Ślady marihuany w organizmie wykryto u jednego z koszykarzy grających w Lech Basket Lidze - dowiedziała się "Gazeta". Nie grozi mu jednak dyskwalifikacja, gdyż ten środek nie jest w Polsce zakazany.
Według naszych informacji chodzi o jednego z koszykarzy Hoopu-Blachy Pruszyński, a próbka ze śladami marihuany została pobrana w styczniu. Na pewno nie jest to więc Oliver Miller, który dołączył do zespołu później.
Oficjalnego potwierdzenia tej informacji nie udało nam się wczoraj uzyskać w siedzibie Polskiej Ligi Koszykówki. Tam zostało złożone pismo z nazwiskiem koszykarza, ale wszyscy uprawnieni do jego przeczytania (prezes i dwaj wiceprezesi) akurat byli w terenie. - Jeśli taki dokument jest u nas, zapoznam się z nim w piątek rano - mówi wiceprezes PLK Kazimierz Lenczowski.
Fakt wykrycia w organizmie koszykarza jakiejś substancji niedozwolonej przepisami MKOl potwierdził nam natomiast sekretarz komisji ds. zwalczania dopingu w sporcie Dariusz Błachnio. - Nie ma jednak co robić afery, bo ta substancja nie podlega dyskwalifikacji w świetle polskich przepisów sportowych. Jej stosowanie jest może naganne moralnie. Dziś wysłaliśmy dokumenty do PLK i tam podejmą decyzję. Nie mogę poinformować o żadnych szczegółach - podkreśla Błachnio.
Marihuana jest zakazana przepisami MKOl, a nawet ostatnio została włączona do listy zakazanych środków w liberalnej wcześniej amerykańskiej lidze NBA. - Ten środek nie wpływa na wzrost zdolności sportowych. Jednak nie wiem, czy oszołomiony nią sportowiec może normalnie grać w koszykówkę - opowiada Błachnio.
Trzy lata temu podczas igrzysk olimpijskich w Nagano po wykryciu marihuany w organizmie Kanadyjczykowi Rossowi Rebagliattiemu zabrano złoty medal w snowboardzie, który później, po przepychankach prawnych, przywrócono (brak było umowy między MKOl a federacją snowboardową w tej sprawie). W tym sezonie NBA za "niedostosowanie się do wymogów programu antynarkotykowego" (władze ligi nie podają szczegółów) dyskwalifikowani na pięć meczów byli znani gracze - Jason Williams, Lamar Odom i Isaiah Rider. Skrzydłowy Toronto Raptors Charles Oakley powiedział nawet, że około 60 procent koszykarzy NBA "pali trawkę".
Prezes klubu z Pruszkowa Janusz Wierzbowski wczoraj nic nie wiedział o ewentualnej wpadce narkotykowej swojego koszykarza. - Będę to komentował, jeśli informacje "Gazety" się potwierdzą. Nawet jeśli PLK nie zdyskwalifikuje koszykarza, na pewno nie będziemy czekać z założonymi rękami. Taki przypadek byłby fatalny dla wizerunku klubu. Nasi zawodnicy mają odpowiednie zapisy w kontraktach - zapewnia Wierzbowski.
Adam Romański