Prokuratura twierdzi, że 27-letni mieszkaniec Torunia wiele razy dawał swojej niespełna rocznej córce narkotyki. Z zarzutów wynika, że pierwszy raz miał to zrobić, gdy miała 4 miesiące!
W połowie maja roczną wówczas dziewczynkę przywiozło do szpitala pogotowie ratunkowe wezwane przez matkę.
Dziecko było w bardzo poważnym stanie. Miało drgawki i kłopoty z oddychaniem. Jej życie ratowano lekami już w karetce. W szpitalu okazało się, że jest pod silnym działaniem narkotyków, głównie pochodnych amfetaminy.
Wtedy wezwano policję, do akcji wkroczył też prokurator. Biegły określił we wstępnej opinii, że stan, w którym dziewczynka trafiła do szpitala, realnie zagrażał jej życiu.
Na początku śledztwa matka dziewczynki podejrzana była o narażenie dziecka na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia i prokurator zastosował wobec policyjny dozór.
Z kolei ojciec dziecka miał postawiony zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu dziewczynki i został na mocy decyzji sądu tymczasowo aresztowany.
Teraz sporządzono akt oskarżenia w tej sprawie. Matce dziecka nie postawiono żadnego zarzutu i postępowanie wobec niej zostało umorzone. Natomiast zarzuty stawiane ojcu dziecka zostały jeszcze rozszerzone.
- Został on oskarżony o to, że w okresie od września 2016 roku do maja 2017 roku udzielał dziecku środków odurzających i substancji psychotropowych, gdy w tym czasie był zobowiązany do opieki nad dzieckiem i ten sposób naraził je na bezpośrednie niebezpieczeństwo utarty zdrowia lub życia - mówi Judyta Głowacka, szefowa toruńskiej Prokuratury Rejonowej Centrum-Zachód. - Drugi zarzut dotyczy bezpośrednio zdarzenia z maja tego roku i udzieleniu dziecku narkotyków, które spowodowały u niego nawet zagrożenie utraty życia. Głównym dowodem, który pozwolił na postawienie obu zarzutów, były opinie biegłych lekarzy.