Alkohol, narkotyki i inne używki, pod wpływem których jest pracownik w godzinach pracy, to coraz większy problem pracodawców, którzy ponoszą koszty nieodpowiedzialności pracowników i dziurawych przepisów. Nie chcą bezradnie czekać na zmianę prawa czy jego interpretacji. Coraz więcej firm decyduje się na kontrolę pracowników – i to wszystkich, a nie na wyrywki.
W ostatnim czasie doszło do dwóch wypadków spowodowanych przez kierowców komunikacji miejskiej w Warszawie, z narkotykami w tle. W efekcie na światło dzienne wyszedł problem, z którym pracodawcy zmagają się od dłuższego czasu. I nie chodzi tylko o alkohol, ale także narkotyki i różnego rodzaju używki, pod wpływem których są pracownicy podczas wykonywania pracy. Problem nie dotyczy zresztą tylko kierowców.
- W kontekście ostatnich wydarzeń problematyka badania trzeźwości pracowników staje się coraz ważniejsza – mówi Wioletta Żukowska-Czaplicka, ekspert ds. regulacji Pracodawców RP. Jak twierdzi, jest potrzeba, czy wręcz oczekiwanie, badania pracowników nie tylko pod kątem spożycia alkoholu, ale też narkotyków czy innych środków odurzających. - Chodzi tu o zapewnienie bezpieczeństwa nie tylko pracownikom, ale także osobom trzecim. Szkoda tylko, że musiało dojść do tak tragicznych wypadków, aby problem ten wybrzmiał w przestrzeni publicznej – podkreśla Żukowska-Czaplicka.
Kontrola trzeźwości
Zgodnie z art. 94 pkt 4 Kodeksu pracy, pracodawca ma obowiązek zapewnić bezpieczne i higieniczne warunki pracy. Natomiast w myśl art. 17 ust. 1 ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, kierownik zakładu pracy lub osoba przez niego upoważniona mają obowiązek niedopuszczenia do pracy pracownika, jeżeli zachodzi uzasadnione podejrzenie, że stawił się on do pracy w stanie po użyciu alkoholu albo spożywał alkohol w czasie pracy. Okoliczności stanowiące podstawę decyzji powinny być podane pracownikowi do wiadomości.
- Pracodawca, zgodnie z art. 17 ust. 1 ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, ma nie tylko prawo, lecz obowiązek odsunąć od pracy pracownika, co do którego istnieje uzasadnione podejrzenie, że stawił się on do pracy w stanie po użyciu alkoholu albo spożywał alkohol w czasie pracy. Z treści przepisu wynika również, że w takim przypadku (uzasadnionego podejrzenia) pracodawca (jak i pracownik) mogą zażądać przeprowadzenia badania stanu trzeźwości przez uprawniony organ (policję). Powszechnie przyjmuje się, że pracownik może zwrócić się z wnioskiem o przeprowadzenie badania. Problem dotyczy natomiast dopuszczalności badania „wyrywkowego” przez pracodawcę – mówi Paweł Korus, radca prawny, partner w kancelarii Sobczyk & Współpracownicy, wykładowca na studiach podyplomowych w Katedrze Prawa Pracy i Polityki Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie oraz Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, były wieloletni sędzia sądu pracy. Według niego, problem ten przy tym obejmuje dwie podstawowe kwestie – ochrony godności i przetwarzania danych osobowych.
- Upraszczając można powiedzieć, że w razie kolizji wartości chronionych, życie i zdrowie ma znaczenie pierwszorzędne. Innymi słowy, jeżeli jest to uzasadnione wymogami bhp (z uwagi na warunki pracy i zagrożenia związane z pracą) lub ochroną porządku publicznego (np. kwestia bezpieczeństwa pasażerów i uczestników ruchu drogowego), pracodawca ma prawo przeprowadzić takie badania – podkreśla mec. Korus. I dodaje: W przypadku środków odurzających problem jest o tyle bardziej złożony, że nie ma przepisu będącego odpowiednikiem powołanego art. 17. Tym niemniej, z obowiązków bhp spoczywających na pracodawcy można również wywieść możliwość przeprowadzenia tego typu badania.
Mec. Paweł Korus przyznaje jednak, że dla usunięcia wątpliwości zasadna byłaby ingerencja ustawodawcy i doprecyzowanie tych kwestii.
Zdaniem Marzeny Obiedzińskiej-Wójcik, radcy prawnego z kancelarii GSW Legal Grabarek Szalc i Wspólnicy, w obecnym stanie prawnym pracodawca nie jest uprawniony do samodzielnego kontrolowania stanu trzeźwości pracowników. - Na takim stanowisku twardo stoi Urząd Ochrony Danych Osobowych. W teorii pracodawca może podjąć próbę kontroli stanu trzeźwości, gdy pracownik bądź kandydat do pracy wyrazi na to zgodę i z własnej inicjatywy przekaże takie dane. W praktyce trudno założyć, by pracownik podejmujący pracę po spożyciu alkoholu zgody takiej udzielił – mówi mec. Obiedzińska-Wójcik.
Jak zauważa, prawo nie normuje przy tym kwestii wykonywania pracy pod wpływem narkotyków i innych środków odurzających. - Zakaz przebywania na terenie zakładu pracy pod wpływem narkotyków, środków odurzających lub psychotropowych można zamieścić w regulaminie pracy. Bardziej kłopotliwe może być jednak wykazywanie podejrzenia pracodawcy w przypadku, gdy podejrzewa pracownika o zażycie substancji psychoaktywnych. Podobnie jak w przypadku alkoholu, nie ma przepisu, który nakładałby na pracownika obowiązek poddania się badaniom narkotestem – podkreśla mec. Marzena Obiedzińska-Wójcik.
Trzeźwość informacją o stanie zdrowia?
Zdaniem Wioletty Żukowskiej-Czaplickiej, kluczowe znaczenie ma stanowisko prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych z czerwca 2019 r., w którym stwierdzono, że pracodawcy nie mogą samodzielnie prowadzić kontroli stanu trzeźwości pracowników (może to zrobić tylko upoważniony do tego organ), a to, czy ktoś jest nietrzeźwy jest informacją o stanie zdrowia. - Taka interpretacja wywołała duże zamieszanie. Oznaczała, że dotychczasowe praktyki stosowane przez pracodawców mogą zostać zakwestionowane jako niezgodne z prawem – mówi. I dodaje: Pracodawcy RP nie zgadzali się nią i apelowali do prezesa UODO o jej zmianę. Naszym zdaniem taka interpretacja jest zbyt daleko idąca i uniemożliwia pracodawcom realizację przepisów obligujących ich do zapewnienia bezpiecznych i zdrowych warunków pracy.
Ponadto, jak przypomina, art. 17 ust. 1 ustawy o wychowaniu w trzeźwości stanowi, że kierownik zakładu pracy lub osoba przez niego upoważniona mają obowiązek niedopuszczenia do pracy pracownika, jeżeli zachodzi uzasadnione podejrzenie, że stawił się on do pracy po spożyciu alkoholu lub spożywał alkohol w czasie pracy. - Jak w takim razie pracodawcy mają to zweryfikować w praktyce? Nie może być tak, że przepisy z jednej strony nakładają na pracodawców określone obowiązki, a z drugiej strony wiążą im ręce. Ostatnie wydarzenia pokazały jak poważne skutki może wywołać brak działań kontrolnych po stronie pracodawcy. W naszej opinii, kontrola trzeźwości stanowi niezbędne działanie dla zapewnienia ogółowi pracowników bezpiecznych i zdrowych warunków pracy i jest uzasadniona usprawiedliwionym interesem pracodawcy – podkreśla Wioletta Żukowska-Czaplicka.
Według eksperta ds. regulacji Pracodawców RP, warto też przytoczyć stanowisko prezesa UODO z marca br., w którym stwierdza, że przepisy o ochronie danych osobowych nie mogą być stawiane jako przeszkoda w realizacji działań w związku z walką z koronawirusem. - Dostrzegamy więc pewną niespójność między podejściem do zagrożenia, jakim jest koronawirus a nietrzeźwością w miejscu pracy. Czy ryzyko zakażenia koronawirusem jest większe niż ryzyko i zagrożenie, jakie może stwarzać nietrzeźwy pracownik? I czy zatem w tym drugim przypadku przepisy o ochronie danych osobowych mogą już być przeszkodą w realizacji odpowiednich działań po stronie pracodawcy? – pyta Żukowska-Czaplicka.
- W naszej ocenie dane o stanie zdrowia dotyczą ogólnych cech organizmu człowieka, a nie chwilowego stanu kondycji psychofizycznej, jaki pojawia się po spożyciu alkoholu. Ponadto uważamy, że czym innym jest anonimowe sprawdzanie ogółu zatrudnionych pod kątem trzeźwości przed dopuszczeniem do pracy, będące elementem działań prewencyjnych, bez gromadzenia i przetwarzania tej informacji, gdzie RODO nie znajduje zastosowania, a czym innym wyrywkowe kontrole, gdzie faktycznie dochodzi do gromadzenia i przetwarzania danych (np. dane osobowe pracowników i poziom stężenia alkoholu) – twierdzi Wioletta Żukowska-Czaplicka. Przypomina też, że do rozwiązania problemu został powołany specjalny Zespół roboczy ds. kontroli trzeźwości w miejscu pracy, który działa w ramach Rady Przedsiębiorców przy Rzeczniku Małych i Średnich Przedsiębiorców. Pracodawcy RP są członkiem tego zespołu, a jego pierwsze posiedzenie odbyło się w miniony poniedziałek. - Liczymy, że na forum tego gremium, przy udziale m.in. UODO i MRPiPS uda się wypracować odpowiednie rozwiązania legislacyjne – mówi ekspert.
Pracodawcy radzą sobie jak mogą
Po wypadku w Warszawie, wrocławskie MPK zakupiło 200 narkotestów, które trafiły do dyspozytorów oraz nadzoru ruchu. - Kierowcy przed rozpoczęciem zmiany proszeni są o poddanie się badaniom narkotestem ślinowym, który wykrywa sześć substancji psychoaktywnych. Do tej pory nie spotkaliśmy się z odmową, a wszystkie wyniki były negatywne - powiedział rzecznik wrocławskiego MPK Tomasz Sikora. Dodał, że o poddanie się takiemu badaniu będą proszeni również kierowcy uczestniczący w kolizjach z udziałem pojazdów przez nich prowadzonych.
Także Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne w Krakowie już od czterech lat bada swoich kierowców i motorniczych pod kątem obecności w ich organizmach środków odurzających, w tym narkotyków. Do tej pory wykonano około 1,6 tys. takich testów, w pięciu przypadkach wynik był pozytywny – z pracownikami tymi przewoźnik natychmiast rozwiązał umowy o pracę. Testy są wykonywane na podstawie oświadczeń z wyrażeniem zgody na profilaktyczne badania, jaką podpisuje każda osoba przyjmowana do pracy w MPK. Zgodę na takie rozwiązanie wyraziły związki zawodowe działające w spółce, uznając, że bezpieczeństwo pasażerów i transportu jest priorytetowe.
Natomiast Zarząd Komunikacji Miejskiej w Gdyni wdrożył odpowiednie zapisy w umowach z operatorami komunalnymi obowiązujących od 1 grudnia 2019 r., natomiast w umowach z operatorami prywatnymi – zawieranych w trybie ustawy Prawo zamówień publicznych, zapisy takie są sukcesywnie wdrażane wraz z kolejnymi przetargami.
Wprowadzenie kontroli dla kierowców na obecność substancji psychoaktywnych zapowiedział też Mobilis, prywatny przewoźnik świadczący usługi w komunikacji miejskiej w Warszawie.
Problemy pracodawców
- Zmiana prawa jest konieczna – mówi serwisowi Prawo.pl Józef Słowikowski, prezes PKS Żary, wiceprezes Polskiej Izby Gospodarczej Transportu Samochodowego i Spedycji. I dodaje: - My badamy wszystkich kierowców autobusów przed wyjazdem w trasę i po powrocie do bazy, natomiast kierowców towarowych badamy na wyrywki lub wtedy, gdy dyspozytor ma podejrzenie co do tego, że kierowca jest pod wpływem alkoholu albo gdy mechanik sygnalizuje nam problem po znalezieniu butelek po alkoholu w kabinie kierowcy. Wiem, że UODO zakwestionował nasze prawo do badania trzeźwości pracowników, ale stoimy na stanowisku, że bezpieczeństwo podróżnych i innych użytkowników dróg jest ważniejsze niż wydumany stan zdrowia kierowcy.
Jak podkreśla Józef Słowikowski, kwestie spożywania alkoholu przez pracowników, ale także zażywanie narkotyków czy innych używek jest poważnym problemem dla pracodawców, którzy nie otrzymają odszkodowania za wypadki spowodowane przez pijanych kierowców czy będących pod wpływem innych używek. – Miałem przypadek kierowcy, który z bazy wyjechał trzeźwy, ale na przejściu w Olszynie kupił alkohol i popijał w trakcie jazdy. Pijany wylądował w rowie. W efekcie musiałem niemieckiej firmie zapłacić 40 tys. euro za przeładunek i kontrahentowi za uszkodzony ładunek. Pieniędzy z ubezpieczenia nie otrzymałem. Mam wyrok sądu pracy potwierdzający szkodę popełnioną przez pracownika, ale wyegzekwować go nie jestem w stanie, bo kierowca pracuje obecnie u małego przewoźnika za wynagrodzenie minimalne, z którego ma jeszcze potrącane alimenty – mówi prezes Słowikowski. Dlatego, jak podkreśla, konieczna jest zmiana prawa. A problem jest i jest poważny. – O ile starsi kierowcy jeżdżą po piwie czy alkoholu, o tyle młodzi biorą narkotyki i inne używki, a możliwości badania nie ma – zaznacza Józef Słowikowski.
Odrębną kwestią jest praca kierowców „po godzinach”. Dotyczy to zwłaszcza kierowców autobusów komunikacji miejskiej, które nie mają ani tachografu, ani karty kierowcy. – Wiemy, że osoby te „dorabiają” u innych przewoźników, jeżdżą w innych miastach, busami czy z dziećmi na wycieczki. W efekcie kierowcy są przemęczeni i wspomagają się chemią, bo kto jest w stanie codziennie pracować po 16 godzin na dobę – mówi Słowikowski. I dodaje: - U nas traktowane jest to jako działanie na szkodę spółki, a kierowca złapany na takim dorabianiu zostałby zwolniony dyscyplinarnie. Nie jestem jednak w stanie sprawdzić, co robi na urlopie czy podczas 48-godzinnego odpoczynku. To jest pole do działania dla Państwowej Inspekcji Pracy.
Co ze zmianą prawa?
- Po wypadku na moście Grota-Roweckiego w Warszawie wystąpiliśmy z pismem do Ministerstwa Infrastruktury w dwóch sprawach. Postulowaliśmy w nim uregulowanie kwestii prewencyjnego badania przez pracodawców kierowców zawodowych na obecność narkotyków oraz zagwarantowanie dostępu do rejestru wykroczeń prowadzonego przez Komendanta Głównego Policji. W tym drugim przypadku chodzi co prawda o dostęp do danych dotyczących prowadzenia pojazdu ze sfery życia prywatnego, ale informacja z rejestru – gdyby mogła być przedstawiania przez kandydata do pracy w postaci np. zaświadczenia - ma znaczenie przy podejmowaniu decyzji o zatrudnieniu na stanowisko kierowcy zawodowego – mówi Joanna Parzniewska, rzecznik prasowy firmy Arriva, która jest jedną z firm świadczących usługi przewozowe w komunikacji miejskiej, w stolicy. Jak twierdzi, firma do dziś nie otrzymała odpowiedzi z resortu.
- UODO stoi na stanowisku, że obecne regulacje nie dają pracodawcom podstaw do samodzielnego badania pracowników alkomatami – poinformował nas zespół prasowy urzędu. - To nie RODO, czyli ogólne rozporządzenie o ochronie danych osobowych sprzeciwia się badaniom pracowników alkomatami przez pracodawców. RODO przewiduje, że krajowe przepisy szczególne mogą dopuszczać przetwarzanie określonych danych i ustalać zasady na jakich się to odbywa. W polskim porządku prawnym brak jest jednak podstaw prawnych, które dopuszczałyby przeprowadzanie przez pracodawców takich kontroli u pracowników i jednocześnie gwarantowałyby poszanowanie praw tych osób – czytamy w przekazanej serwisowi Prawo.pl odpowiedzi na nasze pytania.
Według UODO, brzmienie ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi wyklucza wyrywkowe czy prewencyjne badania pracowników alkomatem. Zatem kwestie te należy uregulować systemowo.
- UODO od dawna dostrzega problem braku odpowiednich regulacji szczególnych w tym zakresie. Debata na ten temat cały czas trwa. Przykładowo przedstawiciele UODO uczestniczą w pracach wspólnie z Ministerstwem Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, aby przygotować rozwiązania pozwalające przeprowadzanie przez pracodawców kontroli trzeźwości pracowników przy jednoczesnym poszanowaniu ich dóbr osobistych. Sprawy te jednak wymagają systemowego uregulowania. Nie wystarczy zmiana jednej tylko ustawy. Dlatego UODO zachęca poszczególne resorty, by dokonały przeglądu istniejących regulacji i rozważyły w jakich zawodach i w jakich sytuacjach należy stworzyć pracodawcom odpowiednie narzędzia do kontroli pracowników na obecność nich narkotyków czy alkoholu, które jednocześnie nie naruszałyby godności pracowników – twierdzi urząd.
Według UODO, wprowadzenie odpowiednich podstaw jedynie w Kodeksie pracy nie będzie wystarczające, gdyż nie obejmie wszystkich osób zatrudnionych. Istnieją różne formy świadczenia pracy np. umowy zlecenie czy umowy o dzieło uregulowane także w innych przepisach, np. w Kodeksu cywilnego.
Jak podkreśla urząd, problem jest znany UODO. - Od dłuższego czasu współpracujemy w tym zakresie z MRPiPS w celu wspólnego wypracowania odpowiednich rozwiązań. Deklarujemy jednocześnie podjęcie współpracy z innymi resortami. Jednocześnie informujemy, że UODO od samego początku powtarzał, że jest gotowy, by wziąć udział w pracach legislacyjnych, gdy projekt odpowiednich zmian prawnych zostanie przygotowany przez podmioty dysponujące inicjatywą legislacyjną. Jeżeli odpowiednie propozycje przepisów powstaną, to UODO będzie zabiegał, by zapewniały one gwarancje dla praw i wolności osób. Takie rozwiązania prawne muszą bowiem uwzględniać prawa do prywatności i godności pracowników – czytamy w odpowiedzi biura prasowego urzędu.
Na odpowiedź Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej oraz Ministerstwa Infrastruktury czekamy.
l