Przed Sądem Okręgowym w Warszawie trwa proces "króla dopalaczy" Jana S., który - według śledczych - oferował 100 tys. zł za zabójstwo Zbigniewa Ziobry. Oskarżony miał planować morderstwo ministra przy użyciu m.in. materiału wybuchowego, trucizny albo pierwiastka radioaktywnego.
W połowie marca br. Zbigniew Ziobro odwiedził Kopalnię Węgla Brunatnego Bełchatów w Rogowcu. Podczas składania kwiatów wiatr podwiał mu marynarkę i odsłonił schowany za paskiem pistolet. Natychmiast pojawiły się pytania o to, czy prokurator generalny, minister sprawiedliwości, ma pozwolenie na noszenie broni.
- W sądzie toczy się sprawa podżegania do zabójstwa ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobro. Oskarżonym o zlecenie zabójstwa jest Jan S., zwany przez media "królem dopalaczy". Ustalenia śledztwa spełniają wszystkie wymagane prawem faktyczne przesłanki do posiadania przez ministra Zbigniewa Ziobro broni do celów ochrony osobistej - powiedział w rozmowie z portalem i.pl Łukasz Łapczyński, rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej.
"Nigdy nie zrobiłbym nikomu krzywdy"
Proces 31-latka rozpoczął się przed warszawskim sądem okręgowym niemal dokładnie dwa lata temu - w lipcu 2021 r. Jan S., który jest oskarżony także o prowadzenie sklepu z dopalaczami w Holandii, odpowiada przed stołecznym sądem za 14 przestępstw, w tym podżeganie do zabójstwa ministra, prokuratora i policjantów, którzy prowadzili przeciwko niemu śledztwo, a także nakłanianie do nękania funkcjonariuszy i usiłowanie wręczenia im łapówek.
Mężczyzna kategorycznie nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Jego zdaniem akt oskarżenia jest całkowicie niezrozumiały. – Traktuję te zarzuty jako niedorzeczność, jako coś absolutnie irracjonalnego – powiedział. Mężczyzna podkreślił, że jest wierny swoim wartościom i przekonaniom. Zapewnił też, że nigdy nie zrobił i nie zrobiłby nikomu krzywdy. – Ta sprawa jest jedną wielką niesprawiedliwością – oświadczył.
Proces za zamkniętymi drzwiami
Ostatnia rozprawa odbyła się w czwartek 3 sierpnia. Choć początkowo sprawa była jawna, to na kilka kolejnych dziennikarze nie zostali wpuszczeni. Dlaczego?
- Proces odbywa się z częściowym wyłączeniem jawności. Niektóre z rozpraw zostały więc utajnione. Taką decyzję podjął sędzia. Nie mam więc możliwości, by zdradzić szczegóły z ostatniej rozprawy. Mogę jedynie powiedzieć, że do zakończenia postępowania zostało przesłuchanie kilku świadków. Następny termin rozprawy został wyznaczony na 22 sierpnia br. - poinformowała w rozmowie z i.pl Anna Leszczyńska z biura prasowego Sądu Okręgowego w Warszawie.
Chciał zabić Ziobrę pierwiastkiem radioaktywnym
Co dokładnie planował "król dopalaczy"? Jak relacjonował jeden z prokuratorów, którego S. chciał wyłączyć z prowadzenia śledztwa używając przemocy, oskarżony miał planować m.in. wydłubanie mu oczu kciukami, przegryzienie tętnicy szyjnej lub zakażenie prokuratora chorobą zakaźną przy pomocy strzykawki. S. miał też starać się o informacje o miejscu zamieszkania prokuratora.
Według śledczych, za zabójstwo ministra sprawiedliwości prokuratora generalnego Jan S. oferował 100 tys. zł. Zdaniem prokuratury, chciał w ten sposób doprowadzić do zaniechania prac nad zaostrzeniem kar za produkcję i handel dopalaczami, a samego Ziobrę oskarżał o to, że „zepsuł mu interes”. Mężczyzna prowadził bowiem w Holandii firmę zajmującą się importem i eksportem materiałów chemicznych.
Oskarżony miał planować zabójstwo ministra przy użyciu m.in. materiału wybuchowego, trucizny albo pierwiastka radioaktywnego. Do przyjęcia zlecenia nakłaniał osobę, która – jego zdaniem – potrafiła skonstruować ładunek wybuchowy.
Dochodowy interes "króla dopalaczy"
- Zarzucane Janowi S. czyny zagrożone są karą dożywotniego pozbawienia wolności. Ponadto wobec Jana S. toczy się inne postępowanie sądowe, w którym oskarżony jest m.in. o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą zajmującą się handlem dopalaczami i narkotykami oraz ich przemytem, pranie brudnych pieniędzy, a także narażenie ponad 16 tysięcy osób na niebezpieczeństwo utraty życia poprzez wprowadzenie do obrotu szczególnie toksycznych dopalaczy. Substancje o nazwie BUC-3 i BUC-8, zawierające m.in. fentanyl, doprowadziły do śmierci kilku osób, w tym nieletnich - wyjaśnia Łukasz Łapczyński.
Jak dodaje rzecznik PK, kierowana przez Jana S. grupa przestępcza generowała na handlu dopalaczami olbrzymie zyski. Przykładowo - tylko jeden sklep prowadzony przez grupę dał w ciągu 14 miesięcy przychód w wysokości prawie 17 milionów złotych.