11.11.2011
 Przez blisko sześć kilometrów funkcjonariusze inspekcji transportu drogowego ścigali pijanego kierowcę ciężarówki. Kiedy go wreszcie zatrzymali, okazało się, że ma prawie sześć promili alkoholu w organizmie.
Jechał zygzakiem całą szerokością jezdni, odbijał się od barier drogowych, nie reagował na wezwania do zatrzymania. Przez blisko sześć kilometrów funkcjonariusze inspekcji transportu drogowego ścigali pijanego kierowcę ciężarówki. Kiedy go wreszcie zatrzymali, okazało się, że ma prawie sześć promili alkoholu w organizmie.
Wszystko wydarzyło się dziś przed południem na trasie S8. O tym, że kierowca jednej z ciężarówek prowadzi ją w sposób bardzo niebezpieczny, poinformował funkcjonariuszy ITD, którzy prowadzili kontrole w Chojnach w województwie łódzkim, świadek manewrów tira, zagrażających innym użytkownikom drogi. Patrol inspektorów ruszył w pościg.
Kierowca tira jechał w kierunku Wrocławia. - Mężczyzna nie panował nad ciężarówką. Jechał całą szerokością jezdni, odbijał się od barier drogowych. Kierowca nie reagował na sygnały dźwiękowe i nakaz zatrzymania się. Kilkukrotnie zajechał drogę próbującemu go wyprzedzić patrolowi ITD. Po sześciokilometrowym pościgu inspektorzy udaremnili mu dalszą jazdę – relacjonuje Karolina Wieczorek, rzeczniczka Generalnego Inspektoratu Transportu Drogowego.
Mężczyzna nie był w stanie wyjść o własnych siłach z kabiny ciężarówki, nie odpowiadał na pytania. Funkcjonariusze wezwali na miejsce służby medyczne i policję. Okazało się, że mężczyzna nie ma problemów ze zdrowiem, a jest kompletnie pijany.
Badanie na zawartość alkoholu wykazało ponad 5,6 promila w wydychanym powietrzu. W kabinie pojazdu inspektorzy znaleźli niedopitą butelkę wódki. Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna spożywał alkohol w czasie jazdy.
Nietrzeźwego kierowcę inspektorzy ITD przekazali policji. Został zatrzymany. Kiedy wytrzeźwieje, usłyszy zarzuty. Za jazdę po pijanemu grozi do dwóch lat więzienia i utrata prawa jazdy.
Rozluźniony, spokojny, "słoneczny, siebiepewny i rad", brak jakichkolwiek lęków/przekonań/oczekiwań względem tripa; mnóstwo znajomych i przyjaciół wokół, kolorowy dom, szary garaż, zimno przez większość czasu.
11.11.2011
Substancja: 600mg bromowodorku dekstrometorfanu w tabletkach po 15mg
 Wiek, waga: 19lat, 60kg
 Exp: DXM, THC, Etanol, nikotyna, kofeina
 S&S: Zacisze własnego pokoju, rodzice na niższym piętrze (jak się potem dowiedziałem nie spali, wbrew moim oczekiwaniom), siostry na wakacjach, mała lampka na podłodze, (schylona maksymalnie w dół, tak, aby jak najmniej oświetlała) – jedynym źródłem mistycznego światła
To nie jest typowy TR, jednakowoż mam nadzieję, iż po przeczytaniu moderacja uzna, że jest to właściwe miejsce na zamieszczenie tej historii.
DXM to dla mnie relatywnie "stare dzieje". Opowiem tutaj trzy historie, a raczej wyróżnię ich najważniejsze elementy, które, miejmy nadzieję, ukażą wam trzy różne oblicza tej substancji. Zaczynamy...
Katastrofa życiowa, przegięcie z braniem benzo, Mdma, fety, generalnie wszystkiego co się dało. Doprowadziło to do mojej wyprowadzki od chłopaka, z którym mieszkam ponad 3 lata. "Trip" odbył się w nocy, trwał 6 godzin, był to wynajęty przeze mnie pokój. 4 dni później wróciłam do DOMU i mojej miłości, którą do tej pory ranię.
23:00 wchodzi kreska. Mało, może 50 mg. Nie działa. Nie ma w tym nic dziwnego, byłam benzodiazepinowym zombie
23:15 kreska, może 100 mg
24:00 biorę się za pracę. Roznosi mnie a jednocześnie przygniata. Zaczynam myśleć o życiu.
00:15 wrzucam do szklanki z pepsi z 200mg
01:00 Na zmianę wpadam w panikę, płaczę, wbijam paznokcie w skórę i myślę o tym jak będzie wyglądała moja przyszłość. Boję się, pragnę być blisko mojej najbliższej osoby, wzoru, wsparcia, sensu życia. Tęsknię za nim a jednocześnie go ranię - ćpając.