nazwa substancji: extasy, alko, THC
poziom doświadczenia użytkownika: sredni (4 lata jaram bake; w zeszle wakacje zaczolem przygode z tabletkami; przez 2 miesiace w ciagu amfetaminowym, obecnie juz staram sie unikac scierwa; raz w zyciu grzyby; raz LSD-ale mnie nie porobilo; raz tusipect ktory moim zdaniem jest chujowy). mam 18 lat, 180 wzrostu jakies 70kg wagi. to chyba wszystko...
dawka, metoda zażycia: 2 tabletki znaczek: koperta; doustnie, po ok 2 godz kolejna doustnie
Teoria czy prawda objawiona? Co minister zdrowia wie o legalizacji marihuany
Raz spróbował marihuany i fatalnie się to skończyło – zabawna anegdotka opowiedziana przez ministra Łukasza Szumowskiego podbija internet. Ale inne wypowiedz szefa resortu zdrowia na temat legalizacji marihuany już tak zabawne nie są. Wręcz odwrotnie – pojawia się pytanie, skąd minister czerpie wiedzę.
Kategorie
Źródło
Grafika
Odsłony
307Raz spróbował marihuany i fatalnie się to skończyło – zabawna anegdotka opowiedziana przez ministra Łukasza Szumowskiego podbija internet. Ale inne wypowiedz szefa resortu zdrowia na temat legalizacji marihuany już tak zabawne nie są. Wręcz odwrotnie – pojawia się pytanie, skąd minister czerpie wiedzę.
O co chodzi? Otóż trakcie długiej rozmowy w RMF FM minister został zapytany o to, czy w można się spodziewać legalizacji marihuany w Polsce. Odpowiedź była dość przewidywalna: nie można. Zaskakujące są za to argumenty. – Dane medyczne pokazują niestety, że marihuana jest używką, która po pierwsze prowadzi do uzależnień, a po drugie zwiększa użycie pozostałych narkotyków. I to są raporty rządów, a nie NGO-sów przeciwnych – tłumaczył minister. – Przykłady krajów, gdzie została zalegalizowana, wyraźnie pokazują, że problem z uzależnieniami rośnie – dodawał.
O jakich raportach, danych i przykładach mowa? Niestety nie wiadomo, bo wypowiedź pana ministra była nadmiernie ogólna. Zapytaliśmy resort zdrowia, co Łukasz Szumowski miał na myśli, ale na razie nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Problem jednak w tym, że minister wypowiadając się autorytatywnie w kwestii uzależnienia od marihuany raczej nie ma racji. Dlaczego? Choćby dlatego, że wśród naukowców nie ma konsensusu co do wpływu legalizacji na zdrowie publiczne. Powód jest prosty – choć coraz więcej krajów dekryminalizuje posiadanie, uprawę i handel „trawką”, to trend ten jest zbyt świeży, żeby możliwe było pełne poznanie efektów takich działań.
Seta czy buszek?
Ale od początku. Zażywanie marihuany, jak niemal wszystkich substancji psychoaktywnych może prowadzić do uzależnień. Tu minister Szumowski ma rację. Problem w tym, że uzależnienie jest relatywnie rzadkie, a wyjście z nałogu relatywnie łatwe (nieprzyjemne objawy związane z odstawieniem są łagodne). Amerykański National Institute on Drug Abuse (instytucja rządowa, czyli taka, do której minister Szumowski ma zaufanie) podaje, że poważne uzależnienie dotyczy ok. 9 proc. użytkowników. Sytuacja jest poważniejsza w przypadku nastoletnich użytkowników – w tej grupie odsetek osób, które skończą uzależnione rośnie do 17 proc. Dla porównania z amerykańskich statystyk wynika, że uzależnienie od alkoholu dotyczy 15 proc. osób pijących, 23 proc. tych, którzy zażywali heroinę i 32 proc. osób, które paliły papierosy. W świetle tych danych słowa ministra z RMF FM, że alkohol i tytoń są bardziej akceptowalnymi używkami, bowiem „są obecne od w kulturze europejskiej od wieków” – nie są szczególnie przekonujące.
Minister twierdzi też, że marihuana „zwiększa użycie pozostałych narkotyków”. Z obroną takiej tezy jest jeszcze gorzej. Wpływ marihuany na stosowanie innych używek wciąż bowiem nie został do końca poznany, a interpretacja wyników badań dotyczących tego zjawiska nastręcza sporych trudności. Problem pojawia się już przy pytaniu, czy wszyscy albo choćby większość osób zażywających marihuanę próbowało potem tzw. twardych narkotyków. Odpowiedź jest prosta – oczywiście nie. Ba, uzależnienie od, dajmy na to, heroiny czy kokainy dotyczy zdecydowanej mniejszości. Jedno z badań, które wykazały taką zależność, opublikowano w 2017 r. w „American Journal of Psychiatry”. Pokazało ono, że palenie marihuany zwiększało ryzyko przejścia na opioidy (głównie heroinę) w ciągu następnych trzech lat. U osób, które nie miały z marihuaną nic wspólnego wynosiło ono 0,5 proc., i rosło do niemal 4,5 proc. u palących regularnie.
Dowodów na szkodliwość brak
Kolejny problem to wzrost konsumpcji w krajach, które częściowo bądź w pełni zalegalizowały marihuanę. „Jest niewiele dowodów, że dekryminalizacja marihuany musi prowadzić do znaczącego wzrostu konsumpcji” – napisano w obszernym opracowaniu dotyczącym legalizacji marihuany opublikowanym przez amerykańską National Academy of Sciences. Analiza ta pochodzi co prawda z 1999 r., ale nowsze badania, przeprowadzone w stanie Waszyngton w 2017 r. pokazały podobne wyniki. Wzrost liczby zażywających marihuanę w ciągu roku następującego po legalizacji wyniósł w badanej próbie to zaledwie 1,2 pkt. proc. Naukowcy zwracają jednak uwagę, że problem wymaga dalszych analiz, bowiem wciąż nie są znane długoterminowe efekty dopuszczenia marihuany do legalnego obrotu.
Podobnie jak w przypadku wpływu marihuany na zażywanie innych substancji także kwestia wzrostu konsumpcji budzi kontrowersje. Istnieją bowiem badania, z których wynika, że legalizacja może prowadzić do wzrostu spożycia – diabeł tkwi tutaj w szczegółowych regulacjach związanych z legalnym obrotem „trawką”.
Minister Szumowski, w końcu profesor nauk medycznych, powinien bardziej ważyć słowa. Choć legalizacyjna fala postępuje, i coraz więcej krajów decyduje się na zniesienie przynajmniej części ograniczeń w tej sprawie, to wiele pytań związanych z marihuaną wciąż pozostaje bez odpowiedzi. Nie oznacza to jednak, że minister powinien demonizować problem.