są mi narzucone z góry. Unikam konfrontacji z osobami, z którymi mam jakiś związek emocjonalny. Prokastynacja to moja największa słabość, przez którą być może zrujnuję swoje życie(już zrujnowałem w wielkiej części), niezależnie od tego co bym nie robił nie potrafię tego przemóc, robię co muszę, ale na ostatnią chwilę z nożem na gardle i jest to zrobione często źle, na odwal się. Myślę, że podłożem tego jest głównie lęk przed czymś. Myślę, że nawet suplementacja czymkolwiek nic tu nie wskóra na mój przypadek, bo u mnie to już jest kuriozum. Chyba tylko silne środki farmakologiczne mogłyby tutaj coś wskórać. W pozostałych aspektach funkcjonuję normalnie, nawet lepiej niż normalnie.
MonsieurSerotonina pisze:
Aha, scharakteryzuję jeszcze, jak to wygląda, gdy zabieram się za robotę. Teraz właśnie co nieco zrobiłem. Gdy tylko biorę się do dzieła to stan ten charakteryzuje narastająca frustracja i irytacja wykonywanym zadaniem. Jest ono strasznie męczące psychicznie, choć jest normalne. Inna osoba w skupieniu by usiadła i nie męcząc się to zrobiła. Dla mnie każde 10 minut to nadludzki wysiłek, bo od środka rozsadza mnie frustracja i chęć powrotu do swoich zajęć, które sobie dobrowolnie wybiorę.
Jeśli chodzi o objawy prokrastynacji, w jaki sposób to opisujesz, to jest praktycznie w 100% kopia mojej sytuacji życiowej.
Twój post dał mi mocno do myślenia, ponieważ napisałeś, że pomimo tylu pozytywnych zmian, które przedsięwziąłeś i dobrych nawyków, które wprowadziłeś w życie - prokrastynacja dalej jest silna.
Może to właśnie punkty 4 i 10 są kluczem do sukcesu? Tzn. te wszystkie inne też są ważne, ale nie kluczowe.

Opowiem jedną anegdotkę - któregoś razu w ferworze wprowadzania zmian w życiu (po raz 16425-ty) zafundowałem sobie taki jakby tryb mnicha, czyli wyrzeczenie się wszelkich przyjemności. Nie wychodziło mi to oczywiście ze 100% skutecznością, ale przez 1,5 tygodnia w większym stopniu tak. Żadnych nałogów, używek, fapu, internetu, telewizji, słodyczy, dosłownie nic. Tylko spanie, praca i siedzenie bezczynnie na dupie w wolnym czasie, bo kompletnie nic mi się nie chciało robić. Po tym czasie nadszedł taki dzień, że od samego rana czułem się znakomicie. Ogrom energii, jak na mnie to potężna motywacja do działania (i to motywacja do wszystkiego, począwszy od zmywania naczyń a skończywszy na czynnościach bardziej twórczych) - zrobiłem zaległości z całego tygodnia. Do tego znakomite samopoczucie, nastrój, opanowanie i wrażenie wyraźnie polepszonej kondycji intelektualnej i koncentracji. Tak dobrze nie czułem się od wielu lat, w pewnym momencie aż naszło mnie na wzruszenie i płacz ze szczęścia. Pomyślałem sobie, że to tak właśnie czują się szczęśliwi, zdrowi i spełnieni ludzie na co dzień. Dodam, że był to stan całkowicie na trzeźwo. Niestety, to był tylko 1 dzień. Następnego dnia słabość i demotywacja wróciły, a ja znów pogrążyłem się w swoich nałogach i złych nawykach, co trwa praktycznie do dzisiaj. To doświadczenie pokazało mi jednak, że prokrastynacja to nie jest jakiś wdrukowany na stałe stan naszego umysłu i że można na to jakoś wpływać. Skoro taki przebłysk pojawił się po 1,5 tygodnia trybu mnicha, to może prowadzenie takiej ascezy przez wiele miesięcy mogłoby zmienić nastawienie na stałe.

Panowie, skoro tylu jest nas w takiej sytuacji, to trzeba się wymieniać doświadczeniami i wspólnie wypracować jakieś konkretne, praktyczne metody pokonania tego gówna. Ciężko o wartościową wiedzę w tym temacie gdziekolwiek, gdyż 99% to jakaś kołczowa szarlataneria i pieprzenie, np. że prokrastynacja wynika z surowej krytyki w dzieciństwie. Co do wspomagania farmakologicznego, to trochę jestem sceptyczny, bo to bardziej polega na niwelowaniu skutków. Ja bym wolał znaleźć i zdławić w zarodku przyczynę. Wierzę, że jest to możliwe. Ta wiara chyba mnie podtrzymuje przy życiu i chroni przed wpadnięciem w depresję.
ODPOWIEDZ
Posty: 108 • Strona 1 z 11
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.