Dział poświęcony wpływowi substancji psychoaktywnych na działalność człowieka.
ODPOWIEDZ
Posty: 745 • Strona 20 z 75
  • 1456 / 19 / 0
son.of.the.blue.sky pisze:
Sajko to była pierwsza grupa substancji psychoaktywnych z jakimi miałam do czynienia i przez pierwszy rok-dwa lata praktycznie każdy trip zaczynał się niesamowitą euforią, a kończył koszmarnym bad tripem, najgorszym psychicznym uczuciem jakie poznałam. Nie bałam się tych stanów, tzn. nie na tyle, żeby mnie to powstrzymywało od kolejnych podróży, dopóki nie poznałam tępej, skrajnie sztucznej, nienaturalnej i najsilniejszej euforii jaką potrafił dać tylko mefedron. Poznanie tego everestu przyjemności strasznie mnie osłabiło.
Ja miałem bardzo podobnie (chociaż wiekszość moich tripów była pozytywna), tylko że zamiast mefedronu pojawiła się kodeina, czyli zamiast euforii był błogostan. I teraz tak samo to odbieram - strasznie nienaturalny stan, który z czasem rozwalił mi psychikę doszczętnie (stałem się typowym ćpunem-egoistą), a wcześniej było już tak zajebiście. Ale życie to wzloty i upadki. Wierzę, że jeszcze kiedyś się ogarnę i znowu będę pokonywać problemy z uśmiechem na twarzy, a nie uciekać przed nimi.
son.of.the.blue.sky pisze:
Bardziej do tematu - teraz czasami pod wpływem sajko odczuwam niektóre negatywne emocje silniej niż na trzeźwo i nie wiem, czy faktycznie przepracowuję problemy, czy raczej niepotrzebnie się na nich skupiam. Tzn. kiedy niczego nie biorę potrafię nie myśleć o tym, że np. nie idzie mi w życiu towarzyskim czy uczuciowym tak jakbym chciała, podchodzić z dystansem do potknięć - a dopiero pod wpływem dragów zaczynam się nimi przejmować. Nie jestem pewna, czy psychodeliki wyciągają na wierzch ukryte problemy i pomagają je pokonywać, czy raczej wyolbrzymiają nieistotne rzeczy.
Moim zdaniem wyolbrzymiają i jeżeli szybko czegoś z tym nie zrobimy, nie przepracujemy tego na trzeźwo, tylko wpadniemy w błędne koło, to te rozkminy zaczną nas przerastać i będzie jeszcze gorzej. Skoro na trzeźwo podchodzisz z dystansem do potknięć to znaczy, że psychodeliki Ci nie służą, bo ciągłe wkręty i analizowanie każdej sytuacji może naprawdę doprowadzić do obłędu. Tripowanie raz na rok i skuteczne wprowadzanie zmian w codziennym życiu, bez pomocy substancji, faktycznie daje dużo dobrego, ale jeżeli wpadnie się w schematy i tripowanie staje się zwykłym ćpaniem, w dodatku schizującym, to już jest nieciekawie.
Uwaga! Użytkownik kfs nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 703 / 40 / 0
@Ijudet, wiem co muszę robić z sajko czy bez, i robię to, właśnie o to chodzi, że obiektywnie patrząc z moim życiem i samopoczuciem jest coraz lepiej (żeby nie było, nie wmawiam sobie, że 'dobrze jest jak jest' tylko - lepiej śpię, już się nie przeziębiam co dwa tygodnie, nie pasożytuję na rodzince bo pracuję, nie kłócę się już tak często z bliskimi itp.) W swoim tempie składam życie do kupy po kilku latach użalania się nad sobą i ćpania wszystkiego jak leci. To nie jest tak, że wrzucam jakiś psychodelik i płaczę jak to nic mi w życiu nie wychodzi, tylko przypominam sobie - tego nie zrobiłam, a miałam zrobić, spóźniłam się na zajęcia, powiedziałam coś głupiego - to irytujące i nie jestem pewna, czy odtwarzanie na pętli drobnych potknięć faktycznie w czymś pomaga. Nie da się w ogóle w życiu nie popełniać błędów.
Jak ćpam raz na jakiś czas to te myśli się nie pojawiają, więc jak pisze kfs - może czas się na jakiś czas pożegnać z sajko. Ale łatwe to nie będzie - wbrew temu co duża część ludzi tutaj myśli - od tripowania można się mocno uzależnić :-)
  • 4807 / 266 / 0
Moim zdaniem psychodeliki mogą pomóc (nie muszą, większości ludzi nic nie dają) tylko stosowane w dużych odstępach czasu, inaczej stają się narkotykiem jak wszystko inne, wtedy też uzależniają. Większy potencjał daję dysocjantom, jednak w nie jeszcze łatwiej się wrąbać. Mówi się, że dawka jest trucizną, a czy ktoś określił jakie dawki zatruwają umysł?
Ja otchłań tęcz, a płakałbym nad sobą
jak zimny wiatr na zwiędłych stawu trzcinach
jam błysk wulkanów, a w błotnych nizinach
idę jak pogrzeb z nudą i żałobą.
Na harfach morze gra, kłębi się rajów pożoga
i słońce, mój wróg słońce! wschodzi wielbiąc Boga.
  • 37 / / 0
@Son moze to po prostu idealizm, w takim razie witaj w gronie tych, którym szczescie niepisane, zawsze jest cos co mozna poprawic. Jesli to to, to tez zawsze bedziesz tak sie czuc po sajko. No chyba, ze s&s bedzie akurat na tyle ciekawy, ze po prostu nie zaczniesz sie zastanawiac :3
We'll see. - said master Zen
  • 703 / 40 / 0
ljudet innan pisze:
Jesli to to, to tez zawsze bedziesz tak sie czuc po sajko.
Wątpię, biorę od siedmiu lat i to się z roku na rok zmienia :-D
  • 37 / / 0
son.of.the.blue.sky pisze:
Wątpię, biorę od siedmiu lat i to się z roku na rok zmienia :-D
Pogarsza? U mnie wlasnie tak. Z kanna od jakichs 3 lat.
We'll see. - said master Zen
  • 190 / 6 / 0
Życie jest jakie jest, to, nad czym można pracować, to swoje podejście-takie jest moje podejście.
W związku z tym, racjonalnie użytkując substancje psychoaktywne, dziwnie nazwane, bo narkotykami zgłębiłam różne stany psychiczne, a przypadkowo wrzucając za-dużą dawkę psychodelika miałam trip, w którym objawiło mi się wiele pięknych rzeczy. Ze względu na to, że była to substancja obarczona bl-wejście było jak umieranie, uczucie gorsze, niż najgorsza grypa i gorsze, niż najgorsze strucie. Każdy oddech był cierpieniem, czułam, jak by przygniotła mnie góra. Walczyłam z tymi wrażeniami, a gdy doszłam do kresu walki-położyłam się, żeby umrzeć, bo moja walka była skończona. Wtedy przed oczami zobaczyłam siebie, w świecie. Wizje symbolicznie przedstawiały to, że byłam zamknięta na świat, bo bałam się, że za tą skorupką nieczułości którą sobie ochronnie wytworzyłam-jest strasznie. Gdy sobie to uświadomiłam-czułam jak bym rozpadła się na cały wszechświat, jak bym otworzyła się na świat, zharmonizowała, ujednoliciła z nim i poznała dobro, w tym dobro kochającego świata, absolut, z którego wszystko się wywodzi i do którego wraca. To było coś, jak sen o dobrym łonie i wyjście na świat.
Może mieć to jakiś związek z tym, że podczas porodu były duże komplikacje. Na jednym z tripów dowiedziałam sie, że rodząc się miałam wodę w płucach, ogólnie nie było dobrze.
Tak czy owak-to przeżycie jest znacznikiem milowym w moim życiu. Po tym zeszłam sama sobie z drogi i dałam sobie prawo żyć. Żyć jak każdy, tak żyć, jak ptaki w drzewach sławią śpiewem chwałę pana. Dodatkowo wtedy poznałam, empirycznie, totalnie, co to jest dobro. Czym jest dobro. I to, że dobro różni się od zła, i to, że szkodzić nie warto.
I że lęk jest złym nauczycielem. Warto przez życie iść z podniesioną głową i patrzeć naprzód. Nie ma się co w życiu bać. Największym zagrożeniem jest nieświadomość, świadomość rozwiewa mroki psychiki i okazuje się, że tak naprawdę, to wszystko jest w porządku. I że nie jest się złym człowiekiem, którego serce jest skażone złem.

Zaznaczam, że wszelkie odczucia związane z użytkowaniem psychodelikow są wysoce abstrakcyjne i subiektywne, w związku z tym to jest tylko moja historia. Nie mówię, że tak na świecie jest, i że taki świat jest. To były moje wrażenia.

Dużo mi to pomogło, dało odwagę by być sobą i pewność siebie. Wiem, że mogę na sobie polegać, być dla siebie dobrym oparciem. Doświadczenie umierania-dosłownie zdychanie, przejście w świat wizji, w których przy otwartych oczach widziałam inne przestrzenie, doświadczenie pobytu w zaświatach- były dla mnie bardzo pouczające i budujące, odkryłam pokłady wewnętrznej siły, o której nie wiedziałam i przekonałam się o tym, że nie jestem zła, wewnętrznie zła, wyklęta.


Ale-by nie było tak cukierkowo-doświadczenie było tak silne, że długie dni dochodziłam do siebie, czułam się, jak bym miała w głowie wielkie przeorane wyrobisko. Zrozumienie doświadczeń i przemyślenia nad nimi są budujące. Trip-wrażenie znika, pyk i nie ma. A jak człowiek powyciąga wnioski, bywa, że się przydają.

A co do oczyszczenia przed braniem psychodelików-osobiście polecam. Czy da się? Tak, da się.
W dzień tripu nie jem ciężkiego żarcia, dzień przed nie baluję. Jestem wyspana, zadowolona, czuję, że jestem w harmonii ze sobą.
Mięcha ogólnie nie jem, przerobionego jedzenia z fabryk też, ale- przed tripem warto oczyścić choć trochę ciało, bo toksyny podnoszą poziom odczuwanego stresu. I umysł to maszynka zależna od używanego paliwa.
Nie bez powodu praktykujacym różne sztuki mentalne zaleca się lekką dietę, wyciszenie, unikanie 'jazd', unikanie pomieszanego towarzystwa, niegonienie za światowymi sprawami. Warto na to zważyć. Nie mówię, że branie dragów=duchowość. Mam na myśli to, że zręczne środki mające przygotować ciało i ducha do zgłębienia z uwagą i koncentracją wewnętrznych wrażeń są dobrymi i sprawdzonymi środkami, o szerokim zastosowaniu. Proste plecy, głęboki spokojny oddech...


Ale-zaznaczam- nie mówię, ze bez narkotyków nie da się do tego dojść. Bo jak widzicie- tu są proste zwykłe wnioski, oczywiste rzeczy. Tak to jest, że wiedza ukryta to nie czarny krwawy okultyzm, tylko wiedza która jest często na samym wierzchu, a ukryta przed okiem. Nie ufam ludziom, którym siódmy astral się zwala na głowę.
  • 349 / 4 / 0
mietowy2 pisze:
powrót do rzeczywistosci na trzezwo bedzie zawsze jeszcze gorszy niz stan sprzed brania? nawet gdy byles swiadkiem tych wszystkich 'swiatalek', radosnej strony zycia? i bedziesz pewny, ze swiat jest tylko tym czym go widzisz? czy ta prawda nie wyzwoli?


Jak najbardziej WYZWOLI! Tylko musimy nauczyć się z tego korzystać, a nie w kółko wmawiać sobie, że "tu jak byłem naćpany to było zajebiście, ale to nie jest rzeczywistość, bo na trzeźwo ona jest taka i taka".
Trzeba sobie uzmysłowić, że RZECZYWISTOŚĆ obiektywna jako taka nie istnieję i że zarówno jak jesteś naćpany czy też nie jest to RZECZYWISTOŚĆ! Nie ma wtedy tego całego błędnego koła "kiedy wróciłem do rzeczywistości..." z którego biorą się wszelkie paranoje, NIE! Uzmysłów sobie wreszcie, że ZARÓWNO TO JAK I TAMTO TO RZECZYWISTOŚĆ!!!
Nic innego nie istnieję! Tylko RZECZYWISTOŚĆ!

Polecam książkę "TRUE HALLUCINATIONS" Terenca McKenny. Bodajże, ukazała się na rynku polskim nakładem Okultury...ale nie jestem pewien :scared:
  • 65 / / 0
dzieki dragom zaczalem wychodzic do ludzi :D
Uwaga! Użytkownik Nick na potrzeby [h] nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 333 / 5 / 0
tak znalazlem dziewczynd dziekí pvp i przez to samo ja stracilem
urzadzilismy kanciape po pvp. Normalnie bym nie mial pomysloz co gdzie dać.

I mnostwo drobnostek nie wartych uwagi.
ODPOWIEDZ
Posty: 745 • Strona 20 z 75
Newsy
[img]
Ulubiona muzyka uruchamia układ opioidowy mózgu

Słuchając ulubionej muzyki odczuwamy przyjemność, niejednokrotnie wiąże się to z przeżywaniem różnych emocji. Teraz, dzięki pracy naukowców z fińskiego Uniwersytetu w Turku dowiadujemy się, w jaki sposób muzyka na nas działa. Uczeni puszczali ochotnikom ich ulubioną muzykę, badając jednocześnie ich mózgi za pomocą pozytonowej tomografii emisyjnej (PET). Okazało się, że ulubione dźwięki aktywują układ opioidowy mózgu.

[img]
Psychodeliki mogą odwracać zmiany neuroimmunologiczne wywołujące strach — nowe badania

Czy psychodeliki mogą być kluczem do leczenia zaburzeń lękowych i depresyjnych? Najnowsze badania sugerują, że ich rola sięga znacznie dalej niż zmiana percepcji. Naukowcy z Mass General Brigham odkryli, że psychodeliki mogą regulować interakcje pomiędzy układem odpornościowym a mózgiem. To przełom, który może odmienić podejście do leczenia depresji, lęku i chorób zapalnych.

[img]
Szympansy biesiadują? Sfilmowano je, gdy dzieliły się owocami zawierającymi alkohol

Ludzie od dawna spożywają alkohol i od tysiącleci odgrywa on rolę we wzmacnianiu więzi społecznych. Nowe badania wskazują, że nasi najbliżsi krewni – szympansy – mogą wykorzystywać alkohol w podobnym celu. Po raz pierwszy udało się sfilmować szympansy, które dzielą się sfermentowanymi owocami, w których stwierdzono obecność alkoholu.