W związku ze swoim trwajacym prawie tydzień czynnym ćpaniem postanowiłem założyć temat opisujący moje zmagania z nałogiem. Będzie tu dużo przemyśleń czy wskazówek dla młodszych ćpunków, jeszcze niezdecydowanych lub rozwazajacych trzeźwe życie.
Trochę o mnie:
- były politoksykoman,
- teraz wpadka po przerwie od wszystkiego około 1,5 rocznej,
- główny nałóg - beta ketony (3cmc chyba, choć był teraz i metkat),
- problemy z hazardem, niedawno wyciszone - teraz zagrałem krótko na bani po metkacie i sprzeniewierzylem 100zl xD - ale i tak boli złamanie,
- jestem w terapii, o ile mnie teraz babka nie wypierdoli z niej xD
- mam bloga na fb jak ktoś chce (od około roku),
- ostatni okres trzeźwości relacjonowałem na do***u (daje gwiazdki, bo konkurencyjne forum).
Ogólnie zamysł przyćpania był teraz krótki i konkretny - zamawiam 25g 3cmc, robię z drugą osobą w dwa dni i wracam do szarej, abstynenckiej rzeczywistości. Oczywiście przecpalem się tym za mocno (za duża ilość jak na taką przerwę), mam mnóstwo objawów abstynencyjnych, których się serio nie spodziewałem xD i przywaliłem jeszcze dwa dni metkata xD psycha siedzi
Kajam się teraz, żałuję i chcę wrócić na Jasną Stronę Mocy.
Czy mi się to uda w miarę bezboleśnie? Przekonamy się w następnych wpisach xD
Czemu piękna historia? Bo mam piękne plany, które zamierzam i mam możliwość wdrożyć w życie jedynie będąc abstynentem. Stać mnie wtedy na dużo i z niejednego kryzysu wyszedłem na czysto w trudnych chwilach. No i będę ładnie pisał xD
Złamana absta to ketony i hazard.
Dalej utrzymuję abstę od:
- alko 2503 dni
- kanna 1623 dni
- nikotyna 707 dni
Zapraszam do śledzenia i komentowania.
Duzo się nazbierało, miałem fatalny aktualny rok pod względem finansowym, zdrowotnym.
Teraz dosłownie od miesiąca naprostowalem sytuację i jest w miarę ok, ale nie do końca jeszcze jest stabilnie.
Od wakacji miałem mega głody na ketony, rozkminiałem na terapii skąd to, ale ani terapeutka, ani ja nie znajdowałem konkretnych odpowiedzi.
Stwierdziłem że zrobię sobie jedno zamówienie na obczajenie tematu i wracam do trzeźwości, co w sumie robię.
No ale towar skopał mi dupsko i masa objawów abstynencyjnych wróciła. :/
Powiem tak, gdyby nie mega senność, której nie mogę zbić nawet kofą i modafinilem to byłoby ok - ja obstawiam wystukanie się z dopaminy i do dwóch tygodni powinno mi się ustabilizowac i wrócić do normy.
Ale nie wiecie nawet jak blisko stąd jest do powrotu do czynnego uzaleznienia.
2. W trakcie miałeś jakąś swiadomość że właśnie wbijasz sobie nóż w plecy czy wierzyłeś w 100% w swoje własne kłamstwa że to tylko "obczajenie tematu" potem przestaniesz i wszystko będzie ok?
1. Trwało to okolo 3 miesiace odkąd zaczęły mi się glody - że to dobry pomysł i należy mi się xD
2. Wierzyłem w słuszność sprawy w trakcie walenia i dopiero kiedy mi się towar skończył, a do mnie dotarło, że "ja chcę jeszcze więcej" to się kapnąłem, że jest niedobrze i trzeba brać nogi za pas.
Trzeba podkreślić, że cały czas jestem w terapii i szczerze relacjonuję na niej swoje plany i przeżycia i terapeutka dawała radę wybić mi z głowy te pomysły jedynie na chwilę, po czym wracało do mnie mocne postanowienie przyjebania. Moim dużym problemem jest to, że jestem uparty i coś postanowię, to nikt mi tego nie wybije z głowy (po tacie tak mam xD).
Aczkolwiek te wszystkie rozmowy z terapeutą nie poszly na marne i w aktualnej chwili, gdy rozumiem swój błąd, mam duży bagaż rozwiązań dla postępowania w aktualnej sytuacji
Bydzie dobrze
Ja właśnie się muszę tego nauczyć. Ale mam coraz dłuższe przerwy już oraz coraz krótsze wpadki, więc postęp jest.
Na razie powiem, że się czuję mega wypłukany z dopaminy. Ciągle zaspany, zmęczony. W środku jakiś taki niestabilny, niepewny siebie, ale jak wychodzę do ludzi do zachowanie i pewność siebie jest zupełnie bez zmian i wygląda to bardzo dobrze.
Szkoda ze nie mogę podeprzeć się na modku, no ale teraz wszelkie, nawet lekkie stimy są raczej odradzane. Niestety pozostają mi banany i makrela xD
Czuję, że mnie zespół abstynencyjny ryje i stąd te wszystkie lekkie schizolce. Dopiero trzy dni absty, więc trzeba cierpliwie.
Jutro jadę do Niemiec autkiem do pracy, którą zaczynam od wtorku, więc będzie czym zająć umysł i odpocząć od rozterek egzystencjalnych.
Podążam cały czas zgodnie z planem, który sobie powziąłem i mimo wpadki ruszam do pracki za naszą zachodnią granicą.
Wcześniej pracowałem przez ponad rok jako kierowca miedzynarodowy, z uwagi na brak alternatyw i posiadanie komornika, który to uniemożliwia mi znalezienie "normalnej" pracki. Wkrótce ruszam z upadłością konsumencką i za około rok powinienem być już w stanie wrócić do pracki w PL. Celuję w branże IT i obszar AI, ale w tym kierunku będę edukowal się właśnie przez nadchodzący rok, gdyż z wykształcenia jestem górnikiem geologiem.
Także samochód zapakowany i jestem już na pierwszym przystanku, pozostało mi do celu około 1100km. Szkolenie zaczynam we wtorek, więc akurat sobie zdążę na lajcie dojechać do Dusburga.
Co mi dzisiaj mega dokuczało, to stany lękowe od około godziny 15/16. Mega mnie zaatakowało i właściwie do teraz nie odpuściło - jest to męczący i uciążliwy strach bez większego konkretniejszego powodu, stały bywalec moich zespołów abstynencyjnych. Pewnie będzie utrzymywał się jeszcze kilka miesięcy po ostatnim przyćpaniu. W ostatnim okresie abstynencji przyzwyczaiłem się już do jego braku, ale niestety przez moją upartość nadszedł jego powrót.
Coś się starałem zbić ten lęk, ale noopept zadziałał średnio (w końcu działa stymulujaco). Trzeba jednak wytrwać, a za leki przeciwlękowe nie zamierzam się zabierać, ponieważ z reguły bardzo mi szkodzą. Żeby dać radę swobodnie pokonać taką trasę, zdecydowałem się jednak na Modafinil, który mimo że nie usmierzyl lęku, to spowodował że jestem dużo bardziej pozytywnie nastawiony do trasy. Bez niego ciężko byłoby dojechać sprawnie na miejsce. I nawet dziala, choć wiadomo, że nie tak jak powinien podrecznikowo.
Jedna mega wkurwiająca sprawa to senność. Dzisiaj chciałem sobie wyjechać w trasę w miarę w południe, ale nie dałem rady zwlec zadka z łóżka aż do godziny piętnastej. Mój organizm wymaga teraz bardzo dużo snu i postaram się go mu dostarczyć, żeby zregenerować się jak najszybciej. Myślę, że z tą sennością to potrwa około tydzień, a mamy już przecież chyba 4 dni abstynencji.
Dobra, ja sobie robię teraz krótki relaks i ruszam do przodu - wiąże ogromne nadzieję z wyprowadzka z domu rodzinnego, o sytuacji w którym będę miał okazję jeszcze wspomnieć. Jest to czynnik, który bardzo utrudnia moje zdrowienie, a już niedługo myślę, że będę w stanie go wyeliminować w znacznym stopniu.
Adios.
Dość sprawnie przebiegła mi droga do Niemiec. Jednak na miejsce dotarłem kompletnie zmęczony i z marszu udałem się do spania.
Wczoraj męczyły mnie dwie kwestie. Pierwsza to nasilone stany lękowe, o których przypomniałem sobie, skąd się też biorą. Nie tylko zespół abstynencyjny generuje takie objawy, ale też duża ilość substancji stymulujacych, którą przyjmuję, czyli:
- Modafinil 200 - 200 - 0
- kofeina 200 - 200 - 200 (mg)
Jest to dość męczące i będę musiał uważać z przyspieszaczami. Wczoraj na przykład pominąłem już ostatnią dawkę kofeiny, żeby ODETCHNĄĆ. Lęk, który się pojawia jest właśnie takiego nieokreślonego pochodzenia i nie bierze się z żadnych myśli czy sytuacji. Powinien maleć z czasem, jak będę rozwijał abstynencję.
Druga sprawa, to silne głody, które zaczęły maleć wraz z oddalaniem się od domu. DOM rodzinny to mój wyzwalacz, który generowal masę objawów abstynencyjnych nawet ostatnio, po 1,5 roku abstynencji. Teraz będąc na świeżym terenie, czuję dużo więcej energii i mniej takiego hmmm przygaszenia, przygnębienie? Coś pomiędzy.
I tak oto uświadomiłem sobie coś w zgodzie z sobą. Jak mi schodzą głody do zera, to mam świadomość, że dragi w ogóle do mnie nie pasują. Że to wynik moich zaburzonych emocji i nieumiejętności radzenia sobie z nimi, braku troski o siebie. Po prostu mi się nie chce już ćpać i przerażające jest, jak jeszcze tydzień temu funkcjonowała moja psychika, mój umysł rozradowany faktem, że zrobiłem sobie zamówienie z 3cmc.
Miedzy tymi stanami jest ogromna przepaść, a jednak mechanizmy uzależnienia są w stanie sprowadzić mnie do takiego chorego myślenia, gdzie wydaje mi się, że ketony to super sprawa i raz na jakiś czas mi się należy.
W rzeczywistości to pełna autodestrukcja, zaprzeczenie obranym przez siebie zasadom i działanie wbrew sobie.
Tak mnie mózg oszukuje i całe clue polega na tym, żeby do końca życia już go oszukiwać, bo chuj chce mnie zamordować xD
Masakra, bo z tym nawrotem uświadomiłem sobie, że jestem taką tykającą bombą, która nie wiadomo czy i kiedy wybuchnie. Jedyna pocieszająca rzecz, to że faktycznie zakończyłem tą wpadkę na zamówieniu, nie licząc metkata przez dwa dni. Ale mogłem się rozpędzić na dużo, dużo więcej i skończyć gorzej.
Wracając do życia, to zacząłem dzisiaj szkolenie w Amazonie i powoli będę wdrazal się w prackę kuriera. Dojazd jest kiepski i trwa koło 40 minut, co wyrywa już 1,5h z całego dnia eh.
Zobaczymy, co dalej.
Podsumowując, objawy abstynencyjne bardzo szybka mijają NA SZCZĘŚCIE i na dniach wrócę do pełni kondycji. EXTRA.
Problem z fentanylem nas nie ominie i sami sobie z nim nie poradzimy…
Narkotyki dzieci kupują na przerwie szkolnej. Ekspert: w Polsce hitem jest jedna substancja
Brazylijskie służby znalazły narkotyki na polskim statku. Ponad 100 kg kokainy
Brazylijska marynarka wojenna ujawniła na polskim statku "Polsteam Łebsko" 134 kilogramy kokainy. Narkotyki miały zostać przetransportowane do Maroka. Wiadomo, co dalej z polskim masowcem
Miało być wino, było wino i kokaina. Przechwycili transport z Ameryki Środkowej
Około 7,5 miliona złotych - taka jest czarnorynkowa wartość 44 litrów płynnej kokainy, która zabezpieczona została w ramach współpracy służb ze Stanów Zjednoczonych, Republiki Czeskiej oraz Europolu. Transport, w którym miały być tylko markowe wina, został załadowany na kontenerowiec w Panamie. Przechwycono go na terenie województwa lubelskiego. Zatrzymano dwóch mieszkańców tego regionu oraz 53-latka z Kujawsko-Pomorskiego.
Syrop "przyjaciel matek". Dzieci spały jak zabite, niektóre nigdy się nie budziły
Syrop dla dzieci na bazie opium i alkoholu? A może preparaty z kokainą lub heroiną na różne dolegliwości? To produkty, które w minionych wiekach były powszechnie stosowane zarówno w uspakajaniu oraz leczeniu dzieci, jak i dorosłych. Dopiero z czasem okazało się, że preparaty te bardziej szkodziły niż pomagały.