29 września 2001
Ciekawy fragment książki "Medyczna marihuana. Historia hipokryzji", która ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej. Warto sprawdzić!
Choć jej przeciwnicy od lat poszukują dowodów na to, że wyrządza poważne szkody zdrowotne, dotąd niespecjalnie się im to udało. Marihuana. Dla wielu oznacza zły, niebezpieczny narkotyk. Dla innych źródło przyjemności. Dla niektórych lek łagodzący, czasem nawet usuwający dolegliwości, z którymi nie radziły sobie przyjmowane dotąd konwencjonalne leki, niekiedy wywołujące nieprzyjemne lub nawet groźne dla życia działania niepożądane. Wyznawcy każdego z tych poglądów są przekonani o jego słuszności.
W latach 60. i 70. marihuana była często stosowana przez młodych ludzi w Europie Zachodniej i USA, buntujących się przeciw zastanemu porządkowi świata. Paliło ją tak wielu uczniów i studentów, że jedni z pierwszych lekarzy zajmujących się jej działaniem w 1970 roku apelowali, by możliwie najszybciej przeprowadzić badania wyjaśniające jej ewentualną szkodliwość. Wieszczyli, że niebawem nie będzie można już znaleźć odpowiednio dużej liczby osób nigdy nieużywających marihuany, by udowodnić to, co – jak zakładano – jest do udowodnienia. […]
Marihuany nie zdelegalizowano dlatego, że udowodniono jej szkodliwość. Od dziesiątków lat jej przeciwnicy poszukują dowodów na to, że wyrządza poważne szkody zdrowotne, tyle że dotąd niespecjalnie się im to udało. Została jednak zdemonizowana do tego stopnia, że wielu ludzi, także lekarzy, z niedowierzaniem przyjmuje wszelkie informacje o jej własnościach terapeutycznych lub je odrzuca.
W programach studiów medycznych większości krajów świata nie ma miejsca na uczenie przyszłych lekarzy o właściwościach leczniczych marihuany. Dlatego lekarze nie zawsze są wiarygodnym źródłem informacji na jej temat. Czasopisma medyczne chętnie publikują doniesienia o jej działaniach niepożądanych, zwykle pod niebudzącymi wątpliwości tytułami, w których marihuana jest wyłącznie przyczyną poważnych powikłań. W samym tekście, ale zwykle nie w streszczeniu najczęściej czytanym przez mających mało czasu lekarzy, autorzy takich doniesień czasem przyznają, że prawdopodobnie istnieje związek przyczynowo-skutkowy między używaniem marihuany a wystąpieniem opisywanych przez nich powikłań. Dość często treść artykułu przeczy tytułowi, ale to tytuł zapada w pamięć.
Na przełomie lat 60. i 70. XX wieku przeprowadzono sporo badań dotyczących wpływu marihuany na ludzi zdrowych, przyjmujących ją rekreacyjnie, i na cierpiących na różne choroby. Ich wyniki zostały dawno zapomniane, a warto je przypomnieć. Zwłaszcza że w ostatnich latach atmosfera wokół marihuany zaczyna się zmieniać. Coraz więcej państw przestaje karać za jej posiadanie. Niektóre legalizują tę stosowaną do celów medycznych. Do stycznia 2016 roku medyczną marihuanę zalegalizowały 24 stany USA, jest dostępna w Czechach, Holandii, Izraelu, Kanadzie, Niemczech.
Podczas wyborów prezydenckich w 2012 roku w USA mieszkańcy stanów Kolorado i Waszyngton opowiedzieli się za legalnością marihuany dla wszystkich, którzy skończyli 21 lat. Rząd Urugwaju w 2013 roku objął marihuanę monopolem państwowym, aby była bezpieczna i dostępna dla dorosłych mieszkańców kraju. W listopadzie 2014 roku w referendach towarzyszących wyborom uzupełniającym do Senatu i Izby Reprezentantów mieszkańcy kolejnych stanów – Alaski, Oregonu i Dystryktu Kolumbia – przegłosowali legalizację marihuany.
W sierpniu 2013 roku główny komentator medyczny stacji CNN, doktor Sanjay Gupta, przeprosił za wszystko, co dotąd mówił o marihuanie. Przeprosił za to, że nie pracował dostatecznie ciężko, nie widział dostatecznie dużo i lekceważąco odnosił się do informacji pochodzących od pacjentów, którym marihuana przyniosła ulgę.
W Polsce 14 kwietnia 2014 roku w lubelskim dodatku do „Gazety Wyborczej” donoszono: „Na raka palił marihuanę. Wpadł, grozi mu 15 lat więzienia”. Trzydziestosiedmioletni mężczyzna, chory na raka, uprawiał konopie na strychu mieszkania swojej siostry. Ktoś o tym doniósł do policji. Funkcjonariusze znaleźli 120 gramów suszu i kilkanaście roślin uprawianych, jak napisano, „profesjonalnie”. Nie znaleziono dowodów na to, by mężczyzna był dilerem lub zamierzał handlować marihuaną. Przyznał się do uprawiania konopi, nasiona kupił przez Internet. Palił marihuanę, by łagodzić liczne dolegliwości powodowane przez nowotwór, z którym walczy od dawna (przedstawił stosowną dokumentację medyczną). Jednak znaleziona ilość marihuany była za duża, by można było odstąpić od wymierzenia kary. Jak napisał dziennikarz, według polskiego prawa to zbrodnia, za której popełnienie grozi od 3 do 15 lat więzienia. Mężczyzna nie został aresztowany. Uwzględniono przyznanie się do winy, jego sytuację życiową (jest bez pracy, choruje), ale oskarżony oczekując na proces, musi 3 razy w tygodniu meldować się na posterunku policji.
Marihuana nie jest panaceum. Ale części chorych, z których dolegliwościami nie radzi sobie konwencjonalna medycyna, przynosi ulgę.
Dla niektórych jest wybawieniem od cierpienia, dla innych szansą na dokończenie leczenia wywołującego trudne do zniesienia działania niepożądane. W Polsce ciężko chorzy ludzie lub członkowie ich rodzin też poszukują marihuany na czarnym rynku, by zdobyć lek łagodzący cierpienie, którego w dodatku nie można przedawkować. Rzadko rozmawiają o tym z lekarzem leczącym, bo wiedzą, że to nielegalne; obawiają się też jego reakcji. Byłoby im znacznie łatwiej, gdyby lekarze wiedzieli o medycznych zastosowaniach marihuany i wspierali pacjentów, którym konwencjonalna medycyna nie jest w stanie pomóc. I przede wszystkim o tym jest ta książka.
TAK!
Za samo jej posiadanie w większości krajów grozi kara pozbawienia wolności, niekiedy na wiele lat:
Ale:
Fragment książki Medyczna marihuana. Historia hipokryzji, która ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej. Pominięto część przypisów.
Gałkę możesz spotkać w dwóch postaciach (chyba że są jeszcze inne): w postaci
zmielonej oraz w postaci całych gałek.
Postać zmielona jest mało praktyczna, gdyż po pierwsze firm ja produkujących
jest multum i trudno trafić na dobry gatunek. Poza tym przechowywana po
zmieleniu w papierowych (!) woreczkach szybko traci swoje własciwosci psychodeliczne
(w przeciwieństwie do zapachowo - smakowych). Jesli jednak masz dostęp
tylko do takiej postaci, to proponuje 2 pełne torebki wsypać do szklanki,
Plaża, dobry humor.
Zrozumienie życia i stanie się Bóstwem
Będąc na wakacjach nad morzem, wraz z moją dziewczyną Martą planowaliśmy kolejny wspólny trip, dla niej było to drugie takie doświadczenie, jednak dla mnie nie było to coś nowego.
Piękna pogoda, jeszcze piękniejsze miejsce i niesamowicie pozytywny humor.
Ostatnio z kuzynem zaopatrzyliśmy się w 7 saszetek leku na przeczyszczenie pochwy. Pojechaliśmy wraz z dziadkami do naszej ukochanej wioski, w której przewijało się dużo środków psychoaktywnych. To było pierwsze spotkanie z benzydaminą od 8 miesięcy, kuzyn jeszcze tego nie próbował. Po spokojnym dniu wieczorem przeszliśmy do ekstrakcji, kiedy wysuszyliśmy benze zapakowaliśmy ją do gumowych kapsułek gdyż nie lubimy połykać bombek. Wyszliśmy do kumpli pracujących nad jeziorem, wypiliśmy u nich po 2 piwa i zapaliliśmy parę fajek.