Wrocław. Dwóch studentów zwróciło uwagę policjantom, że powinni zapobiec bójce przed klubem. W efekcie sami trafili do izby wytrzeźwień i będą mieli sprawę o wykroczenie. Policja uważa, że funkcjonariusze zareagowali prawidłowo Studenci informatyki Paweł Drabik i Paweł Dąbrowski 8 grudnia bawili się w klubie Alibi. Około 3 w nocy zbierali się do wyjścia, Dąbrowski wyszedł na ulicę i tam czekał na znajomych. Zauważył, że tuż obok wejścia do Alibi grupka ludzi zaczyna się przepychać. Opowiada: - Ewidentnie szykowała się bójka. Podszedłem do radiowozu, który stał obok, i zwróciłem uwagę policjantom, że może powinni interweniować. Auto stało tyłem do ulicy, policjanci mogli nie widzieć, co się tam dzieje. Jeden z policjantów powiedział, że im za to nie płacą. Chłopak nie ustąpił, wdał się w dyskusję z policjantami. Chwilę potem siedział w radiowozie z kajdankami na rękach. Drabik, który przyłączył się do wymiany zdań, też został zatrzymany. - Mężczyźni byli agresywni słownie. Między innymi rozkazali policjantom ruszyć dupy z radiowozu. Stąd taka reakcja policji - mówi nadkom. Artur Staniszewski, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu - Policjantom nie spodobało się, że w ogóle zwracamy im uwagę - twierdzi Drabik. Obu mężczyzn przewieziono na komisariat przy ul. Grunwaldzkiej, gdzie kazano im dmuchać w alkomat. Drabik miał około dwóch promili alkoholu we krwi, Dąbrowski zażądał przewiezienia do szpitala na badanie krwi. Policjanci go tam nie zawieźli. Obaj studenci trafili do wrocławskiej izby wytrzeźwień. - Początkowo bawiło nas całe to zamieszanie, nawet się śmialiśmy. Na izbie zdaliśmy sobie sprawę, że policjanci nam nie odpuszczą - mówi Dąbrowski. Drabik: - Policjanci i pracownicy izby straszyli nas, że studia mamy już z głowy, że wpadliśmy na całego, a nawet, że popełniliśmy jakieś przestępstwo. Jednak konkretne oskarżenie nie padło. Mężczyźni niemal cały następny dzień byli przypięci pasami do łóżek. - Nie mogliśmy nawet skorzystać z toalety - mówi Drabik. Wieczorem znowu przewieziono ich na komisariat. Tym razem usłyszeli, że zostaną im postawione zarzuty obrazy funkcjonariusza oraz nieokazanie dokumentów. - Ale w dokumentach, które poszły do sądu grodzkiego, nie ma nic o obrażaniu policjantów. Zarzuca nam już tylko głośne zachowanie w miejscu publicznym i odmowę okazania dokumentów - mówi Dąbrowski. W sądzie grodzkim obaj będą mieli sprawę o wykroczenie. Mężczyźni złożyli skargę na policjantów o bezpodstawne zatrzymanie. - Wydział kontroli uznał, że policjanci zareagowali prawidłowo i zatrzymanie było uzasadnione. Z raportu wynika, że pod klubem Alibi nie zauważyli niczego niepokojącego - mówi rzecznik policji. - Być może intencje tych panów były słuszne, jednak od pewnego momentu zachowywali się nieodpowiednio [za co karą jest przywiązanie do łóżka? - hr]. Wydarzenie ostatecznie oceni sąd rejonowy, do którego policja przesłała skargę mężczyzn. Staniszewski: - Chcemy uniknąć podejrzenia o stronniczość. Dlatego sprawę zbada jeszcze sąd. Dąbrowski i Drabik są zaskoczeni sytuacją, w jakiej się znaleźli. - Na całe życie będę miał nauczkę, że policji nie ma co pomagać, cokolwiek by się działo - mówi Drabik. Źródło: Tomek Wysocki, Gazeta Wyborcza Wrocław
Komentarze