uczestnicy: Ja, Z - moja dziewczyna i R - nasz ziomek
Działania marketingowe nastawione na młodzież coraz częściej wykorzystują skojarzenia z marihuaną
Piwo z wyciągiem z konopi nie jest wcale jakieś szczególne. Nie posiada ani właściwości zapachowych, ani smakowych, a tym bardziej narkotycznych
W wałbrzyskim hipermarkecie [Albert, naprzeciwko policji :) - przyp. hyperreal.info] pojawiło się piwo z wyciągiem z konopi indyjskich, napój budzi wiele kontrowersji
Piwo z wyciągiem z popularnego narkotyku - marihuany trafiło do jednego z wałbrzyskich hipermarketów, choć nie jest mocno promowane, sprzedaje się dobrze. Dystrybutorzy piwa zacierają ręce, psychologowie biją na alarm.
Butelka z daleka wygląda najzwyklej na świecie. Jednak kiedy się do niej zbliżymy, od razu rzucają się w oczy charakterystyczne liście zdobiące jej etykietę. Oprócz pojedynczych liści z przodu jest duży obrazek przedstawiający uprawę konopi indyjskich leżącej gdzieś w górach Afganistanu czy Pakistanu, choć piwo produkują Czesi. Napój jest stosunkowo drogi, bo butelka 0,33 litra kosztuje prawie trzy złote. Myśląc, że wydane pieniądze zrekompensuje mi smak piwa, mocno się zawiodłem. Jest strasznie gorzkie. - Wręcz niedobre i ani smakowo, ani zapachowo w żaden sposób nie wiąże się z właściwościami marihuany. Myślę, że to tylko chwyt marketingowy - podsumowuje Zbigniew Olobry z bractwa piwnego.
Piwo wzbudziło wiele kontrowersji. Szczególnie wśród członków miejskiej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych, która zajmuje się również uzależnieniami od narkotyków i wśród psychologów. - Nieważne czy narkotyku jest mniej, czy więcej. Ważne jest, że w ogóle występuje i do tego jest eksponowane na etykiecie butelki - mówi Wiesław Zalas, wiceprzewodniczący miejskiej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych. - To piwo i przypisana ideologia propaguje narkotyk. Działania, które służą interesom finansowym przysłaniają ludziom oczy. Nie myślą oni o tym, że problem może do nich wrócić np. w postaci uzależnienia ich dziecka - dodaje wiceprzewodniczący. - Kojarzenie tych faktów nie jest dobre. Choć myślę, że raczej po to piwo sięgną ci, którzy już palą marihuanę. Zrobią to z ciekawości, może trochę dla szpanu - mówi Joanna Pawlak z przychodni Psychologiczno - Psychiatrycznej. - Ci, którzy nigdy nie palili, a piją to piwo, raczej z tego powodu po narkotyk nie sięgną - dodaje psycholog.
Okazuje się, że napój w sprzedaży jest całkowicie legalnie, mimo tego, że w naszym kraju za posiadanie "trawki" można trafić do więzienia nawet na trzy lata. Jednak producenci i dystrybutorzy piwa wykorzystują to, że zgodnie z normami unijnymi w produktach spożywczych stężenie THC( tetrohydrokanabinol- znajdujący się w marihuanie) może wynosić 5 mikrogramów na kilogram. - W piwie jest zaledwie 0,02 mikrograma- wyjaśnia Grzegorz Skórzyński, prezes firmy Martin z Zawiercia, dystrybutora piwa. I choć polskie prawo antynarkotykowe mówi, że propagowanie narkotyków też jest przestępstwem, to prawo unijne jest nieubłagane. - Jeżeli coś jest dopuszczone do sprzedaży przynajmniej w dwóch krajach Unii, to my nie możemy sprzedaży takiego produktu zablokować w naszym kraju - wyjaśnia Jadwiga Kojs, dyrektor wałbrzyskiej delegatury Inspekcji Handlowej, która o sprzedaży piwa dowiedziała się od nas. - Kupiliśmy to piwo, poddaliśmy ocenie organoleptycznej, etykieta piwa jest niewystarczająco czytelna, nie wiadomo ile jest tam tego ekstraktu, skąd on jest, i tylko to jest jakby nieprawidłowe, wystąpiliśmy do katowickiej delegatury Inspekcji Handlowej, na której terenie znajduje się dystrybutor, aby to sprawdziła - dodaje dyrektor.
W ten sposób powstaje pewnego rodzaju paradoks. Działania marketingowe nastawione na młodzież coraz częściej wykorzystują skojarzenia z marihuaną. Doskonałym tego przykładem jest reklama jednej z ogólnopolskich sieci pizzerii, w której sugeruje się, że najlepsza na "gastrofazę" jest właśnie ta pizza. Każdy młody człowiek wie, co to jest "gastrofaza" i z czym się wiąże. - Oczywiście ze spożywaniem marihuany i uczuciem głodu po jej spożyciu - mówi spotkany przez nas na ulicy przypadkowy młodzieniec. Czy to nie propagowanie narkotyku?
Janusz Krzeszowski
Podesłał: Ulf
moja dziewczyna i trzezwy kolega ktory przyjechal po jakims czasie / lokalne torfowiska, pozniej dom, miekki koc + picie i zarcie
uczestnicy: Ja, Z - moja dziewczyna i R - nasz ziomek
Własny dom, późne lato, godzina ~17:00, ciepło, ale nie gorąco. W głowie mętlik, plus ciekawość i lekki strach przed nieznanym.
Dawno to było, wyciągam wspomnienia z archiwum, więc mam nadzieję, że ząb czasu ich za bardzo nie nadgryzł. Właśnie teraz, w sierpniu, przypada czwarta rocznica naszej znajomości. Powiedzieć, że jest niezwykle owocna, to jak nic nie powiedzieć, ale o tym możecie się przekonać sprawdzając moje poprzednie TR.
lato, słoneczny dzień, z dwoma dobrymi kumplami (opisani jako M i K), podejście całkiem dobre, nie wiedziałem czego oczekiwać więc nie nastawiałem się za bardzo.
Wprowadzenie: Niniejszy raport został pomyślany jako trzecia część psychodelicznego tryptyku. Pomysł polega na tym, że każdy z trójki osób uczestniczących w podróży, napisał na jej podstawie TR opisujący wydarzenia sprzed 2,5 roku. Nie narzucaliśmy sobie żadnej odgórnej formy ani nie dzieliliśmy się tym, kto z nas opisze konkretne wydarzenia a kto wstrzyma się od ich przytaczania pozostawiając je dla reszty. Na pewno część wątków będzie się więc powtarzała. Zamieszczam linki do pozostałych części tryptyku:
LSA w postaci wilca purpurowego (ipomea purprea) firmy plantico.
Wyprawa planowana była przez dłuższy czas i odkładana w nieskończoność dzięki moim domniemanym współtowarzyszom (miało być ich trzech o zrobił się jeden, nazwę go „zdziwiony”).
Komentarze