Warto znaznaczyc na wstępie, iż wiele na temat tego związku słyszałem. Osobiście nie spodziewałem się, że zaskoczy mnie on tak pozytywnie po nieprzyjemnych wspomnieniach z ketonami.
Klasycznie T - 0 ( około godziny 20, mieszkanie kumpla).
...alkoholowe ekscesy naszych kochanych funkcjonariuszy...
Nie wiem doprawdy, czy warto zastanawiać się nad istnieniem tak zwanego prawa serii albo rozważać sens powiedzenia, że nieszczęścia chodzą parami. Któż odpowie na pytanie - zwykły to zbieg okoliczności lub może sygnał alarmowy, żeby nad sprawą się zatrzymać?
Bez demonizowania zatem spójrzmy na pewien ciąg zdarzeń, z końca ubiegłego roku, z Bydgoszczy, choć równie dobrze (a raczej równie źle) mogły one zaistnieć w dowolnym miejscu i czasie.
Tego samego wrześniowego dnia w godzinach wieczornych policjanci z inspektoratu komendanta wojewódzkiego i drogówki zatrzymali w Tucholi dwóch funkcjonariuszy kierujących w stanie po spożyciu alkoholu swymi pojazdami. Mł. asp. Mirosława C., lat 38, kierownika rewiru dzielnicowych i asp. Marka P., lat 37, kierownika sekcji prewencji i ruchu drogowego.
W następnym miesiącu, a konkretnie 22 października, naczelnik sekcji z bydgoskiej komendy miejskiej podinsp. Janusz C., lat 43, najechał swym renaultem na tył fiata punto. Kolizja ta pozwoliła niejako przy okazji ujawnić obecność alkoholu we krwi oficera.
Przed godziną 15, 23 listopada, wydarzył się w Bydgoszczy przy ulicy Korfantego tragiczny w skutkach wypadek. Sierż. sztab. Wiesław K., lat 45, zjechał na łuku drogi samochodem "Rover" na przeciwległy pas ruchu i czołowo zderzył się z oplem corsą. Na miejscu zginął 58-letni kierowca opla, a troje pasażerów, w wieku od 44 do 53 lat zostało przewiezionych do szpitala. U sprawcy stwierdzono 0,90 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
Formalnie Wiesław K. pozostawał w tym momencie funkcjonariuszem Wydziału Łączności KWP, z długoletnim stażem od 1978 roku. Przez ostatnie pół roku jednak nie pełnił służby, przebywając na zwolnieniu, po orzeczeniu komisji lekarskiej, na którą został skierowany decyzją komendanta wojewódzkiego. Komisja orzekła niezdolność do służby, ale Wiesław K. - w zgodzie z obowiązującymi przepisami - nosił legitymację służbową i korzystał z owych gwarantowanych 12 miesięcy, kiedy mógł przebywać na zwolnieniu lekarskim bez obawy zwolnienia.
Policjant po drogowej tragedii został dyscyplinarnie wydalony ze służby, a śledztwo prowadzi Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz - Północ.
Trzy dni później, też przy ul. Korfantego, policjanci zatrzymali będącego pod wpływem alkoholu kierowcę renaulta megane. W trakcie kontroli okazało się, że to kolega z branży, asp. sztab. Marek P., lat 43, z komendy wojewódzkiej.
Ostatnie wydarzenie dało lokalnym dziennikarzom asumpt do umieszczania w tytule doniesień na ten temat określeń ?czarny tydzień? i tym podobnych. Tak też było to odbierane w środowisku policyjnym - ze smutkiem i zaniepokojeniem.
- W 2002 roku odnotowaliśmy sześć przypadków wydalenia ze służby za przestępstwa i wykroczenia drogowe popełnione pod wpływem alkoholu - mówi kom. Jacek Krawczyk, rzecznik prasowy KWP w Bydgoszczy. - Nie jest to może wielka liczba, ale gdy weźmiemy pod uwagę, że skomasowane to było w krótkich odstępach czasu i dotyczyło osób dość znanych, wymowa zdarzeń przybiera na sile. Wedle obowiązującej u nas zasady, nie przekazujemy dziennikarzom informacji o profesji sprawcy. Z jednym wyjątkiem - gdy rzecz dotyczy policjanta. Nie chodzi tu o dodatkowe piętnowanie, ale trzeba po prostu pamiętać, że od siebie, od naszego środowiska, musimy wymagać więcej.
- Liczba wydarzeń nadzwyczajnych nie jest na pewno oszałamiająca na tle sytuacji w całym kraju. Nie mam jednak zamiaru uciekać się do nieeleganckich porównań i powiem z całym przekonaniem, że jeden tylko przypadek złego zachowania policjanta, to o jeden za dużo. Nigdy nie należy takich faktów bagatelizować, mówiąc na przykład, że to mało znaczący margines. Nie. Wiemy, jaka jest społeczna ocena tego typu kompromitacji i ja nie mam najmniejszych wątpliwości, aby odnosić się do nich w sposób zdecydowany.
Przyjrzyjmy się kilku przykładom. Nie można przecież zarzucać biernej postawy czy braku czujności w stosunku do sprawcy tragedii, Wiesława K. Został on wcześniej skierowany na komisję lekarską, z określonych powodów, ta orzekła niezdolność do służby. Był to policjant, z którym należało definitywnie się rozstać i stosowne rozwiązanie zostało wprowadzone w życie. On już tylko formalnie pozostawał w służbie, korzystając z zapewnionego mu przez prawo przywileju.
Podobnie wygląda sprawa dyspozytora z komendy wojewódzkiej, który w stanie nietrzeźwym podjął obowiązki służbowe. Zostało to ujawnione bez wahania przez stronę służbową. Inne zdarzenie, z 26 listopada ub.r. W trakcie rutynowej kontroli drogowej zatrzymano kierowcę, pozostającego pod wpływem alkoholu. Okazał się nim być policjant. I nie było taryfy ulgowej, prób kamuflowania czy fałszywie pojętej solidarności. Postąpiono zgodnie z ogólnymi zasadami procedury.
Taka konsekwencja jest nieodzowna i z zadowoleniem ją odnotowuję.
Oczywiście, jako przełożony muszę pamiętać, że istotna jest nie tylko represja i walka ze złymi zjawiskami na etapie skutków. A zatem rola kontroli jest nie do przecenienia. Dzięki niej ujawniono i udokumentowano, na przykład, naganny sposób pełnienia służby patrolowej w Radziejowie. Funkcjonariusze zaopatrzeni w wiktuały jechali do lasu, jedli, czytali gazety, oddawali się drzemce, a potem w jednostce wraz z przełożonym ?rozliczali się? ze służby przy butelce wódki. Zostali zatrzymani w trakcie tej biesiady.
Z takimi osobami nie zbudujemy dobrego wizerunku Policji, jak słusznie przypomina na każdej naradzie komendant główny.
Karanie i kontrolowanie to jedno, pozostaje sfera działań profilaktycznych, wyprzedzających, uświadamiających policjantom wagę oczekiwań w stosunku do nich. Uczestniczyłem w cyklu odrębnych spotkań we wszystkich ogniwach i wszystkich jednostkach na terenie województwa, poświęconych wyłącznie zagadnieniom zagrożeń wynikających z nadużywania alkoholu. Zebranym na spotkaniach funkcjonariuszom pracownicy kadr, inspekcji oraz psycholodzy przypominali wszystkie aspekty prawne i psychologiczne tego problemu.
Dodam przy okazji, że ten kontakt z psychologami przekonał licznych słuchaczy, jak ważnym stać się to może wsparciem dla funkcjonariuszy. Sami psychologowie zaś coraz bardziej zabiegają o tego ?trudnego? policjanta.
Naiwnością byłoby sądzić, że w prosty sposób wyeliminujemy rozmaite kłopoty. Ale proszę zauważyć, że wszystkie przypadki dotyczą osób z długim i bardzo długim stażem. Za tym stoją często ich problemy osobiste bądź zawodowe plus pewne rozpowszechnione niegdyś zwyczaje. I to się generalnie zmienia. Młode pokolenie jest pod tym względem inne.
Dokonujemy sukcesywnego przeglądu kadry, pomagamy tym, którzy na to zasługują (chcąc, powiedzmy, podjąć leczenie), rozstajemy się z tymi, którzy niczego dobrego już nie rokują. Stawka jest wysoka, bo przez pryzmat takich zachowań krzywdząco może być postrzegane całe środowisko.
Dowodem na to stać się mogą ankiety w kwestii obrazu Policji, przeprowadzone wśród mieszkańców całego województwa. Padały tam konkretne opinie i przykłady, stanowiące efekt osobistych obserwacji i spostrzeżeń z własnego, powiatowego podwórka. Bo ludzie są uważnymi i sprawiedliwymi obserwatorami, jeśli wytykają jazdę "samochodem policyjnym do sklepu monopolowego podczas godzin pracy" albo stwierdzają, że "trudno szanować kogoś, kto w służbie i po służbie swoim zachowaniem chluby Policji nie dostarcza". Kiedy mówią, że policjanci "sami zbyt często łamią prawo", a powinni "własnym postępowaniem dawać wzór". Trzeba to przeczytać z pokorą i wyciągać wnioski.
Sporo mówiłem o sprawach przykrych i trudnych, ale to nie może przesłonić obrazu rzetelnych, wykształconych i pełnych zapału policjantów, z którymi współpraca układa się doskonale. Odkryłem, że mam bardzo wielu takich podwładnych. Robimy dużo, a że nikt nie jest nieomylny, to mogą się zdarzyć jakieś drobne błędy. Ale jednego jestem pewien: mój system wartości i zasady, wedle których postępuję, są gwarancją, że na pewno nie znajdę się na fotografii z osobami, z którymi nie powinienem mieć wspólnego zdjęcia.
Zażywane na spokojnie oraz w miare normalne samopoczucie.
Warto znaznaczyc na wstępie, iż wiele na temat tego związku słyszałem. Osobiście nie spodziewałem się, że zaskoczy mnie on tak pozytywnie po nieprzyjemnych wspomnieniach z ketonami.
Klasycznie T - 0 ( około godziny 20, mieszkanie kumpla).
Zły humor po kłótni w domu. Dom kolegi. Kompletny brak oczekiwań, po prostu chciałem sobie ulżyć.
Historia ta miała miejsce we wrześniu tego roku. Szedłem właśnie do kolegi z siatką browarów. Byłem właśnie po dosyć nieprzyjemnej kłótni w domu, chciałem odreagować. Ziomek powiedział mi, że ma palenie. "Zajebiście!" — pomyślałem. Zrozumiałem to, będąc zatwardziałym marihuanistą, jako zaproszenie do konsumpcji marihuany. Jednakże, gdy byłem już na miejscu, okazało się, że byłem w błędzie.
Wchodzę do pokoju, rozstawiam browary na stole. Zdziwiłem się trochę tym, że w ogóle nie czuć zielska wewnątrz. Byłem jednak zbyt zdesperowany i ogólnie podkurwiony, by się tym przejmować.
Duża ilość alkoholu, domek na wsi w ciepły czerwcowy wieczór.
Czerwiec 2016 rok:
Impreza planowana od tygodnia doszła do skutku. Było na niej łącznie 5 osób. Ja ze swoimi trzema dobrymi ziomkami których będę oznaczał C, K i M a do tego dziewczyna kumpla (E) która nie była zbyt mile widziana.
09.07.2007
Od razu ostrzegam, że całe zdarzenie miało miejsce jakiś czas temu, a odurzenie było tak mocne, że wiele mogłem popierdolić, albo zapomnieć. Dlatego trip może być trochę chaotyczny, niespójny i przeinaczony. Trochę mogłem poprzestawiać, trochę pominąć, a trochę dorobić, ale generalnie wszystko powinno być OK.
Komentarze