Lexotan z bromazepamem to cos pieknego!
Przed Sądem Rejonowym w Lublinie rozpoczął się proces Bartosza F. – prokuratora z Wrocławia. Grozi mu więzienie za podanie kobiecie narkotyku.
Przed Sądem Rejonowym w Lublinie rozpoczął się proces Bartosza F. – prokuratora z Wrocławia. Grozi mu więzienie za podanie kobiecie narkotyku.
Sprawa sięga 2021 roku, kiedy to oskarżony Bartosz F. podał młodej kobiecie środek odurzający, a konkretnie ciastka z konopi z zawartością THC. Do takiego zdarzenia doszło w jednym z lubelskich hoteli. Jak ustalili śledczy, poszkodowana zjadła „poczęstunek”, po czym źle się poczuła. Cała sytuacja miała mieć miejsce podczas szkolenia zorganizowanego przez Krajową Szkołę Sądownictwa i Prokuratury.
– Oskarżam Bartosza Jana F. o to, że w dniu 17 sierpnia 2021 roku w Lublinie w pokoju hotelowym, działając wspólnie w porozumieniu z ustaloną osobą, wbrew przepisom ustawy 22.07.2020 roku o przeciwdziałaniu narkomanii, udzielił pokrzywdzonej środka odurzającego w postaci ciastek stanowiących przetwory konopi innych niż włókniste z zawartością THC. Spożyte przez pokrzywdzoną ciastka miały spowodować u niej stan odurzenia i zatrucie na czas krótszy niż 7 dni – powiedział prokurator podczas odczytania aktu oskarżenia.
49-letni oskarżony został zawieszony w czynnościach służbowych. W etapie dochodzenia odmówił składania wyjaśnień i nie przyznawał się do zarzucanych mu czynów. Podczas pierwszego dnia rozprawy również nie poznaliśmy jego stanowiska – na wniosek adwokata została wyłączona jawność rozprawy i po odczytaniu aktu oskarżenia proces toczył się za zamkniętymi drzwiami.
Oskarżonemu prokuratorowi grozi do 3 lat więzienia.
Dobry humor, wypoczęty, oczekiwałem fraktali, ciekawość. Miejsce było ciche, spokojne i wygodne.
Znaleźliśmy sklep, był niepozorny. W sklepie jest wiele ciekawych rzeczy z których zapewne w przyszłości powstaną podobne raporty. Po nabyciu ekstratu w wysokości 1g x 40 udaliśmy się na miejsce smakowania. Z czasem obawy dot. Szałwii zniknęły gdzieś. Mam wrażenie, ze sama roślina roztacza jakąś mistyczną aurę...
Jarałem z dwoma "koleżkami". Jeden z nich był obyty z tematem i objaśniał nam, co może nas spotkać oraz jak na to się przygotować. Jaraliśmy u drugiego "koleżki: na strychu gospodarczego budynku. Dość dobrze ich znałem albo tak mi się wydawało.
Cała akcja miała miejsce w te wakacje. Już od 1 klasy liceum chciałem zajarać, ale obawiałem się, że trafię na chujowy towar lub ludzi, którzy sprawią, że będę mieć jakieś bad tripy czy coś w tym stylu. Z ratunkiem przybył koleżka z gimbazy, który obiecał, że załatwi świetny temat i wszystko będzie pięknie. Jak obiecał, tak zrobił i już w lipcu mogłem spróbować tej magicznej roślinki.