- W pierdlu zarobisz na furę, telewizor i kosmetyki dla dziewczyny. Jak uzależnisz kilku więźniów, to masz 3 tys. zł miesięcznie - opowiada "KOSA". Od dwóch lat handluje prochami w kryminałach.
Narkotyki - to dziś największy problem polskiego więziennictwa. Ćpa ok. 70 procent osadzonych. Handlować towarem pomagają klawisze.
Kiedyś za kratami piło się "czaj" i przemycany alkohol. Więźniowie, zwłaszcza grypsujący, brzydzili się "brudnymi ćpunami". Dziś za więziennym murem królują narkotyki. Przemytem towaru zajmują się nie tylko więźniowie, ich koledzy i rodziny. Narkotykami "pod celą" handlują też klawisze.
Zarobić na frajerach
Zakład Karny w Potulicach. W sali widzeń rozmawiam z "Kosą" - 25 lat, blizny na głowie. Za napad dostał 7 lat, odsiedział dwa.
Pokazuje muskuły: on nie ćpa. - Ale jak jest popyt, grzech nie zarobić. Nie robię nic złego, pomagam ćpunom na głodzie - wymownie się uśmiecha. - Niech frajerzy biorą.
Nie było mu łatwo rozkręcić interes. Za zezwolenie na handel w więzieniu musiał zapłacić: za 1 tys. zł szef zorganizowanej grupy przestępczej z wolności przysłał mu glejt: "To mój człowiek, niech handluje".
- To było na Białołęce, tam nie miałem konkurencji - opowiada "Kosa". - Bali się mnie i klawisze, i kumple.
Gdzie ukrywał narkotyki - nie powie. Zwykle jednak więźniowie - konsumenci narkotyków - trzymają towar w celach: w reklamówkach z jedzeniem za oknem, w pudełkach z proszkiem do prania, w rurach kanalizacyjnych. Wszędzie tam, gdzie "macierzysty" zapach jest tak silny, by zmylić psa tresowanego do wykrywania narkotyków. Więzienni handlarze nie przechowują narkotyków w celi. Bezpieczniej zakamuflować je np. w łazience.
Biznes w paczce
Jak trafiają narkotyki za kraty? W paczkach żywnościowych: pod naklejkami na bananach, w słoikach z przetworami, w orzechach włoskich, pieczywie. Można schować narkotyk do pozytywki w grającej kartce pocztowej.
- Znajomy z wolności wysyłał paczki i kartki do moich kumpli, a oni oddawali mi towar - mówi "Kosa". - Dostawali za to po paczce papierosów. Bezpieczniej przemycać często, ale małe ilości, jak złapią, nie stracisz wiele.
- Towar przynosiła mi na widzenia matka. Pakowała heroinę w cukierki, a ja ćpałem jak na wolności. Nawet jak gad znalazł towar, matka też umiała załatwić... - opowiada "Kreol", 21-letni narkoman. Dwa miesiące temu wyszedł na warunkowe z więzienia na Służewcu.
- Jeden strażnik sprawdzi cię dokładnie, inny nie. Ja, po widzeniu, narkotyki chowałem do skarpetki albo w podeszwę w bucie. Nikt mi nic nie znalazł - opowiada "Gruby" ze Służewca. - A kolega połykał zapakowany w kondomy narkotyk, potem wys...ł i gotowe - opowiada. - Inni biorą już na sali widzeń, wracają naćpani do celi.
Większe ilości wnosi personel (klawisze, prowadzący kantyny), ale oni wpadają rzadko.
Drogi interes
Narkotyki w więzieniu są droższe niż na wolności - przebicie wynosi 200, nawet 300 proc. Ale jak się musi, to się płaci.
- Na ćpanie w więzieniu wydałem wszystkie oszczędności mojej matki - beznamiętnie opowiada "Kreol". - Robiła wszystko, żebym nie miał narkotykowego głodu.
"Gruby": - Tylko trafiłem do aresztu, od razu podszedł do mnie koleś i zaproponował "bucha na krechę" (heroinę do palenia na kredyt - red.). Później musiałem zapłacić - trzy razy więcej niż na wolności.
Walutą są nie tylko pieniądze.
21-letni "Koralgol" (siedział na Służewcu) opowiada: - Za narkotyk płaciłem handlarzowi kartami telefonicznymi, butami, bluzami i pieniędzmi - wylicza. - Jak brałem na krechę, to mnie procentował. Tzn. naliczał dodatkowo po 10 zł dziennie.
Tak, kiedy jedni płacą, drudzy się bogacą.
"Kosa" nie ukrywa: w więzieniu zarobił na kosmetyki dla dziewczyny, telewizor. Teraz zbiera na mieszkanie. Tylko z handlu "zielonym" (marihuaną i haszyszem) wychodził ok. 3000 zł na miesiąc.
W weekendy miewa zamówienia na amfetaminę, heroinę.
- Są drogie i nikt ich nie kupuje codziennie - mówi. - Trzeba ściągać je na zamówienie. Ale do tego potrzebni są współpracownicy z każdej strony więzienia - mówi. W jednym z więzień pomagał mu oddziałowy.
Dziewczyna "Kosy" (często wnosi mu narkotyki) twierdzi, że klawisze za przymknięcie oka chcą kasy albo zapłaty w naturze: firmowe buty, ciuchy.
- Czasem też chcą umówić się ze mną na randkę.
Pobili się o "sklepy"
"Kosę" już kilka razy przyłapano na posiadaniu większej ilości towaru - np. w Białołęce i na Kamczatce (areszt na Grochowie). Administracja nigdy nie zawiadomiła prokuratury.
Kilka miesięcy temu, kiedy siedział na Służewcu, pobił się z konkurencją.
- Ten drugi sprzedawał towar taniej, psuł interes - mówi jeden z więźniów z baraku "m2". - W ruch poszły pięści.
Joanna Małocha, więzienny psycholog: - Jeśli dostajemy takie zgłoszenie, sprawdzamy, czy podopieczny ma narkotyki. Robimy mu testy i za karę przenosimy do zakładu zamkniętego, np. w Potulicach - wyjaśnia.
Tam trafił "Kosa".
- U nas ma opinię spokojnego więźnia. Nie przyznaje się, że kręcił narkotykowy biznes - mówi dyrektor więzienia, Bogusław Guziński. Wyciąga tekę z potulickimi statystykami. W lutym ubiegłego roku udaremnili 20 prób przemytu narkotyków. W lutym tego roku - już 30.
- Z roku na rok jest coraz więcej narkotyków i naćpanych więźniów - przyznaje Guziński. - A służba więzienna o narkotykowych nowościach po prostu nie ma pojęcia. Naszych pracowników szkoli CBŚ, ale rynek narkotykowy szybko się rozwija. Przed świętami Zakłady karne w rękach ćpunów
W Polsce 2,8 proc. budżetu państwa ydawane jest na więziennictwo.
W zakładach karnych przebywa 59 tys. ukaranych. Jedna trzecia odbywających kary wykroczyła przeciwko prawu o narkotykach.
Według analiz, 95 proc. biorących narkotyki na wolności bierze je w zakładzie karnym, a trzy czwarte więźniów używa wspólnej strzykawki. Niektóre zakłady karne - Białołęka, Potulice, Służewiec - zostały już opanowane przez narkotykowe mafie.
- przyznaje Luiza Sałapa, rzecznik Centralnego Zarządu Służby Więziennej dostajemy pięć ton paczek. Trudno je dokładnie sprawdzić.
Jednak u "Kosy" kilka dni temu służby więzienne znów przechwyciły paczkę z haszyszem.
- O trochę zioła afera? - ironizuje więzień. - Zresztą, co mi jeszcze mogą zrobić? Już siedzę, nie zamkną mnie drugi raz.
Nieoficjalnie pracownicy zakładów karnych przyznają, że handel narkotykami w więzieniu, tak naprawdę, nie jest tępiony ani ścigany. Dlaczego?
Po pierwsze - lenistwo: nikomu nie chce się wypisywać kilkunastu protokołów, wpadać w tryby ciągnącej się jak tasiemiec i absorbującej procedury wyjaśniającej.
Po drugie - strach. Klawisze często sami nie są czyści i boją się, że więzień ich wsypie.
Po trzecie - ambicja. Jeśli ujawnia się narkotyki już w celi, dla personelu oznacza to porażkę.
Prokurator pyta: "jak się tu one znalazły?". Bo służba więzienna nie upilnowała!
Pies na narkotyki
Gdzie zawodzą ludzie, do akcji wkracza pies.
- Nivel, Nivel szukaj - woła przewodnik, Grzegorz Woschalski. Pies uwija się po celi, wącha, przeszukuje każdy zakamarek. Czysto. Wraca do nogi pana i czeka na rozkazy.
- Mój przyjaciel - Woschalski gładzi go po pysku. - Świetnie sobie radzi z szukaniem heroiny i marihuany. Ale więźniowie utrudniają mu robotę rozsypując po podłodze pieprz lub rozbite szkło.
Ten 3-letni wilczur codziennie przeszukuje jedną celę na Służewcu (nim do niej wejdzie musi być przewietrzona - żeby nie pomieszały mu się zapachy). Prócz tego sprawdza paczki i uczestniczy w tresurze. Tak od godz. 8 do 16 - normalna dniówka klawisza. Ma najlepsze wyniki w znajdowaniu narkotyków wśród funkcjonariuszy (także dwunożnych) na Służewcu.
Dlaczego więźniowie ćpają? Z nudów, twierdzą oni sami. - Bo co innego tu można robić, zwłaszcza w weekendy czy w zamkniętej celi? - pyta Krzysiek, 20 lat, wyrok za rozbój, ćpał już na wolności.
- W soboty i niedziele w większości zakładów karnych więźniowie są pozostawieni samopas. Robią, co chcą - irytuje się psycholog Małocha.
Zresztą, jeśli ktoś ćpał na wolności, to i w kryminale nie odmówi.
- Jak tylko znalazłem się pod celą, kolesie dali mi zioło, żebym się upalił - opowiada "Kreol". - A potem ja musiałem im zafundować palenie. Nawet jak ktoś wcześniej nie miał doświadczeń z narkotykami, kumple i tak go zmuszą, żeby wziął - opowiada. - Taka moda. No i kto nie bierze, nie daje innym zarobić.
Dla tych, którzy chcą zerwać z nałogiem, są specjalne oddziały terapeutyczne - 10 na całą Polskę. Jeden z nich jest na Służewcu: 8 cel, 34 miejsca. W kolejce, żeby się tu dostać, oczekują 123 osoby.
- Gdyby nie ten oddział, tobym już zaćpał się na śmierć - zwierza się 21-letni Krzysiek z Góry Kalwarii. Siedzi za rozbój i usiłowanie okupu. - Ponad rok czekałem w więzieniu w Radomiu, żeby tu mnie przyjęli. Chodzę na siłownię, mam zajęcia z psychologiem. Będę jeszcze dobrym człowiekiem - ma nadzieję. W jego celi nr 3 napis: "No Marihuana" i ołtarzyk z obrazków świętych. Na poręczach łóżka - różańce.
Czy mu się uda wyjść z nałogu?
- Terapia trwa zaledwie pół roku, potem wraca się do normalnej celi, do narkotyków - mówi Artur Siatkowski, kierownik oddziału terapeutycznego.
- Ale nawet tutaj, jak chcesz, możesz sobie zapalić czy przyćpać - "Karaluch" (napad i kradzież z włamaniem, 4 lata) nie ma złudzeń.
Niektórzy funkcjonariusze więzienni dorabiają handlując narkotykami
- Macie duży problem z handlarzami narkotyków na terenie zakładów karnych. Wiecie, jak z tym walczyć?
- Nie ma więzienia na świecie, gdzie nie ma narkotyków, a więźniów nie da się upilnować przed przerzutami "towaru". Najczęściej robią to ich rodziny. Zdarza się też, że personel niższego szczebla. Od 1999 roku, aby utrudnić narkotykowe przerzuty, nie wolno wnosić do zakładów karnych papierosów, w których często przemycano narkotyki. Od września, kiedy zostanie zatwierdzony nowy kodeks karny wykonawczy, ograniczymy także ilość paczek dla więźniów. Będą dozwolone tylko dwie w kwartale. Dziś mamy na pewno lepsze metody niż 5 lat temu. Są 34 psy, jest też specjalne urządzenie do prześwietlania przesyłek. Ale i tak nie wszystko da się wyłapać.
- Jak wiele narkotyków udaje się wam wykryć w celach?
- Mamy świadomość, że ciemna liczba jest ogromna, więcej narkotyków niż wykrywamy, trafia do cel.
- Kiedy przychodzi nowy "pensjonariusz" do więzienia, wiecie coś o nim - np. czy jest ćpunem?
- Robimy dogłębny wywiad o nim, jego rodzinie. Pytamy też jego samego, czy brał narkotyki. Czy się przyzna, to już zależy od niego. Wiemy jednak, że ponad 70 procent osadzonych w polskich więzieniach miało kontakt z narkotykami. Coraz częściej są uzależnieni jednocześnie od alkoholu.
- Wygląda na to, że personel więzienny nie daje sobie rady z tym problemem. Dlaczego?
- Potrzebne nam są pieniądze na testy narkotykowe, urządzenia laboratoryjne. Poza tym brakuje 2,5 tysiąca przeszkolonego personelu. I więźniowie wykorzystują tę "kulawość" systemu.
- "Klawisze" często handlują narkotykami?
- Są tacy funkcjonariusze, którzy dorabiają w ten sposób. Ale to zjawisko marginalne. Tam, gdzie wykryto taki proceder, funkcjonariusz natychmiast tracił pracę.
- Ile zarabia oddziałowy?
1000 zł netto.
- W takim razie pokusa może być silniejsza od kary.
- Sama kiedyś byłam proszona o taką "przysługę", ale odmówiłam. Ale nie wszyscy to robią. Myślę, że funkcjonariusze mogą też być zastraszeni przez więźniów. Zdarzają się podpalenia ich samochodów, mieszkań.
- Więźniowie, którzy handlują narkotykami w więzieniu, są jakoś karani?
- Po pierwsze - bardzo trudno udowodnić, że narkotyk należy do takiego a nie innego więźnia. Ale jeśli udowodnimy - o każdym takim przypadku powinna być informowana prokuratura. Stosowane są też kary dyscyplinarne. Np. zabiera się prawo do otrzymywania paczki lub pozbawia widzenia.
A może narkomanów nie powinno się wsadzać do "normalnego" więzienia?
Tych z małym wyrokiem, nawet gdybyśmy ich chcieli leczyć, nie mamy kiedy. Ani gdzie. Jest tylko 10 oddziałów terapeutycznych, na miejsce czeka się do 2 lat.
Komentarze