Polski rząd wypowiedział wojnę z nałogiem tytoniowym. Zamiast oceny zysków i strat, mamy stereotypowe, emocjonalne myślenie. Palaczy nie ubędzie, a ucierpi na tym polska branża e-papierosów, która przejdzie do podziemia.
W ramach uchwalonej przez Unię Europejską tzw. dyrektywy tytoniowej państwa członkowskie muszą wprowadzić w 2016 roku obostrzenia dotyczące sprzedaży i promocji wyrobów tytoniowych. Wszystko to w ramach szczytnej idei walki z bardzo powszechnym uzależnieniem od nikotyny i skutkami wieloletniego palenia tytoniu.
Problem w tym, że dokument zrównuje je z elektronicznymi papierosami, które są całkowicie innym produktem. Kolejny problem polega na tym, że polski rząd zamierza wprowadzić jeszcze bardziej restrykcyjne przepisy. Prowadzona w ten sposób walka z nałogiem to wylewanie dziecka z kąpielą.
Dyrektywa tytoniowa to za mało
Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 3 kwietnia 2014 r. ma na celu ustanowienie nowych, jednolitych dla państw członkowskich przepisów w zakresie produkcji, prezentowania i sprzedaży wyrobów tytoniowych i powiązanych wyrobów.
Dokument 2014/40/UE zwany popularnie dyrektywą tytoniową zalicza do tych wyrobów papierosy, tytoń cięty, cygara, ale także tytoniowe produkty bezdymne i papierosy elektroniczne. Kraje należące do wspólnoty mają czas do 20 maja 2016 roku na wprowadzenie w życie przepisów zawartych w dyrektywie.
Niektóre państwa, w tym Polska, są w tym względzie bardzo gorliwe. Ograniczeniem rynku wyrobów tytoniowych nie zajmuje się resort gospodarki (obecnie rozwoju), ale Ministerstwo Zdrowia. Jeszcze za czasów poprzedniego rządu zamierzano wprowadzić rygorystyczne prawo, ale deklaracje nowego ministra zdrowia są zdecydowanie bardziej radykalne. Konstanty Radziwiłł zamierza całkowicie wyeliminować problem palenia tytoniu, uchwalając więcej obostrzeń niż przewiduje to unijna dyrektywa. Niestety nowelizacja ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych traktuje w ten sam sposób e-papierosy, w których tytoniu nie ma.
Tak zginie rozwijająca się branża e-papierosów
Zgodnie z danymi Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową w minionym roku sprzedaż zwykłych papierosów spadła o 5 mld sztuk. Jednocześnie powiększyła się szara strefa, której wartość wzrosła ze 192 mld zł w roku 2011 do 224 mld w obecnym. Palacze ze względu na podwyżki akcyzy szukają nielegalnych, tańszych źródeł tytoniu, które nie zasilają budżetu, a produkty mogą być bardziej szkodliwe. W dużej mierze za spadek ilości sprzedanych papierosów odpowiada rozwijający się w Polsce w dużym tempie rynek papierosów elektronicznych. Tylko w pierwszym kwartale br. jego wartość wzrosła o co najmniej 25 proc. W Polsce prężnie rozwijają się firmy oferujące urządzenia do wapowania, ale także produkujące e-liquidy. Przedstawiciele firmy Smooke.pl prognozują, że polskie płyny do e-papierosów mogą nawet wyprzeć dominujące na rynku chińskie wyroby, ponieważ te wytwarzane nad Wisłą są lepszej jakości. Tymczasem rząd zamierza wprowadzić przepisy uderzające w ten dochodowy i rozwojowy segment gospodarki. Ma zostać zakazana wszelka reklama e-papierosów i liquidów, ponadto wycofana zostanie sprzedaż na odległość, czyli także przez internet. Producenci i importerzy będą musieli zgłaszać odpowiednim służbom chęć wprowadzenia nowego produktu na co najmniej pół roku przed wypuszczeniem go na rynek. To zahamuje rozwój oraz konkurencyjność takich firm i utrudni przedsiębiorcom działanie.
E-papierosy mniej szkodzą
Ustawodawcy kierują się dobrem publicznym i dbaniem o zdrowie obywateli. Jak pokazują dane rynkowe i doświadczenia z dawnych lat im bardziej restrykcyjne prawo i zakazy, tym większa szara strefa, wzrastają udziały nielegalnych producentów i importerów. Palacze i tak sięgają po wyroby tytoniowe, tylko że omijają podatki i trują się niekontrolowanymi papierosami gorszej jakości. Elektroniczne papierosy są wrzucane do tego samego worka, ponieważ nikt nie udowodnił, że są one zdrowe.
Nie da się udowodnić, że jakiekolwiek używki są zdrowe – nie ma takich badań odnośnie do kawy, herbaty, a nawet cukru czy ciastek (cukier nadużywany jest bardzo niezdrowy, ale nikt nie wydaje zakazu handlu cukrem). Elementem odniesienia powinny być papierosy "analogowe" dla których e-papierosy są alternatywą — odpowiada Piotr Zieliński, firma Smooke.pl.
Właśnie dlatego, że e-papierosy są bezpieczniejszym odpowiednikiem warto wykorzystać je do walki z uzależnieniem nikotynowym. Po pierwsze, nie dochodzi w nich do spalania, liquid jest tylko podgrzewany, a zatem nie uwalniają się toksyczne substancje smoliste. Po drugie, każdy użytkownik może kupować różną moc płynu - zawartość nikotyny i tak jest mniejsza niż w analogowych papierosach. Zawsze można wybrać także liquidy zupełnie pozbawione nikotyny.
W Wielkiej Brytanii e-papieros to wyrób medyczny
Wiele opublikowanych do tej pory badań zwraca uwagę na mniejszą szkodliwość e-papierosów w porównaniu do palenia tytoniu. Według Public Health England, brytyjskiej agencji rządowej ds. zdrowia publicznego, używanie e-papierosów zmniejsza ryzyko skutków zażywania nikotyny w postaci zwykłych papierosów o 95 proc. Badacze podkreślają, że para z liquidu nie jest pozbawiona szkodliwych substancji, ale ich zawartość jest dużo mniejsza niż w dymie tytoniowym. Zgodnie z najnowszymi badaniami Penn State College of Medicine chmura z e-papierosa zawiera wolne rodniki odpowiedzialne za rozwój różnych chorób palaczy, ale ich stężenie jest od 100 do 1000 razy mniejsze niż w analogowych papierosach.
Te urządzenia mogą pomóc palaczom w rzuceniu nałogu, ponieważ mniej trują, a do tego można kontrolować w nich dawkę nikotyny. Dlatego też w Wielkiej Brytanii e-papierosa zarejestrowano jako wyrób medyczny. Dokładnie chodzi o e-Voke, czyli produkt firmy British American Tobacco, giganta branży tytoniowej. Na dodatek od nowego roku e-papierosa będzie można dostać na Wyspach na receptę.
Dlaczego więc w Polsce e-papierosy wpycha się na cenzurowane? — Rządzący przy podejmowaniu decyzji nie kierują się nauką, logiką i chłodną kalkulacją lecz emocjami, uprzedzeniami i stereotypami - wyjaśnia Piotr Zielińsk z firmy Smooke.pl.
Takie działanie nie tylko poszerza szarą strefę i sprzyja nielegalnej działalność szemranych biznesów (często powiązanych ze zorganizowaną działalnością przestępczą), ale wcale nie zmniejsza nałogowych palaczy. Co więcej, działania rządzących uderzają w rodzimą branże e-papierosów. Importerzy i producenci będą musieli zamknąć działalność lub przenieść się poza granice kraju. Sprzedaż e-papierosów mogłaby nawet zasilić budżet państwa – tylko w tym roku wartość tego rynku ma wynieść 450 mln zł. E-papierosy wykorzystane z głową byłyby skuteczniejszym narzędziem do walki z nałogiem nikotynowym niż wszelkie zakazy i podnoszone akcyzy.