O tym, że w samym centrum Kielc, kilkadziesiąt metrów od ratusza rośnie marihuana, powiadomił nas Maciej Wodyk. - Razem z kolegą siedliśmy na ławce pomiędzy Urzędem Miasta a ZUS-em. Zauważyłem na klombie roślinkę o bardzo charakterystycznym kształcie liści. Byłem niemal pewny, że to marihuana, ale zdziwiło mnie to, że rosła vis-á-vis urzędu - relacjonował. Pan Maciej nie tylko zrobił zdjęcie podejrzanym roślinkom, ale również jedną z nich zerwał i jako dowód rzeczowy przyniósł do redakcji.
Policjanci, którym zgłosiliśmy odkrycie, na początku nie dowierzali. Rosnącą marihuanę znajdowali bowiem na cmentarzach, w podziemnych tunelach i w innych nietypowych miejscach, ale nie przed Urzędem Miasta. Na miejsce udała się jednak ekipa zajmująca się narkotykami. - Trawa jak się patrzy - skomentował jeden z policjantów. Szybko znaleźli sadzonki narkotyków nie tylko na klombie, ale i na pobliskim kwietniku. - Ktoś sobie po prostu jaja zrobił albo chłopaki z którejś knajpy coś zgubili - skomentował drugi z policjantów.
Zdaniem funkcjonariuszy znalezione "roślinki" na razie nie stanowiły większego zagrożenia. - Są za młode i raczej nie miały szansy urosnąć większe w tym miejscu - wyjaśnili.
Jednak postępować trzeba było zgodnie z procedurą. Na miejsce przyjechał policyjny technik, który zabezpieczył część roślin do badania, a resztę wyrwali inni policjanci. Dopiero po ekspertyzie dowiemy się, na ile były niebezpieczne.
Na znalezienie "właściciela" sadzonek raczej nie ma szans. - Tutaj chodzą tysiące ludzi. Jak znaleźć tego, który to zasadził? - zastanawiał się jeden z policjantów biorących udział w akcji.
Do nietypowych sadzonek nie przyznają się dbający o miejskie klomby i kwietniki pracownicy Rejonowego Przedsiębiorstwa Zieleni. - Ja tam co prawda nie wiem, jak wyglądają konopie indyjskie, ale my się zajmujemy sadzeniem kwiatów a nie narkotyków - wyjaśniał Edward Markowski, kierownik zakładu konserwacji RPZ. Podobnie jak policjanci, źródeł całego zamieszania upatruje w głupim żarcie. - To pewnie jakiś naćpany to zrobił - stwierdził. W Urzędzie Miasta również nikt nie przyznaje się do "roślinek". - Ta uprawa na pewno nie należy do żadnego z pracowników naszego urzędu - zapewnił Zygmunt Mazur, dyrektor zakładu obsługi UM.
Komentarze