Rzuć palenie! Rozmowa z prof. Witoldem Zatońskim z Centrum Onkologii w Warszawie

A jeżeli już rzucimy palenie, przestaniemy pić i będziemy mieli zgrabną sylwetkę, to jak długo będziemy żyć? - 80 lat przy złych genach, a nawet 100 przy dobrych

Anonim

Kategorie

Źródło

Gazeta Wyborcza

Odsłony

8644
Nie ma palacza, który byłby chroniony przed rozkładem płuc. Każdy, kto wdycha dym, około 60.-70. roku życia ma już ograniczoną sprawność układu oddechowego

Kto jest w Polsce większym wrogiem palenia niż Pan Profesor?

Ależ ja nie jestem wrogiem palenia! Jestem przyjacielem zdrowia.

I jak przyjaciel patrzy Pan na naszych polityków, którzy publicznie palą?

Nie przesadzajmy, nie jest tak źle. W 1990 roku palili niemal wszyscy, także Tadeusz Mazowiecki i Lech Wałęsa. Palenie było naturalną czynnością, jak jedzenie. Teraz jest inaczej. Publicznie już się nie pali. Oczywiście, zdarzają się takie dinozaury jak np. Krzysztof Janik, który uważa, że ma prawo palić wszędzie.

A ma prawo?

Żaden polityk nie ma prawa palić publicznie. Zresztą jeżeli kogoś chce się pokazać w złym świetle, to się go fotografuje z papierosem w zębach. Niedawno były w prasie zdjęcia Henryka Długosza, tego barona świętokrzyskiego z SLD. Z papierosem wyszedł bardzo niekorzystnie.

Papieros to objaw nerwowości?

Autor zdjęcia chciał przedstawić tego człowieka w złym świetle i mu się udało. Papieros to dzisiaj stygmat.

Na pewno nie jest Pan zły na palaczy?

Raczej jest mi przykro, że nie potrafię im pomóc. Myślę o Andrzeju Wojciechowskim, twórcy Radia Zet, z którym byłem zaprzyjaźniony. Na pewno umarł dlatego, że palił papierosy. Miał raka płuc, który występuje prawie wyłącznie u palaczy. Był młodym człowiekiem, nie miał jeszcze pięćdziesiątki. Kolejny to Andrzej Bączkowski, genialny urzędnik. Trzeci to Krzysztof Kieślowski, który umarł jakby na własne zamówienie, bo nie wyjmował papierosa z ust.

Pan uważa, że papierosy były powodem ich śmierci!?

Mógłbym się założyć o każde pieniądze.

Ale w końcu na coś trzeba umrzeć.

Na coś trzeba, jak się ma 80 lat. Wtedy zaczyna się biologiczny koniec naszej drogi.

Jak ludzie zachowują się w Pana towarzystwie?

Zwykle chowają papierosy. To zabawne, bo ja już nie reaguję, jak ludzie przy mnie palą.

Nigdy?

Nie mogę się powstrzymać, gdy widzę rodziców, którzy palą w obecności małego dziecka. Wtedy robię awanturę. Mówię, że zmuszają dziecko do oddychania substancjami rakotwórczymi, że robią mu krzywdę.

Nikt jeszcze Pana nie pobił?

To prawda, że reakcje są zwykle agresywne, ale nie potrafię przejść obojętnie. Czuję się tak, jakby ktoś w moim towarzystwie bił dzieci. Uważam, że mam obowiązek interweniować. Moja żona wtedy się denerwuje. Uważa, że nie mam prawa zwracać uwagi rodzicom.

A ma Pan prawo?

Mam, bo ludzie zwykle nie pytają swojego dziecka: "Synku, czy mogę zapalić w twoim towarzystwie", a przecież wdychanie dymu może doprowadzić do wielkich szkód w młodym organizmie.

Zaczyna Pan...

To nie jest moje widzimisię. Potwierdzają to twarde badania naukowe. Najgorzej, jeśli dziecko pali z matką w okresie ciąży. Życie zaczyna się od dwóch komórek, a po dziewięciu miesiącach kobieta nosi w sobie już trzykilogramowego człowieczka. Nie ma drugiego okresu w życiu, gdzie dochodzi do takiego przyrostu komórek. Jeżeli w tym czasie pojawiają się jakieś substancje rakotwórcze, to one uszkadzają cały ten proces.

Pana dzieci nie podpalają po kryjomu?

Z jednym z moich synów miałem kłopot. Kilkaset papierosów już w swoim życiu wypalił.

Poznał Pan, że pali?

Natychmiast.

Wąchał go Pan?

Przykro to powiedzieć, ale palacz zwyczajnie śmierdzi. Jeżeli ktoś ma dobry węch, a ja mam, to palacze nie są w stanie ukryć przede mną swojego nałogu.

Ale są też estetyczni palacze.

To prawda, ale palacz zawsze się zdradzi. Nie może wytrzymać godziny, dwóch bez papierosa. Przerywa rozmowę, wymyka się z zebrań. To jest naprawdę ogromne uzależnienie.

W Pana domu jest popielniczka dla gości?

Nie ma. Wszyscy to szanują.

Ale wychował się Pan w domu, gdzie były papierosy.

Moja matka zachorowała po wojnie na gruźlicę. Była nowoczesną kobietą i paliła jak smok, tak jak nasza noblistka Wisława Szymborska, która też nie wyjmuje papierosa z ust. Z powodu papierosów matka zmarła co najmniej o dziesięć lat za wcześnie.

Ile miała lat?

Pod siedemdziesiątkę, ale moja babcia żyła sto lat! Gdy miała 90, tańczyła jeszcze tupanego na moim weselu. Pochodzimy z chłopskiej, bardzo żywotnej rodziny. W generacji moich dziadków, która nie paliła i prowadziła naturalny tryb życia, sto lat było normą.

Próbowaliście przekonać mamę, by rzuciła palenie?

Była głęboko uzależniona. Najwspanialsza osoba w moim życiu nie była w stanie rzucić palenia. Przeżywałem dramat, bo wiedziałem na pewno, że jak ktoś ma połowę płuc i jeszcze wdycha dym tytoniowy, to w końcu płuca przestaną działać. Mama zmarła w wyniku zespołu niewydolności oddechowej, podobnie zresztą jak moja teściowa. To się zdarzyło, gdy byłem już lekarzem i zaczynałem kształtować postawy Polaków wobec tytoniu. Matka to szanowała i nie chciała palić w mojej obecności. Mieszkała z nami na warszawskim Ursynowie. Obudziłem się kiedyś w nocy i poczułem przeciąg. Paliła po kryjomu, przy otwartym oknie. Wstydziła się, nie chciała mi robić przykrości. No i umarła z papierosem w dłoni.

To było w PRL-u, wtedy nie dbano o zdrowie.

Wszystko, co się wiązało z rakietami, bombami atomowymi, bronią, było rozwijane. Zdrowie stanęło na poziomie chorób zakaźnych. O tym, że dym tytoniowy jest czynnikiem ryzyka numer jeden, dowiedziałem się podczas pierwszej podróży na Zachód. W Polsce się o tym nie mówiło. Nikt tego nie uczył. Zresztą ludzie władzy sami palili i nieźle pili, w związku z tym bronili się przed puszczaniem takich informacji.

Papierosy były produktem pierwszej potrzeby, kupowało się je na kartki jak mięso czy cukier.

W stanie wojennym uznano je za produkt strategiczny, bez którego naród nie mógł żyć. Każdy z nas, czy chciał, czy nie chciał, dostał swój przydział. Choć nigdy nie paliłem, też dostałem kartki na 25 paczek.

Pan powinien wyrzucić te kartki do śmieci.

Taki silny wtedy nie byłem. Jeżeli np. przyszedł hydraulik, to kartka na papierosy była towarem, za który - że tak powiem - uzyskiwało się wzajemność hydrauliczną.

W Polsce doszło do niezwykłego zjawiska: liczba papierosów dostępnych na rynku była taka sama, wynosiła około stu miliardów. Z powodu kartek zwiększyła się jednak liczba osób, które dostały bony na papierosy. W ciągu jednego roku liczba palaczy wzrosła o milion.

Jak Pan zaczął mówić o niebezpieczeństwach związanych z paleniem, to Jerzy Urban na Pana napadł.

Na początku lat 80. rozpocząłem w Polsce akcję "Dni bez tytoniu". Pan Urban napisał wtedy felieton pod pseudonimem "Klakson", w którym mnie wyśmiał. Proponował powołać Dzień Nosorożca i obrońców nie wiem czego jeszcze. Potraktował mnie jak wariata, który za pomocą kija próbuje zawrócić bieg Wisły. Potem, już w wolnej Polsce, przez jakiś czas był moim pacjentem, razem z żoną chcieli rzucić palenie. Mimo ogromnego wysiłku nie udało mi się wyleczyć go z nałogu. On jest prowokatorem. Słucham czasem tych jego pogańskich wypowiedzi w sprawach zdrowia, picia wódki itd. Rozumiem jednak, że życie mu smakuje, więc myślę, że wkrótce do mnie wróci.

Nie tylko Jerzy Urban nie chce Pana słuchać. Są lekarze, którzy palą.

Zastanawiałem się często, dlaczego usprawiedliwiam moją matkę, a nie mogę usprawiedliwić np. Zbigniewa Religi?

Ma Pan do niego żal?

Taki sam jak do mojej matki.

Ale on niszczy to, co Pan buduje.

Trochę tak. Nasze pokolenie jest obciążone PRL-owskim grzechem, który polega na tym, że co innego mówimy, a co innego robimy. W USA lekarze w ogóle nie palą.

Na zjeździe kardiologów lekarze chcieli sobie dla żartu zrobić zdjęcie z papierosami. I Pan się poważnie oburzył.

To tak, jakby minister spraw wewnętrznych dla kawału zrobił sobie zdjęcie z gangiem pruszkowskim i powiesił je w gabinecie. Uważałem to za barbarzyński dowcip. I proszę mi nie wmawiać, że nie mam poczucia humoru.

Palą też księża. Jeden z nich powiedział, że sobie nie odmawia, bo i tak ma niewiele przyjemności na co dzień.

Nie powinien duchowny opowiadać takich dyrdymałów. Księdzem czy lekarzem nie jest się tylko dla przyjemności. Nie wiem, co fascynuje księdza, ale znam lekarzy, którzy są szczęśliwi, jak wyleczą pacjenta. To są prawdziwe przyjemności i papierosy nie są potrzebne.

Uważam, że żaden ksiądz nie ma prawa palić. Jeżeli pali, to jest kulawym księdzem.

Może Kościół powinien napisać jakiś list w tej sprawie?

Najwyższy czas, by poważnie zajął się tą sprawą. Ludzkie ciało to świątynia i wpuszczanie do niej dymu jest grzechem, bo to występek przeciwko życiu.

Prymas jest po Pana stronie, choć też kiedyś palił.

Nigdy go o to nie pytałem, sam się przyznał. Dziennikarzom, nie mnie. Zerwał z nałogiem, zna ten ból. Ciągle rozmawiamy na ten temat.

Jeżeli chodzi o sprawy zachowań zdrowotnych, Kościół katolicki wciąż ma wiele sobie do wyrzucenia. Gdy pierwszy raz byliśmy u papieskiego ministra zdrowia w Watykanie, ze zdziwieniem patrzyliśmy na wielką popielniczkę, która stała w jego gabinecie. Schował ją przy nas pod stół.

Na pewno palił mniej trujące papierosy.

Nie ma zdrowych papierosów. To wszystko, co można na ten temat powiedzieć.

Niektórzy wierzą, że nic im się nie stanie. Mają dowód, bo przecież wujek, dziadek palili całe życie...

Nie ma takiego palacza, który byłby chroniony przed rozkładem płuc. Każdy, kto wdycha dym, około 60.-70. roku życia ma już ograniczoną sprawność układu oddechowego. Kto nie pali, może spokojnie żyć ze swoimi płucami 120 lat. Taka jest ich biologiczna wytrzymałość.

Palacze mówią też, że można iść ulicą i zabije nas spadająca cegła.

Jeżeli komuś pod moim domem spadnie na głowę cegła, to za to odpowiem w sądzie. To samo powinno dotyczyć osób, które w obecności niepalących wypuszczają w powietrze substancje rakotwórcze. To ich wina, jeśli ktoś zachoruje.

Trudno to udowodnić.

Wszystko jest do udowodnienia. Żadna osoba paląca nie ma prawa narażać niepalących na czynniki rakotwórcze. To wystarczający powód, żeby jej np. wytoczyć proces.

W Polsce nikt nikogo nie skarży z powodu palenia. Procesy były incydentalne, kończyły się zwykle lekkimi wyrokami.

Nasze sądy nie reprezentują obywatela. Nie chodzi o to, czy ktoś pali, czy nie pali. Może sobie palić, to jego prywatna sprawa. Co innego, jeśli dmucha innym w twarz. W Ameryce sędzia kieruje się interesem konkretnej osoby i każdy Kowalski z ulicy jest równie ważny jak koncern. Jeśli ten Kowalski ma rację, całe sądownictwo staje po jego stronie. Nasze sądy nie mają jeszcze takiej mądrości obywatelskiej, by uszanować prawa pojedynczego człowieka. Zresztą to nie dotyczy tylko Polski, ale także innych krajów europejskich.

Obyczaj towarzyski jest w Polsce inny. Jak mówię: rzuć palenie, słyszę "rzuć pieprzenie".

Argument tego typu jest poniżej poziomu... Jeszcze 20 lat temu nie odważyłbym się poprosić, żeby przy mnie nie palono. Teraz nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby palić w moim towarzystwie. Jak widzicie, to się zmienia. W USA palenie jest traktowane gorzej niż puszczanie bąka czy plucie na ulicy. Jest także niebezpieczne, bo w ewentualnym procesie można stracić fortunę.

Zawsze wygra Pan z palaczem pojedynek na argumenty?

Mam ich tyle, że raczej nikt nie ma ze mną szans. Wczoraj rozmawiałem z młodym dziennikarzem, który stwierdził, że ostrzeżenia na paczkach papierosów są bez sensu. Odpowiedziałem, że dzięki temu trzy procent ludzi rzuciło palenie. "No widzi pan, tylko trzy procent" - odparł zadowolony. Zapytałem, czy wie, ile to jest trzy procent z dziesięciu milionów. Aż 300 tys.! To jest np. cały Lublin. Przyznał mi rację.

W sporze z koncernami tytoniowymi też Pan używa takich argumentów?

Jestem absolutnie prorynkowy, nie mam żadnych kłopotów z przemysłem tytoniowym.

Przecież Pan działa wbrew ich interesom.

Tak oni myślą, ale to jest ich sprawa.

Nie próbował Pan z nimi rozmawiać?

Na początku lat 90. ktoś w Ministerstwie Zdrowia wpadł na pomysł, żeby zaprosić przedstawicieli rosnącego wtedy i już sprywatyzowanego przemysłu tytoniowego i powiedzieć im prawdę o papierosach. Myślał naiwnie, że ci ludzie nie znają tej prawdy albo że ich to obchodzi. Wygłosiłem wykład na temat szkodliwości palenia tytoniu. Zaproponowałem, że jak czegoś nie będą rozumieli, to mogą mi przerwać i zadawać pytania. Już po trzech minutach okazało się, w jakim celu przyszli na to spotkanie. Nie słuchali, chcieli tylko udowodnić, że jestem głupek, taki stetryczały profesor, który nie da sobie rady z salą.

Przekonywanie koncernów tytoniowych ma sens?

Myślałem, że nie, dopóki mój syn nie opowiedział mi takiej historii. W Nowym Jorku na Uniwersytecie Columbia spotkał pewną kobietę. Powiedziała mu, że była na tym wykładzie, bo pracowała dla koncernu tytoniowego w Warszawie. Kilka tygodni potem rzuciła palenie i pracę w tym koncernie, wróciła do nauki. Tak więc widzicie, że nawet takie spotkania mają wartość. Jeżeli się mówi prawdę, to dociera ona także do ludzi, którzy nie mają interesu jej słuchać.

Ilu Polaków pali?

9 mln, ale w ciągu 20 lat 5-6 mln rzuciło nałóg.

Można poznać, jak bardzo jesteśmy uzależnieni?

Jest prosty sposób. Jeżeli ktoś się budzi i w ciągu pierwszych 5-15 minut musi zapalić, to znaczy, że jest głęboko uzależniony. Rzucanie palenia będzie trudne. Jeżeli ktoś może poczekać pół godziny, nim zapali, to jest w klasie średniego uzależnienia. Jeżeli pierwszego papierosa zapala po godzinie lub dłużej, to znaczy, że biologiczne uzależnienie jest nie tak znaczące i mógłby spokojnie rzucić palenie, jeśliby chciał.

Prof. Antoni Dziatkowiak wywiesił kiedyś w swojej klinice kardiochirurgii zawiadomienie, że pierwszeństwo w kolejce do zabiegu mają osoby niepalące.

I miał rację. Liczba zabiegów kardiochirurgicznych, które można wykonać, jest ograniczona. Ci, którzy zrobili coś dla siebie, to znaczy rzucili palenie, powinni być wyróżnieni. Gdybym ustawiał taką kolejkę, to napisałbym, że pierwszeństwo mają ci, którzy wyleczyli się z palenia tytoniu.

A co Pan sądzi o pomyśle, żeby na studia medyczne przyjmować wyłącznie te osoby, które nie palą tytoniu?

To dobry pomysł. Tak już jest w Finlandii. Namawiam prymasa Glempa, żeby taką zasadę wprowadzić w seminariach duchownych.

Nie byłaby to dyskryminacja?

Nie każdy musi być lekarzem. Są grupy zawodowe, które muszą spełniać pewne kryteria. Żeby być pilotem odrzutowca, nie wystarczy chcieć, trzeba być w wyśmienitej kondycji fizycznej. To samo można przenieść na lekarzy. Jeśli chcesz być lekarzem, powinieneś nie tylko leczyć, ale też tworzyć wzorce zachowań prozdrowotnych. Ktoś, kto pali, nie szanuje zdrowia. Jak więc może leczyć innych?

Co jest gorsze: papierosy czy alkohol?

Alkoholizm dotyczy zaledwie 800 tys. osób w Polsce. Problem polega na tym, że my nie umiemy pić. Jest takie polskie słowo "opilstwo". Jak siadamy do butelki, to musimy ją koniecznie opróżnić.

To się chyba zmienia?

Ależ skąd! Na ulicach widzę nastolatków, którzy idą przez miasto z puszkami piwa. To należy do fasonu.

Ale to tylko piwo.

To taki sam alkohol jak każdy inny. Jeżeli wypiję trzy, cztery puszki piwa, to jestem tak samo pijany, jakbym wypił cztery-pięć kieliszków wódki.

W Polsce pijak jest pod ochroną. Klawy gość to taki, który się fajnie upił na imprezie.

To prawda. Jeśli nie zaczniemy na ten temat dyskusji narodowej, to w ciągu najbliższych lat dojdzie do tragedii.

Do jakiej tragedii?

Jak już wejdziemy do Unii Europejskiej, będziemy musieli coś zrobić z cenami alkoholu. Na południu Europy alkohol jest tani, więc ceny zapewne spadną. Szwedzi pierwsi podnieśli ten problem. Gdy ceny spadły u nich o 25 proc., o tyle samo wzrosła konsumpcja. Jak mówili o tym na spotkaniu ministrów zdrowia krajów europejskich, delegaci z Polski się śmiali. Wszyscy zaczęli sobie przypominać, jak Szwedzi upijają się na promach i opowiadać anegdoty o pijanych Skandynawach. Uważali, że ministrowi zdrowia Szwecji coś się w głowie pomieszało, że to problem marginalny. Patrzyłem na to ze zdziwieniem. Wiedziałem, że z naszą świadomością jest źle, ale nie myślałem, że aż tak. Nie jesteśmy krajem abstynentów. Szkody wyrządzane przez alkohol są u nas kilkakrotnie wyższe niż w Szwecji. Na dodatek będą rosły, bo ceny alkoholu spadły już o 20 proc.

Ale tutaj strzela Pan do puszki z piwem.

Do jakiej puszki z piwem? Ja strzelam do puszki z alkoholem! To jest temat, który jest znacznie bardziej skomplikowany niż papierosy. Coraz więcej młodych ludzi umiera na marskość wątroby!

Nie znamy nikogo, kto umarł z tego powodu.

Zacznijcie się więc rozglądać. Dotyczy to biednych ludzi, bezrobotnych, mieszkańców PGR-ów.

To już wiemy, na czym będzie polegała Pana kolejna akcja.

Mam już dość akcji. Gdybym miał się za coś zabrać, to raczej za otyłość. To wielkie wyzwanie, przed którym stanie medycyna XXI wieku. W ostatnim dwudziestoleciu zupełnie zmieniliśmy nasz sposób odżywiania. Zamiast kalorii rozpuszczonych w dużej masie pokarmowej połykamy produkty skoncentrowane energetycznie, pełne cukru i tłuszczu. Sto lat temu musiałbym zjeść dwa buraki cukrowe, żeby uzyskać wartość energetyczną kilku łyżeczek cukru. Jeżeli chodzi o tłuszcz, to najlepszym przykładem jest pączek, czyli bomba o sile 400--500 kalorii. Do tego dodajmy jeszcze dżem i oblejmy ją lukrem. Żeby przyswoić taką porcję kalorii w naturalnej formie, musielibyśmy zjeść dziesięć jabłek. Podwójny hamburger ma od 700 do 1000 kalorii! Tymczasem nasz przewód pokarmowy nie zmienił się od tysięcy lat. Nie potrzebujemy tyle jedzenia. Od dziecka zmusza nas do tego przemysł. W telewizji jest mnóstwo reklam produktów pełnych cukru. Te wszystkie czekolady, batoniki, kremiki. Dziecko ma dwa, trzy lata i to już wnika do jego podświadomości: jedz, jedz te wszystkie batony, jedz jajko niespodziankę, cukierki takie, siakie, owakie. I jemy, a potem dziwimy się, że 20 proc. populacji ma gigantyczną nadwagę.

W Polsce lepiej chyba mówić o dzieciach, które nie dojadają z powodu biedy.

Jak się porówna liczbę otyłych dzieci w latach 90. i w 2003 roku, to się można złapać za głowę. Liczby, niestety, rosną. Mieliśmy też kłopot ze swoim synem. Miłość matki, która się wyraża w tym, żeby dziecku podsuwać jajko niespodziankę, okazała się niszcząca. Małe dzieci wiedzą, ile mogą zjeść. Organizm jest mądry, ale mama mówi, że nie można być takim niejadkiem. W końcu przełamuje naturalną barierę ochronną dziecka i może potem tylko patrzeć, jak jej pociecha tyje.

Taka jest typowa polska matka.

Nie chcę obciążać mojej żony, to także moja wina. Nagle odkryliśmy, że ten nasz wspaniały piąty syn, ukochany, dobrze ułożony, ma stygmat otyłości: 15-20 kg za dużo! Wpadliśmy w panikę. W szkole mówili mu "gruby". Zbuntował się, przestał się objadać, zaczął ćwiczyć i w ciągu kilku miesięcy schudł 20 kg. Jest teraz pięknym, młodym człowiekiem.

Proponuje Pan życie w takich rygorach, na wszystko trzeba uważać...

Człowiek jest inteligentny i sam dokonuje wyborów. Na tym polega wolność. Musi być tylko świadomy niebezpieczeństw, musimy go ciągle informować i edukować. Niech podejmuje decyzje oparte na wiedzy. W Polsce nie ma w ogóle edukacji zdrowotnej. Naszym dzieciom nie mówimy o tłuszczu, cukrze, że w dymie tytoniowym są substancje rakotwórcze. Wszyscy się znamy na benzynie i biopaliwach, ale zapytajcie stu Polaków, jakie mają ciśnienie krwi.

A jeżeli już rzucimy palenie, przestaniemy pić i będziemy mieli zgrabną sylwetkę, to jak długo będziemy żyć?

80 lat przy złych genach, a nawet 100 przy dobrych. W Szwecji życie do 75. roku życia jest dane niemal każdemu. Potem zaczyna się już naturalny bieg rzeczy. Niedawno umarł pewien mężczyzna i ktoś to skomentował "kopa i nie ma chłopa". Kopa, czyli 60 lat! Tymczasem moja przyjaciółka ze Stanów Zjednoczonych mówiła ze łzami w oczach, że jej ojciec, który miał 89 lat, właśnie miał pierwszy zawał!

U nas o pięćdziesięciolatku mówi się, że jest stary.

Mam 62 lata i często łapię się na tym, że według polskich statystyk już dwa lata żyję na kredyt.

Pan czuje się młody?

Czasami sam nie wiem, czy mam 20 lat, czy 60. Czuję się dobrze. Żałuję tylko, że nie zacząłem się interesować swoim zdrowiem, jak miałem 10 czy 15 lat. Urodziłem się w czasie wojny, a to był najważniejszy okres dla kształtowania się organizmu. Matka w okresie ciąży zapewne źle się odżywiała. Wyrosłem na powojennej biedzie. Nie jestem wzorem.

Bardzo Pan zeszczuplał.

Ciągle za mało. Od jakiegoś czasu utrzymuję wagę na tym samym poziomie.

Cały czas chodzi Pan głodny?

Nie jestem głodny. Bardzo lubię jeść i wiem, co mogę zjeść. Pilnuję się, jem dużo warzyw i niskoenergetycznych potraw. Muszę zrzucić jeszcze z 15 kg.

To do ideału!

Nie do ideału, tylko do wielkości mojego serca i wytrzymałości stawów. Noszę na sobie 15-kilogramowy plecak. Gdy miałem 40 lat, nie stanowiło to dla mnie problemu, bo nadrabiałem to dobrą kondycją fizyczną. Ale jeśli chcę jeszcze trochę pożyć w dobrej formie, to nie mam innego wyboru - muszę ten plecak z siebie zdjąć.

Mam rower treningowy i zamiast leżeć i oglądać dziennik, codziennie siadam na rower i jadę.

Długo Pan jeździ?

Różnie. Jak wracam bardzo zmęczony, o szóstej czy siódmej, to siadam na rower i pedałuję. Po 30 minutach mam tętno 130. Jestem zmęczony jak pies, ale superodświeżony psychicznie.

Co Pana tak psychicznie męczy?

Oglądanie "Wiadomości" zwykle psuje humor i może prowadzić nawet do depresji. Dlatego czasami robię sobie przerwę od telewizora, nawet gazet wtedy nie czytam. Nasze życie jest tak zatrute złymi wiadomościami, że trzeba od nich odpocząć. Jeśli człowiek np. rzuca palenie, to absolutnie zalecam przerwę w czytaniu gazet i oglądaniu telewizji. Lepiej kupić sobie dobrą książkę albo wziąć stare gazety, wzruszyć się nad jakimś love story.

Ale to dzięki telewizji może Pan być tak skuteczny.

To prawda. Jestem w Polsce znany, często występuję w telewizji, ale niewiele osób wie, że tak naprawdę jestem rozpoznawalnym na świecie naukowcem, cytowanym w wielu pracach naukowych.

Mówi Pan to z żalem?

Może trochę, bo efekt jest taki, że w Polsce nikt nie zna mojego dorobku naukowego, tylko tę stronę showmańską.

Ja nie zaczynałem od występów w telewizji, tylko od żmudnych badań. Przez pierwsze dziesięć lat pracy w Instytucie Onkologii analizowałem stan zagrożenia Polaków nowotworami i przygotowywałem strategię walki z rakiem. Próbowałem zrozumieć, dlaczego zachorowania na nowotwory w Polsce tak dramatycznie rosną, i co zrobić, żeby to zmienić.

Nie czuje Pan teraz satysfakcji?

Ogromną!

Wiele osiągnąłem. Urodziłem się w Wołominie, a ponieważ po wojnie mój ojciec zajmował się trochę polityką, musieliśmy uciekać do Wałbrzycha. Medyczną karierę zacząłem we Wrocławiu po studiach w tamtejszej Akademii Medycznej. Jestem internistą. Potem wyjechałem na stypendium do Heidelbergu, do niemieckiego Centrum Badań nad Rakiem.

W 1979 roku przeniosłem się do Warszawy, gdzie rozpoczęliśmy wielkie badania międzynarodowe nad rakiem trzustki, woreczka żółciowego, krtani i próbowaliśmy postawić diagnozę, dlaczego w Polsce wzrasta zachorowanie na nowotwory złośliwe. Wtedy z pewnym zdziwieniem odkryłem, że czynnikiem numer jeden powstawania raka, także w Polsce, jest tytoń. Szybko się zorientowałem, że jeżeli chcę coś z tym zrobić i jeszcze za mojego życia zawodowego oglądać skutki tej działalności, to muszę walczyć z paleniem Polaków.

Moi koledzy na świecie mieli łatwiej. Stawiali diagnozę, publikowali wyniki badań, przybiegał tłum dziennikarzy i mieli sprawę nagłośnioną.

W Polsce nikogo Pana badania nie interesowały?

Koledzy traktowali mnie jak wariata, bo nie pracowałem np. nad genetyką. Sam musiałem zacząć ludzi uświadamiać i robić nie swoją robotę.

Znów wyczuwamy żal...

Może trochę... Mam przecież w głowie tyle nieprawdopodobnych rzeczy, które powinienem napisać, mam superbadania, naprawdę pierwsza klasa, które kwalifikują się do najlepszych pism naukowych, i nie mam na to czasu, bo bawię się w showmana, polityka, legislatora. To prawda, miałem żal, ale on mija. Wystarczy się zastanowić, co jest ważniejsze: czy to, że napiszę jeszcze kilka prac naukowych? I tak mam ich ponad trzysta. Wystarczy, by obdzielić kilku naukowców... Oczywiście, chciałbym więcej pracować naukowo, częściej publikować, ale uświadamianie ludzi jest chyba ważniejsze. Rak płuc, który w latach 70. i 80. zbierał w Polsce potworne żniwo, zaczął się cofać. Liczba zachorowań wciąż spada. Jestem z tego dumny, bo trochę w tym mojej zasługi, i to mnie napędza.

Nie ma Pan bezpośredniego kontaktu z pacjentami. Nie tęskni Pan za tym?

Przez 20 lat chodziłem w fartuchu. Moją specjalizacją są choroby wewnętrzne. Wciąż mam jeszcze pacjentów. Leczę np. Tadeusza Różewicza, dla którego pewnie jestem ciągle najlepszym lekarzem.

Interna jest jednak inna niż kardiochirurgia, gdzie lekarze niemal codziennie przeżywają szczytowanie. W pracy internisty po pewnym czasie zaczyna się rutyna, która i mnie dopadła. Wydawało mi się, że już wszystko wiem o medycynie i jej ograniczeniach. Dlatego znalazłem sobie inny cel - spowodować, by ludzie nie chorowali na raka.

Nie czuje się Pan ułomny przez to, że nie leczy?

Ilu ludzi mógłbym w swoim życiu zbadać? Tysiąc, dwa, pięć, dziesięć tysięcy? Na pewno nie więcej, a dzięki mojej działalności mogę mówić o setkach tysięcy Polaków, którym dodałem kilka lat życia.

Ale nie podaje Pan leków, nie mierzy temperatury, nie trzyma za rękę.

Jak to nie mierzę? Bez przerwy mierzę, ile osób pali w Polsce, ile kobiet w ciąży pali, ile osób w Polsce ma z tego powodu problemy zdrowotne.

Słuchawek Pan nie ma.

Moja słuchawka to komputer, radio i telewizja, dzięki którym docieram do ludzi.

Ale recepty Pan nie wypisze.

Jak to nie!? Pierwszy punkt w mojej recepcie na długie życie brzmi: nie pal. Drugi punkt to: pij alkohol umiarkowanie. Trzeci to: jedz pięć razy dziennie warzywa i owoce. To moja recepta, którą piszę przy pomocy różnych instrumentów i próbuję się komunikować z moimi pacjentami. Co z tego, że w latach 80. wiedziałem wszystko o czynnikach powodujących raka. Ta wiedza leżała sobie w szufladzie. Dzięki mnie chorujemy teraz prawie dwukrotnie rzadziej na raka niż Węgrzy. Stosuję mało spektakularną metodę leczenia, jaką jest prewencja.

Czyli to, co Pan robi, jest działalnością lekarską?

Jestem lekarzem. Gdybym nim nie był, nie mógłbym tego wszystkiego robić.

I nie korci Pana Profesora, żeby wrócić do praktyki lekarskiej?

Każdy lekarz wie, że nie ma nic bardziej osobistego niż kontakt z pacjentem i radość z tego, że mu się pomogło. Tylko co jest ważniejsze? Leczyć pojedynczych pacjentów czy całe społeczeństwo?

Krystyna Bochenek, Darek Kortko 17-11-2003

Gazeta Wyborcza / Duży Format

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

frozyna (niezweryfikowany)
nie zgadzam sie z tym piernikiem odnosnie wielu rzeczy.jestem stydentem ostatniego roku medycyny i pale jak wilelu na mojej uczelni.wielu tez pali skrety ,bierze piguly itd.to kurwa moja sprawa co ja robie.moze wole zyc krotko i intensywnie albo dugo i nudnie.zreszta znajomi co juz skonczyli studia -Wszyscy rzucli fajki.acha i swoja kobieta poznalem na fajce.a naukowo do sprawy podchodzic to palac powiedzmy 5 fajek dziennie to nam KURWA nic nie grozi.zreasztza ten piernik mowi takie bzudry ze chyba z nim cos jednak jest nie tak.
huh (niezweryfikowany)
nie zgadzam sie z tym piernikiem odnosnie wielu rzeczy.jestem stydentem ostatniego roku medycyny i pale jak wilelu na mojej uczelni.wielu tez pali skrety ,bierze piguly itd.to kurwa moja sprawa co ja robie.moze wole zyc krotko i intensywnie albo dugo i nudnie.zreszta znajomi co juz skonczyli studia -Wszyscy rzucli fajki.acha i swoja kobieta poznalem na fajce.a naukowo do sprawy podchodzic to palac powiedzmy 5 fajek dziennie to nam KURWA nic nie grozi.zreasztza ten piernik mowi takie bzudry ze chyba z nim cos jednak jest nie tak.
Pomruk (niezweryfikowany)
nie zgadzam sie z tym piernikiem odnosnie wielu rzeczy.jestem stydentem ostatniego roku medycyny i pale jak wilelu na mojej uczelni.wielu tez pali skrety ,bierze piguly itd.to kurwa moja sprawa co ja robie.moze wole zyc krotko i intensywnie albo dugo i nudnie.zreszta znajomi co juz skonczyli studia -Wszyscy rzucli fajki.acha i swoja kobieta poznalem na fajce.a naukowo do sprawy podchodzic to palac powiedzmy 5 fajek dziennie to nam KURWA nic nie grozi.zreasztza ten piernik mowi takie bzudry ze chyba z nim cos jednak jest nie tak.
Armageddon (niezweryfikowany)
nie zgadzam sie z tym piernikiem odnosnie wielu rzeczy.jestem stydentem ostatniego roku medycyny i pale jak wilelu na mojej uczelni.wielu tez pali skrety ,bierze piguly itd.to kurwa moja sprawa co ja robie.moze wole zyc krotko i intensywnie albo dugo i nudnie.zreszta znajomi co juz skonczyli studia -Wszyscy rzucli fajki.acha i swoja kobieta poznalem na fajce.a naukowo do sprawy podchodzic to palac powiedzmy 5 fajek dziennie to nam KURWA nic nie grozi.zreasztza ten piernik mowi takie bzudry ze chyba z nim cos jednak jest nie tak.
pfff (niezweryfikowany)
nie zgadzam sie z tym piernikiem odnosnie wielu rzeczy.jestem stydentem ostatniego roku medycyny i pale jak wilelu na mojej uczelni.wielu tez pali skrety ,bierze piguly itd.to kurwa moja sprawa co ja robie.moze wole zyc krotko i intensywnie albo dugo i nudnie.zreszta znajomi co juz skonczyli studia -Wszyscy rzucli fajki.acha i swoja kobieta poznalem na fajce.a naukowo do sprawy podchodzic to palac powiedzmy 5 fajek dziennie to nam KURWA nic nie grozi.zreasztza ten piernik mowi takie bzudry ze chyba z nim cos jednak jest nie tak.
fizi (niezweryfikowany)
nie zgadzam sie z tym piernikiem odnosnie wielu rzeczy.jestem stydentem ostatniego roku medycyny i pale jak wilelu na mojej uczelni.wielu tez pali skrety ,bierze piguly itd.to kurwa moja sprawa co ja robie.moze wole zyc krotko i intensywnie albo dugo i nudnie.zreszta znajomi co juz skonczyli studia -Wszyscy rzucli fajki.acha i swoja kobieta poznalem na fajce.a naukowo do sprawy podchodzic to palac powiedzmy 5 fajek dziennie to nam KURWA nic nie grozi.zreasztza ten piernik mowi takie bzudry ze chyba z nim cos jednak jest nie tak.
pwww (niezweryfikowany)
nie zgadzam sie z tym piernikiem odnosnie wielu rzeczy.jestem stydentem ostatniego roku medycyny i pale jak wilelu na mojej uczelni.wielu tez pali skrety ,bierze piguly itd.to kurwa moja sprawa co ja robie.moze wole zyc krotko i intensywnie albo dugo i nudnie.zreszta znajomi co juz skonczyli studia -Wszyscy rzucli fajki.acha i swoja kobieta poznalem na fajce.a naukowo do sprawy podchodzic to palac powiedzmy 5 fajek dziennie to nam KURWA nic nie grozi.zreasztza ten piernik mowi takie bzudry ze chyba z nim cos jednak jest nie tak.
osa (niezweryfikowany)
www.thetruth.com <br> <br>Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
molty (niezweryfikowany)
www.thetruth.com <br> <br>Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
wyrwaniec z kon... (niezweryfikowany)
nie zgadzam sie z tym piernikiem odnosnie wielu rzeczy.jestem stydentem ostatniego roku medycyny i pale jak wilelu na mojej uczelni.wielu tez pali skrety ,bierze piguly itd.to kurwa moja sprawa co ja robie.moze wole zyc krotko i intensywnie albo dugo i nudnie.zreszta znajomi co juz skonczyli studia -Wszyscy rzucli fajki.acha i swoja kobieta poznalem na fajce.a naukowo do sprawy podchodzic to palac powiedzmy 5 fajek dziennie to nam KURWA nic nie grozi.zreasztza ten piernik mowi takie bzudry ze chyba z nim cos jednak jest nie tak.
Remo (niezweryfikowany)
<p>Może i jesteś studentem, ale pewnie jakiejś prywatnej podrzędnej uczelni, co to daje papierek za pieniądze. Studenci medycyny nie są analfabetami, zdania rozpoczynają wielką literą i raczej nie używają takiego języka. Nie wypisują też bzdur, że 5 fajek dziennie niczym nie grozi - bo oczywiście że grozi. Studenci medycyny znają biochemię i uczą się o kancerogenezie. Ty wypisujesz zwykłe bzdury. Studenci medycyny nie publikują 100 razy tego samego postu, byle tylko zapchać ekran. Tak Cię boli, że napisał prawdę, a Ty nie umiesz jej zaakceptować? W dodatku sądzisz, że dzięki fajkom masz życie "intensywne", a bez fajek byłoby nudne? Nie chciałbym być twoim pacjentem. Jesteś słabym człowiekiem. Gdyby jakimś cudem okazało się, że jednak jesteś na medycynie, to aż żal wzbiera, kogo dziś wpuszczają na takie studia. Lekarz będzie z ciebie żaden, więc lepiej idź do firmy farmaceutycznej.</p><p>Oczywiście zgadzam się - każdy człowiek ma wolność i nie można mu narzucać wielu rzeczy. Pomysły o nieprzyjmowaniu palaczy na medycynę - oczywiście bzdura. Do czego to prowadzi? Najpierw nie przyjmiemy palaczy, potem otyłych, potem nieuprawiających sportu, homoseksualistów, leworęcznych, rudych... Faszyzm - i tu profesor faktycznie pierniczy jak potłuczony. Albo nawiedzony.</p><p>Ale co do reszty - chcesz się truć - twój wybór i pełne prawo. Byleś mi nie śmierdział pod nosem swoim petem. Więc wynocha z przystanku autobusowego i nie pal w windzie bo śmierdzi.</p>
Armageddon (niezweryfikowany)
Pytania, że tak powiem, są tendencyjne, ale nie to jest najważniejsze. Facet jest niekonsekwentny - mówi - niech każdy robi co chce - jego wybór, a zarazem nawołuje do tego ażeby wprowadzić jakieś zakazy.. <br>Jednocześnie szanuję tego człowieka, który najwyraźniej bardzo wiele zrobił dla Polaków jak i dla Polski, jak i czuję nieodpartą niechęć dla jego słów i czynów, starających się narzucić względem palaczy i papierosów jakiś pseudofaszystowski stosunek bezwzględnej eksterminacji wszystkiego co ma kształt papierosa :) lub nota bene skręta - życie nie składa się z samych zakazów i każdy wybiera to - co ma ochotę wybrać - może nie każdy ma zamiar się męczyć na tym świecie aż do 100-tki? ... Wszystko co mówi jest całkowicie rozsądne, jednak już widzę reakcję &quot;ludu&quot; na jego bezwzględne słowa - palacze ścigani i masowo zamykani w więzieniach za używanie tego śmiercionośnego narkotyku - papierosa, matki w ciąży piętnowane na całe życie gdy ktoś zauważy że sobie wieczorkiem zapali, dziecko oddawane rodzinom zastępczym, z dala od matki-degenerata.. nie tak dawno na bliskim wschodzie były sobie kraje w których nakrytych palaczy czekała kara śmierci. Dobra - wiem że nic takiego nie nastąpi u nas - ale proszę - dajcie ludziom żyć tak jak oni pragną i umierać tak jak sobie życzą - i nigdy, w żadnym wypadku nie piętnujcie ich za to co dla siebie wybiorą.. a ja idę i się powieszę, bo to co piszę nie ma dla mnie żadnego już sensu..
Armageddon (niezweryfikowany)
Pytania, że tak powiem, są tendencyjne, ale nie to jest najważniejsze. Facet jest niekonsekwentny - mówi - niech każdy robi co chce - jego wybór, a zarazem nawołuje do tego ażeby wprowadzić jakieś zakazy.. <br>Jednocześnie szanuję tego człowieka, który najwyraźniej bardzo wiele zrobił dla Polaków jak i dla Polski, jak i czuję nieodpartą niechęć dla jego słów i czynów, starających się narzucić względem palaczy i papierosów jakiś pseudofaszystowski stosunek bezwzględnej eksterminacji wszystkiego co ma kształt papierosa :) lub nota bene skręta - życie nie składa się z samych zakazów i każdy wybiera to - co ma ochotę wybrać - może nie każdy ma zamiar się męczyć na tym świecie aż do 100-tki? ... Wszystko co mówi jest całkowicie rozsądne, jednak już widzę reakcję &quot;ludu&quot; na jego bezwzględne słowa - palacze ścigani i masowo zamykani w więzieniach za używanie tego śmiercionośnego narkotyku - papierosa, matki w ciąży piętnowane na całe życie gdy ktoś zauważy że sobie wieczorkiem zapali, dziecko oddawane rodzinom zastępczym, z dala od matki-degenerata.. nie tak dawno na bliskim wschodzie były sobie kraje w których nakrytych palaczy czekała kara śmierci. Dobra - wiem że nic takiego nie nastąpi u nas - ale proszę - dajcie ludziom żyć tak jak oni pragną i umierać tak jak sobie życzą - i nigdy, w żadnym wypadku nie piętnujcie ich za to co dla siebie wybiorą.. a ja idę i się powieszę, bo to co piszę nie ma dla mnie żadnego już sensu..
Pomruk (niezweryfikowany)
www.thetruth.com <br> <br>Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
frozyna (niezweryfikowany)
nawiazujac do pytania dlaczego te 5 fajek to nie jest problem -to wyjasniam.w switle badan(wieletnich na bardzo duzej grupie ) jezle palimy np5 papierosow /dzien to ryzyko raka pluc jest znikomo wieksz niz tych co nie pala,ale jesli juz palimy 20/dz to jest ona duzo wieksze (ale nie 4 razy-znacznie wiecej), a jesli np 40/dz to ryzko rak jest bardzo duze, praktycznie mamy jakies kilkadziesiat procent ze zlapiemy raka pluc.rka pluc jest paskudny i praktycznie jjestesmy bez szan.5 lat przezywa jakies marne kilka procent.dochodzi do tego sprawa podatnosci indywidualnej(genetycznej) ktora jak sie coraz czesciej wydaje jest istotna.wiec jezli chcesz palic 20(nie daj Bog wiecej) to RYZYKUJEZ ogromnie i to jest fakt bezlitosny.ale jezeli potrafisz sie ograniczyc do kilku czy wrecz odswietnego zapalenia fajki to nie jest zle.potwierdza sie jak zawze zlota maksyma ze najwazniejszy jest umiar. <br>P.S. przepraszam ze nie podaje konkretnych statystycznych danych ,co mnie osobiscie zawsze najbardziej przekonuje,ale tylko rzad wielkosci,byc moze kiedys ppostaram sie przekazac WAM .pa <br>
vyrw_z_kontekstu (niezweryfikowany)
www.thetruth.com <br> <br>Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
osa (niezweryfikowany)
www.thetruth.com <br> <br>Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe Szlugi sa czerstwe !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
ludwik (niezweryfikowany)
Te wasze kłutnie są bez sensu!!! Czy palisz 5 albo 20 papierosó dziennie trujesz się i nie tylko!!! ja też palę i prze to rzuciła mnie dziewczyna bo nie chce żebym truł nasze dziecko(jeśli będziemy je mieli) i ma świętą rację!!! Rzałuje tego że palę i przeklinam dzień w którym pierwszy raz zapaliłem papierosa. Bardzo chciałbym rzucić palenie ale jest mi ciężko. Jeśli chcesz to sobie pal ale nie wyzywaj innych! każdy ma prawo do swojej opini
Ziom (niezweryfikowany)
Od 7 lat jaram szlugi(od 7 klasy podstawówki),od jakiś 3 lat jaram nie więcej niż 5 lub 6 papierosów dziennie(z wyjątkiem imprez),nie przeszkadza mi to w ciągłym bieganiu za piłką, gram w lidze siódemek, w lidze halowej, jestem członkiem warszawskiego azs piłkarskiego, mało tego w obu ligach jestem jednym z najlepszych strzelców, a moi koledzy się dziwią, dlaczego mam lepszą kondycję od nich.Odpowiedź jest prosta: bo oprócz palenia szlugów prowadzę intesywny tryb życia a nie siedzę przy komputerze cały dzień!reasumując, palenie nie przeszkadza, tylko trzeba znać umiar!jak słusznie stwierdził jeden z moich poprzedników...
AdaMs 18 NoWa HuTa (niezweryfikowany)
paliłem 8 lat teraz mam 19 lat i żuciłem od kąd pracuje stwierdziłem że więcej kasy zaoszczędze jak nie będę kupywał papierosów a zaczołem palić szczerze dla szpanu jak byłem mały chciałem się popisać co to ja nie jestem że jaram szlugi ale teraz wiem że to nie miłe śmierdzi i kasa idzie się jebać a od kąd żuciłem to lepiej się czuje wstaje rano lepiej oddycham i w kieszeni więcej kasy żadne plastry nic ci nie pomorze pomuc morze tylko twoja śilna wola !!
CiOcIa SaMe DoB... (niezweryfikowany)
NiE mA tO jAk DoBrA ŚcIeŻkA bIaŁeGo, i SzLuGiiiii! KofFaNe eLeMkI LaJtY! SzLuGi Nie SzKodZą! MnIam, mNiaM.. UfffIelBiAm teN zApAch... :ppp A tAk PoZa TyM DoKtOrY wMaWiAjĄ żE SzLuGi sĄ Be, Bo To sĄ sTarE ZgRedY, kTóRzY wYmYŚlaJą ChOrOby, i ffoGólE QrffA sIem Nie ZnAją... AmFeCiA iS Ql. SpEeD ZaWroTnA PrĘdKośĆ! PaLę I nIe ŻaŁujĘ! PoWodZeNia DroGie DziEci, OjCa WirGiLjUsHa! Eloooo!
Kielas (niezweryfikowany)
szlugi sa zajebiste!!!! narazie pale rok i jest extra!!!!!!! kocham to !!!!!! Golden Americam light..... to jest cos!!!! :D:D
degenerat (niezweryfikowany)
No a ja wasze wszystkie wypowiedzi podsumuje i powiem wam tylko jedno zdanie <br> &quot; &quot;PALCIE DALEJ I PATRZCIE KONCA &quot; &quot; <br>swojego istnienia!!!!!!
KASIA (niezweryfikowany)
NO BA
KINGA (niezweryfikowany)
MHOGJ
renata (niezweryfikowany)
hahaha
Mik (niezweryfikowany)
ojezu jaki naród mamy ciemny i głupi (to po przeczytaniu większości komentarzy). A facet ma rację. Śmiać mi się chce jak czytam idiotyzmy w stylu 'wole palić i żyć szybko i intensywnie' czy jakoś tak. debilizm jak ch*j! To ja wole zyc itensywnie, zdrowo i sportowo i bez smrodu. Czego wam mimo wszystko zycze.
Anonim (niezweryfikowany)
<p>jak czytam wypowiedzi niektorych na forum to az niedobrze sie robi. Rzucilam palenie 5 miesiecy temu, wiem, ze juz palic nie bede i chociaz jeszce mnie nachodzi chec zapalenie to nie robie tego i nie zrobie bo nie chce rowniez ze wzgledow zdrowotnych. Gdyby palacz zaplacil za leczenie siebie spowodowane paleniem tytoniu to napewno więcej ludzi by przestalo palic badz nigdy nie przyzwyczailoby sie do palenia papierosow. Na kazdego czlowieka dziala najbardziej kara pieniężna. Palenie mozna rzucic ale trzeba naprawde tego chciec a zdrowie zaczyna sie szanowac wtedy kiedy sie go juz nie ma niestety i chociaz teraz jest moda na zdrowie, dbanie o siebie, rower, bieganie itd ja tez dbalam ale papierosy....nałóg od wielu wielu lat. Teraz przynajmniej w mieszkaniu inne powietrze, ubrania nie cuchną, skora ma inny zapach, smak i węch inny jest teraz niz był. Jest wiele rzeczy na ktore teraz sie patrzy inaczej. Zyczę Wam zebyscie tego doswiadczyli wyzwalając się z nałogu palenia tytoniu.</p>
Zajawki z NeuroGroove
  • Kodeina
  • Pozytywne przeżycie

ładna pogoda, lekki zjazd emocjonalny, oczekiwanie rozluźnienia

Doświadczenie mam spore, próbowałam większości substancji psychoaktywnych, ale przez ostatni miesiąc nie brałam prawie nic. Złapał mnie dołek, a pocieszanie się różnego typu substancjami to chyba już standard. Chęć na lekkie rozluźnienie - padło na kodeinę, z powodu łatwego dostępu. Zaliczyłam wycieczkę po aptekach w celu kupienia kilku opakowań thiocodinu. 

 

Godzina 8:00

Biorę 10 tabletek thiocodinu (15 mg kodeiny w tabletce), przegryzam je, żeby było mi łatwiej je połknąć. 

 

9:00 

  • MDMA (Ecstasy)

Substancja: MDEA

Drogi Neurogroove!

Dawno już tu nie zawitałem z swoim TRem, a że namawiał mnie pewien pan ze szczerbatą mordą i podbitym okiem, a nadarzyła się okazja by podzielić si z wami doświadczeniami więc jestem i piszę :)
Warto się podzielić gdyż mowa tu nie o MDMA jak mniemałem swego czasu lecz o jej pokrewnej postaci, trochę lżejszej substancji EVĄ też zwaną.

W ową panią zaopatrzyłem się już jakiś czas temu, oczywiście miała to być ta najprawdziwsza z prawdziwych esktaza. 170/g, cena całkiem znośna.

  • 4-HO-MIPT
  • Buprenorfina
  • Etanol (alkohol)
  • Etizolam
  • Tripraport

Mój stan psycho-fizyczny: ogólnie zły, cierpię na niewyleczalne okropne bóle, psychicznie mam stwierdzoną depresję, niesamowicie ostrą bezsenność poza tym zaburzenia lękowe różnego typu. Ale sobie radzę. Nastrój: w miarę dobry, starałam się, nawet ubiór długo przygotowywałam by był w miarę ładny, fajny w dotyku i wygodny/lekki(w trakcie testów, które odrzuciłam zrobiłam niestety oczko w ostatnich pończochach na pasek), jedyny cień na krótkotrwałym stanie psychicznym to to, że chłopak w pewnym momencie się zirytował, jak chciałam zostawić zasunięte zasłony na początek fazy, mimo, że wiedział jak takie szczegóły są dla mnie ważne. Po wszystkim przepraszał zdaje się, ale do fazy nie byłam w 100% na dobrym nastroju,

Daty prawdziwe, tj. pisałam dokładnie wtedy, czyli większość na fazie. 

Na początku myślałam o niepublikowaniu tego, bo za chaostyczne, rozwleczone(szczególnie pod koniec) i nudne, chłopak mnie namówił, paru osobom się spodobało, no i uznałam, że może się przydać osobom, które nie brały.

Kopiowane z notatnika, a dziwne tu jest formatowanie, dlatego takie dziwne rzeczy dzieją się z tekstem, i tak wiele dziwnych odstępów(prawie co linię) poprawiałam ręcznie.

  • Etanol (alkohol)
  • Marihuana
  • Marihuana
  • Tripraport

Pod wpływem etanolu, więc w dobrym humorku. Jaranie miało miejsce przed domem ziomeczka.

-Ale wiesz, że Cię to rozkurwi?
-Chuj tam, dawaj.

I BIORĘ 4 BUCHY Z LUFY XD

normalnie to po dwóch już mam sooolidną fazę, a teraz jeszcze jestem pijany, heh.

- Dzięki. - mówię do przyjaciela, z którym piłem i teraz na rozchodniaka zajebaliśmy parę buszków z jego sakiewki. Żegnamy się i idę w swoją stronę, a on wraca do domu.

-Tylko traf do domu! - upomina mnie.

-Taaaa... hehe- odpowiadam

randomness