Dział, w którym omawiane są konkretne kondycje, oraz ich wpływ na i współzależności z efektami środków psychoaktywnych.
ODPOWIEDZ
Posty: 930 • Strona 14 z 93
  • 1252 / 4 / 0
Nie mogę edytować, więc dodam jeden post pod drugim.

Zwiększyłem dawkę Rhodiola Rosea z 100 mg do ok 600 (200mg co 4h) i to wydaje się mieć kluczowe znaczenie jeśli chodzi o serce (nie czuję bólu). Zacząłem nawet chodzić pewniej i mimo odstawienia leków na trądzik, poprawia mi się cera.
Jestem oszołomiony pozytywnymi efektami roślinnych adaptogenów, niestety ich odstawienie szybko daje o sobie znać - można więc rzecz, że przynajmniej na razie jestem od nich uzależniony
  • 198 / 7 / 0
Witam Was wszystkich zgromadzonych.

Mam pytanie. Jak sobie radzić ze stresem/nerwicą, która uniemożliwia normalne funkcjonowanie. Tzn. powoduje wymioty itd.

Okej. Wiem. Psychiatra i psycholog. Ale te opcje odpadają. Dochodzę do kwestii leczenia ziołami i suplementami diety. Jaki zestaw polecacie?

Słyszałem że długo stosowany magnez może pomóc? Co jeszcze działa rozluźniająco, odstresowująco, antydepresyjnie, bla bla bla?
Nie będę swoim wrogiem gdy jestem swoim Bogiem. ;-)
  • 811 / 5 / 6
Ja Ci moge polecić witaminę B, mi znacząco poprawiała dawniej samopoczucie.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Witamina_B6
Uwaga! Użytkownik szpak123 nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 953 / 4 / 0
neopersen forte - ziołowe pierdoły, ale działa całkiem nieźle, mnie to pomagało na stres.

i może to medycyna alternatywna, ale ponoć koty pomagają zredukować stres i objawy nerwicowe.
w sensie głaskanie kotów ;3
musisz przekroczyć granicę tylko po to, by pamiętać, gdzie leży.
  • 451 / 2 / 0
Moje sposoby na ogarnięcie nerwicy:

-medytacja
-muzyka
-ćwiczenia fizyczne
-Validol
-melisa
-hydroxyzyna 25mg
-doraźnie jakieś benzo, ale to w sytuacjach krytycznych.

No i mi pomaga też "zapicie" nerwicy browarami, ale to raczej kiepski sposób na leczenie :p
Uwaga! Użytkownik boberator nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 198 / 7 / 0
Tu raczej nie chodzi o mnie, a kogoś mi bliskiego. Ja też na stresy zarzucam sobie hydroxyzynke, ale ten ktoś nie chce słyszeć o żadnych lekach. Więc dlatego szukam alternatywy w postaci supli. Dzięki wielki :-D
Nie będę swoim wrogiem gdy jestem swoim Bogiem. ;-)
  • 578 / 8 / 0
Witaminy i minerały nie odstresują, jeśli nie ma poważnych niedoborów - warto zrobić badania krwi.

Wymioty świadczą o poważnej nerwicy i "uspokajanie" na dłuższą metę może nawet zaszkodzić, spychająć problem głębiej do podświadomości. Polecam uświadomienie tej osobie, że jest w ciężkim gównie i bez leczenia może nawet w przeciągu kilku lat doprowadzić się do inwalidztwa albo śmierci - zawał wywołany nerwicą to nic nadzwyczajnego, tak samo jak choroby kręgosłupa czy wszelkich narządów. Jak nawet to jej nie przekona, to odpuść sobie. Jeśli nie chce się wyleczyć, a tylko znieczulić, to prędzej jej zaszkodzisz, niż pomożesz.

Z ziół uspokajających bardzo dobre opinie ma ashwagandha.
Uwaga! Użytkownik Amaterasu nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1217 / 21 / 0
Hmm, myślę że mogę dodać coś w temacie. Sam byłem posiadaczem nerwicy, lekkie resztki pozostały. Ja o dziwo poradziłem sobie głównie dzięki benzosom i kodeinie, dzięki którym "zapomniałem" jaki stan serwowała mi codziennie nerwica, uświadomiłem sobie że to wszystko siedzi w głowie, bo bez leków nie byłem w stanie racjonalnie tego pojąć. Ale nie polecam benzodiazepin, bo musiałem odwykować od nich w szpitalu, poszło gładziutko, ale samemu nie dałem rady. Kodeiny nie polecam tym bardziej (piszę to tylko dla ogólnej informacji, jakby ktoś szukał w wyszukiwarce spraw związanych z nerwicą)
Amaterasu pisze:
Witaminy i minerały nie odstresują, jeśli nie ma poważnych niedoborów - warto zrobić badania krwi.
Zgadzam się w 95,7%! Dlaczego nie stówa? Otóż praktycznie każdy nerwicowiec ma wypłukane podstawowe minerały "zarządzające" stresem, właśnie przez jego nadmiar.
Najlepsza metoda wg. mnie: Zarzucać magnez, zacząć od 1 tabletki raz dziennie, co 3 dni zwiększać o 1 tabletkę aż do osiągnięcia 5-6 tabletek dziennie (najlepiej potem rozłożyć to na 2 części, nigdy na pusty żołąd, najlepiej leciutko zapełniony). Mówię o tabletkach 40-60mg. NIE BRAĆ NAJTAŃSZEGO MAGNEZU! Tylko dojelitówki bądź bardziej wchłanialne "odmiany".
Zdrowa dieta, ale tego chyba nie muszę pisać, nie chodzi mi o lekkostrawne sałatki itp, tylko żeby dostarczyć do organizmu te niezbędne minerały naturalnie (tabletki nie mogą zastąpić jedzenia!). Banany, suszone morele koniecznie dodać do diety dla lepszego rezultatu :) (jednak uwaga na biegunkę po morelach w dużej ilości, może z powrotem wypłukać wszystko...)
Amaterasu pisze:
Wymioty świadczą o poważnej nerwicy i "uspokajanie" na dłuższą metę może nawet zaszkodzić, spychająć problem głębiej do podświadomości.
Wymioty rzeczywiście mogą świadczyć o poważnej nerwicy. Uspokajanie może pomóc, ale nie można siebie tłumić, tylko sobie uspokajaczami pomagać. Ja i moja ćpuńska natura postępowałem tak, że (I TO JEST KURWA ROZWIĄZANIE KTÓRE POMOGŁO!) mając benzo i kodeinę brałem duże ilości (ćpuńskie) przez jakiś tydzień, a potem drugi tydzień próbowałem wytrzymać na jak najmniejszej ilości. Co mi to dało? Widziałem różnicę między dwoma stanami i trzeźwym spojrzeniem mogłem określić poprawę, zapisało mi się na trwałe w mózgu przekonanie, że "jak jest tak chujowo, to potem przejdzie i będzie taka ulga że wpadnę w niemal euforię z tego powodu" oraz "skoro to się dzieje, to wyładuję w ten sposób napięcie organizmu i będę miał spokój". Nie wiem, czy jest to jakoś psychologicznie lub psychiatrycznie do wyjaśnienia, ale z miesiąca na miesiąc odczuwałem różnicę, aż w końcu stwierdziłem, że benzodiazepiny nie są mi potrzebne i odstawiłem je w szpitalu, a kodeinę odstawiłem bardzo niedawno temu i też nie czuję potrzeby jej brania:)
Amaterasu pisze:
Polecam uświadomienie tej osobie, że jest w ciężkim gównie i bez leczenia może nawet w przeciągu kilku lat doprowadzić się do inwalidztwa albo śmierci - zawał wywołany nerwicą to nic nadzwyczajnego, tak samo jak choroby kręgosłupa czy wszelkich narządów. Jak nawet to jej nie przekona, to odpuść sobie. Jeśli nie chce się wyleczyć, a tylko znieczulić, to prędzej jej zaszkodzisz, niż pomożesz.
Zupełnie się z tym nie zgadzam. Nerwica to takie kurewstwo, że nasila "panikę", hipochondrię oraz myślenie "ale jestem ciężko chory", a to powoduje nasilenie objawów i ciągłe monitorowanie swojego stanu. Trzeba włączyć misję zakończenia wszystkich spraw, które zawiesiliśmy, czasami człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy jak takie rzeczy potrafią siedzieć głęboko w umyśle.

Dodam jeszcze, że przy nerwicach wszelkiego typu trzeba koniecznie ograniczyć kofeinę, ja byłem przez pół roku w stanie takim, że nawet jednej kawy nie mogłem wypić. Kofeina na dłuższą metę strasznie zwiększa poziom stresu. Melisa pomaga trochę, na pewno więcej niż placebo, ale też mniej niż taka lajtowa hydroksyzynka.

Ja bym jednak radził farmaceutyki, chociaż niech tą głupią hydroksyzynę łyka podczas bardziej solidnych napadów/ataków. Mam nadzieję, że chociaż trochę pomogłem. Ostatnio mało pisałem na forum rzeczy, które coś wnoszą, poczułem misję pomocy ;)
Uwaga! Użytkownik Psychopath jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 578 / 8 / 0
Psychopath pisze:
Nerwica to takie kurewstwo, że nasila "panikę", hipochondrię oraz myślenie "ale jestem ciężko chory", a to powoduje nasilenie objawów i ciągłe monitorowanie swojego stanu.
Tak, ale trzeba mieć świadomość tego rodzaju myślenia, żeby coś z nim zrobić i odkryć prawdziwe jego źródło - to już rola dobrego psychologa. Poza typu "wszystko jest ok, nie pierdol" z pewnością nie rozwiązuje problemu, tylko spycha go w podświadomość, z której i tak trzeba będzie go wyciągać.

Jeśli ktoś po takiej informacji nie podejmie leczenia - to znaczy, że chce być chory, więc niewiele można mu pomóc. Tak - chce. Też kiedyś narzekałem na swoje przypadłości, aż zrozumiałem, że wszystkie one są tylko wygodnymi, czasem potężnymi, przykrywkami dla prawdziwych emocji. Ta świadomość nie wymazuje ich, ale pomaga podjąć działanie.

Jestem za uświadamianiem ludzi w przypadkach, kiedy to od nich zależy, czy poprawią swój stan, czy nie.
Uwaga! Użytkownik Amaterasu nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 49 / 1 / 0
To może ja przedstawię swoją historię.
Poszłam do liceum z zamiarem zdania matury z wysokim wynikiem, dużo się uczyłam (przed sprawdzianem potrafiłam się uczyć przez tydzień 8-12 godzin; dotyczy to tylko jednego przedmiotu, reszta nie była dla mnie AŻ TAK ważna) i w II klasie zdecydowałam się spróbować swoich sił w olimpiadzie. Przed wynikami dostałam mocnego nerwobólu w klatce piersiowej, tak, że nie mogłam oddychać; pojechałam więc do lekarza, gdzie zrobił mi badania EKG, które były w normie, dlatego padło na nerwobóle. Bóle utrzymywały się ok. tygodnia, stopniowo zaczęły znikać. To była pierwsza taka poważniejsza sytuacja.
W maju pisałam maturę i już pod koniec egzaminów zaczęłam strasznie chudnąć - normalnie ważę ok. 43 kg, moja waga spadła poniżej 40 kg, nie mogłam nic przełknąć, niewiele jadłam, muszę zaznaczyć że waga spadła mi tak drastycznie praktycznie z dnia na dzień. Przez jakieś cztery dni trwał ten stan ale nie to było najgorsze. Najgorsze były skoki temperatury, było mi zimno, jak się przykrywałam było mi za gorąco. Pociłam się tak bardzo, że musiałam spać owinięta w ręcznik...
Sytuacja się uspokoiła, a ja wróciłam również z dnia na dzień do dawnej wagi. Zrobiłam badania krwi - wyniki książkowe, idealne.
Ostatnio odstawiłam kodeinę (wymienione wcześniej sytuacje nie miały nic wspólnego z narkotykami; nie miałam na nie czasu, ciągle się uczyłam i nie chciało mi się ćpać). Wszystko super, ale wróciłam do niej po dwóch tygodniach, po czym stwierdziłam, że był to błąd i znów ją odstawiłam. No i tu się sytuacja komplikuję...
Bo o ile za pierwszym razem było znośnie, tak teraz - nie bardzo. Dodam, że miałam skręta, więc zaczęłam schodzić z dawek, ale świadomość ćpania tak bardzo mnie denerwowała ("miałam już nie brać, nie chcę" - nie mogłam odstawić nagle, bo miałam "te dni" i po odstawieniu z dnia na dzień bardzo bolały mnie jajniki, co mnie przeraziło), że zaczęłam mieć lęki. Kręciło mi się w głowie, serce mi kołatało, w nocy nie mogłam spać (bałam się spać na leżąco, bałam się położyć, moje myśli mnie przerażały), trzęsłam się, wszystko na czym skupiłam uwagę, mnie bolało, i ciągle martwiłam się swoim zdrowiem, napędzając to nieszczęsne koło. Naprawdę zachowywałam się jak hipochondryk, chodziłam do lekarzy (martwiłam się m.in. o wątrobę, żołądek, nawet o wzrok), wszystkie badania miałam OK (tylko mam delikatny refluks, co mnie nie stresuje, bo jest na tyle delikatny, że lekarz twierdzi, że cztery miesiące wcinania IPP i będzie po sprawie, no i oczywiście dieta do tego), co mnie nieco uspokoiło. Myślałam, że już jest dobrze ale nie. Mam ściśniętą krtań od dwóch tygodni, uciska mnie tam coś, szczególnie rano, myślałam że to od papierosów (palę od roku). Poza tym wczoraj przy bardzo stresującej sytuacji wpadłam w panikę, nie rozumiem tego, ale uciekłam ZNOWU do moich lęków, obaw o zdrowie, które myślałam, że mam już za sobą. To było okropne, chciałam umrzeć, bo miałam tego dość. Byłam dziś u lekarza z tym problemem odnośnie oddychania. Lekarz stwierdził, że to nerwica, bo opowiadał mi, że miał podobnie (ogólnie podobne objawy, nawet z tym lękiem przed snem, natłokiem myśli, problemem ze ściśniętym gardłem). Na oczach mam dość dużo popękanych żyłek, też od stresu podejrzewam, bo nigdy nie miałam takich problemów. Przez jakiś tydzień bardzo mi drgała powieka, magnez nie pomagał, na szczęście to już przeszło, natomiast wczoraj od tego stresu zaczął mi drgać cały mięsień w prawej nodze; wypiłam tabletki magnezu i potasu i po kilku godzinach minęło.
Jako że mój lekarz jest anty przepisywanym lekom na uspokojenie, zalecił mi picie melisy. Oczywiście wypiłam już dwie szklanki. Niby jest poprawa, niby jest OK ale nie do końca. Po prostu czuje się zamulona, ale nie czuję się inaczej niż zwykle - po prostu zawsze mi się wydaje, że nie mam się czym stresować, a tu i tak nagle coś wychodzi z podświadomości, nagle w jakiejś sytuacji mam taki napad lęków... Pojutrze będę robiła badania krwi, żeby sprawdzić tarczycę odnośnie tego ściśniętego gardła. Ale naprawdę nie wiem, co mam robić. Ignorowałam to przez długi okres czasu ale to się robi coraz gorsze. Na dodatek napędza moje paranoje na temat zdrowia. Zastanawiam się nad pójściem do psychologa ale zapewne musiałby to być prywatny lekarz i nie wiem, czy będę miała na to kasę. Z drugiej strony boję się brać benzo, bo wpierdoliłam się w opiaty, i nie chcę "z deszczu pod rynnę"... Z trzeciej strony psychika siada mi coraz bardziej, nie mówiąc o zdrowiu. Co robić? Lekarz mi powiedział, że nie przepisze mi leków, "bo nie". Dodam, że ona bardzo dobrze orientuje się w benzodiazepinach, pewnie stąd ta reakcja...
ODPOWIEDZ
Posty: 930 • Strona 14 z 93
Artykuły
Newsy
[img]
Ryszard Petru ma już projekt depenalizacji marihuany. Znamy szczegóły

Dopuszczenie posiadania do 15 gramów suszu lub jednego krzaka konopi na własny użytek – to propozycja, którą przedstawi zespół parlamentarny tworzony przez posłów koalicji. Dotarliśmy do szczegółów projektu, które potwierdzają nasze wcześniejsze ustalenia.

[img]
Ulubiona muzyka uruchamia układ opioidowy mózgu

Słuchając ulubionej muzyki odczuwamy przyjemność, niejednokrotnie wiąże się to z przeżywaniem różnych emocji. Teraz, dzięki pracy naukowców z fińskiego Uniwersytetu w Turku dowiadujemy się, w jaki sposób muzyka na nas działa. Uczeni puszczali ochotnikom ich ulubioną muzykę, badając jednocześnie ich mózgi za pomocą pozytonowej tomografii emisyjnej (PET). Okazało się, że ulubione dźwięki aktywują układ opioidowy mózgu.

[img]
TVN24: „Tak wpadł szaman-informatyk"

UWAGA: Uwaga artykuł z TVN24, który poniżej przedrukowujemy, jest raczej kiepskiej jakości, jednak publikujemy go z uwagi na fakt, że jako jeden z niewielu opisuje przypadek zatrzymania i represjonowania osoby najprawdopodobniej prowadzącej ceremonie z ayahuascą.