
Owocowy kartel znów grasuje!
superstacja.tv:
Przemytnicy z Belgii nie odbiorą słodkiego transportu. Do Europy z Kolumbii miała trafić kokaina ukryta w mrożonych truskawkach. Towar jest wart niemal sto milionów dolarów.
Narkotyki przemytnicy umieścili w transporcie beczek z mrożonymi truskawkami. Przesyłka miała popłynąć statkiem z Kolumbii do Belgii. Po dokładnym przeszukaniu, okazało się że w beczkach jest prawie 500 paczek z narkotykami. Były różnej wielkości. Gdyby transport trafił do Europy - narkotyki zostałyby sprzedane za około 90 milionów dolarów.
***
Gazeta Prawna:
W porcie w Konstancy nad Morzem Czarnym zarekwirowano 2,5 tony kokainy, której wartość szacowana jest na 600 mln euro - poinformowały w piątek rumuńska policja i prokuratura. Narkotyk miał trafić do krajów Europy Wschodniej.
"To największa ilość kokainy kiedykolwiek przejęta w Rumunii i jedna z największych w Europie w ostatnich latach" - powiedział Daniel Constantin Horodniceanu, szef prokuratury ds. walki z przestępczością zorganizowaną. "Krajem przeznaczenia kokainy była Holandia, skąd miała być ona dystrybuowana do Europy Wschodniej" - powiedział komisarz policji Claudiu Cucu.
Kokaina, o 90-procentowej czystości, przypłynęła statkiem z Kolumbii. Była ukryta w kontenerach wyładowanych bananami, a w opakowaniach z narkotykiem umieszczono również substancje zapobiegające jego wykryciu.
W ramach tej operacji zatrzymano w Hiszpanii domniemanego szefa siatki przemytniczej o podwójnym obywatelstwie hiszpańsko-holenderskim. W Rumunii zatrzymano pięć osób: czterech Litwinów i Kolumbijczyka. W śledztwie z rumuńskimi władzami współpracowały władze amerykańskie i hiszpańskie.
wolny wieczór, nikogo w domu, chęć poznania "co siedzi w grzybach"
Chciałem tylko odlecieć, jak najdalej od wszystkiego.
Ponad rok nie brałem żadnego aptecznego syfu, niestety przypomniałem sobie o tym, przeglądając Internet. Trafiłem na jakąś informację o opioidach. Przeczytałem kilka linijek tekstu, który pomimo przeczytania nie włożył do mojej głowy żadnej informacji, zamyśliłem się o tym, że dawno już nie brałem niczego z apteki. Nie byłbym w stanie przeżyć tego okresu bez czegoś innego i z całą pewnością zastąpiłem sobie to chociażby amfetaminą i inną chemią. Będąc na przymusowym odwyku od dwóch miesięcy, coś pękło we mnie i nie byłem już w stanie chować się przed aż nadto szarą rzeczywistością.
A różne bywały...
Wdech.... Wydech.... Wdech.... No dobra. Jestem już gotowy. Stoimy z Kleofasem jak zwykle oparci o drzewa. Pogoda jest w sam raz. Miejscówka wolna od niemalże wszelkich człowieczych dzieł (prócz telefonów, lufki... no i całej reszty...). Więc można nabijać. Mix bliżej nieznanych składników (choć producent przekonuje, że są to ekstrakty roślinne, wyłącznie naturalny bajer) twardo osiada we wnętrzu przyjemnie chłodnego szkiełka... Zakrywam wylot dłonią przed wiatrem, trochę się męczę z odpaleniem... Pierwszy buch.... O jaaaaa. Dochodzę do ciekawych wniosków.... Jakich?
"Uszy"
Marzę o czapce w kształcie króliczych uszu. Kupuje się ją w "Sklepie z Czapkami w Kształcie Króliczych Uszu".Sam sklep ma kształt czapki w kształcie króliczych uszu.W "Sklepie z Czapkami w Kształcie Króliczych Uszu" siedzi za ladą szczupły,dziwny chłop w białej koszuli,okularkach i czapce w kształcie króliczych uszu. Za nim wiszą czapki w kształcie króliczych uszu.Do sklepu wchodzą ludzie w czapkach w kształcie psich uszu. Wychodzą w czapkach w kształcie króliczych uszu. Czapki w kształcie psich uszu były modne w tamtym sezonie..