Olsztyn najwyraźniej wreszcie uwolnił się od owianego złą sławą sklepu z dopalaczami na Zatorzu. Przez lata to miejsce, po każdej policyjnej kontroli i licznych karach nakładanych przez sanepid, otwierane było na nowo, przez kolejnego właściciela ''słupa''. Teraz lokal stoi pusty i czeka na nowego najemcę.
Olsztyn najwyraźniej wreszcie uwolnił się od owianego złą sławą sklepu z dopalaczami na Zatorzu. Przez lata to miejsce, po każdej policyjnej kontroli i licznych karach nakładanych przez sanepid, otwierane było na nowo, przez kolejnego właściciela ''słupa''. Teraz lokal stoi pusty i czeka na nowego najemcę.
Przypomnijmy, zgodnie z nowelizacją przepisów Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, która weszła w życie, handel dopalaczami jest zagrożony taką sama karą więzienia jak handel narkotykami. Sprawcy grozi kara nawet 12 lat pobawienia wolności. Za posiadanie znacznej ilości środków psychoaktywnych grożą 3 lata więzienia.
Co istotne, po zmianach w prawie - listy związków zakazanych mają stanowić załącznik do rozporządzenia ministra zdrowia, a nie do ustawy. Ma to ułatwić ich aktualizację i w efekcie przyspieszyć delegalizację kolejnych dopalaczy. Zmieni się także samo ich definiowanie, by producenci groźnych substancji łatwo nie "wymykali się" poprzez drobne zmiany składu i nową nazwę.
Te zmiany w prawie mają na dobre rozprawić się z nielegalnym procederem handlu dopalaczami, substancjami niezwykle szkodliwymi, powodującymi nieodwracalne zmiany w ludzkim organizmie, a w wielu przypadkach również śmierć.
Zmiany w prawie, a także skuteczna walka olsztyńskiej policji i prokuratury z handlarzami dopalaczy sprawiły, że z mapy miasta zniknął wreszcie sklep mieszczący się przy ulicy Jagiellońskiej, w którym przez lata bez trudu można było kupić te szkodliwe substancje. Przypomnijmy, podczas ubiegłorocznych, policyjnych nalotów na ten sklep zatrzymani zostali sprzedawcy, którzy usłyszeli zarzuty wprowadzania do obrotu szkodliwych dla życia i zdrowia substancji. Mężczyźni wciąż przebywają w areszcie.
Teraz lokal wreszcie stoi pusty, a wiszący na nim banner informuje o poszukiwaniach nowego najemcy. Z ulgą odetchnęli mieszkańcy okolicznych bloków, którzy za czasów prosperity tego sklepu musieli mierzyć się z codziennym widokiem odurzonych dopalaczami młodych osób, koczujących na klatkach schodowych.
zaraz po przebudzeniu::
[komentarzy `w trakcie` nie wysylam, przezycia wywolane lsd kloca
sie ze strukturami jezyka, wyszedl z tego belkot, z ktorego samemu
trudno mi cos wnioskowac]
Z zamiarem zapodania grzybów nosiłem sie od kilku miesięcy.Najbardziej sprzyjającą okazją na wprowadzenie sie w krolestwo mushromów wydawał sie wyjazd w góry na Sylwka.Chociaz nie wiedziałem czy bede je spożywał to wziąłem na wszelki wypadek.Cała akcja z psylocybiną to był czysty spontan.Przygotowany już został wywarek ,gyd wyszła inicjatywa aby sie napierdolić.Zwyciężyła, i wywarek odstawiliśmy na kiedy indziej.No więc chleliśmy wódeczke ,gdy w pewnej chwili spostrzegłem na podłodze słoiczek z niewinnym płynem w środku.Długo sie nie zastanawiając chwyciłem go i spożyłem naprawde małego łyc
Psycha good, siedzę jedynie z ziomkiem u niego, podnieceni nowymi tabsami. Oczekujemy od nich dość mocnych visuali i generalnie działania - jak to ludzie ujmują - coś pomiędzy MDMA a LSD.
T+0
Ziomek walnął dwie ultra linie z tabsa (szara Zelda Moonface 24mg) i mówi, że nak*rwia. Pobiegł do zlewu. No to chyba pora na mnie. Walę pierwszą - od razu spływ. Też biegnę do zlewu. Przez 2-3 minuty walczę ze spływem - ile bedę się męczyć, idę zrobić drugą krechę. Gotowe. Szybciej do zlewu nie biegłem chyba nigdy. Odruchy wymiotne x1000 + plucie szarą pixą. Ziomek mówi że już coś czuje, ja tylko lekką stymulację.
T+15