Metamfetamina: Nad Wisłą powstał największy kanał przerzutowy w Europie

Zalewająca czeski rynek substancja wytwarzana jest dzięki nieudolności polskich funkcjonariuszy?

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

Gazeta Prawna
Patryk Słowik, Jakub Styczyński

Komentarz [H]yperreala: 
Tekst stanowi przedruk z podanego źródła.

Odsłony

499

Zalewająca czeski rynek substancja wytwarzana jest dzięki nieudolności polskich funkcjonariuszy.

Potwierdzają to najnowsze ustalenia Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii (ECMNiN) oraz Europolu. Sytuacja na przestrzeni lat zamiast polepszać, pogarsza się. O wstydliwej nieudolności polskich służb DGP informował już w czerwcu 2017 r. (DGP z 23 czerwca 2017 r., „Czeski łącznik”). Wskazaliśmy wówczas, że sprzedawana w Polsce pseudoefedryna, dostępna choćby w popularnych lekach na kaszel, jest w hurtowych ilościach przewożona do Czech. Tam produkowana z niej jest metamfetamina.

„Metamfetamina jest przeważnie produkowana na terenie Czech w niewielkich laboratoriach. W 2015 r. wykryto 253 takie laboratoria i przejęto z nich 106,9 kg metamfetaminy o czystości wynoszącej średnio 70,4 proc. Substancja do ich produkcji pochodzi przeważnie z dostępnych bez recepty leków z Polski. Ten kraj pozostaje wciąż głównym prekursorem produkcji metamfetaminy” – pisały w 2017 r. czeskie władze do Europolu. Polskie służby obiecywały wówczas zajęcie się tą sprawą.

Pod koniec listopada br. Straż Graniczna poinformowała, że współpracując ze służbami czeskimi, rozbiła międzynarodową grupę przestępczą zajmującą się nielegalnym wywozem lekarstw z Polski do Czech i wytwarzaniem z nich metamfetaminy. Zatrzymano trzech Polaków. Ustalono, że proceder trwał od kilku miesięcy i podejrzani wywieźli z Polski tabletki, z których można było wytworzyć blisko 60 kg metamfetaminy o wartości rynkowej ponad 7 mln zł.

I choć rokrocznie łapanych jest kilkadziesiąt osób oraz zamyka się po kilka fabryk przetwarzających i składujących pseudoefedrynę (lub już gotową metamfetaminę), to sytuacja z roku na rok staje się gorsza. Jak bowiem stwierdzono w raporcie ECMNiN, nad Wisłą zorganizowane grupy przestępcze coraz częściej nie tylko skupują i przewożą półprodukt, lecz także zajmują się produkcją gotowego do zażycia narkotyku.

Co więcej, rodzime fabryki mety stają się coraz bardziej zaawansowane i nie mają już wiele wspólnego z występującą jeszcze niedawno chałupniczą robotą. Europejski raport wskazuje, że może to wynikać nie tylko ze zwiększonych nakładów finansowych czeskich i polskich grup przestępczych, lecz również większej aktywności grup przestępczych złożonych z obywateli Wietnamu. Ci ostatni coraz częściej zamieszani są w produkcję metamfetaminy na Słowacji i w Polsce oraz późniejszą jej dystrybucję na terenie Austrii i Niemiec.

– Nowy raport pokazuje dobitnie, że dotychczas podejmowane działania są nieskuteczne. Bo to, że w Polsce produkuje się amfetaminę, metamfetaminę i wywozi leki z pseudoefedryną – to od dawna nie jest tajemnica – twierdzi prof. Zbigniew Fijałek z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, w latach 2005–2015 dyrektor Narodowego Instytutu Leków. Przypomina on, że formalnie podjęto w Polsce próbę ograniczenia sprzedaży leków z pseudoefedryną (ograniczenie w jednorazowej sprzedaży w aptece), ale jest ono iluzoryczne.

– Nie ma bowiem odpowiedniego systemu monitorowania sprzedaży leków z pseudoefedryną. Przez to jedna osoba może iść do dziesięciu aptek i kupić dziesięć opakowań leku. Nikt nie zapyta, po co jej aż tyle – zaznacza prof. Fijałek.

Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej, potwierdza, że pomimo pewnych ograniczeń w kupowaniu leków z pseudoefedryną w aptekach, zakup tych produktów na kilkanaście różnych paragonów, przejście się po kilkunastu aptekach albo po prostu nabycie kilku tysięcy opakowań prosto z hurtowni leków nie stanowi żadnego kłopotu.

Przestępcy stworzyli nawet specjalne oprogramowanie komputerowe, które wystawia kolejne paragony. W ten sposób można kupić 3,6 tys. opakowań w ciągu godziny. Wystarczy znaleźć chętną do współpracy aptekę. A tych nie brakuje. Lubuski inspektorat farmaceutyczny w ramach wykonywania rutynowych działań znalazł nawet punkt apteczny, w którym w ciągu niespełna dwóch miesięcy sprzedano 45 682 opakowania leku na przeziębienie Cirrus oraz 15 922 opakowania Sudafedu, które zawierają pseudoefedrynę. Sprzedana liczba opakowań leku Cirrus – w ciągu dwóch miesięcy – przez tenże punkt apteczny statystycznie powinna by wystarczyć 174 aptekom mieszczącym się w województwie lubuskim na 76,3 lata.

– Dzięki dobrej jakości pseudoefedryny w lekach bez recepty bez problemu – nawet w domowych warunkach – można uzyskać niezłej jakości narkotyk – zaznacza Marek Tomków.

Coraz większy kłopot wiąże się jednak z tym, że grupy przestępcze idą w hurt, nie detal. Wiedzą, że kupowanie leków w wielu aptekach jest bardziej ryzykowne niż zakup w jednej hurtowni farmaceutycznej. Profesor Zbigniew Fijałek uważa, że właśnie brak realnego nadzoru organów państwa nad obrotem hurtowym leków bez recepty jest główną przyczyną tego, że Polska stanowi metamfetaminowe zagłębie.

– Skupiamy się dziś przede wszystkim na monitorowaniu leków na receptę, głównie tych zagrożonych nielegalnym wywozem za granicę oraz leków refundowanych. To oczywiście dobrze. Rzecz w tym, że leki z pseudoefedryną nie wpisują się w te kategorie, dzięki czemu hurtownie nie mają większych problemów, aby sprzedać komuś w jednej transakcji nawet kilka tysięcy opakowań – zaznacza ekspert.

Problemy dotyczą też konstrukcji przepisów karnych. Wywóz leków z pseudoefedryną poza polskie granice może podlegać karze. Sam zakup i posiadanie ogromnych ilości jednak już nie. Główny Inspektorat Farmaceutyczny od lat zwraca na to uwagę. Gdy bowiem udaje się złapać kogoś z bagażnikiem wypchanym lekami, to trudno mu udowodnić zamiar produkcji narkotyków lub ich wywóz do Czech w celu umożliwienia produkcji. Przed sądami sprawdza się wówczas kuriozalny argument o zakupie na własny użytek.

Inspektorzy farmaceutyczni mają trudności również z karaniem współpracujących z przestępcami aptekarzy. Nie jest bowiem zakazana sprzedaż ogromnej liczby opakowań leków z pseudoefedryną, byle tylko nie sprzedawać jej w ramach jednej transakcji. Zdarzało się więc tak, że właściciel apteki tłumaczył, iż podjechało pod jego placówkę kilka autokarów wycieczkowych i każdy pasażer potrzebował akurat syropu na kaszel. Koniecznie tego z pseudoefedryną.

Oceń treść:

Average: 9.5 (2 votes)

Komentarze

mariuszmean (niezweryfikowany)

Czy coś się komuś stało. Przecież w Polsce jest potrzeby wzrost PKB. Tacy ludzie właśnie go napędzają ;)
Zajawki z NeuroGroove
  • 4-ACO-DMT
  • Pierwszy raz

Zimne, deszczowe i gnuśne popołudnie w domciu. Pomimo tego, że wszystko dookoła od rana chciało mi popsuć nastrój to na samą myśl o tripie od razu miałem banana na ryju. Także nastawienie całkiem dobre. Żadnych konkretnych oczekiwań- i tak wiedziałem, że nie ma sensu tworzyć sobie w głowie jakiś schematów co może się stać. Domowników, przynajmniej na początku, nie było.

Godzina około 17.00.

Wysupuję substancję na kartkę papieru. Dzielę pierw na połowe, potem połowe na połowę, wsypuję do szklanki z wodą i zdrówko! Resztki substancji, które pozostały na kartce czy kartoniku, którym starałem się usypać równą kupkę również konsumuje.

15 minut później

  • 2C-D
  • Tripraport

brane w domu, trip w lesie

  Pewnego dnia spotkałem się z dziewczyną u mnie w domu. O 14:30 spaliliśmy fifę skuna, posłuchaliśmy muzyki i o 15:30 poszło 25mg 2c-d donosowo na łebka. Okrutny ból, pieczenie, drętwienie głowy, swędzenie pod skórą na głowie (zatoki), łzy z oczu. Cała twarz zapuchnięta, oczy bordowe. po 2min poczułem pierwsze efekty - zataczało mnie i myślałem zdecydowanie inaczej.

  • LSD-25
  • Pozytywne przeżycie

Piękny dzień i trip z Bratem.

Witam. Standardowo informuję, że jakby ktoś coś, to wszystko sobie wymyśliłem;-)

  • Alkohol
  • Golden Teacher
  • Grzyby halucynogenne
  • Klonazepam
  • Pierwszy raz
  • Tytoń

Do samego tripa nastawiony byłem bardzo pozytywnie, przed zjedzeniem popytałem wielu znajomych, którzy wcześniej mieli kontakt z psychodelikami — szczególnie grzybami — o m.in. czas działania, przebieg, możliwe problemy, dawkowanie itd. Wszystkie informacje pokrywały się ze sobą, więc czułem się pewnie i zdecydowanie. Grzybki miały zostać zjedzone na terenie bardzo spokojnej dzielnicy na obrzeżach dużego miasta — kilka bloków, w większości szerokie ulice i domki jednorodzinne. Znajduje się tam niewielki park, wieczorem i w nocy praktycznie zawsze pusty, w którym często przesiadujemy paląc ziółko i nigdy nie było tam żadnego przypału, a więc idealne miejsce na początek tripa. Tamta noc była w miarę chłodna - około 10 stopni na plusie, ale byłem ciepło ubrany, miałem również plecak a w nim 3 litry wody, chusteczki do nosa i trochę jedzenia. Ulice w tej okolicy po zmroku są cały czas puste, rzadko spotyka się nawet pojedynczy samochód, a co dopiero pieszego. Jest to w miarę zielona okolica, przy prawie wszystkich ulicach rosną drzewa i krzaki, jest też kilka parków i skwerów.

Czekałem na tę chwilę od dobrych kilku dni, od kiedy kolega (dalej będzie nazywany B.), który swoją drogą zawsze bał się psychodelików, nigdy nie brał i unikał ich, po raz pierwszy przyjął u znajomego łącznie około 4 gramów nieznanego gatunku grzybów — najpierw 1,5g, a po wejściu fazy kolejno 1,5 i 1 na dorzutkę. Po tamtym wieczorze skontaktował się ze mną i oznajmił, że nigdy w życiu nie przeżył czegoś tak niezwykłego — że jest to stan nieporównywalny do MDMA, amfetaminy, koksu, zioła ani niczego innego co kiedykolwiek próbowałem.

randomness