Z góry uprzedzam, że jest to mój pierwszy Trip Raport, więc postaram się opisać wszystko jak najlepiej i wszystko, co pamiętam. Byli ze mną mój ziomek jak brat M i jeszcze dwóch kumpli T i W.
Dzieci i młodzież, które szukają narkotycznego odjazdu, ale nie mają pieniędzy, stosują makabryczny sposób - na chwilę się wieszają.
O sprawie zrobiło się głośno, gdy dwa tygodnie temu grupa poszukiwawcza znalazła Daltona Eby z Boise w Idaho w USA. Dziesięciolatek wisiał na gałęzi. Nie żył od wielu godzin. Biuro szeryfa okręgu Fremont przyznało, że nic nie wskazywało na udział osób trzecich w zdarzeniu. Brakowało też motywu samobójstwa. – Podczas śledztwa ustaliliśmy, że wśród młodzieży powszechnie znana jest „zabawa w odlot na omdlenie” – ujawniło w specjalnym oświadczeniu biuro szeryfa.
Niestety, jak się okazuje, ten sposób zmiany stanu świadomości jest znany także w Polsce. – Nie na szeroką skalę, ale mieliśmy sygnały, że do takich przypadków dochodzi. Szczególnie wśród młodzieży z marginesu społecznego – mówi Ryszard Feldman, szef stołecznego ośrodka zatruć w Szpitalu Praskim w Warszawie. Feldman przypomina, że krótkotrwałe odcięcie dostępu tlenu do organizmu wyzwala reakcję obronną, w wyniku której mózg zaczyna produkować w dużych ilościach endorfiny, czyli wytwarzany naturalnie narkotyk przypominający w działaniu opiaty takie jak morfina.
– Stąd wynika uczucie błogości i krótkotrwały „odjazd” – tłumaczy Feldman. Podkreśla jednak, że taka zabawa może łatwo skończyć się śmiercią.
Jak zapobiec takiej patologii? – Trudno znaleźć idealną receptę. Podobnie jak w przypadku innych narkotyków rodzice i wychowawcy powinni być po prostu wrażliwi na wszelkie zmiany nastroju i zachowania dziecka – mówi Katarzyna Pacewicz z Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii.
Polska policja dotąd nie stwierdziła jednoznacznie przypadku, kiedy przyczyną samobójstwa przez powieszenie była nieudana próba narkotycznego „odjazdu”. – Ale część samobójstw następuje z nieustalonych przyczyn – przyznaje mł. insp. Alicja Hytrek, rzecznik komendanta głównego policji.
Mieszkanie kumpla, chwilowo klatka bloku oraz las /park
Z góry uprzedzam, że jest to mój pierwszy Trip Raport, więc postaram się opisać wszystko jak najlepiej i wszystko, co pamiętam. Byli ze mną mój ziomek jak brat M i jeszcze dwóch kumpli T i W.
W tym raporciku, chcialbym opisac moje wrazenia po dymanku na pigulce (jak komus, cos nie pasuje to niech tego nie czyta dalej).
Kto: Osobnik męski gatunku homo-sapiens, 180cm w górę, 74kg wszerz, 20 na karku. Ładne parę lat ćpania za sobą i chęć spróbowania całej chemii i natury tegoż świata. ;)
Co: 30mg 2C-E + mix syntetyków w zielsku o smaku palonego kota zwany „Taifun”.
S&S: Spokojny dzień, dużo słońca i ciepło, topniejący wszędzie śnieg. Nastrój „nie mogę się doczekać aż to zjem! :D”. Lekka poranna zamułka po zbytnim upaleniu się ostatniej nocy.
Kuchnia, z tyłu lodówka, za oknem pizgawica i szare niebo. W głowie mały burdel, co od dawna jest standardem
...czyli o tym: jak miałem pójść po fajki, ale pokój mi zabronił (a właściwie krzesło).
Zazwyczaj mam w dupie takie tekściki w podpisach, jednak tym razem napiszę otwarcie: ten trip report nie ma na celu gloryfikacji podawania dożylnego tryptamin czy innego ołowiu; pilleater de pigułożerca w żadnym razie nie ma zamiaru namawiać tym wpisem kogokolwiek do podawania dożylnego czegokolwiek.
Komentarze