Pożegnanie Kotańskiego

Biskup Piotr Jarecki: Odszedł apostoł miłosierdzia

Anonim

Kategorie

Źródło

Rzeczpospolita 29.08.02 Nr 201

Odsłony

3350
Biskup Piotr Jarecki: Odszedł apostoł miłosierdzia

Pożegnanie Kotańskiego

Biskup Piotr Jarecki długo mówił o życiu Marka Kotańskiego. Zakończył nieoczekiwanie: - Alleluja. I uśmiechnął się. Jakby wszystkim chciał dodać otuchy.

- Postawa Marka Kotańskiego miała wymiar apostolski, był świeckim diakonem miłosierdzia. Często zatrzymujemy się tylko na wyglądzie człowieka, na jego czynach. A Marek Kotański umiał przebić się przez tę zewnętrzną warstwę i ujrzeć warstwę wewnętrzną, która u każdego jest piękna, bo stanowi odbicie Boga - mówił biskup.

Później dodał jeszcze coś bardziej znaczącego: - Wielu ludzi pyta mnie, dlaczego w dniu, w którym papież Jan Paweł II głosił na polskiej ziemi ewangelię miłosierdzia, odszedł człowiek symbol miłosierdzia. Osobiście sądzę, że widocznie Polsce nie wystarczał jeden Kotański, widocznie to ziarno musiało obumrzeć, żeby z niego wyrosły setki i tysiące Polaków, którzy będą go naśladowali. Mam nadzieję, że ta śmierć zaowocuje wrażliwością i kulturą miłosierdzia.

Gdy przed kościół wynoszono trumnę, palące dotąd słońce nagle skryło się za chmurami. Nad tłumem powiewały transparenty dziesiątek delegacji z ośrodków Monaru i Markotu. Wszędzie było pełno ludzi w czarnych koszulkach z podobizną Kotańskiego i napisem "Daj siebie innym". Laweta z trumną szybko utonęła w kwiatach. Górowało nad nimi ogromne, dwumetrowe serce z czerwonych róż, między którymi widniała fotografia zmarłego.

- My z Markotu jesteśmy chyba wszyscy - mówił pięćdziesięciolatek w znoszonej marynarce i z czarną chustą na szyi. - Nikt nam nie kazał przychodzić. Przyszliśmy, bo Kotański dobry chłop był. Szkoda go, mógł jeszcze żyć.

- Jak nie mieliśmy co jeść, szliśmy do Kotańskiego - opowiadał inny bezdomny. - A u niego zawsze jedzenie dla nas się znalazło. Mnie i koleżkom z branży naprawdę dużo pomógł.

- Ośrodek Monaru uratował mi życie. Za coś takiego jest się wdzięcznym do końca życia - młody chłopak z delegacji monarowskiej placówki w Grabowie nie krył emocji.

Kondukt żałobny rozciągał się na kilkaset metrów i poruszał się wśród nieprzerwanego szpaleru warszawiaków. Gdy dotarł na wojskowy cmentarz Powązkowski, zagrała Orkiestra Reprezentacyjna Wojska Polskiego i rozpoczęła się oficjalna część pogrzebu: przemowy wysokich urzędników. Barbara Labuda w imieniu prezydenta RP odznaczyła pośmiertnie Kotańskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Gdy zaczęła przemawiać, załamywał się jej głos. Dopiero po chwili opanowała wzruszenie. - Polska jest mu wdzięczna za wszystkie dobre uczynki, za wszystkie dzieła, które stworzył - powiedziała Labuda.

Ze wzruszeniem walczył też Marek Borowski. - Chcę podziękować Markowi Kotańskiemu, temu wielkiemu działaczowi społecznemu, za wielkie budzenie sumień, które przeorywał jak pola. Jan Paweł II mówił nam ostatnio, że trzeba mieć odwagę, by nie odwracać się od ludzi, którzy pogubili się, znaleźli się na marginesie życia. Kotański tę odwagę miał. Miejmy tę samą odwagę, co on - wezwał Borowski.

Marek Wagner, szef Kancelarii Premiera, zjawił się na Powązkach w imieniu rządu. I to on wygłosił najdłuższą przemowę: - Kotański był pierwszym, który wyciągnął rękę do narkomanów, do nosicieli wirusa HIV. Dzięki takim ludziom ziemia zbliża się do nieba.

Na cmentarzu Powązkowskim pojawił się także Jerzy Hausner, minister pracy, Władysław Frasyniuk, szef Unii Wolności, Wojciech Kozak, prezydent Warszawy, oraz wielu przedstawicieli środowiska charytatywnego, wśród nich Janina Ochojska i siostra Małgorzata Chmielewska. Pogrzeb wraz w mszą żałobną trwał cztery godziny.

Jacek Krzemiński

Oceń treść:

0
Brak głosów
Zajawki z NeuroGroove
  • 1P-LSD
  • Marihuana
  • Tripraport

Jedno i drugie spoko; karton aplikowany w zaciszu mojego pokoju w domu rodzinnym.

Prawie równo miesiąc temu po raz pierwszy miałem do czynienia z LSD. Było to 140 mikrogramów. Doświadczenie bardzo pozytywne, rozwijające psychicznie, jednocześnie niszczące wiele schematów myślowych używanych przeze mnie na co dzień. Przez pewien czas uważałem nawet, że tamten kwas kompletnie zaorał mój mózg z jego schematami, stereotypami i innymi takimi rzeczami. Myślałem tak do czasu mojej intensywnej przygody z 1P. 

  • 4-ACO-DMT
  • Pierwszy raz

Mieszanka ekscytacji i stresu, falami pojawiająca się niecierpliwość i chęć do eksperymentu, oraz strach o różnym natężeniu. Obsesyjne myśli o konieczności "oczyszczenia się" i "zrzucenia ciężaru" moich ostatnich osobistych problemów zanim zacznę eksperyment. Trochę jak oczekiwanie na jakiś wyrok. Praktycznie sama przez większość czasu, w moim pokoju, posprzątanym celowo z myślą o moich ewentualnych niekontrolowanych reakcjach.

Trudno nazwać to jednoznacznie eksperymentem planowanym. O legalnych psychodelikach dowiedziałam się właściwie kilka dni wcześniej. Do tej pory odmienne stany świadomości usiłowałam, ze skutkami różnymi, raczej marnymi, uzyskiwać przez próby treningu umysłu. A jak wiadomo, depresja, rozdrażnienie i długotrwałe złe samopoczucie podobnym próbom nie sprzyjają... Postanowiłam więc sobie przy okazji Nowego Roku, okrzykniętego ogólnie czasem zmian, poszukać krótkotrwałego sposobu jednocześnie na uwolnienie się od zatruwających myśli jak i wspomagany wzrost skuteczności.

  • Inne
  • Kodeina
  • Pierwszy raz

mój dom, godzina 11.45, próbuje po raz pierwszy, ogólna ekscytacja nowym dla mnie wynalazkiem

Kilka dni wcześniej myślałem już o spróbowaniu kodeiny. Tego dnia kończyłem zajęcia dużo szybciej niż zwykle i postanowiłem zaopatrzyć się w paczuszkę antidolu. Pani w aptece bardzo miła, wymownie uśmiechnęła się gdy poprosiłem o lek. Zapłaciłem, wyszedłem i udałem sie prosto do domu.

11.20

  • Kodeina

Jak zwykle - w samotności (narzeczona śpi za ścianą), godziny wieczorne, koniec tygodnia (najczęściej piątek). W domu gra cichutko tylko radio, światła przyciemnione, ogrzewanie ustawione na około 21 stopni. Nastawienie - jak zwykle przy okazji weekendu, bardzo dobre. Przecież skończył się cały tydzień pracy.

To nie będzie "zwykły trip raport". Wolałbym, żeby traktować ten tekst jako zbiór ogólnych doświadczeń w związku z zażywaniem kodeiny, które zostaną zamknięte w pewnym schemacie, który sobie przyjąłem. Najpierw fajnie by było, żebyście się bardzo ogólnikowo ze mną zapoznali, a dopiero wtedy przejdę do bodaj najważniejszej części tego tekstu. Jestem ciekaw, czy administracja uzna to za publikację nadającą się na NG - jak nie, to nie. Robię to pro publico bono, więc szczególnie żal mi nie będzie. Przejdźmy do rzeczy.