Zioło nie jest już tą delikatną rośliną z lat 60. i może przynieść większe zagrożenie niż kokaina lub nawet heroina, gdyż tak wiele ludzi go zażywa. Dlatego funkcjonariusze Narodowego Instytutu Zdrowia oraz Biały Dom chcą skierować większą uwagę w badaniach i egzekwowaniu prawa z tzw. narkotyków twardych (kokaina, heroina) na marihuanę.
Podczas gdy ogólne spożycie narkotyków wśród dzieci i młodzieży spada, władze wyrażają ubolewanie, że nieletni próbujący marihuany robią to w coraz młodszym wieku, kiedy to ich psychika i strona fizyczna są podatne na niebezpieczne efekty uboczne.
"Większość ludzi zaczęło myśleć, że marihuana to słaby narkotyk, a nie narkotyk powodujący poważne problemy" - powiedział w jednym z wywiadów John Walters, szef Biura Narodowej Kontroli Narkotykowej przy Białym Domu. "Jednak marihuana jest dzisiaj o wiele poważniejszym problemem niż większość Amerykanów myśli. Gdyby powiedzieć ludziom, że jeden na pięciu nastolatków w przedziale od 12 do 17 lat, który przynajmniej raz spróbował marihuany, potrzebuje leczenia, nie sądzę aby ludzie dali temu wiarę".
Liczba dzieci i nastolatków poddanych leczeniu przeciw nadużyciu i uzależnieniu od marihuany skoczyła o 142 proc. od roku 1992. Dane pochodzą z kwietniowego raportu Narodowego Centrum przeciw Nałogom i Uzależnieniom Uniwersytetu Columbia.
Według raportu, dzieci i młodzież są trzy razy bardziej podatni na leczenie uzależnieniowe od marihuany niż od alkoholu oraz sześć razy bardziej niż od wszystkich innych nielegalnych używek razem wziętych. Stwierdza się w nim również obniżenie wieku inicjacji marihuanowej. Przebadane dzieci między dwunastym a siedemnastym rokiem życia przyznało średnio, że rozpoczęło brać marihuanę w wieku lat 13 i pół. To samo badanie wykazało, że dorośli w wieku od 18 do 25 lat po raz pierwszy spróbowało konopi mając lat 16.
Badania Narodowego Instytutu Uzależnień Narkotykowych (ang. NIDA) udowodniły jeszcze jedno: zdaniem doktor Nory Volkov w marihuanie znajdowanej podczas policyjnych nalotów napotykane są coraz silniejsze dawki substancji uzależniających. Według Marihuana Potency Project z Uniwersytetu Mississippi, średnia zawartość THC urosła z 3,5 proc. w 1988 roku do 7 proc. w roku 2003.
Volkov, która pilotowała raport NIDA, stwierdziła, że wiele badań udowadnia istnienie w organizmie ludzkim tzw. kannabinoidów endogennych. Są to molekuły podobne w strukturze do aktywnych składników THC w marihuanie. W organizmie człowieka są zaangażowane w wiele procesów o charakterze emotywnym - od funkcjonowania gałki ocznej do regulacji bólu i stanów niepokoju.
Wnikając do mózgu
Komórki mózgowe wyposażone są w receptory - molekułowe wejścia - przeznaczone do interaktywnego reagowania na kannabinoidy. Kannabinoidy w marihuanie mogą wykorzystywać te zawsze gotowe wejścia do komórek mózgowych i dlatego powodować upalenie oraz redukować uczucie bólu. Doktor Volkov wierzy jednak, że te efekty mogą wychodzić poza błogie poczucie, jakiego szukają wszyscy konsumenci marihuany.
"Zaryzykowałabym stwierdzenie, że mocniejsze zioło powoduje, że mózg jest mniej zdolny na reakcję na kannabinoidy endogenne" - wyjaśniła Volkov. Dodała, że takie efekty są szczególnie zauważalne w komórkach mózgowych osób młodych, gdy mózg jeszcze się rozwija i uczy, jak reagować na bodźce.
Chociaż charakter badań przeprowadzonych pod kierownictwem dr. Volkov nie jest definitywny, według niej wpływ coraz mocniejszych zawartości THC na rozwijający się mózg w połączeniu z bardzo wczesnym spożywaniem marihuany, może kreować u dzieci i młodzieży niepokoje, brak motywacji a nawet efekty psychotyczne.
Jako analogię Volkov podaje przykład uzależnionych od opiatów, którzy są bardziej podatni na ból. W ich przypadku przedawkowanie narkotyku przekroczyło próg, w którym ciało reaguje i dlatego ich ciała produkują mniej naturalnych opiatów. NIDA poszukuje badaczy chętnych do pokierowania podobnym projektem odnośnie oddziaływania konopi indyjskich.
Zwolennicy legalizacji marihuany nie zgadzają się z tą oficjalną linią. Krissy Oechslin z Marijuana Policy Project kwestionuje odkrycie, że produkty konopne są obecnie mocniejsze. "Oni tak to nagłaśniają, jak gdyby sprawa nasycenia THC w marihuanie nigdy nie istniała, a nikt by jej nie palił, gdyby o tym wiedział" - powiedziała. "Są też dowody na to, że im mocniejsze THC, tym mniej tego człowiek pali. Nie chcę powiedzieć, że to jest dobre dla ciebie, ale powiem, że im mocniejsza marihuana, tym mniej źle dla ciebie".
Podczas gdy Walters naciska, że uzależnieni są pacjentami a nie kryminalistami, ma on nadzieję stosować większe represje wobec producentów. I jak mówi, jest sposób na podjęcie lepszej współpracy z władzami lokalnymi. "Dla wielu egzekutorów prawa marihuana to wciąż 'szczeniacki skręt'" - mówi.
Mimo tego, Walters nie chce przedobrzyć w stosowaniu nacisków. "Nie powinniśmy stać się ofiarami nagonki antymarihuanowej" - powiedział, wyraźnie odnosząc się do propagandowego filmu z lat 30. pt. "Reefer Madness", który w latach 70. stał się kultowym obrazem prezentującym palącą młodzież jako maniakalnych morderców.
tłum. luxx
Komentarze