(imiona zostały zmienione w celu ochrony danych osobowych)

W teorii każdy lekarz może wypisać receptę na medyczną marihuanę. W praktyce nieliczni mają na jej temat wystarczającą wiedzę. Ministerstwo Zdrowia nie kwapi się, aby pomóc to zmienić, więc środowisko lekarskie radzi sobie samo.
W teorii każdy lekarz może wypisać receptę na medyczną marihuanę. W praktyce nieliczni mają na jej temat wystarczającą wiedzę. Ministerstwo Zdrowia nie kwapi się, aby pomóc to zmienić, więc środowisko lekarskie radzi sobie samo.
Chociaż medyczna marihuana jest w Polsce legalna od listopada 2017 roku, dopiero od kilku dni można ją kupić w polskich aptekach. Na początek do kraju trafiło siedem kilogramów suszu – za gram pacjenci zapłacą ok. 65 złotych. Lek nie jest bowiem refundowany.
Według szacunków importera z terapii może skorzystać nawet 300 tys. chorych. Wśród nich są osoby zmagające się z chorobą nowotworową, stwardnieniem rozsianym czy padaczką oporną na leki. Zastosowanie u nich konopi łagodzi skutki choroby, podnosząc komfort życia pacjenta.
O medycznej marihuanie rozpisują się media, rozbudzając zainteresowanie pacjentów. Ci z kolei wywierają ogromną presję na lekarzy. Sami zaś lekarze mają ostrożne podejście do leków z konopi. Według osób zajmujących się tym tematem wynika to przede wszystkim z braku wiedzy i przygotowania na kontakt z pacjentami zainteresowanymi medyczną marihuaną. A osób szukających specjalisty, z konkretną wiedzą, jest coraz więcej.
„Czy zna pan lekarzy z Wrocławia, którzy są na tyle otwarci, że są w stanie chociaż porozmawiać o medycznej marihuanie?” – taką wiadomość otrzymał Piotr Sokołowski, farmaceuta zajmujący się m.in. ziołolecznictwem. Przyznaje, że podobnych pytań dostaje więcej. – Marihuana kojarzy się przede wszystkim z ciemnymi zaułkami i dilerami. Także niektórym lekarzom. Nie chcą być postrzegani jako ci, którzy przepisują narkotyki – mówi Sokołowski.
Sytuację można też odwrócić. Czasami to sami pacjenci boją się leczenia medyczną marihuaną. – Powiedziałem pacjentowi z zaawansowanym nowotworem, który cały czas pali papierosy, że mógłby je zamienić na palenie marihuany. W odpowiedzi usłyszałem, że przez 15 lat nałogowo pił on alkohol i nie chce być uzależniony od kolejnej używki – mówi dr Jacek Cieżkowicz, specjalista chirurgii klatki piersiowej z Dolnośląskiego Centrum Chorób Płuc.
Susz dostępny w polskich aptekach ma prawie 19 proc. THC i zaledwie 1 procent drugiej substancji czynnej konopi – CBD. THC jest więc na poziomie średnim – to właśnie ta substancja odpowiada za psychoaktywne właściwości marihuany, ale jednocześnie jest kluczowa m.in. w łagodzeniu bólu. Pacjent początkowo zaczyna od bardzo małych dawek, obserwując reakcje organizmu. Taka zawartość THC przy nieostrożnym stosowaniu może bowiem wywołać skutku uboczne jak napady lęku czy paniki. Ale przy zachowaniu ostrożności jest to produkt bezpieczny. Tym bardziej że jego śmiertelne przedawkowanie jest niemożliwe.
W przekonaniu się do medycznej marihuany lekarzom nie pomaga również brak badań klinicznych potwierdzających skuteczność marihuany w różnych obszarach medycyny. – Badań jest sporo, ale laboratoryjnych i naukowych. Gorzej jest z tymi prowadzonymi z udziałem ludzi. Między nimi istnieje ogromna przepaść – mówi dr Cieżkowicz.
– Medycyna jest nauką, musi opierać się na faktach i dowodach – dodaje dr Jerzy Jarosz z Fundacji Hospicjum Onkologiczne w Warszawie, który otworzył pierwszy w Polsce punkt informacji na temat medycznej marihuany. Lekarzy do wypisywania recept nie zachęca również fakt, że to praktycznie na nich spada cała odpowiedzialność za to, co będzie działo się z marihuaną w Polsce.
– Nie ma żadnych ograniczeń, rejestracji, podziału. Po prostu każdy lekarz ma prawo stosować marihuanę. A ci, którzy się na tym nie znają, w oczywisty sposób nie powinni tego robić. Tylko zacząć się kształcić w tym kierunku – zaznacza dr Jarosz.
Polski lekarz wiedzę na temat marihuany może zdobyć z konferencji i szkoleń. Organizują je sami lekarze, a także inni specjaliści, którzy zajmują się propagowaniem wiedzy na temat zastosowania konopi w medycynie. – Aktualny stan wiedzy na temat marihuany medycznej jest nie najlepszy. Ale myślę, że będzie się to zmieniało. Do mnie regularnie przyjeżdżają lekarze zainteresowani tym obszarem – mówi dr Cieżkowicz.
Przykładu z góry nie ma. Ministerstwo Zdrowia nie angażuje się w kształcenie lekarzy pod tym kątem. Dla przykładu ministerstwo w Izraelu wydało zieloną książeczkę, gdzie są wskazówki dla lekarzy, jak i w jakich sytuacjach można stosować medyczną marihuanę. Zamieszczone są w niej również najnowsze wyniki badań. – U nas o tym się nie myśli – zauważa chirurg.
Jego zdaniem ustawa legalizująca medyczną marihuanę została zrobiona na odczepkę. – Została skonstruowana tak, aby nikt nie zarzucił decydentom, że cierpiącym pacjentom zabronili ratowania się marihuaną – mówi dr Jacek Cieżkowicz.
Mimo wszystko lekarze coraz żywiej interesują się tematem medycznej marihuany i chętnie uczestniczą w organizowanych konferencjach i szkoleniach. Najbliższa – międzynarodowa – odbędzie się 30 stycznia w Warszawie.
Opisane w raporcie
(imiona zostały zmienione w celu ochrony danych osobowych)
Wiek Psychonauty: 23 lata
Przetestowane światy do kropki w kolejności: papierosy alkohol kawa, aco dxm, Ganja, przy własnym jaraniu brak petów i alkoholu, dlatego jestem za legalizacją zieleni!. DOI, Grzyby, Hasz, Salvia Susz, Amanita Muscaria, niewiadoma mi mieszanka ziół, szmata, przejrzały mak opiumowy wywar, bananina średnio przyrządzona trochę przypalona, leki niewiadomego pochodzenia, mózgi, książki, życie, muzyka, mixy, joint nieznanej mieszanki i mocy pierdolniecia.
Świeżo po przeprowadzce na drugi koniec kraju. W trakcie nieco trudnej aklimatyzacji do nowego miejsca, w obcym mieście, z dala od praktycznie wszystkich bliskich mi osób. Po trzech tygodniach nieskutecznych prób zapoznania się z ludźmi z nowych studiów, nareszcie koleżanka z roku zorganizowała dużą domówkę, w trakcie której miał miejsce cały trip. To, że znalazłem się na imprezie będąc na grzybowej fazie, było spontaniczne i niezaplanowane. Tego samego dnia z Bieszczad wracał kumpel - D, z którym wcześniej miałem okazję jeść grzyby. Chcąc upiec dwie pieczenie na jednym ogniu (spotkać się z D a jednocześnie nie ominąć imprezy) zgarnąłem go na domówkę do niejakiej M. Z D był również jego kolega, którego znałem z widzenia - W. Pod wpływem namowy D, zjedliśmy grzyby, które w założeniu miały nas puścić zanim pójdziemy do M. Stało się jednak inaczej.
Wprowadzenie: Niniejszy raport jest retrospekcją sięgającą ok. 3 lat wstecz. Po złotym okresie z psychodelikami trwającym dobrze ponad pół roku, podczas którego zaliczałem praktycznie same bardzo udane i zapadające w pamięć tripy, przyszedł czas na serię nieco gorszych podróży. TR opisuje pierwszy z serii już-nie-złotych psychodelicznych wypraw. Żadna z nich nie skończyła się bad tripem. Nie wspominam ich jako złych. Zwyczajnie nie były one najlepsze (w nie-eufemistycznym znaczeniu tego słowa).
Wszystkie próby badawcze dokonano we własnym pokoju (często nazywanym laboratorium). Testowano na szczurze. Łóżko; dobra muzyka na słuchawkach. Wieczór jako podstawowa pora badań. Aplikowano zwykle w okolicach 19-20 godziny.
Bazując na kilkukrotnym doświadczeniu z tryptaminami, badany obiekt postanowił swoje pierwsze doświadczenie spisać i zawrzeć w bardzo krótkim (after) trip reporcie. Będzie to TR z perspektywy szczura laboratoryjnego.
Próby badawcze zostały popełnione w 2010 roku w maju i wrześniu. Tekst oparto na podstawie zaobserwowanych, zapisanych, zapamiętanych odczuć w trakcie (i tzw. wrażeń „po”) psychodelicznej eksploracji.