14:00 Jemy. Niezdarnie wsypuje zawartość narkotorby - połowa pod język, druga na wargę. Koniec końców udało się nic nie zmarnować. X zrobiła to dużo sprawniej.
14:05 Docieramy na naszą docelową łąkę. Siedzimy na słońcu i palimy szlugi.
...marihana sprawi, że w narkotykowym szale zaczniesz strzelać do ludzi!!!
20-latkowi Bogusławowi C., który w poniedziałek w Bartoszycach (woj. warmińsko-mazurskie) ostrzelał z wiatrówki przechodniów oraz okna w bloku mieszkalnym i samochód osobowy, postawiono na razie zarzut posiadania narkotyków. Grozi mu za to do trzech lat więzienia.
Przesłuchanie Bogusława C. było możliwe dopiero we wtorek, dzień po urządzonej przez niego strzelaninie, ponieważ w chwili zatrzymania był pijany. "Na razie został przedstawiony mu zarzut posiadania narkotyków. Dalsze czynności procesowe będziemy prowadzili jutro" - powiedział oficer prasowy bartoszyckiej komendy policji Henryk Słodki.
Policja zapowiedziała postawienie innych zarzutów, w tym spowodowania zagrożenia zdrowia i życia ludzi, a także nielegalnego posiadania broni gazowej, znalezionej podczas przeszukania mieszkania. "Lubię strzelać i dobrze strzelam" - przyznał 20-latek podczas przesłuchania.
Podczas interwencji w mieszkaniu na parterze, skąd strzelał Bogusław C., policjanci znaleźli trzy worki foliowe z marihuaną, a także fajkę wodną z - jak przypuszczają funkcjonariusze - substancją odurzającą, która znajdowała się ponadto w kilku butelkach. Zabezpieczono także twardy dysk komputera mężczyzny, gdzie znajdowały się instrukcje odurzania się.
Strzelając z wiatrówki Bogusław C. ranił niegroźnie dwie osoby - jedną w pośladek, drugą w plecy. Przestrzelił także kilka szyb w sąsiednim bloku oraz uszkodził szybę i lusterko w samochodzie osobowym. Grozi mu za to do ośmiu lat więzienia. (jask)Set: Dobrze wyspany, podekscytowany na myśl o pierwszym tego typu tripie. W dobrym humorze. Setting: Na początku pobliski las, łąki i polany z trójką znajomych. Później mój pokój i 5tka znajomych.
14:00 Jemy. Niezdarnie wsypuje zawartość narkotorby - połowa pod język, druga na wargę. Koniec końców udało się nic nie zmarnować. X zrobiła to dużo sprawniej.
14:05 Docieramy na naszą docelową łąkę. Siedzimy na słońcu i palimy szlugi.
Set: Olbrzymie podniecenie na myśl o tym, że w końcu spróbuję psychodelika z prawdziwego zdarzenia. Bałam się jednak , że przeżycie prawdziwej psychodeli jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Setting: Zwykłe, piątkowe popołudnie, rodzice byli w domu, nawet z nimi rozmawiałam na fazie, ale nie narobiłam sobie lipy.
12:45 – Po powrocie ze szkoły zajrzałam na pocztę i spytałam, czy nie przyszła do mnie przesyłka. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu okazało się, że czeka na mnie list. Zapłaciłam i wypełniona radością wróciłam do domu.
Dzikie, rozkopane pole nad rzeczką, gdzieniegdzie wielkie, betonowe studnie nazywane mariobrosami, wszechogarniający sceptycyzm z nutką wewnętrznego podjarania, sam na sam z kumpelą.
20:15 zjadłyśmy po 15 tabletek. Po upływie pół godziny zaczęła mnie swędzieć głowa, nogi miękły. Wrażenie wchłaniania się w ziemię. Lekko przerażona wdrapałam się na 1.5 metrową studzienkę. Zajebiście kołysało. Przeszyła mnie fala gorąca, zrzuciłam szalik, kurtkę i sweter. Słońce paliło mi skórę. Wypłynęłam w rejs. Ja na pokładzie statku, wraz ze mną całkiem spora załoga (miałam wrażenie, że otacza mnie grupa bardzo bliskich mi osób, chociaż w rzeczywistości byłam sam na sam z A.). Od tego kołysania zaczęło mnie mdlić. Choroba morska?
Spotkanie z jedną z najbliższych mi osób, w dodatku także psychonautą biorącym udział w ceremonii. Chęć wspólnego przeżycia czegoś wspaniałego i dającego samahdi. Ostatnimi czasy psychodeliki i tematy krążące w około ich stały się istotnym elementem mojej osobowości. Pozwoliły mi dostrzec zagłębione w nieświadomości problemy rzutujące na moje zachowanie w dorosłym życiu. Była to także chęć sprawdzenia siły DPT z iMAO. Z mojej strony chciałem by było to odświętne szamańskie doświadczenie. Duży wpływ na mnie miało zażyte wcześniej LSD i fakt przeczytania Tybetańskiej Księgi Umarłych.
Do mojego przyjaciela przyjechałem pociągiem. Odebrał mnie w te wczesne popołudnie z dworca i chwilę później już rozsiedliśmy się w herbaciarni na miłych pufach i zajęliśmy rozmową w oczekiwaniu na białą herbatę. Wymieniłem z nim kilka zdań na temat LSD zjedzonego kilka dni wcześniej oraz oczekiwania związane z połączeniem ruty z DPT. Podczas picia herbaty omówiliśmy też czytane przez nas namiętnie książki Grofa czy raport Strassmana z badań nad DMT. Ustaliliśmy, że podjedziemy do znajomego po zielsko i następnie zajmiemy się już tylko sednem doświadczenia.
Komentarze