Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

acodin-owe andrzejki

acodin-owe andrzejki

Wieczór 30 listopada 2oo2 roku. Akurat zaczął intensywnie prószyć śnieżek, tworząc miły klimacik. Wracam autkiem od qumpla z połówką zielonego w kieszeni (w andrzejki wypada troszkę zaszaleć :-), jako że było bardzo ślisko, to jeszcze pokręciłem sobie troszkę na ręcznym na placyku... Następnie udałem się autobusem (cały zaczął walić moją ganją :-) do centrum Gdyni, gdzie byłem umówiony z kumplem na browarka i spalenie ziółka. O 18:40 bylem na miejscu. Kolo wyjechał z planem, aby kupić tabletki acodinu (zawierające bromowodorek dekstrometorfanu - DXM) i zarzucić (przerabialiśmy właśnie neuro groove i przymierzaliśmy się od jakiegoś czasu, aby czegoś nowego spróbować). Ja na to że dzisiaj to raczej nie chce, zresztą mamy ganje. Udaliśmy się jednak do apteki i zapytaliśmy o acodin, niestety nam nie sprzedali bo na receptę... Dostaliśmy dopiero w trzeciej aptece, opakowanie 30 tabletek (450mg) za 5,5 zł. Zajarani czytamy ulotkę: lek na kaszel, skład chemiczny, ble, ble, dobra patrzymy na przedawkowanie, a tam tak "Przedawkowanie leku może powodować pobudzenie, stan splątania, dezorientacji. Bardzo wysokie dawki mogą wywołać depresję oddychania. W przypadku przedawkowania niezbędna jest pomoc lekarza" (To nas troszkę przestraszyło). Za to ucieszył nas następny tekst: "Przy wyraźnym przedawkowaniu mogą wystąpić: pobudzenie psychoruchowe z halucynacjami słuchowymi i wzrokowymi". To wystarczyło, kumpel niecierpliwy od razu zarzucił 10 tabsów i zapił Reddsem, a ja na to, że jeszcze coś mu się stanie... Nie wierzyłem że coś porobi, a co najwyżej zaszkodzi (w końcu przedawkowanie leku) i jeszcze trzeba będzie pogotowie wzywać :-). Następnie spaliliśmy zielone, po czym wbiliśmy się do centrum rozrywkowego (gemini), bo tam jest wesoło itp. Usiedliśmy przy stoliku i zamówiliśmy browarki. Już wtedy miałem zajebisty klimat po ziółku. Pijąc browara, totalnie rozluźniony, optymistycznie nastawiony pomyślałem, a co tam, łyknę sobie te tabsy, przynajmniej 5. Ani się obejrzałem, a wrypałem 10. Poprosiłem kumpla o jeszcze ale okazało się że on już wpieprzył kolejne 10. I tak ja byłem po 10 tabsach, a on po 20 ! No i obaj byliśmy spaleni i piliśmy bronxy. Psychicznie nastawiliśmy się, że nas pozytywnie sfazuje. Zaczęliśmy się filmować, że wszyscy nas obserwują, że są to agenci itp. początkowo nie brałem tego na poważnie, ale po jakimś czasie, poczułem się bardzo dziwnie, i zacząłem się wkręcać... Miałem wrażenie, że faktycznie wszyscy się na nas patrzą. Rozmawialiśmy głośno i wybuchaliśmy co chwilę niekontrolowanym śmiechem. Zrobiło mi się ciepło, muzyka wchodziła mi niesamowicie, prawie jak na pigule. Glosy ludzi i muzyka szły jak by innym torem, jakimś wyobcowanym, lekko oddalonym, ja byłem po za tym wszystkim. Odbierałem to w zupełnie inny sposób niż na trzeźwo. Tak, acodin zaczął działać! Maria też zrobiła swoje... Siedzieliśmy tak i obserwowaliśmy wszystko jakby to było coś dziwnego, nowego i nieznanego... Na pytania kumpla odpowiadałem z dość dużym opóźnieniem i nie na temat :-) Niedaleko siedział jakiś łysy koleś, co chwilę oglądał się w lewo, prawo i za siebie. Myślałem, że się na mnie ciągle patrzy, że zaraz podejdzie i mnie zabije. Setki katastroficznych myśli przeszło mi przez głowę, przeraziłem się strasznie. Kumpel coś nawijał do mnie, ale ja go nie słyszałem, byłem zajęty czym innym. W pewnym momencie zerwałem się od stolika i zacząłem spierdalać przed siebie! Myślałem, że ten łysy wstał i podchodził do mnie. Nawet się kolegi przestraszyłem jak do mnie podchodził! Jednak mnie dogonił i uspokoił. Okazało się, że typ nadal siedzi, jak siedział.... Wyluzowałem. Zrobiło mi się jeszcze bardziej ciepło, szczególnie w głowę, i zaczęła mnie ona strasznie swędzieć (normalka po acodinie). Zacząłem się drapać jak szalony (dziwnie musiało to wyglądać). Sfilmowałem się, że sfajczy mi się mózg, co chwilę pytałem się kumpla czy to przeżyje, czy nie umrę... Oczy mieliśmy typowo przećpane, źrenice max rozszeżone. Obraz coraz bardziej mi się rozmazywał. Zasłaniając lewe oko, na prawe jeszcze widziałem w miarę dobrze, odwrotnie też, ale dwa otwarte, to był już problem :-) Miałem kłopoty z poruszaniem się, plątały mi się nogi. Gdy się już uspokoiłem i wyluzowałem, zacząłem nawijać z kumplem o jakiś totalnych bzdurach. Gadałem jak głupi, bardzo dobrze się z nim rozumieliśmy, choć pieprzyliśmy takie bzdury, że szkoda słów :-) Czułem, się lekko naspeedowany, szczególnie kumpla rozpierdalało, chciał biegać. Wybiegliśmy, więc na zewnątrz i pobiegliśmy przed siebie, śmiejąc się przy tym jak debile. W sumie nawet nie wiem gdzie biegliśmy, ogólnie byłem zajebiście zdezorientowany. Staliśmy jeszcze przed jakąś knajpą, i rozważaliśmy czy wejść. Ja mówiłem, że najpierw muszę kupić gdzieś bilet autobusowy (wszystko zamknięte, a na karnet w busie nie chciało mi się wywalać kasy, bo by mi na browar nie starczyło, wszystko już przejebałem...) a potem mogę gdzieś wejść. Na ulicy zaczepiałem ludzi, i pytałem się czy mają bilet autobusowy za 50gr (dawno już takich nie ma:-) na sprzedaż, pokazując przy tym 1zł w ręku :-) Później jeszcze gadałem z ludźmi na przystanku o jakiś pierdołach. Sam nie wiedziałem czy chce jechać już do domu, czy jeszcze się gdzieś wbić. Kumpel mówił, że już do chaty chyba wraca, bo późno dosyć, a mówił, że nie będzie zbyt długo szlajał. Patrzę na zegarek, faktycznie już po 23.00, ale ten czas zleciał szybko. Podjechał prądojeb, pożegnałem się z qumplem i wsiadłem. Usiadłem obok jakiegoś kolesia i zacząłem z nim gadać jakbym go znał od dawna :) Wróciłem chwiejnym krokiem do domu, podziwiając przy tym ilość śniegu, która spadła. Pamiętam jeszcze jakieś dzieciaki bawiły się na śniegu przed domem i nawijały chyba po szwedzku, a ja na to zamotany " Co kurwa?" Wlazłem do chaty, kontrolowałem się, żeby się nie wyjebać, jednak się nie udało i zdejmując buty zaliczyłem glebę (na szczęście nikt nie widział). Próbowałem unikać gadki z matką (choć mówiłem w miarę normalnie, nie tak jak po alkoholu). Nie wyszło, zamieniłem parę słow. Na pytanie, czy nadal pada śnieg, zmieszany (nie mogłem sobie przypomnieć, powiedziałem że tak...) Unikałem dalszej rozmowy, bo chciało mi się przy tym chichrać, więc pobiegłem do swojego pokoju. Byłem oszołomiony i szumiało mi w uszach. Szybki prysznic i do wyra. Zasypiając, max się rozluźniłem, puściłem muzykę, to było naprawdę bardzo miłe przeżycie. Błądziłem gdzieś po zakątkach swojego mózgu, analizowałem przeróżna sprawy, ogólnie bardzo miła podróż W sumie miałem troszkę problemów z zaśnięciem. Rano czułem się dobrze, lecz nadal trochę oszołomiony. Kumpel mówi, że wstał w super humorze.

Acodin bardzo mile mnie zaskoczył, nie spodziewałem się, że aż tak może wykręcić. Dziwi mnie, że kumpla po 20 tabsach, zrobiło podobnie, jeżeli nie mniej. A on waży jakieś 5kg mniej, i ogólnie zazwyczaj jest tak,że jak pijemy lub palimy, to on ma słabszą banie... Sądzę, że gdybym ja trzasnął 20 tabletek, to na bank były by haluny i ostra jazda, ale raczej tego nie zrobię, obawiam się, że to namieszało by mi trwale w bani... Dlaczego acodin mnie zrobił bardziej niż jego? On często jakieś inne psychotropy łyka, więc może dlatego... Zresztą ja spaliłem więcej zielonego... Lek ten jest fajny, ale nie mam zamiaru go często używać, bo to zbyt ryzykowna zabawa, może się w mózgu coś konkretnie skopać. Co za dużo to niezdrowo. Na pewno jeszcze go kiedyś zarzucę, ale nie prędzej niż za kilka miechów i tym razem bez marihuany. Kumpel wariat chce niedługo łyknąć 30 tabsów, zobaczymy co z tego wyniknie...

Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media