Monika Stachurska:
Bardzo łatwo zdobyć w Radomiu narkotyki. Ja nie spotkałam się z czymś takim, ale gdybym chciała kupić marihuanę czy amfetaminę, to nie sprawiłoby mi to żadnego problemu. W narkotyki można zaopatrzyć się wszędzie np. pod blokiem. Wystarczy rzucić hasło. Łatwiej dostać trawkę czy amfę niż mocniejsze narkotyki typu heroina. Jestem już studentką, więc szkoła podstawowa czy średnia to dla mnie odległe czasy. Ale nie wierzę w to, że pod każdą szkołą stoją dealerzy i zachęcają do kupna narkotyków.
Agata Durlik:
Jestem uczennicą liceum i nigdy nie spotkałam się z tym, żeby ktoś stał pod szkołą i sprzedawał narkotyki. Sądzę, że takie sytuacje należą do rzadkości. W tego typu używki łatwiej jest się zaopatrzyć dzięki znajomym. Mam koleżankę, która ma dostęp do narkotyków. Jeśli chciałabym kupić marihuanę czy inny narkotyk, to nie miałabym z tym żadnego problemu.
Karol Molga:
W gimnazjum, do którego uczęszczam, nie ma kłopotu z kupnem narkotyków. Dealerzy stoją przed wejściem do szkoły. Nie namawiają przypadkowych osób. Sprzedają tylko tym, którzy sami ich zaczepią. A robią to stali kupcy. Podejrzewam, że nauczyciele wiedzą o całej sprawie. Dlaczego nie interweniują? Może ze strachu.
Łukasz Lechowski:
Nigdy nie miałem kontaktu z dealerami ani narkotykami. Chodziłem do Liceum Katolickiego i nie spotkałem z tym, żeby ktoś brał albo sprzedawał narkotyki. Wiem, że jest to bardzo duży problem. Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to czasy studiów, sesji egzaminacyjnych. Wtedy dużo moich kolegów przed nauką brało amfetaminę. Narkotyk ten sprawia, że człowiek szybko przyswaja wiedzę.
Komentarze