Dyskusja na temat rodziny roślin (Solanaceae) z rzędu psiankowców.
ODPOWIEDZ
Posty: 564 • Strona 6 z 57
  • 2 / 1 / 0
Nieprzeczytany post autor: Giacomo »
Ja i bieluń. Dla każdego kto chce spróbować. ( wiem, że długie ale mam nadzieje, że warto )

Z bieluniem pierwszy raz spotkałem się koło października 2003, był to początek pierwszej klasy liceum w dobrej szkole ( musze odrazu zaznaczyć ze nie miałem problemów z gimnazjum, średnia w okolicach 4.0 mi wystarczyła choć wiem ze mogłem więcej ). Znajoma którą poznałem pare miesięcy wcześniej powiedziała, że zna roślinę po której ma sie fajny trip, haluny, itd. Jako, że lubie testować różne substancje pomyślałem "czemu nie, to tylko jakaś roślina, pewnie trip: połączenie mery z grzybami". Następnego dnia przyniosła mi takie okrągłe opakowanie w którym zwinięty jest film do aparatu fotograficznego pełne małych brązowych nasionek. Byłem wtedy ze znajomym. Powiedziała zeby nie łączyć tego z alkoholem, pomachała i poszła.

Sprobowaliśmy po pare ziarenek. Smak: gorzkie, wręcz skręcające twarz, nie dało sie przełnąć, więc co? Winko, słodkie, zimne. Podzieliliśmy zawartość opakowania na 2, zjedliśmy, popiliśmy winem. Po jakichś trzech godzinach całkowitego braku jakiejkolwiek reakcji organizmu na zażytą substancje, po krótkiej konsultacji doszliśmy do wniosku ze ten cały bieluń to jakaś ściema i poszliśmy do domów.

Tak. Wszedłem, zjadłem coś, umyłem i poszedłem spać. Bylo coś koło 23-23:30. W nocy wstałem z pełnym pęcherzem ( okolo 1-2 godziny ), wszedłem do toalety, usiadłem na muszli i siedziałem może z 10-15 minut. Cały czas plułem na dywanik pod muszlą choć nie miałem śliny. Usta były człkowicie suche, gardło ściągniete, bolało. Nagle otworzyły się drzwi i zobaczyłem swoją mame która pytała czemu nie śpie. Nie potrafiłem odpowiedzieć. Z moich ust wydobywał się bełkot, słyszałem siebie, wiedziałem ze coś nie tak mówie ale nie potrafiłem powiedzieć poprawnie nawet jednego słowa. Pocichu i jakby z oddali docierał mnie głos mamy krzyczącej do ojca - " Dzwoń po karetke! On coś brał! Dzwoń! ".

Chwila powrotu. Sedze na łóżku. W ręku trzymam nóż i widelec a przed sobą mam pyszną smakowitą i pachnącą jajecznice. Więc kroje kawałki i jem. Nagle dochodzi do mnie jakaś dziwna informacja o tym ze rodzice wezwali karetke, nóż i widelec zniknął, a jajecznica okazała się żółtymi kółkami na pościeli. Znów straciłem świadomość.

Szpital. Pamiętacie obrazy z filmów jak wiozą kogoś na łóżku przez korytarz, a przed oczami przelatują mu długie białe jażeniówki ? Dość dziwny widok w takim stanie, mdłości, chciało mi sie zwróciś jajecznice... Ale co to, trawa, łąka, motyle... O! I jelonek, jak słodko. ODDZIAŁ DZIECIĘCY. Tego napisu już nie widziałem. Znów dobiegł mnie cichy głos mówiący - " Ten pewnie z tej samej imprezy. Połóżcie go obok tamtego " . Parkując łóżkiem na swoim miejscu zobaczyłem kumpla, tego z ktorym jadłem nasiona leżącego dwa łóżka dalej. Usmiechnąłem się, uniosłem dłoń i straciłem świadomość.

Rano bardzo się ucieszyłem. Dostałem na śniadanie świeży bochenek chleba, tylko jakiś taki gumowy i cały obsypany mąką, niesmaczny - szpitalna pościel. Po niesmacznym śniadaniu postanowiłem pójść na spacer. Wziąłem kumpla za ramie - stojak na kroplówkę - i poszliśmy zwiedzać. Pardzo się cieszyłem gdy zobaczyłem przez okno dzieci bawiące się na huśtawkach i w piaskownicy - recepcja i dwie grube pielęgniarki. Niestety, coś mnie złapało i odprowadziło do łóżka.

Budze się. Znów ciemno, ale przecież miał być dzień. Patrze na lewo, siedzi mój kumpel. Uśmiecham się do niego, biore pilota - telefon komórkowy - ze stołu i klikam jakiś guzik celując w telewizor - pusta biała ściana. Co ciekawe razem z kumplem widzieliśmy te same kanały i rozmawialiśmy na ich temat, on mówił zeby zmienić na coś innego, ja komentowałem jakiś film, on sie ze mną zgadzał. Po pewnym czasie uznaliśmy, ze nic ciekawego w tej telewizji nie ma, wylączylem TV i zasnąłem.

Po prawej stronie, leżąc na łóżku, była umywalka, a nad nią małe okienko z takim jakby kafelkowym parapetem, pielęgniarki mogły zaglądać. Na tym parapecie siedziały trzy krasnalki i paliły fajki. Pomyślałem sobie, że mie też sie chce palić więc zapytałem czy mnie poczęstują, a one na to zebym sobie sam ułamał i pokazały na urządzenie z mydłem, z takim gdubym plastikowym drążkiem po ktorego naciśnieciu mydlo jest wyciskane. Więc co, podszedłem, ułamałem ten drążek - tak naprawde nie ruszyłem się z łóżka - i zacząłem palić. Miał smak waniliowy, dam se łeb uciąć, to wanilia.

Kolejne przebudzenie i znów, gdzie są fajki. Patrze na lewo i widze, na szafeczce, dwa lóżka dalej. Zszedłem z łóżka wlazłem pod nie i zacząłem się czołgać w strone paczki z papierosami. Doszedłem do nich! Sciągnąłem paczke, wyciagnąłem fajkę, wsadziłem do ust i poczułem jak ktoś podnosi mnie z ziemi. Mama kumpla, która pilnowała nas przez noc. W ręce trzymam chusteczki do nosa ,a w ustach mam jedną z nich.

Jakiś czas później postanowiłem się upić więc wciskałem sobie do welfronu ( takiej igły wbitej w żyłe najczęściej na dłoni lub nadgarstku przyklejonej plastrem ) mydło ( to co paliłem ), po przeczytałem na opakowaniu, że zawiera spirytus. Se ściany wychodził jakiś starzec, widok z łużka był jak z WTC, ogromna wysokość. Podejżewam, że wszystkiego nie pamiętam. Nie moge sobie przypomnieć momentów w których jadłem ( moze nie jadłem, cały czas byłem pod kroplówką ), ani kiedy robiłem siku ;).

I ja i kumpel doszliśmy do siebie mniej więcej w tym samym czasie. Cała halucynacja, stany lękowe, eufornie, brak kontaktu z otoczeniem, wizje, schizofremie trwały trzy dni, 72 godzinyh. Po czterech dniach wyszliśmy ze szpitala. Jakieś trzy dni później kładąc się spać widziałem za oknem odbijającym sie w lustrze postać starca, tego co na ścianie w szpitalu. Szary człowiem z długą szarą brodą, laską w dłoni i kapturem opadającym na twarz. Przestraszyłem się jak dziecko, wybiegłem z pokoju i położyłem się koło mamy. Nie pytała co się dzieje.

Z opowiadań rodziców wiem ze dużo kląłem, choć niepamiętam, żebym cokolwiek mówił poza rozmową przy TV. Przez trzy dni próbowałem pluć śliną której nie miałem, podejżewam, że chciałem sie pozbyć tego ochydnego gorzkiego smaku z ust.

Minęły trzy lata. Kiedyś byłem dobrym uczniem, aktualnie zawaliłem dwa lata, pierwszą liceum w której to się stało i drugą, juz w innej szkole. Mam problem z zapamiętywaniem wiekszych ilości informacji, przewaga pamięci krótkotrwałej, czasem stany lękowe np. na przystanku autobusowym, wydaje mi się, że wszyscy na mnie patrzą, że wiedzą o czym myśle lub na dyskotece czuje sie zagubiony, nie wiem co mam zrobić, nie rozumiem co ktoś do mnie mówi.

Wg. lekarzy dawka którą przyjeliśmy mogła zakończym się śmiercią lub rośliną, gdyby nie płukanie organizmu jakie zaserwowali nam w szpitalu. Wogóle najpierw trafiliśmy na ojom, z którego ludzie zazwyczaj schodzą.

Nie polecam tego środka jako coś do zabawy. Nawet jeśli ktoś sie bawi w jakiś tam szamanizm, czary, woodo czy inne takie akcje niech wie, jakie to niebespieczne i że ze stanu w którym widzisz łąkę, ptaszki i sarenki możesz już nie wyść, zostać w nim na rok, dwa, dziesięć lub na zawsze.


Miałem dużo szczęścia, że przeżyłem, i że bieluń pozostawił na mnie tak "małe" znamie, bo mogło być naprawdę dużo gorzej.

Pamiętajcie! Nie jestem żadnym profesorkiem, który naczytał się bzdurnych książek, poszperał w necie i myśli, ze wszysko wie. Przeżyłem to, próbowałem, czułem działanie bielunia. Jestem zwykłym kolesiem takim jak Wy, mam 19 lat, lubie sie bawi, lubie dziweczyny, ale przedewszystkim kocham życie, tak jak Wy...

Przeczytajcie to co napisałem cztery razy i zastanówcie się czy warto zanim połkniecie te małe brązowe gorzkie ziarenka...


EDIT: Zaponiałem dotać. Pare dni po wyjściu z tego stanu oczy drażni każdy jasny obiekt, po mieszkaniu chodziłem w okularach przeciwsłonecznych. Jest to porównywalne z nadwrażliwością jaką odczuwamy po wyjściu od okulisty, po zakropleniu oczu.
Ostatnio zmieniony 14 sierpnia 2006 przez Giacomo, łącznie zmieniany 2 razy.
  • 216 / 4 / 0
Nieprzeczytany post autor: nvm »
Srogo... Dobra przestroga, dla tych, co chcą spróbować.
Sam chyba jednak przyznasz, że dość nierozważnie podszedłeś do zagadnienia. Z tego co piszesz, nie sprawdzałeś żadnych informacji o tej roślinie, dawkę wziąłeś na oko bez kompletnej wiedzy. Tak się nie robi, nieważne, jakiego środka dotyczy. :)
Ale i tak dobrze, że ciągle jesteś na tym świecie i nie masz własnego M1 na cmentarzu.
Pozdro
  • 382 / 7 / 0
Giacomo, osobiście dziękuję za opis. Choć nie należy tego oceniać w takich kategoriach - zajmujący (przyznam bez bicia - fascynują mnie na swój sposób opisy charakterystycznych doznań po deliriantach: rozmowa z kolegą - kolega znika, palenie peta - pet znika...), naprawdę ciekawy, ale przede wszystkim niepokojący i mam nadzieję, że jednak podziała na ciekawskich jak przestroga. Choćby jeżeli o mnie chodzi - jak napisałam, coś mnie w tych opisach fascynuje, a jednak nie myślę próbować bielunia, aviomarinu i tym podobnych substancji.

Do clomipramine w kwestii tego, czy bieluń jest halucynogenem.
Moim zdaniem cały ten problem klasyfikacyjny do pewnego stopnia wynika z bałaganu pojęciowego. Wiadomo, że istnieje kilka określeń grupy środków, do której należą specyfiki takie, jak LSD czy grzyby. Dwa najpowszechniejsze to "halucynogeny" i "psychodeliki". Jednak nie są to zupełne synonimy, mają wyraźnie różne zabarwienie, konotacje. "Psychodeliki" to określenie o wiele bardziej "pozytywne", "halucynogeny" - negatywne, podawane jako "obiektywne". Choćby z tego powodu osobiście nie używam tego drugiego pojęcia ("odmowa posługiwania się narzuconym językiem"), dlatego też wolę w swoich teoretycznych rozważaniach pisać o "wizjach" niż "halunach" - bynajmniej nie ja pierwsza zauważyłam, że to pierwsze słowo ma w kulturze o niebo pozytywniejsze skojarzenia, niż "halucynacje".
Ale drugi problem to sama definicja halucynacji. W zasadzie ścisła definicja jest z grubsza taka: masz halucynację, kiedy doświadczasz czegoś, czego nie ma i jesteś przekonany, że to wrażenie jest prawdziwe. Ot właśnie na przykład celujesz komórką w ścianę przekonany, że przełączasz kanały w telewizorze. ;-) Doznanie, które polega na tym, że widzisz czy słyszysz coś, czego "nie ma", ale WIESZ, że to efekt działania środka, który zażyłeś, wedle tej ścisłej definicji nie jest halucynacją. Określa się te doznania jako pseudohalucynacje, iluzje, wizualizacje, w każdym razie to nie to samo.
Akurat bieluń jest "halucynogenem" o wiele bardziej i dosłowniej, niż psychodeliki z grupy agonistów serotoniny, o których piszesz. Może ma jednak sens okropnie obciążone pojęcie "halucynogenów" - właśnie po to, by podkreślić, że różne środki mogą mieć działanie do pewnego stopnia podobne, i oprócz "klasycznych" psychodelików do tej grupy wchodzą i inne środki. Zwykle nieporównywalnie bardziej niebezpieczne.
Tak, wykonałam ten krok.
Wracam na forum?...
  • 108 / 5 / 0
Nieprzeczytany post autor: blymyzystyfy »
A nie ma jakichś antagonistów alkaloidów tropanowych? Trzeba czekać aż halucynacje się skończą i pilnować delikwenta przez 3 dni?
http://breakcore.pl/
  • 216 / 4 / 0
Nieprzeczytany post autor: nvm »
https://hyperreal.info/node/1751

Tu jest tekst o pierwszej pomocy w przypadku ciężkich objawów. Może nie ma tam bezpośrednio napisane o bieluniu, ale jest oddzielna grupa halucynogenów(nie będę wnikał w nazewnictwo, patrz: post ziz wyżej :D) typu grzyby i kwas, są tam podane pewne środki, które mogą przerwać działanie środka, ale to wszystko jest niepewne.
  • 382 / 7 / 0
Wiadomo, słynna thorazyna... to jest środek antypsychotyczny, więc wychodziłoby, że działa objawowo, ale czy także w przypadku bielunia działanie znika jak ręką odjął? Skoro w klinikach toksykologicznych wolą męczyć się z delikwentem trzy dni ;-), niż przerwać działanie środka, to albo nie mają dostępu do thorazyny, albo z jakichś powodów uznają to za gorsze rozwiązanie, albo to jednak w przypadku bielunia nie działa.
Znajomy wylądował w wyżej wymienionym miejscu po zatruciu źle ektrahowanym powojem hawajskim. Dali mu "tylko" środki uspokajające i nasenne, ale w każdym razie powój dużo krócej działa, niż taki bieluń...
PS. Anegdota - a może już opowiadałam? Był sobie taki zespół Datura, grający ciężkiego psychodelicznego rocka. Wspominałam o nim znajomemu muzykowi, na co on mi opowiedział anegdotę o koledze, który w młodzieńczych latach zatruł się bieluniem, przejechał się do kliniki, a tam lekarz: O! już trzeci w tym miesiącu.
Tak a propos tego, jak trudno zniechęcić potencjalnych eksperymentatorów do tej trującej roślinki. ;-)
Tak, wykonałam ten krok.
Wracam na forum?...
  • 177 / 7 / 0
Nieprzeczytany post autor: clomipramine »
[quote="zewsząd i znikąd"]
W zasadzie ścisła definicja jest z grubsza taka]
W zasadzie nie mogę się z tym zgodzić bo w medycynie klinicznej do halucynacji zaliczają sie również marzenia senne, marzenia rzeczywiste, wyobrażenia (np. ktoś mówi o polu przenicy a tobie staje ono przed oczami. W medycynie jest to traktowane jako halucynacja). bieluń nie powoduje halucynacji a jedynie swoiste wyłącznie z rzeczywistości z którym związane są majaczenia typu włączanie nieistniejącego telewizora nieistniejącym pilotem, itp. Ja bym porównał działanie bielunia do działania amanita Muscaria. Też powodował (przynajmniej u mnie) taki swoisty trans związany z wyłączeniem się otaczającego śwaiata. Ja nie kwalifikuje bielunia do innych środków halucynogennych(pochodne tryptaminy, fenetylaminy, PCP, ketamina, itp.) gdyż ma zupełnie inne od nich działanie. Tak samo nie kwalifikuje MDMA to stymulantów, bo ma zupełnie inne działanie od amfetaminy lub kokainy, a to one są dla mnie "definicją" stymulantów. Ale to tylko moje subiektywne wywody i sznuję cudze zdanie. ;-)
  • 382 / 7 / 0
To ja mam nadzieję, że przedstawiciele medycyny klinicznej nie mają skłonności do wartościowania pojęcia halucynacji... bo się okaże, że połowa ludzkiego życia - ta jego część, którą uważamy za wartościowszą, która tworzy kulturę! - nagle okaże się patologią.
Od dawna powtarzam, że nasza racjonalistyczna kultura jest głęboko wewnętrznie sprzeczna. :-)
Tak, wykonałam ten krok.
Wracam na forum?...
  • 108 / 5 / 0
Nieprzeczytany post autor: blymyzystyfy »
[quote="zewsząd i znikąd"]
[...]
...nasza racjonalistyczna kultura jest głęboko wewnętrznie sprzeczna. ]
Amen ;-)
http://breakcore.pl/
  • 56 / / 0
Nieprzeczytany post autor: Lydia »
w sumie.. gdyby nie wyjsc juz ze stanu "jelonkow, motylkow i laki" byloby nawet cieakwei d;

moim zdaniem wszystkiego trzeba sprobowac (chyba nawet dzis jade po bielun).
jelsi nie bedzie fajne, to zostawic (:
Uwaga! Użytkownik Lydia nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
ODPOWIEDZ
Posty: 564 • Strona 6 z 57
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.