
Pomysł na przemyt wydawał się bardzo prosty i bezpieczny. Narkotyki ukryto w kołach przewożonego na lawecie samochodu. Nie wszystko poszło jednak zgodnie z planem.
Pomysł na przemyt wydawał się bardzo prosty i bezpieczny. Narkotyki ukryto w kołach przewożonego na lawecie samochodu. Nie wszystko poszło jednak zgodnie z planem.
Dla dwóch mężczyzn transportujących lawetą rzekomo uszkodzonego Hyundaya ten przemyt wydawał się niezmiernie prosty. Aut podobnych do tego, jakim jechali, przekraczających granicę polsko-niemiecką każdego dnia jest wiele. Ich laweta nie wyróżniała się przecież niczym szczególnym. Podobnie jak samochód na niej. Ot zwykły szary Hyunadai. Na ewentualną kontrolę polskiej, bądź niemieckiej policji byli także przygotowani, choć raczej uważali takową za niepotrzebną. Zatem jazda cały czas zgodna z przepisami. Gdyby przypadkowo taka kontrola jednak im się przytrafiła, to też nie miało być najgorzej. Po pierwsze dokumenty i obowiązkowe wyposażenie obu pojazdów były bez zarzutów, a po drugie, komu zechciałoby się kontrolować, co takiego może być w kołach auta na lawecie.
Kiedy w Świecku zatrzymali ich celnicy, mężczyznom wydawało się jeszcze, że to rutynowe sprawdzenie. Ale w momencie, którym do kontroli włączyli się policjanci Centralnego Biura Śledczego Policji zrobiło się nerwowo. Dokumenty i wyposażenie nie wystarczyły. Z Hyundaya odkręcono koła a następnie przecięto boki opon. Wewnątrz ujawniono 10 sporej wielkości pakunków. Zawinięte w reklamówki i opasane czarną taśmą w środku skrywały marihuanę. Łącznie – 6 kilogramów.
Z ustaleń policjantów wynika, że narkotyki miały trafić do dealerów z terenu północnego Mazowsza a następnie do detalicznych odbiorców.
Obu mężczyzn zatrzymano. Postawiono im już zarzuty wewnątrzwspólnotowego przemytu znacznej ilości środków odurzających, za co grozi kara pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż 3 lata. Sąd Rejonowy w Płocku tymczasowo ich aresztował.
Jak podkreślają policjanci, śledztwo jest na początkowym etapie. Nie wykluczają kolejnych zatrzymań.
maj 2008, wiosna, park, pozytywne nastawienie, chęć poznania co ten brat bierze na tych dyskotekach ;)
Z grzybami zacząłem ostrożnie - pierwszy raz w łóżku swoim własnym - spożyłem jedenaście bo właśnie tyle udało mi się uzbierać za pierwszym razem - dobra polska marka grzybków rosnących na bajecznie ulokowanej łące w południowej części naszego państewka. Czekając na wejście zaaplikowałem dousznie dźwięki synchronizujące półkule czerepu. Po pewnym czasie zacząłem odpływać w sen więc nie byłem do końca pewien czy to co dzieje się pod moimi powiekami to sprawka grzybków czy Morfeusza. W każdym razie rakieta zaczęła startować toteż postanowiłem wyskoczyć na ulicę.
Tego dnia chyba wstałem lewą nogą. Dom, autobus, uczenia, przystanek, autobus, dom.
Dzień jak co dzień. Sesja zaliczona, dużo wolnego czasu. Ranek, wstaje jedną nogą z myślą - " kurwa kto zaczyna kosić trawę tak za wczas ". Poprawiam jajca i wychodzę na balkon, "ja pierniczę ale dzisiaj będzie grzało". Wchodzę do środka, a na zegarku 10.30. Zastanawiam się jak to jest możliwe, ze przespałem blisko 11 godzin i się nie wyspałem. No nic, trochę późno - czas zapalić trawkę. Nabijam lufkę, pale ją na trzy buchy. Idę do kuchni - oczywiście lipa. Zrobiłem coś na szybko i myślałem czy mam coś do załatwienia. KUR!! Miałem odebrać z dziekanatu dokumenty dla pracodawcy.
Na czczo. Kilka dni przedtem dieta mocno ograniczona, bardzo lekka. Las. Głęboki spokój. Trans medytacyjny. Brak wiedzy o substancji. Brak oczekiwań. Waga 58 kg. Wzrost 175.
Mija kilka minut. Pierwszy oddział był gotów do wymarszu.
Generale, melduję, że smak jest ohydny...
Jak kania z indywidualną dla muchomora nutką smaku. Zjadłem wszystko z wielkim trudem. Pojawiło się uczucie ogromnej suchości. Pamiętam, że żułem wszystko bardzo długo, wiedząc, że ma to olbrzymi wpływ na efekt.
Już kiedy kończyłem ostatniego muchomora (jedzenie tego wszystkiego trwało dobry kwadrans) poczułem, że coś się zmieniło, ale nie potrafiłem powiedzieć, co.
Komentarze