Alinko!: Pamietnik narkomanki, schizofremiczki i dziwki

Fragment pamiętnika Aliny - dziewczyny która wpadła w złe towarzystwo ... ;-)

Anonim

Kategorie

Odsłony

84231
<:nym a.a="">
To jest. To jest zdanie. To jest ten krótszy przekaz będący wstępem dla tego dłuższego przekazu z drugiej strony innej strony lustra, odczuwanej pesymistycznie jako odbicie w pierwszej stronie takiej samej strony lustra, zorientowanej jako subiektywna, rzeczywistości Redakcji, przez Ciebie, Czytelniku...Niestety, nie jesteśmy w stanie poinformować Cię, po której stronie lustra { Ty } jesteś Naprawdę, bo mamy za krótkie Rączki aby dokonać Aktu Podziału. Pogódź się z tym, albo zrób coś wprost przeciwnego, na przykład zjedz mandarynkę lub wypij mleko względnie przeciwnie wprost. To jest zdanie które kończy { ten } przekaz (koniec zdania kończącego { ten } przekaz oznaczony jest znakiem kropki), jest ono najdłuższym nagłówkiem jaki istnieje w repozytorium hyperreal.info, zdarzenie ::ALICJA:: definiujemy jako "oto staje się faktem to, że { twierdzenie z tamtej strony przecinka jest prawdziwe! } " - Prawdopodobieństwo: 0.999998, Dopuszczalny Margines Bełkotu Pierwszego Rodzaju: 0.05, Metodyka Pomiaru Zbioru W Postaci Zdenormalizowanej: Uniwersalna Memetyka Stosowana, prawem Waginy tej strony symbolistycznej pochodnej Istnienia efektywnego symbolu { symbol Wagina\' }. To zdanie zawiera wirulentną, ale pożyteczną wyliczankę-szczepionkę - "Nigdyteraz Nie Wierz Automatycznie W To Co Czytasz, Łącznie Z Tym Zdaniem! Weryfikuj Fakty, Ale Pamiętaj! Niektóre Fakty Bywają Samowzbudne! Pamiętaj O Tym By Względnie Często Zapominać To I Owo! Nie Zapomnij Kim Jesteś "na" Prawdę, Bo Inaczej Zyskasz Absolutnie Neutralny Punkt Widzenia! Nie Powtarzaj Bezmyślnie Przeczytanych Zdań! Zawszeteraz!".

To jest. To jest zdanie. To jest ten dłuższy przekaz z drugiej strony innej strony lustra, odczuwanej optymistycznie jako odbicie w pierwszej stronie takiej samej strony lustra, zorientowanej jako subiektywna, rzeczywistości Redakcji, przez Ciebie, Czytelniku...Niestety, nie jesteśmy w stanie poinformować Cię, po której stronie lustra { Ty } jesteś Naprawdę, bo mamy za krótkie Rączki aby dokonać Aktu Podziału. Pogódź się z tym, albo zrób coś wprost przeciwnego, na przykład zjedz soczek lub wypij jabłko względnie wprost przeciwnie. Tekst tego artykułu jest w relacji wzajemnego pokrewieństwa na poziomie semantycznym, semiotyczym, symbolicznym i pochodnych symbolicznych wyższego poziomu abstrakcji i ponadwyższego poziomu abstrakcjii z tekstem tego drugiego artykułu, link wskazujący na jego położenie poprzez odniesienie w przestrzeni nazw repozytorium hyperreal.info znajduje się w zdaniu następującym po zdanium nastepującym po { tym } zdaniu. Oba teksty zawierają treść i są do siebie wzajemnie w relacji { symbol (symbolistyczna identyczność)\' }, różnica leży w rozłożeniu kwantowej gęstości informacyjnej przydzielonej dla odpowiednich aspektów omawianego zjawiska występującego w Naturze przez Źródełko oraz relatywnej reakcji emocjonalnej Czytelnika czyli Ciebie - B.R. jest raczej poważna, A.a odwotnie - Z CZEGO NIE WYNIKA bynajmniej, że tekst A.a ma wartość nikłą a nawet { symbol nicość }, a tekst B.R. przeciwnie, przeciwnie wprost, obydwa teksty w połączeniu ułatwiają zarozumienie natury i mechanizm procesu konsekwencji fenomenu, budzącego poprzez stymulację memetyczną tak wiele kontrowersji wśród prawd uznanych istotnymi przez ludzi całego świata i generującego tak wiele memetycznego zamieszania i dezinformacji, a nawet jedną Wojnę Światową, że zaszła reakcja spontanicznej kreacji w wyniku której istnieje repozytorium hyperreal.info, kosztem zmiany dystrybucji entropii we wszechświecie odczuwanym przez Ciebie, Czytelniku, jako miejsce w którym jesteś, kiedy mówisz wskazując na siebie "To ja. Ja jestem. Jestem tu. Jestem teraz. Ja! Jestem! O!". { Stanowczy Gest Schwytania Uwagi! } - LINK LINK LINK - { symbol (symbolistyczna identyczność)\' } - KINL KINL KINL - { !Stanowczy Gest Uwolnienia Uwagi }.

publikujemy za zgodą autora jedno z wieeelu opowiadań kultowego naszym zdaniem dentro.art.pl. dentro to obowiązkowa pozycja dla maturzystów, polonistek, widzewiaków i Ciebie. dentro w tyle zostawia Joannę Chmielewską. dentro jest jak Ministry w muzyce i grupa OH w monopolowym.
bliska jest noc, gdy piłkarze zburzą pomniki kłamców i złodziei, narkomani wzniosą w ich miejsce postumenty ku czci Janów Dzbanów i Dentrów, a terroryści złożą pod nimi kwiaty...

Alinko!
Pamiętnik narkomanki, schizofremiczki i dziwki

Nazywam się Ala. Jestem narkomanką, schizofremiczką i dziwką. Najpierw zaczęłam ćpać i od tego zachorowałam na głowę. Żeby zarobić na substancje lecznicze i odurzające zaczęłam kupczyć otworami mojego ciała. Żeby jako tako znosić upokorzenia towarzyszące nieuchronnie lizaniu brudnych pijackich penisów brałam jeszcze więcej herci. Od tego pogłębiała się moja schiza. Potrzebowałam więcej i więcej leków. Dlatego potrzebowałam więcej i więcej klientów. To mnie przybijało, więc grzałam oporowo. Szajba odbijała mi się w czaszce jak piorun kulisty w gumowym pokoju. Psychotropy żarłam kilogramami. To kosztuje, więc decydowałam się na wszystko i z każdym. Nie mogłam tego znieść, więc musiałam się bardziej szprycować. Jednak powodowało to tragiczne zmiany w moim mózgu i stawałam się z każdym dniem coraz bardziej schizoidalna. Musiałam się leczyć szwajcarskimi miksturami, a importowane lekarstwa są drogie. Nie byłam w stanie zarobić na nie inaczej niż grając w amatorskich pornosach i użyczając swojego odbytu dwóm podstarzałym homoseksualnym sadystkom jadającym trupy emerytek biczowanych na śmierć w piwnicy pewnej willi położonej na obrzeżach miasta. Wstrząsały mną dreszcze obrzydzenia na samą siebie, które łagodniały jedynie po uczciwie zasłużonym, solidnym strzale kompotu.

Przez cały czas, kiedy byłam jeszcze szczęśliwym dzieckiem moich nieszczęsnych rodziców, później kiedy brałam, kiedy byłam chora i kiedy oddawałam się Ormianom i Azerom na klatkach schodowych, pisałam dziennik.

Teraz nadszedł czas udostępnienia go światu, żeby ostrzec niewinne dusze dzieci, które zrezygnowane niepowodzeniami szkolnymi zechcą sięgnąć po strzykawkę. Ku przestrodze - NIE, NIE, NIE!

1 stycznia

Wyszłam z psinką na spacerek. Dobra, kochana psinka. Spotkałam Kryśkę jak wracała z Elką z Sylwestra. Opowiadały mi. Było gitesowo, tylko strasznie rzygały. Piły bez popity. Z chłopakami. Powiedziały, żebym żałowała, że w domu siedziałam. Ale ja nie żałuję.

2 stycznia

Obrałam kartofle. Odrobiłam lekcje. Oddałam książki do biblioteki. Obejrzałam Teatr TV. Opanowałam chwyty do piosenki "Jezus oswobadza". Opowiedziałam babci bajkę o okupacji na dobranoc.

3 stycznia

Czułam się źle. Okres. Albo coś w tym stylu. Musiałam pójść do toalety na biologii. W kiblu była Ola. Zapytała jak się czuję. Źle - padła odpowiedź z mojej strony. Wyjęła strzykawkę z kompotem i powiedziała, że to mi dobrze zrobi. Znalazłam żyłę i wbiłam drzazgę. To tylko cencik, ale było fajnie. Niezły kop.

4 stycznia

Obudziłam się na głodzie. Uzależnienie to straszna rzecz. Mieli rację ci mądrzy ludzie, którzy wymyślali wspomnienia narkomanów i drukowali je pod fikcyjnymi nazwiskami z komentarzem, że wszystkie opisane wydarzenia zdarzyły się naprawdę zmieniono tylko nazwiska. Nie myjąc zębów, pobiegłam z niespakowanym tornistrem do Oli. Nie było jej w domu. Pobiegłam więc do Eli. Sprzedała mi dwa centy kompotu po cenie bajzlowej. Ela to dobra kumpela.

5 stycznia

Rano zajrzałam do lustra. Zniszczona twarz, zmarszczki, brak przedniego zęba, oko przykryte pożółkłym bielmem. Rodzice zaczną coś podejrzewać, jeśli nie przestanę grzać. W szkole też się opuściłam. Pani od biologii, zapytała "Dziecko, co się z tobą ostatnio dzieje?" i przyjrzała mi się badawczo. Odpowiedziałam tej przekwitającej kurwie, że pokwitam. Skwitowała to wzgardliwym charknięciem.

6 stycznia

Obudziły mnie wrzaski. To matka znalazła brązowe waciki w moim piórniku, kiedy szukała długopisu, żeby wypełnić kupon od zupy grzybowej w proszku (wysyłając go pod podany adres można wygrać książkę kucharską i rower górski). Uspokoiłam ją kilkoma policzkami i zimną wodą. Uwierzyła. Kochana mama.

7 stycznia

Stukam już po pięć centów rano i wieczorem. Zasnęłam na wuefie, w trakcie skoków przez kozioła. Pani kazała Elce i Kryśce odprowadzić mnie do pielęgniarki. One jednak odprowadziły mnie do kibla, gdzie kupiłyśmy od Oli trochę towaru i przygrzałyśmy. Od razu mi się lepiej zrobiło i poszłam do domu, a Elka powiedziała pani, że higienistka mnie zwolniła.

8 stycznia

Dzisiaj znowu obudziły mnie wrzaski. "Jak mogłaś mi to zrobić?" krzyczała matka potwierdzając zasadę, że histeria lubi się powtarzać. Szukała w mojej kurtce kluczy, bo ma przyjechać wujek Edek i znalazła w kieszeni cztery opakowania od strzykawek dwudziestek i siedem od dziesiątek. Do tego sczerniała łyżka z ułamaną rączką, zapalniczka, wata, valium i kalendarzyk z adresami dilerów. Powiedziałam, że w szkole robimy przedstawienie dydaktyczne o narkomanach i gram jedną z głównych ról. Ucieszyła się bardzo i przeprosiła.

9 stycznia

Dziś była impreza w akademiku. Sami studenci i tylko my z Elką z podstawówki. Studenci poprzyjeżdżali z różnych miasteczek i mieścin, wszyscy w strojach reprezentujących postawę against against wynalezioną przez londyńskich crustowców, gdy publicystom tygodników społeczno-politycznych z kolorowymi okładkami znudziło się pisanie o punkowcach. Waliliśmy herę z dużej miski, co stała na środku pokoju. Śpiewaliśmy i graliśmy na gitarach. Chłopaki zaczęli się z nami całować, a my się z Elką śmiałyśmy. Potem taki jeden Rysiek powiedział, że ma niezły towar w pokoju, ale tylko kilka centów i może się ze mną podzielić. Towar był naprawdę niezły. Potem Rysiek powiedział, że jak mu się nie oddam, to doniesie do moich starych, że grzeję. A wiesz jakie byłyby tego konsekwencje - zapytał rozcinając nożyczkami moje majtki jak na filmach.

10 stycznia

Impreza przeciągnęła się dzień dłużej. Spaliśmy, gdzie kto padł. Rano wszyscy rzygali. Nie wiecie co to znaczy obudzić się rano na kacu w pokoju pełnym rzygających wieśniaków. Rysiek nawet dostał takiej sraki, że nie wytrzymał. Wszystkimi rzucało, a spod ich powiek kluły się śpiochy jak wielkie, żółte kluski. Skarpety im tak śmierdziały, że mieli zaparowane okulary i co chwila któryś wdeptywał w srakę Ryśka i rozmazywał ją po całej podłodze. Pozbierałam prędko ubrania, osuszyłam je pobieżnie i uciekłam do domu. Nigdy więcej nie pójdę na imprezę w akademiku.

11 stycznia

Znowu impreza w akademiku. Poszłam z Kryśką, bo Elka nie miała ochoty. Musiała wczoraj robić lody czterem Murzynom naraz i chciała dziś trochę w domu odpocząć, posprzątać. Wciągnęliśmy miskę niekiepskiego kompotu. Ale jestem już tak wtopiona, że było mi mało. Chłopaki zrobili zrzutę i zadzwonili do dilera. Przyszedł w trzy minuty, wziął kesz i dolał z wiadra do michy. Znowu było fajnie. Wtedy Rysiek powiedział, że jak chcę jeszcze przyćpać, to ma skitrane w chlebaku u siebie w pokoju parę centów. A ja głupia uwierzyłam. Żadnego towaru nie było, za to Rysiek zażądał ode mnie dowodu miłości. A ja głupia uwierzyłam. Zrobił to ze mną dwa razy. Za drugim było nawet fajnie. Potem odstąpił mnie za kasetę Lenny Kravitza Turkiylmaizowi O., lat 26, obywatelowi Republiki Udżdżybykistanu studiującemu pirotechnikę, który walił zupę przez system kroplówkowy zamontowany przy łóżku i walił mnie systemem kałkaskim przez całą noc na łóżku.

12 stycznia

Dzisiaj na bajzlu był bułgarski kompot, bardzo dobry, choć wolę pakistański - jego działanie jest bardziej stonowane, a jego wibracje najlepiej synchronizują się z częstotliwością domykania moich synaps, tak mi się przynajmniej odczuwa. Później w piekarni trafiłam na bułki maślane, które mi bardzo smakowały. Walnęłam jeszcze dziesięć centów i jak za dawnych dobrych czasów wyszłam z psinką na dwór. Such a perfect day. Dobra, kochana psinka.

13 stycznia

Dzisiaj na bajzlu nie było ani bułgarskiego, ani żadnego, ani nawet naszego. Tragedia. Ludzie padali niczym muchy, karetki jeździły na bajzel jak do rozbitego dżambodżeta. Ja jakoś przetrwałam, bo mam młody i silny organizm. Za to po raz pierwszy wysiadła mi głowa. Pewien lekarz w zielonym fartuchu, czepku i masce w tym samym kolorze patrzył na mnie i mówił coś po cichu do sanitariuszy, którzy nieśli Pioruna. Popatrzyli w moją stronę, położyli nosze ze śliniącym się Piorunem i wyjęli z karetki świeży, biały kaftan z powiewającymi tasiemkami prosto z magla. Ciekawe, kogo chcą zapiąć w ten pachnący krochmalem ciasny kubrak- zastanowiłam się, aż w końcu zgadłam, kiedy zrozumiałam, że oni chcą mnie. Idą po mnie. A ja nie mogę się ruszyć. Latarnia mnie trzyma. Byłam przyklejona jak miś koala, do obślinionej latarni. W ostatniej chwili latarnia puściła, a ja rzuciłam się do ucieczki, za mną puścili się sanitariusze rzucając obelgi. Udało mi się uciec, ale miałam strasze doły. Wiedziałam już, że jestem świropozytywna.

14 stycznia

Rano obudziłam się z kapciem w mózgu. Trzaskająca mąka, wiecie o co chodzi. Jak jest takie coś, to nie pomoże twardy reset ani nawet subniskie formatowanie. Tylko zimny krupnik. Naprawdę. Nauczyła mnie tego stryjenka, która waliła arcydzięgiel, bielunia, belladonne i inne takie staroświeckie zielsko. Zimny, gęsty krupnik z czosnkiem do okładów na oczy i ze dwie setki świeżego proszku. Mówię wam dzieciaki, śmietana na oczy, śnieżek do nosa i za pół minuty jesteśmy ożwawieni jak młody makler wiosenną hossanną. Eja-o tego mi było trzeba. Postanowiłam coś zmienić w swoim życiu. Ale nie fryzurę, albo plany na przyszłość, tylko coś bardziej trwałego i konkretnego. Zastanowiłam się i stwierdziłam, że heroina to dla mnie za mało. Już mnie nie kręci tak jak na początku. Postanowiłam zacząć stukać amfetaminę. Nie nałogowo, ale tak okazjonalnie, rekreacyjnie i dla odmiany.

15 stycznia

Kompociarze i spidowcy to dwa odrębne typy ludzi tworzące w robotniczym społeczeństwie dwa getta nie przenikające się wzajemnie; noszące odmienne stroje i wykazujące niejednakowe upodobania kulinarne, preferujące różne formy ekspresji artystycznej, używające odrębnych dialektów i stosujące różniące się rytuały. Chodzi o to, że zaczęłam uczęszczać na inne imprezy. Dzisiaj byłam w disko “Plenty Stars”. Wciągaliśmy amfę do nosa, niektórzy sobie wstrzykiwali rozrobioną w wodzie i lekko podgrzaną, poza tym było tak samo. Musiałam oddawać się Krzyśkowi, wypadały mi włosy, a w głowie wynikały coraz dziwniejsze konfiguracje myśloformów.

16 stycznia

Z moimi kolesiami spidowcami i z Elką pojechaliśmy do disko pod miastem. Duża stodoła laserowa, z głośną muzyką. Subwoofery, boostery, coolery i inne bajery. Krzysiek nasypał każdemu ścieżkę na parapet, tylko mnie i Elce po pół. Nie protestowałam, bo głupio dostać w ryja na początku imprezy. Dmuchnęłam co mi dali i dali w tany. Hopsasa, hopsasa aż poznałam się z dwoma Arabami. Powiedzieli, że są Kiszpanie. Zapytałam, czy spidują. Powiedzieli, że tak. Zapytałam, czy mają towares. Powiedzieli, że mają, ale w hotelu. To pojechałam z nimi. W dupie mam Krzyśka i ten jego proszek do prania z tłuczonym szkłem. Od dzisiaj hukam tylko konkretny kiszpański pałder. I oddaję się tylko Arabom.

17 stycznia

Śniłam konia, co ma pisuar zamiast głowy, na koniu jedzie dziewica bez nóg w sukni z kapusty, a zamiast guzików ma zespół Downa. Jak tylko wstałam, to zaraz wciągnęłam trzy setki na miły początek dnia. Na miły Bóg, to tylko trzy były. A tak mi odjebało jak nigdy przedtem. Ubzdurałam sobie w nawrocie schizofremii podczas narkotycznego głodu, że zamieniam się powoli w dzika, z minuty na minutę. W lustrze dojrzałam dziki, świński ryj, a na moim ciele, wyrastały jedne po drugich kolejne pary sutek w rzędach pionowych. Wycinałam je wtedy pospiesznie nożyczkami i zrobiły mi się nierówne blizny, bardzo brzydkie. Najpierw zrobiły mi się strupy, ale je zdrapałam, bo się strasznie denerwuję jak mam strupy i schizofremię. Wiem dobrze, że strupy z czasem poodpadają, ale tak lubię je skubać i zdrapywać. Lubię też kino, muzykę, wieczory w gronie przyjaciół. Właściwie to nie mam przyjaciół. Ale mam schizofremię. Wieczorem poszłam na imprezę do Elki, która kręci z Alkiem i zażyłam amfetaminę, cały woreczek, nie wiem ile tam było tralala.

18 stycznia

Szczerbaty aż do bólu pracownik męczarni zapragnął moje życie uczynić bardziej przezroczystym. Biała mgiełka amfetaminy lewituje za mną, gdzie tylko nie pójdę. W mojej głowie jest wieża, na którą czasami wchodzę. Widzę stamtąd swoją marność. W środku mnie siedzi moja łysa matka i zezuje. W jej oczach czuć wyrzut. Naprawdę to jestem tak pusta, że aż się przelewa. Wzrost cen amfetaminy na lokalnym rynku wcale nie idzie w parze ze wzrostem jej zawartości samej w sobie. Amfetamina nie cieszy mnie już tak jak dawniej. Jest mi źle. Jest mnie dwie. Muszę dokonać jakiejś zmiany. Co to może być za zmiana, jeśli nie mogę już załapać się na rzeczywistość moich starych i im podobnych kolesi? To może być zmiana tylko na coś więcej.

19 stycznia

Obiecywałam sobie, że nigdy do tego nie dojdzie. Ale dziś po raz pierwszy wzięłam marihuanę. Tylko parę chmur, tak kontrolnie, żeby zobaczyć jak to jest. Ale czuję, że już się z tego nie wygrzebię. To stało się rano, a wieczorem czekałam upokorzona na wycieraczce u dilera w czarnym płaszczu żebrząc o działkę. Z pogardą wręczył mi nabitą lufkę, a ja wycałowałam w podzięce paznokcie tej szlachetnej dłoni przynoszącej zbawienie udręczonym żyłom mojej duszy. Odkupicielu! Niech ci Bóg wynagrodzi, to co dla mnie uczyniłeś. Męczarnia uzależnienia od przetworów z konopii indyjskich (kannabis indika) jest tak okrutna, że nie opiszę tego wiedząc, że moja proza jest czytana głównie w środowisku niepełnoletnich. Proszę o zachowanie anonimowości.

20 stycznia

Piszę te słowa wieczorem, po dniu straszliwej kaszy. Dzisiaj były urodziny Pioruna, który wyszedł tydzień temu ze szpitala. Przyszli wszyscy znajomi z bajzla: Grom, Zygmunt, Alek, Śmigły, Pazur, Jasny, Anna, Zefir i Dzida, a także parę osób, których wcześniej nie znałam. Najpierw waliliśmy kompot, jak za dawnych dobrych czasów. Potem amfetaminę, a potem maryśkę. Byłam tak ujarana, że nie pamiętałam po co się nazywam. Musiałam wyjść z urodzin wczesnym popołudniem. Błąkałam się bezradnie po ulicach miasta, roztrącając przechodniów, potykając się o każdy krawężnik, zaplątując nogi w rękawy od kurtki, gubiąc beret, bluzgając staruszki, robiąc głupie miny do policjantów, opadając z sił, omdlewając, z nóg powstając, dalej idąc, opadając i jakoś se radząc. Nie wiem kiedy jak weszłam w małą uliczkę na dzielnicy, w której jeszcze nigdy nie byłam ani nawet nie wiedziałam, że jest coś takiego. Idę, idę sobie, a tuż za mną słyszę kroki. To idzie chłopaczek. Mały i osmarkany chuligan w tenisówkach bez sznurówek. Odwracam od niego mój wzrok i idę dalej w swoją stronę. On nieprzerwanie podąża za mną i gwiżdże. To było Jebał cię pies, jebała cała wieś na znaną melodię przeboju Herman\'s Hermits. Idzie za mną i gwiżdże w kółko to samo. Za chwile dołącza do niego jeszcze jeden i jeszcze, aż w końcu uciekam biegiem, a za mną goni setka chuliganów gwiżdżących tę wulgarną piosenkę. Kiedy przebiegaliśmy przez park zobaczyłam siedzącą na ławce staruszkę. Wydała mi się dziwnie znajoma, więc się zatrzymałam. Chuligani uciekli z wrzaskiem. Podeszłam bliżej do tej staruszki, powiedziałam dzień doby i zobaczyłam, że to ja sama jestem na starość. Ci wszyscy chuligani, to były przyszłe pokolenia mające wyjść z mojego łona i z łon moich córek, wnuczek, prawnuczek i praprawnuczek. Chcę mieć wnuczki, ale żadnych dzieci. Dzieci to złośliwe bachory, a wnuczki są takie milutkie.

21 stycznia

Schiza wróciła koło świtu. Rzucała mną we wszystkie strony tapczanu. Zaplatywała moje kończyny w pościel i kończyny piżamy. Pociłam się dysząc śmierdząco. Potem wstałam i spreparowałam dla mojego znękanego ciała odświeżającą kąpiel w wodzie z pianką. Pojechałam tramwajem do zakładu i zrobiłam sobie dziary. Na nogach i ramionach kazałam wytatuować siniaki. Takie zwyczajne, wyglądają profesjonalnie, a na plecach przy nerkach purpurowe ślady, jakby od uderzenia tomfą. Nie wiem dlaczego. Niech sobie Frojd i inni astrolodzy dumają dlaczego, ale ja wiem tyle, że mam po prostu nowe dziary. Wiem też, że muszę się leczyć, bo trudno przewidzieć jakie jeszcze spustoszenia w moim zwichniętym życiorysie może poczynić ta przeklęta choroba umysłowa. Jak to możliwe, że mojej własnej ręce jest zimno w kieszeni moich własnych spodni? Do jakiego stanu jeszcze doprowadzić mnie może to hedonistyczne rozchwianie? Palę teraz trawę codziennie i to po parę lufek, wyglądam jak stwory pędzące żywot na dnie oceanu, a nie jak Alinka.

22 stycznia

Obudziłam się na głodach. Leciało mi z nosa i byłam nie w sosie. Mózg mi bulgotał i się buntował. Chciał wyskoczyć i uciekać, a jedna Ala próbowała udusić drugą Alę, podczas gdy trzecia Ala patrzyła na to zrozpaczona, chciała pomóc jednej i drugiej, a zabić samą siebie. Poszłam do apteki. Lekarstwa były bardzo drogie. Nie stać mnie by było na opłacenie kuracji. W żaden sposób. Do tego owoce, prasa, preparaty witaminowe... Pierwszym moim klientem został ohydnie zabrudzony starzec bez rąk, które stracił przy zdobywaniu Wałcza Pomorskiego w 1944. Nie miał też zębów, mimo to okropnie mu z nich śmierdziało. Dobrze, że nie musiałam się z nim całować. Zapłacił mi godziwie i ogólnie był bardzo miły. Właściwie to z nikim mi nie było tak dobrze jak z nim. Szybko, fachowo, bezboleśnie. Pan Janek tylko patrzył na mnie. Nie dotykał. Ale miałam wyrzuty potem. Musiałam przygrzać. Pogryzła mnie własna rękawiczka. Kupiłam trochę lekarstw. Pomogły.

23 stycznia

Biorę leki, grzeję, układam kompozycje z suszonych kwiatów i słucham muzyki. Onahejwilkidesupiasek. Doskonałe wokalistki, nowatorskie aranżacje i subtelne, poetyckie teksty pomagają mi przetrwać te najtrudniejsze chwile dla mnie i dla mojej rodziny. Poza tym nic ciekawego się nie wydarzyło.

24 stycznia

Schizofremia ustąpiła. Powoli wracam do siebie. Z perspektywą patrzę w przyszłość. Jednak na razie nie zaangażuję się ponownie w system edukacyjny konsekwentnie realizowany w szkole, bo chyba jestem z panem Jankiem w ciąży. Odnajdę go przez Śmigłego, albo Zygmunta, bo sępią pod tym samym domem towarowym, więc się na pewno znają. Zresztą może nie będę musiała go szukać. Może urodzę dziecko i sama je wychowam w piwnicy. Będę dobrą matką, troskliwą i wyrozumiałą. Tak sądzę ja i wielu moich znajomych, którzy znają mnie bliżej i z którymi o tym rozmawiałam. Swoją drogą dziecko powinno mieć ojca, a pan Janek nie byłby chyba najlepszym ojcem, skoro nie ma rąk. Ubranka dostanę od Elki, bo jej starsza siostra urodziła bliźniaki i umarła, teraz bliźniaki są już duże, a ubranka za małe. Trochę tylko boję się porodu. Chyba nie wytrzymam bólu. Bóg kazał kobiecie rodzić w bólach, karząc ją za grzechy. Ale jeśli jej przy tym pękają oczy, albo puszczają zwieracze, to już chyba Szatana sprawa. Nie chciałabym mieć z tym nic wspólnego, gdyby nie to, że odczuwam niezaspokojony instynknt macierzyński. Policzyłam, że urodzę w kwietniu, czyli to będzie Wodnik. Znam kilku Wodników, raczej w porządku goście. Gdybym mogła wybrać, to zamiast rodzić wolałabym, żeby bocian mi przyniósł dziecko. Zresztą próżna gadanina - właśnie dostałam miesiączki. Chlapnęło jak ze spłuczki na dworcu.

25 stycznia

Skończyły mi się leki. Straszna depresja. Chcę być już trupem. Wszystko jest bez sensu. Nic nie ma znaczenia. Czarna otchłań, wszędzie pełno pustki, jestem osaczona przez nikogo i to jest najgorsze. Wiem o sobie tyle co nic, niewiele więcej o świecie. Jestem analfabetką życiową, nieudacznikiem, czuję się się jak Born z “Tożsamości Borna” w pierwszych rozdziałach, kiedy nie wie kim jest, a lekarz znalazł w jego biodrze zaszyte mikrofilmy. Ja w swoim mózgu znalazłam zakopaną puszkę ze smutnymi robakami. Dzisiaj łopata codzienności przerzucająca miarowo ziemię ogrodu mojego życia trafiła na zardzewiałą blachę i ją przebiła. Robactwo rozpełzło się po najgłębszych zakamarkach mojej duszy, zadając mi męczarnie chorej psychicznie, samotnej dziwki na głodzie narkotycznym. Jeżeli nie wezmę leków, to nie wiem co zrobię. Jeżeli nie oddam się komuś, to nie kupię leków. Wytrzymam do jutra, bo pada deszcz, a rano zrobię to, po czym moja nienawiść do siebie osiąga poziom krytyczny. Odbędę stosunek seksualny za pieniądze z przygodnie poznanym mężczyzną albo kobietą.

26 stycznia

Wyszłam na ulicę, ale nikt nie chciał pójść ze mną, mimo że obniżałam cenę co godzinę. Schizofremia gnębiła mnie z każdą minutą coraz bardziej uporczywie. Nawet nie pamiętam, o co dzisiaj chodziło. W końcu, po południu moje upodlenie osiągnęło dno. Poszłam do knajpy dla pedałów “Przestronny odbyt”, gdzie nad kieliszkami słodkiego szampana siedzieli aidsfircykowie w różowych kamizelkach i znudzone rencistki po nieudanych operacjach plastycznych. W desperacji krzyknęłam swoją cenę, a najobrzydliwsza dżabba, która siedziała sama w samym rogu kiwnęła na mnie. Był to okropny stwór, śmierdzący, glutowaty, otyły. Na imię miał Irena. Powiedziała, że nie ma tylu pieniędzy, ale połowę. Musiałam się zgodzić, tak bardzo potrzebowałam lekarstw. Poszłyśmy na strych pobliskiej kamienicy, gdzie musiałam oddać się Irenie za połowę i tak obniżonej ceny. Było mi wszystko jedno. W sumie Irena okazała się całkiem sympatyczną i bardzo nieszczęśliwą kobietą. Zaprzyjaźniłyśmy się nawet trochę. Na koniec dała mi buziaka i dziesięcioprocentowego bonusa. Starczyło na dwa listki lekarstw, które połknęłam bez popijania za progiem apteki. Ulżyło mi, ale od razu poczułam się gorzej. Przypomniałam sobie zapach wydobywający się z Ireny i pobiegłam na bajzel, wyleczyć syfa moralnego dragami.

27 stycznia

Kupiłam trochę marihuany i nabiłam lufkę do nieprzytomności. Oczy nabiegły mi krwią, ręce drżały i nie mogły uruchomić zapalniczki, strasznie schudłam. Dym podrapał mnie w gardło. Tak mnie bolało, że nie mogłam przełykać śliny, ani przyjmować pokarmów. Narkoman w ciągu marihuanowym, żyje chwilami, od jednego przełknięcia do drugiego. Stara się odwlec jak najdłużej tę chwilę, kiedy musi coś przełknąć, bo sprawia mu ona zawsze wiele cierpienia. Dzisiaj cierpiałam tak bardzo, że modliłam się, żeby to był rak. Bo lepiej mieć raka niż takie coś. Zastanawiałam się potem nad śmiercią. Czym jest śmierć? Ech życie, życie... Co to za życie z brzydką żoną, złą teściową i córką złodziejką... Kostucha położyła mi paczkę pod drzwiami, zadzwoniła i odeszła powłócząc stukającym w schody trzonkiem kosy. Kiedy otworzyłam paczkę, wyskoczył z niej demon i zaczął mnie dusić. Miał przekrwione oczy, drżały mu ręce, bardzo schudł od ostatniego razu, ale był nadal silny. Zaczęłam się z nim bić, dusić, wyrywać sobie włosy. W końcu zostałam pokonana, uległam i dostałam się w jego władanie. Mogłam się uwolnić wyłącznie przy pomocy bardzo drogich lekarstw produkcji szwajcarskiej. A więc, znowu nałożyć puder na twarz i przedramiona, ubrać czerwone rajstopy, półprzeźroczystą bluzkę i spotkać w miarę higienicznego, kulturalnego, zamożnego, chętnie zmotoryzowanego pana, który ma dosyć samotności i chciałby spędzić ze mną resztę wieczoru.

28 stycznia

Demon nie wypuścił mnie na dwór. Nie chce żebym brała lekarstwa. Chce się za to ze mną bić. Boże, jak ja cierpię. Muszę zażyć leki, bo inaczej zwariuję. W starożytności byłabym świętą - wiem, każdy wariat tak się tłumaczy, a każdy żyd mówi, że nie jest żydem. Dlatego mamy tylu żydów, bo wszyscy są żydami. Podobno ci, co najbardziej nienawidzą żydów, to żydzi. Ciekawe, czy żydzi zapadają na schizofremię, stukają dragi i dupczą się za pieniądze. Tak mi ich żal. Nie wiem kim ja jestem. Czy nie żydem przypadkiem? Nieraz wydaje mi się, że jestem reżyserką czarno-białego serialu animowanego o kolorach, czasami Alinką, kiedy indziej śmieciem, a kiedy indziej sama nie wiem. Myślę poważnie o samobójstwie. Dlaczego jeszcze żyję na razie? Być może się lubię. A dlaczego? Imponuję sobie tym, że umiem wypuszczać dym nosem. Dlatego chcę żyć - zawołałam i spadłam z kibla. Twoje chętki są płaskie - powiedział mi demon i rzucił się na mnie, żeby mnie zabić.

29 stycznia

Uderzyłam demona wazonem w głowę. Stracił przytomność i padł na chodnik w przedpokoju. Przyjrzałam mu się dokładniej i dopiero teraz stwierdziłam jak bardzo jest do mnie podobny. Identyczny. Położyłam mu na piersiach krzyżyk zdjęty znad drzwi i wybiegłam na klatkę. Strzelił we mnie klaustrofobiczny atak schizofremii. Ledwo co znalazłam czerwony guziczek. Od połknięcia przez szyb uratowała mnie winda. Chwiejnym stępem pokłusowałam w stronę rejonowej apteki. Po drodze oddałam się dwóm bułgarskim kierowcom TIRa, którzy w kabinie brudnej SCANII wożącej chore krowy jedli surowe mięso. Zgwałcili mnie naraz i na zmianę, a potem na odwrót i jeszcze na pieska. Dali mi pieniądze, trochę lekarstw i trochę mięsa. Zjadłam lekarstwa i mięso, a pieniądze przeznaczyłam na lekarstwa i narkotyki. Zostało mi jeszcze trochę złotych. Weszłam do księgarni kupiłam spomnienia narkomanki, bo nic innego ciekawego nie było. Przeczytałam je jednym tchem. Wtedy pomyślałam nad sobą i nad sensem mojego życia. Porównałam je do życia bohaterki książki, która leżała otwarta na ostatniej stronie na moich kolanach, a deszcz nawiewał żużel z otwartej alejki w parku, gdzie miało to miejsce. To dopiero są kłopoty - pomyślałam - Jaka jestem niewdzięczna, że uważam się za pokrzywdzoną przez los. Powinnam się cieszyć tym co mam, a mam przecież tak wiele - kochającą i kochaną rodzinę, kocham ich i jestem kochana, mam siebie, mam drugą Alę i trzecią, a gdybym ich utraciła, to wiem, ze zawsze mogę znaleźć oparcie w rodzinie drugiej, albo trzeciej Ali, albo u Ali czwartej, piątej czy szóstej, które czasami spotykam, jak mi schizofremia wraca.

30 stycznia

Leki działają nadal. Jestem bardzo szczęśliwa i staram się nie przesadzić z dragami, bo wiem, że ona, moja choroba, lubi wrócić jak bumerang na wiosnę. Babunia w nagrodę dała mi pieniądze, żebym sobie kupiła coś słodkiego. Kupiłam książkę ze wspisanymi spomnieniami papieża. Aż mną zatrzęsło. Taki to dopiero musi być szczęśliwy. Jak faraon. Po chwili zastanowienia nad zakończoną lekturą zdałam sobie sprawę jaka ja jestem biedna i nieszczęśliwa, jak dostaję w kość od twardego życia i jak mnie ono krzywdzi. Z tego wszystkiego, aż musiałam przywalić marihuany dożylnie. Było bombowo, czułam się jak papież, widziałam kolorowe szczęście, doznawałam władzy nad rzeszami wiernych i przepychu watykańskich sypialni. Jazdę zepsuli mi ochroniarze baru fastfudowego, w którego toalecie pozwoliłam sobie dokonać operacji konsumpcji środków odurzających. Łysi faceci w czarnych strojach skopali mi ryj i dupę tylko za to, że strzepywałam krew z pompki na te ich pierdolone kafelki. Widocznie uznali, że asymetryczny deseń z rzędów szkarłatnych kropek niezabardzo pasuje do intymnie familijnego charakteru jaki starał się stworzyć zatrudniający ich właściciel tego lokalu gastronomicznego.

31 stycznia

Wszystko co dobre kończy się na drugi dzień. Proza życia ze schizofremią jest bezlitośnie punktualna. Dzień dzisiejszy zaczęłam od rozważań na tematy filozoficzne, które jednak szybko ustąpiły miejsca spomnieniom o książce papieża. Musiałam zająć określone stanowisko, bo inaczej gorycz na los za tak jawną niesprawiedliwość objawiającą się w różnicach jakościowych i ilościowych charakteryzujących nasze żywota nie pozwoliłaby mi żyć dłużej o pół godziny nawet. Aż chce się krzyknąć ze wszystkimi “SĘDZIA CHUJ SĘDZIA CHUJ”. Dla jednego papież to najwyższy autorytet w dziedzinie teologii i filozofii i etyki. Dla drugiego to nędzny, pospolity kacyk. A tak na prawdę to nie jest on nawet papieżem. Bój się Boga Alinko za te myśli - naszło mnie nagle równolegle z cieniem. Demon stanął przede mną i przerażał. Powiedział - Ale masz fajną twarz Alinko i rzucił się, żeby ją wygryźć.

32 stycznia

A więc znowu to samo. Znowu trzeba znaleźć klienta, znowu zarobić parę groszy, które od razu zostaną wydane na szwajcarskie tabletki. Żyć się odechciewa. Poszłam na wysypisko śmieci, gdzie koczowali drugorzędni obywatele trzeciorzędnego kraju. Nie mieli wiele, ale było ich wielu. Chcieli się podzielić tym co mają, jeżeli i ja podzielę się z nimi tym co mam. A mam tylko jedno - własną dupę, a kto nie ma złota, ani miedzi płaci tym na czym siedzi, mawiali dawni Słowianie. Migiem zawarliśmy transakcję na migi. Najpierw oni robią ze mną co chcą, a potem płacą, z tym że od tyłu dwa razy stawka. Wioska nomadów ustawiła się w kolejce. Starcy, gołowąsy, niewiasty, cztery czarne wilczury oraz oczywiście, dojrzali mężczyźni o ciemnej karnacji. Dzieci i kulawe kundle podglądały wszystko przez szpary w ścianach ze skrzynek po pomidorach. Był też kot, razem jakieś ze sto pięćdziesiąt osób. Około szóstej schowałam utarg do torebki, poprawiłam fryzurę i stanęłam na przystanku tramwajowym w stronę bajzla, żeby kupić trochę towaru na wieczór. Słońce pięknie zachodziło na zachodzie świata. Podeszło do mnie dziecko. Patrzyło się na mnie z zainteresowaniem. Podbiegła jego matka i wezwała go zdecydowanie: "- Zostaw panią Stefciu, bo może cię ugryźć!" i patrząc na mnie negatywnie odciągnęła chłopczyka na stanowczą odległość. Zapłakałam. Przyjrzałam się w kałuży odbiciu swojej nikczemnej postaci. Stanowiłam swoją osobą widok smutnego nieszczęścia jak rowery zamknięte w drucianej klatce. Dobrze, że zaraz przyjechał tramwaj. W mieście, późną nocą zażyłam i przyjęłam.

33 stycznia

W darze od genewskich farmaceutów otrzymałam chwilę oddechu od narkomańskich i wariackich klimatów. Wyszłam na miasto. W pasmanterii kupiłam liliową wstążkę, którą wplotłam we włosy. W warzywniaku urzekły mnie rzodkiewki, które od razu zjadłam, starym zwyczajem tuż za progiem. W kiosku moją uwagę zwróciła kolorowa winieta pisma młodzieżowego, które czytywałam zanim wdałam się w tę okropną aferę konopną. Kupiłam je natychmiast, aby dowiedzieć się jak zmienił się świat i poglądy młodzieży, od czasu, gdy zapadłam się w błoniasty bąbel w czasie z powodu marihuany i wydoroślałam gwałtownie po pierwszym bzykaniu za pieniądze. Przeczytałam list Anki W., lat 15 z Kluczborka, która żali się w swoim liście redakcyjnemu psychologowi, że miała już wielu chłopaków i z żadnym jeszcze nie poszła do łóżka. Zadumałam się nad zawiłością kolei losów ludzkich. Ja mam tyle lat co Anka z Kluczborka (mamy nawet takie same inicjały) i ruchałam się już prawie z całym miastem, a jeszcze nigdy nie miałam chłopaka. Zrobiło mi się smutno. Poczułam się jak normalna dziewczyna w moim wieku i zapragnęłam miłości. Najlepiej chłopaka, który pocieszyłby mnie w smutnych chwilach i zreflektował w momentach histerycznego rechotu. Wiedziałam jednak, że żaden porządny chłopak mnie nie zechce, a jeżeli nawet jakiś by się zgodził chodzić ze mną do kina, na lody i do teatru, to znaczy, że wcale nie jest porządny, tylko udaje. Poza tym nie wiem zupełnie jak by ukryć przed Nim, że skaleczyłam się palcem, a że serio myślę o ryzyku zarażenia wirusem HIV, więc teraz tym bardziej odpadają plany na wspólne spacery wiosennym popołudniem po parku bez pijaków, kiedy przyroda budzi się do życia, można włożyć sandały i kupić sobie watę cukrową. Moje marzenia są może nierealne, ale cóż, lubię tak pomarzyć, a nuż może się spełni, w każdym razie jest to miłe i przyjemne, wiem, że trochę próżna jestem, ale i mądra, zdaję sobie z tego sprawę, niech pozwolę tu sobie przytłoczyć żesz cytat z “Księgi z 1001 nocy”, gdzie napisano, że wymarzony kochanek jest prozaiczny jak resztki pożywienia między zębami, co czyni mnie, z samej definicji, osobą interesującą, się wieloma rzeczami, a schizofremia dodaje tylko żywszych, wiosennych barw, fizjologicznej mapie mojej osobowości, przy czym z narkotykami skończę lada dzień, a od mojego ukochanego wymagać będę zrozumienia dla mojej przeszłości kurwy, bo jestem kurwą, wstrętną pierdoloną i śmierdzącą kurwą, nie boję się do tego przyznać, mój kochany pamiętniczku, generalnie faceci są chujami i skurwielami, ale ja mam, proszę ciebie, dobre serce i wybaczam im to, oni jednak stale mają do mnie jakieś pretensje, że ćpam, że śmierdzę, że za drogo i że jestem pojebana, powiedz mi więc co mam w takiej sytuacji zrobić, jak nie zostać kobietą wyzwoloną, co wymagać będzie poświęceń otwartej i wrażliwej osoby, polegających na wystawianiu delikatnej kory duszy na wściekłe kontakty z krwiożerczymi bestiami, jakimi są te jebane kutasy.

34 stycznia

Straszna noc. Mózg i głowa, w której go noszę tak mi się rozgrzały, że poduszka była gorąca nawet po spodniej stronie, od prześcieradła. Atak schizofremii. Choroba przyszła przebrana za pielęgniarkę o troskliwych oczach w białym fartuchu za zasłoną długich rzęs i z serduszkiem na kieszonce. Położyła mi rękę na czole i zostawiła ją odchodząc. Ręka szeptała prosto w ucho niestworzone sylaby i próbowała wsadzić tam mały palec. Ruszała się cały czas i mnie obmacywała. Nie mogłam jej oderwać kiedy mnie trzymała z całej siły, ani jej strącić podstępem, bo błyskawicznie chowała mi się pod pachę, albo między nogi. Później zaczęła szczypać i drapać, robić mi malinki, pokrzywkę, mukę, setę, tiptip, śmiecha, blachę, albo karczycho. W końcu naparła, żeby wśliznąć się do gardła. Zaczęłam się dusić nie mogąc oddychać. Walczyłam z tą ohydną, gorszą niż pająk włażący do szamba ręką i powoli traciłam moc zużywając coraz więcej energii. Uderzałam ją grzbietem książki do poduszki z całej siły, ale tylko piszczała jak szczur cierpiący na obstrukcję po majonezie z babuni i wciskała się po chamsku dalej. Wywołała u mnie schizofremiczny odruch wymiotny na samą myśl o tym, co się dzieje. Ustąpiła dopiero, gdy machając w agonii moimi własnymi rękami włączyłam radio ustawione na lokalną rozgłośnię katolicką nadającą w nocy pirackie audycje z magla prowadzonego przez głuchonieme stryjostwo jednego z redaktorów. Ręka zastygła na dźwięk śpiewu młodzieńca z gitarą, zwiędła gdy swoje poezje wydeklamowała dziewczyna o brzydkim, grubym i pryszczatym głosie w okularach oraz zdezintegrowała się sama, gdy grupie starszych pań z nocnej zmiany w szwalni tureckich dżinsów pod Gorzowem nie wyszło zaśpiewanie “Czarnej Madonny” przez telefon komórkowy swojego szefa, który pijany posuwał na zapleczu dwa manekiny naraz. Oddychałam głęboko licząc oddechy w celu odnalezienia spokoju duszy i oddechu. Usnęłam i wyłączyłam radio.

35 stycznia

Rano wybiegłam. Na ulicę. Rozczochrana. W piżamie. Bez laczków. Nie umyta. Spocona. Podrapana. Na twarzy. I koło odbytu. Oszalała. Z bólu. Z niewyspania. Chciałam znaleźć. Klienta. Natychmiast. Bo inaczej. Zdechnę. Na śmierć. I już. Mnie nie będzie. Po mnie. Już. Jeżeli. Go nie znajdę. Natychmiast. Mówienie przychodziło. Mi z trudem. Myśli. Rwały się. Na strzępy. Do ucieczki. Przy naprężeniu. Głowy. Lekko. To on. Krzyknęłam. Odwrócił się. To on. Klient. Podszedł. Do mnie. Ujął. Mnie. Pod brodę. Zapachem. Laskę. Swoją. Mała. Powiedział. Masz. Schizofremię. Odpowiedziałam. Kim jesteś. Doktor. Jestem. Odparł. Najpierw zastrzyk czy ruchanko? Jeść. Spać. Ćpać. Co za życie. Seks. Prokreacja. Narodziny. Papież. Teorie. Ból w piździe. Ból w głowie. Ból porodowy. Ból istnienia. Ból w płynie. Ból ziołowy. Ból ekskluzywny. Ból atletyczny. Ból wielopoziomowy. Ból wysokooktanowy. Ból urojony. Żaden. Nie jest. Mi obcy. Everyone wants to go to heaven, but nobody wants to die. Peter. Tosh. Musiałam. Usiąść. Na fotelu. Ginekologicznym. U doktora. Musiałam. Sama. Sobie. Włożyć. Wziernik. Musiałam. Rozpórkę. Musiałam. Narzędzie. Jedno. Narzędzie. Drugie. Narzędzie. Trzecie. Musiałam. Lusterko. Musiałam. Rurkę. Watkę. Igłę. Prezerwatywę. Płyn. Krem. Dren. Wszedł. Malarz. Niemowa. Wszedł. Doktor. Zdjął. Maskę. Kobieta. Zdjęła. Maskę. Nie miała. Oczu. Tylko. Ranę. Wariatka. Albo. Obcy. Ale. Płaci. Malarz. To. Ketling. Nie jest. Malarzem. Jest. Szkotem. Najemnik. Zdrajca. Ja. Kurwa. Ketling i Obcy podający się za kobietę podającą się za lekarza ginekologa specjalistę posiadającego nawet własny gabinet dali mi dużo pieniędzy. Kupiłam sobie dwie torby. Do jednej schowałam lekarstwa, do drugiej dragi. Do popicia potrzebowałam wody mineralnej. Weszłam do sklepu, który nazywa się tak jak ja “Alinka”. Na pewno prowadzi go Alinka, albo tak ma na imię żona właściciela, bo dzieciom raczej tych imion już się nie daje. Jest to sklep ogólnospożywczy, jak mówią na Śląsku. Chciałam kupić wodę niegazowaną, bo najlepiej mi służy, zresztą tabletki powinno się popijać napojami nienasyconymi węglikiem dwutlenu. Gaz rozpiera butelki od wewnątrz, dlatego najlepiej poznać czy woda jest niegazowana ściskając ją. Z natury rzeczy woda gazowana jest twarda, a woda niegazowana jest miękka. Zaczęłam ściskać butelki ze sklepu “Alinka”. Wszystkie chuje na całej półce, chociaż miały różne nalepki, były twarde i nieczułe na moje błagalne uściski. Dopiero rozsądna pani z obsługi supersamu “Alinka” zwróciła moją uwagę, że ściskam szklane butelki, bo wyłącznie takie stoją na tej półce. Włożyła mi do koszyka butelkę wody niegazowanej, charakterystycznie miękką. Zapłaciłam płacąc przy kasie. Wypicie jej połączyłam z połknięciem lekarstw i zażyciem narkotyków, co nastąpiło wieczorem, w domu i na spokojnie. Od razu poczułam się lepiej, albo tak mi się wydawało. Nabrałam apetytu. Sądziłam, że leki podziałały i jestem w pełni władz umysłowych. W kuchni nie znalazłam nic innego niż ser i tarkę. Zaczęłam trzeć ser na tarce, żeby później posypać nim. Podczas tarcia jednak doznałam nagłego i burzliwego przypływu stuporu. Patrząc się z uważną tępotą, charakterystyczną dla studentów prawa na pierwszej lekcji i uczestników teleturniejów w chwilę przed otwarciem koperty z pytaniami, na pracującą rytmicznie własną rękę, żeby się nie skaleczyć, widziałam jak topnieje kostka sera trzymana w palcach, później topnieją palce i ręka, aż do nadgarstka, a starty ser z krwią i moją ręką w drzazgach schowałam w słoju do lodówki i zjem za karę spaghetti z sosem bolognese i parmezanem.

36 stycznia

Dziś w porannym przypływie biochemicznie wywołanej trzeźwości przeczytałam swój pamiętnik. Boże! To straszne. Naprawdę straszne i ohydne. Nie zdawałam sobie z tego sprawy. Patrzyłam jak przez matową szybę na swoje nikczemne i podłe życie, które ślepo prowadzę lunatykując z wyciągniętymi kikutami w bagnie gówna. Kończę z tym. Ze wszystkim - z narkotykami, z nierządem, ze schizofremią. Założę w swoim pokoju Ośrodek Psychiatryczny, w którym znalajdę pracę na dwóch etatach: doktora i ordynatora oraz podejmę w nim leczenie odwykowe i ogólnopsychiatryczne. Tak będzie najlepiej. Żadnych szpitali, żadnego metadonu. O tym już nie przeczytacie. Mnóstwo jest książek w rodzaju “Byłem masonem”, "Byłem Świadkiem Jehowy" czy innych zwierzeń spisanych przez neokatolików, ale nie widziałam jednak nigdzie dzieła z podtytułem “Byłem oazowcem” czy "Byłem Rycerzem Niepokalanej". Nigdy też byli narkomani, wariaci i kurwy nie piszą pamiętników, po zakończeniu przeszłości. Teraz już rozumiem dlaczego tak jest. Kiedy ja wyzdrowieję zrobię wiele rzeczy. Naprawię szkody wyrządzone bliźnim i przyrodzie. Zajmę się sobą - zdrowe odżywianie woda mineralna drób sałatki dużo ruchu na świeżym powietrzu wymachy skrętoskłony marszobieg nowe meble kanapotapczan meblościanka kinkiety odwiedzę dawnych przyjaciół ksiądz dzielnicowy żołnierz poborowy coś dla ducha chrystus filharmonia wycieczki może jakieś hobby sztuka origami akwarystyka poświęcę się rodzinie wesela chrzciny pogrzeby ukończę kurs korespondencyjny angielski maszynopisanie optymizm znajdę męża szatyn katolik inżynier pójdę do pracy akwizycja asystencja ambicjonerstwo kupimy dom bliźniak segment niewykończony wczasy Łeba Karpacz Giżycko będą zazdrościć Elka Kryśka Piorun a ja będę prać sprzątać gotować dzieci kochać troszczyć szkolić w wolnych chwilach kino solarium kłótnia żadnych narkotyków alfonsów kaftanów, a medytacja transcendentalna pomoże mi nie oszaleć ze szczęścia.

37, ostatni stycznia

Zgłosił się do mnie facet z niuejdżowego mahazinu DENTRO. Kupił mój pamiętnik i chce zrobić z tego film. Poprosił mnie o zamieszczenie na końcu prośby do ludzi, żeby się zgłaszali. Wszyscy - aktorzy, statyści, kamerzyści, dźwiękowcy, oświetleniowcy, klapserki, suwnicowi, kwatermistrze, charakteryzatorki, kierowcy, stolarze planowi, konsultanci historyczni i medyczni, treserzy koni i dzikich zwierząt, tłumacze, kucharz, pomocnicy kucharza, bufetowa, pomocnice bufetowej, maszynistki, lekarz, kaskaderzy, boye, Murzyni, balet, orkiestra, Katarzyna Figura, Mel Gibson oraz oczywiście wszyscy amatorzy, którym leży na sercu sprawa rozwoju polskiej kinematografii i nasze dzieciaki, aby miały szczęśliwe dzieciństwo bez narkotyków.

KONIEC

dla tych, co czytają płynnie i ze zrozumieniem - cenne info: Alinka jest już dużą @linką i od lat spisuje bloga!

Komentarze

Armageddon (niezweryfikowany)

Nieprzesycone, wolnomyślicielskie, z zasadami lecz bez zahamowań.

Jazdaaa! :) .. słowem..

Narvana (niezweryfikowany)

w holandii dawniej byl legalny, teraz roznie sie mowi... niby nielegalny ale dostac mozna :)
W tym roku jak bylismy na wakacjach to szukanie go nie zajelo nam duzo czasu, jakby ktos nie wiedzial to kupuje sie go w sex-shopie ( powszechnie uwazany jest za afrodyzjak), raz mowili nam ze nie ma, raz ze 20 euro, w koncu udalo nam sie kupic za 10 euro... Taki swiezy jest najlepszy, kopie niesamowicie, przez minute czlowiek czuje sie tak jakby byl na wszystkim naraz:) do tego niesamowita smiechawa :))) minuta mija i wszystko wraca do normy :) dziwna sprawa nie? :) po jakims czasie wietrzeje to i juz nie kopie.... przywiezlismy jednego do polski to wszyscy tak sie tym ukirali... bylo takie kino i rycie ze wszystkich ze masakra! :)

Kubson (niezweryfikowany)

hehe,niezle opowiadanko a ze tylko 5% z tego mogloby byc prawda to juz inna historia ;P

Pieniek (niezweryfikowany)

Hmmm wlasnie zamowilam sobie popersa, i na etykiecie nie napisany jest aztan amylu, tylko....azotan izobutylu...to jest to samo? czy jakieś totalne świństwo?!

Wiga (niezweryfikowany)

Hmmm wlasnie zamowilam sobie popersa, i na etykiecie nie napisany jest aztan amylu, tylko....azotan izobutylu...to jest to samo? czy jakieś totalne świństwo?!

BOCIAN (niezweryfikowany)

Musze przyznac że trochę przesadzała z tym (Scierwem) ale skoro sie udało to gratuluje!!!

Samuraj Jack (niezweryfikowany)

Hmmm wlasnie zamowilam sobie popersa, i na etykiecie nie napisany jest aztan amylu, tylko....azotan izobutylu...to jest to samo? czy jakieś totalne świństwo?!

poppers (niezweryfikowany)

Jesli chcecie kupic najtaniej poppersy Taboo Old, Red lub Yellow to piszcie na mail poppers1@o2.pl

mikor (niezweryfikowany)

Moim zdaniem to troche w odwrotnej koljnosci
popadala w nalug....pierw hera pozniej amfa a na koncu konopie....zazwyczaj jest troche inaczej;;]]]]]

Dalkon (niezweryfikowany)
Doctor for you: viagra online purchase Viagra online purchase, sale. levitra online purchase Levitra online purchase in the shop. xanax online buy They xanax online buy strongly. valtrex online purchase See, valtrex online purchase isn't it? cialis online purchase Cialis online purchase in your tube. ativan online purchase She wants ativan online purchase yesterday. ambien online purchase Marx ambien online purchase never. klonopin online purchase Buy klonopin online purchase immediatly! sibutramine online purchase Wait, the sibutramine online purchase. tadalafil online purchase Ok. Tadalafil online purchase tomorrow. zoloft online purchase Hey, amy zoloft online purchase last week. valium online purchase 1 valium online purchase, deep inside. propecia online purchase I think propecia online purchase is not bad idea.
Anonymous (niezweryfikowany)
Hi everyone interesting information only here. ashley massaro breaking benjamin lil wayne michelle manhart amy reid shannon elizabeth Kelly
Anonim (niezweryfikowany)
Hi everyone interesting information only here. Michelle Manhart Sedu Beauty Tips Kelly
Anonim (niezweryfikowany)

Paliłem konopie przez prawie pół roku.

Dość często - około 3 razy na tydzień. A rzuciłem je w ciągu tygodnia :P

Poza tym prawie nic we mnie nie zmieniły.

Dlatego wiem, że ta historia to JEDNA WIELKA ŚCIEMA!

Jak chcecie sobie przyćpać to najlepiej:

1)Walnąć głową w słup.

2)Jak to nie pomaga to ostatecznie zapalić konopie - nic wam si.ę nie powinno stać 

 

sQn (niezweryfikowany)

Wlansie zakupilem poppersa RAVE. Nie wiedzialem czego sie spodziewac ale pierwsze wrazenie zajebiste, uczucie gorąca narasta powoli czuje cisnienie w glowie i BOOM hehehe gaz rozewselający, geba sama sie wykreca do smiechu po ciele przechodza ciarki. Bede musial sprobowac jak podbije faze po trawie:P

co o tym myśleć (niezweryfikowany)

Ja nie wiem to jest prawda co tu jest opisane czy naprawde była taka historia czy to jest stek bzdur bo nie wiem myślałem że zaczyna sie od fifki a kończy na strzykawce ....

kwas2500 (niezweryfikowany)

shjjjjjjjjjjjjjjjjjttttttttsuio---[cyga[rygb wlasnie zajebalem po nosie z fiolki z magicznym plynem i za chwile cisnienie rozjebie mi leb jaralem dzis caly dzien i mam teraz takie smiechawy ze sie prawie wyjebalem polecam wszystkim popersika ;DDDDD

blue (niezweryfikowany)

hihi.......

jerro (niezweryfikowany)

POPPers jest zajebisty!!!!!!!!!!!!!!!!!!!:::::::::))))))))))))))))))))))

Berserkr (niezweryfikowany)

Widac co robia narkotyki z ludzi. To cala zakala liberalnego spoleczenstwa. Bedac skinhead em odrzucam caly ten syf. Jedynie kultywowanie potegi darowanej nam przy narodzinach moze stworzyc z nas ludzi znaczacych cokolwiek w dzisiejszym swicie. Szkoda mi takiej dziewczyny, ale zarazem wzbudza sie u mnie nienawisc do wszystkich bydlakow ktorzy ja wykorzystywali i wprowadzili w to narkotyczne bagno. Miejmy nadzieje ze nastana zmiany w Polsce, przy ktorych wszelkie odmiany takich drani zostana bezkompromisowo wytepione.

Ciuwar Barachlo (niezweryfikowany)

ahaheuaheuaheaeahehae wiekszego pierdolenia nie widzialem , przypomina mi to slawny &quot; pamietnik satanisty &quot; czyli wszystko wyssane z palca. nie wiem jak mozna napisac taki kretynizm

POPPERO MANIAC (niezweryfikowany)

Poppers jest zajebisty faza jak na grzybach POPPERS MANIA RULEZZ :D

Ghostwheel (niezweryfikowany)

fajnie sie czyta, niestety to sa 100% dupczenia. abstrachujac od tego czy te wydarzenia mogly byc realne. nikt w takim stanie psychicznym nie bylby wstanie pisac pamietnika.

sciema, sciema, sciema... nie wiem do kogo mialoby to niby trafic

Loko (niezweryfikowany)

ahhahah przydupcylem dzisiaj i grobo sciska mozg :D i wogole tak jakos goraca :D Polecam !!

siwy (niezweryfikowany)

fajna babka ale troche mi jej szkoda

Anonim (niezweryfikowany)
Ludzie jak można być już po pirwszym razie nazajutrz na głodzie?! Jak można grzać już za drugim razem?! albo za szybko szpanowałaś tym swoim "narkomańskim życiem" albo se jaja robisz. O ile się nie mylę była tam wzmianka a tym że zaczęłaś w podstawówce. Nie wiem nie czytałam tego całego bo szkoda czasu. Na serio nie rozumiem, jak można być takim...
weed (niezweryfikowany)
Chce wiedziec jedno: w jaki sposob mozna sobie zaaplikowac marihuane dożylnie? Wydaje mi się ze topy pozatykały by jej żyły... Czyzby autorka posiadala wlasne laboratorium w ktorym przeprowadzala ekstrakcje thc z konopii po to aby w formie ekstraktu wstrzyknac ją sobie?
poeta (niezweryfikowany)
Czekam na odpowiedz?Ala Kadej to ty?Szukam cie od dawna?!
Anonim (niezweryfikowany)
Kiepskie mi isę wydaje że pamiętnik był napisany na końcu odrazu cały a nie pisany codziennie to INO WILEKA ŚCIEMA TYLE
ania.l (niezweryfikowany)
CO JA MOGE POWIEDZIEDZIEC,HMMMMM!!!!! TYLKO TYLE ZE MIESZKALAM W CHICAGO I PRZEZ (((10 LAT)))CPALAM!!!KIEDYS BEDZIE KSIAZKA NA TEN TEMAT,NIE!!!!NIE ,CHODZI MI ZEBY ZASZPANOWAC NIC W TYM STYLU,CHODZI MI O TO ZE LUDZIE, RODZICE CO WYJEZDZAJA DO STANOW (CHICAGO)W POGONI ZA PIENIEDZMI NAWET NIE ZDAJA SOBIE SPRAWY JAK POLSKA MLODZIERZ CPA!!!!TAK BYLO U MNIE!!!!RODZICE BIEGALI ZA DOLARAMI,JAK SIE KAPNELI ZE MAM STYCZNOSC Z DRAGAMI,TO JA OCZYWISCIE ZROBILAM WYKRET ,ZAMYDLILAM OCZY I MI UWIEZYLI,ALBO NAPRAWDE UWIEZYLI ALBO CHCIELI SIE SAMYCH OKLAMAC I UDAWALI ZE WIEZA!!!!TO CO JA PRZESZLAM -PRZEZ TE 10 LAT TO(PAMIETNIK NARKOMANKI,I DZIECI Z DWORCA ZOO TO NIC)ZAL PISAC,SERCE KRWAWI,NAJBARDZIEJ ZAL MI MAMY,,BO ONA BYLA JEDYNA OSOBA CO PRZEZ TE 10 LAT WE MNIE WIERZYLA,BO OJCIEC NIE !!!!TERAZ JESTEM CZYSTA,I NIE MA TAKIEJ OPCJI ZEBYM WZIELA,A DLACZEGO WIEM ZE NIE WZIELA BYM????BO MIESZKALAM PRZEZ 2 MIESIACE Z OSOBA,CO SPRZEDAWALA HEROINE,I JA TAM U NIEGO MIESZKALAM TYLKO DLATEGO BO,NIEMIALAM GDZIE SIE PODZIAC,WSZYSCY SIE DZIWILI,ZE JA TAKA CPUNKA MIESZKAM Z DILEREM MOGE MIEC ZA DARMO I NIE CHCE,HMMMM,NIE CHICALAM A DLACZEGO????BO SIE DOWIEDZIALAM ZE MOJA ***(((KOCHANA MAMUSIA))***PRZEZEMNIE DOSTALA ZAWALU,I POWIEDZCIE MI????CZY NIE WYSTARCZYLO 10!!!!LAT CPANIA????JA NIE MOGLAM POZWOLIC A ZEBY MOJA KOCHANA MAMA,(ODESZLA)TAK TO UJM E .PRZEZEMNIE,PRZEZ GUPI PROSZEK!!!!! I W TEDY!!!! W TEDY OTWORZYLAM OCZY!!!!ZOBACZYLAM ZE MOJA MAMA TAK MNIE KOCHA,ZE O MALO NIE UMARLA,JAK SIE DOWIEDZIALA ZE PO PRAWIE 2 LATACH,ZNOW CPAM!!!!I JAK OJCIEC MI WYKRZYCZAL ,PRZEZ TELEFON,BO ON BYL W CHICAGO JA JUZ NIE!!!!JA BYLAM W POLSCE,I POWIEDZIAL MI<<<
Anonim (niezweryfikowany)
żałosne, i nie prawdziwe
Anonim (niezweryfikowany)
Fajnie,że połowa z tego co jest tu napisane jest kłamstwem.. Niby amfetamina bardziej uzależnia i bardziej ryje od hery?? To fajnie!! Sama wciągałam białko przez rok i jakoś przestałam sama z siebie!! a hery nie rusze nigdy w życiu,a Ci co ja biorą albo mówią że tylko raz są nieźle poryci i nie sznaują swojego życia!! Więc palcie ziółko,palcie ziółko:D Pozdro for All
naremchyn (niezweryfikowany)
secured credit card card credit secured capital card credit one free credit check check credit free credit fedral gte union
naremchyn (niezweryfikowany)
secured credit card card credit secured capital card credit one free credit check check credit free credit fedral gte union
Anonim (niezweryfikowany)
opowiadanie - kozak. ale szczerze powiedziawszy wolę komentarze w stylu "ściema, ściema, ściema" albo "jebać tego kto to napisał";)
Anonim (niezweryfikowany)
Ładne ściemy walisz :/ pfff...wyobraźnia Cię dziecko ponosi...Nie masz pojęcia co to znaczy byc uzaleznionym a napewno się nim nie jest po 1 grzaniu...
Anonim (niezweryfikowany)

schizofrenia a nie "schizofremia", droga Alinko.

home (niezweryfikowany)

hehe fajne pierdoły, chociaz fajnie sie czytało, szkoda ze wszystko wyssane z palca...

marcela (niezweryfikowany)

a ile lat ma ta cala Alinka?? Qrcze zycie zmarnowala sobie iteraz opowiada jakies pierdoly, ktore nie wydaja sie byc prawdziwe ...

Boom Biddy Bye Bye (niezweryfikowany)

ja pierdole ale mi to psyche zryło, nie puszczajcie mi takiego czegos na bani nieeeeeeeeeeee

~E~ (niezweryfikowany)

Ona naprawdę jest shizofreniczką ... TYLKO ;]

Mary Jane dożylnie ?! :/ nawet moja mama by w to nie uwierzyła :/

pifi (niezweryfikowany)

Cieszę się bardzo, że chcesz walczyć o Swoje lepsze jutro. Trzymam za Ciebie kciuki. Wiem przez, co przeszłaś, gdyż sam tego doświadczyłem. Na szczęście ominęła Cię okazja spróbowania LSD i muchomora. To są dopiero zabójcze substancje. Nic tak nie uzależnia jak LSD. Co gorsze, środek ten, działa dopiero kilka dni po zażyciu. Fazy na nim nazywają się falshbackami (z ang. błyskać z tyłu). To dlatego, ponieważ po zażyciu wydaje się, że z tyłu głowy masz żarówkę, która świeci tak jasno, że aż oślepia. W tej jasności pojawiają się kolorowe wzorki, bardzo chcarakterystyczne dla LSD. Gdy tylko spróbowałem, od razu miałem chęć na kolejną porcję, pomimo tego, że nie wystąpiły jeszcze wtedy żadne objawy zażycia. Same haluny pojawiły się dopiero we środę z rana jak szedłem do szkoły, a trzeba wspomnieć, że brałem w niedzielę. Czułem się okropnie, bo nie wiedziałem gdzie idę i czy nie dopadnie mnie jakiś pedofil, albo nie złapie policja. Cała faza odeszła po ok. 12 godzinach, ale chęć na kolejne, mocniejsze doznania pozostała. Teraz na każdą myśl o LSD drżą mi ręce, tak bardzo potrzebuje go mój organizm. Muchomorek też uzależnia, ale nie tak mocno. Z kolegami poszliśmy kidyś do lasu na grzybobranie i niechcący zjedliśmy jednego (nie kolegę, a ww. grzyba). Jednego na osobę, bo było ich dużo. Mieliśmy niezłą śmiechawę, jednak wieczorem dopadły nas lęki. Było mroczno i ponuro, a ja zastanwaiłem się nad sensem mego życia jako narkomana-muchomornika. W domu trochę przeszło i złapała mnie faza na jedzenie. Wyżarłem niemal połowę zawartości lodówki.Niestety. Stało się. Uzależniłem się. Teraz co roku chodzę do lasu żeby sprawdzić czy przypadkiem nie pojawili się moi czerwonogłowi przyjaciele, do których mocno mnie ciągnie.
Wspominasz o marichuanie podawanej dożylnie. Okropna rzecz. Ponieważ mam bogatych rodziców, nie musiałem się sprzedawać. Po prostu nazbierałem kasy z kieszonkowego i kupiłem lufkę trawy oraz strzykawkę. Nie miałem igły, a ponieważ bardzo chciałem sobie zapodać pomyślałem, że natnę sobie żyłę i wsypię trochę pokruszonego suszu do największej żyły. Bardzo bolało, ale udało się. Przy nasypywaniu musiałem uważać, żeby nie wpadło nasionko. Podbno nasienie konopii dane w kanał, potrafi zablokowac żyłę i zator gotowy. A potem już tylko kaplica. Szkłem z otwartej kamieniem lufki nie przejmowałem się, gdyż w programie medycznym mówili, że drobinki szkła są wydalane z moczem. Faza była nieziemska. Po jakimś czasie przejrzałem jednak na oczy. Zobaczyłem ile zła wyrządziłem bliskim, środowisku, a najwięcej samemu sobie. Już nie chodzi o okłamywanie rodziców, nie uwierzysz, ale kradłem pieniądze babci, a psu sąsiadów zwędziłem obrożę, ponieważ kieszonkowe okazało się niewystarczające na moje potrzeby. Szczęśliwie od tamtego czasu dużo w moim życiu się zmieniło. Wyszedłem z nałogu, mam dziewczynę, rodzice kupili mi BMW Z3. W prawdzie moje organizm nie doszedł jeszcze w pełni do siebie i być może nie dojdzie, ale na wszelki wypadek biorę witaminy (tylko te bez DXM i paracetamolu). Żeby nie myśleć o ćpaniu jeżdżę dla sportu samochodem po ulicach. Koniec;)

BTW: opowiadanie bardzo ciekawe, bardzo podoba mi się forma pamiętnika. Trudno oceniać mi potencjał moralizatorski, ale sądzę, że wiele osób zastanowi się zanim spróbuje kolejny/pierwszy raz środków odurzających. Chciałbym żebyś podobną formę stylistyczną zachowała przy tr, może nie odstraszałyby mnie tak bardzo,ale to tylko mój kaprys. Powodzenia na szlakach literackich, pozdrawiam,
Pifi

kwah (niezweryfikowany)

Przeczytalam ten pamietnik i musze przyznac ze jestem zszokowana...a zarazem bardzo wspolczuje Ali.Nie pisze jednak po to aby to powiedziec a po to aby napisac ze moim marzeniem jest zostac aktorka......jeszeli jeszce aktualne jest poszukiwanie aktorek...to ja bardzo chetnie bym przyszla na casting albo cos w tym stylu.Mam na imie Ola i mam 16 lat..Dajcie mi szanse.......jak cos to ppiszcie:rybeczka13@poczta.onet.pl

lalala (niezweryfikowany)

Ale jakaś małolata napisała brednie, szkoda czytać !!!! hah

łowca dusz (niezweryfikowany)
Witam.Chcesz zostać aktorką.Tak napisałaś.Mam pytanie,jakiego pokroju chcesz być aktorką?Dramat,komedia,erotyka?
pree (niezweryfikowany)

yhyhyhyhyhyhy... tez sobie napisze taki pamietnik hahahahahahaha

basssboy (niezweryfikowany)

szfuck!!
kto pisze te komentarze???
ten napisany przez pifi (ponizej) to jakas totalna bzdura
wiec prosze nie bierzcie tego na serio...

marichuana dozylnie?? LSD bardzo uzaleznia a objawy zarzycia to flashbacki?? ehh szkoda nawet gadac...

najgorzej jak sie jakies malolaty zabieraja do pisania a nie mają pojęcia o czym...

internet fo roum i kazdy moze zabrac tu głos w rozmowie.. tylko prosze ... jak cos piszecie to z glową ehhhh

over.

ola (niezweryfikowany)

Przeczytalam ten pamietnik i musze przyznac ze jestem zszokowana...a zarazem bardzo wspolczuje Ali.Nie pisze jednak po to aby to powiedziec a po to aby napisac ze moim marzeniem jest zostac aktorka......jeszeli jeszce aktualne jest poszukiwanie aktorek...to ja bardzo chetnie bym przyszla na casting albo cos w tym stylu.Mam na imie Ola i mam 16 lat..Dajcie mi szanse.......jak cos to ppiszcie:rybeczka13@poczta.onet.pl

kwasisko (niezweryfikowany)

Przeczytalam ten pamietnik i musze przyznac ze jestem zszokowana...a zarazem bardzo wspolczuje Ali.Nie pisze jednak po to aby to powiedziec a po to aby napisac ze moim marzeniem jest zostac aktorka......jeszeli jeszce aktualne jest poszukiwanie aktorek...to ja bardzo chetnie bym przyszla na casting albo cos w tym stylu.Mam na imie Ola i mam 16 lat..Dajcie mi szanse.......jak cos to ppiszcie:rybeczka13@poczta.onet.pl

Domninika (niezweryfikowany)

Michu jak to moozliwe ta marihuana dozylnie????????

PSYCHOLOŻKA (niezweryfikowany)

A mnie się podobało :) Przedstawia to samo narkotykowe gówno (np. &quot;Dzieci z dworca zoo &quot;, &quot;Ćpun &quot; i inne) ale w innej formie, wiele nieścisłości ale tego się nie czepiajmy bo w końcu to historia nie realna.

Najlepsze jest to, że styczeń ma tu więcej niż 31 dni...

a Was ludzi jest mi żal (coniektórych) bo jak można niezauważyć, że to bajka napisana przez kogoś bardzo twórczego :)

Podziwiam za wyobraźnie :]

Zajawki z NeuroGroove
  • Marihuana


Razem z kumplem chodzimy po ciemnym

osiedlu szukając ławki żeby spokojnie usiąść i zapalić zielone

gówno. Wybór padł na plac zabaw otoczony metalowym ogrodzeniem

(zabezpieczenie przed psami).


  • 5-MeO-DMT
  • Inne
  • Katastrofa

Przyjemnie przeżyty weekend, noc u mnie w domu z kumplami.

Uh, ten trip raport będzie taki sam jak profil działania tej substancji. Krótki. (Dobra, po napisaniu go, stwierdzam, że jednak jest długi) W zasadzie całość dotyczy dwóch tripów, które wydarzyły się w przeciągu godziny, może półtorej.
Wszyscy uczestnicy mieli już doświadczenie (niekoniecznie duże, ale mieli) zarówno z empatogenami, jak i z depresantami, jak i z stymulantami i psychodelikami.

  • Bad trip
  • Marihuana
  • Marihuana

Witam, jestem tu nowa i chciałam podzielić się z wami swoją historią. Jestem młoda, niedoświadczona etc.. nieświadomie, ale jednak, miałam derealizację kilka ładnych lat. Pierwszy raz spotkało mnie to bodajże w 1 klasie gimnazjum, ale to zignorowałam. Później co jakiś czas miewałam owo odczucie, zaczęłam się martwić, latałam po kardiologach, neurologach i nic... Nikt nie wiedział co to, ja również. Dawałam sobie z tym radę, paliłam rzadko, lecz regularnie po 3-4 buszki ze skręta, było fajnie, miło, aż do czasu...

  • Benzydamina

Nazwa substancji: benzydamina

Poziom doświadczenia użytkownika: MJ, #, alprozolam, aviomarin

Dawka, metoda zażycia: siup przez filtr

"set & setting": wieczór, godzina 19:00, wszyscy zdrowi

randomness