„Jestem w Polsce, dzwonię po snusmana”. Uzależnieni Norwegowie dla snusu potrafią złamać prawo

Handel w taksówce, snus spod lady i nielegalne dostawy na telefon? Choć nie brzmi to zbyt norwesko, dla snusu, jednej z najpopularniejszych używek Skandynawii, Norwegowie mogą zrobić niemal wszystko.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

Moja Norwegia
Hanna Jelec

Odsłony

2364

Handel w taksówce, snus spod lady i nielegalne dostawy na telefon? Choć nie brzmi to zbyt norwesko, dla snusu, jednej z najpopularniejszych używek Skandynawii, Norwegowie mogą zrobić niemal wszystko. Mimo najświeższych badań nad szkodliwością tej używki, nie zamierzają rzucać – boją się syndromu odstawienia. Biorą nawet w Polsce, gdzie sprzedaż snusu jest nielegalna. A na całym procederze korzystają po cichu lokalni sprzedawcy, „snusmani”.

Według najnowszych danych norweskiego Centralnego Urzędu Statystycznego (SSB), mieszkańcy kraju fiordów palą najmniej papierosów w Europie. O ile w 1973 r. uzależnionych od nikotyny było 42 proc. Norwegów, w 2015 r. paliło tylko 13 proc. Początkowo eksperci sądzili, że powodem tej pozytywnej zmiany jest „moda” na zdrowy tryb życia i zwiększona świadomość zagrożeń, jakie niesie za sobą palenie. Nic bardziej mylnego. Norwegowie po prostu porzucili papierosy na rzecz e-papierosów i tytoniowego faworyta Skandynawii – snusu.

Miłość Skandynawów do tej „tytoniowej chluby regionalnej” nie powinna dziwić. Już w XVII w. Szwedzi nazwali „snusem” wilgotną, zmieloną tabakę aplikowaną pod górną lub dolna wargę. Z czasem zaczęto do niej dodawać sól, wodę i przyprawy, a ochronne saszetki pozwalały Skandynawom na bardziej „higieniczne” użytkowanie. Snus w tej postaci rozprzestrzenił się po Norwegii, Finlandii oraz Danii z taką siłą, że dziś wielu uzależnionych traktuje ten produkt jak kawę – nie wyobraża sobie bez niego ani jednego poranka.

„Snus jest wygodniejszy”

Co spowodowało tak gwałtowny wzrost sprzedaży snusu w Norwegii? Za używką na pewno przemawia wygoda. Julie, 19-latka z Bergen, zażywa snus od 3 lat. Nie pamięta, jak to się zaczęło. – Wydaje mi się, że dali mi go znajomi znajomych. Wcześniej próbowałam popalać, ale to dość problematyczny nałóg – opowiada. Jak wyjaśnia, snus oszczędza jej zadymionych ubrań i potrzeby wychodzenia na zewnątrz podczas niepogody. Jej znajoma, Marie, dodaje, że taki sposób przyjmowania nikotyny pozwala jej ominąć zakaz palenia w miejscach publicznych. – Nikomu nie przeszkadza, że w ustach trzymam snus, a ja nie muszę stać na zewnątrz z papierosem. No i marznąć na wietrze! Wychodzenie zimą z pracy, żeby zapalić… to był dopiero koszmar – wspomina.

31-letni Ludwig, który ze snusu korzysta (z dwutygodniową przerwą) już 7 lat, jako zaletę używki wymienia jedno – daje najlepszego „kopa”. – Rano muszę się rozbudzić, a nic nie zrobi tego lepiej niż snus. Kawa, papierosy, nic – opowiada Norweg. – A do tego snus pomaga mi zebrać myśli i skupić się w pracy – dodaje.

Boją się odstawić?

Co ciekawe, wszyscy z pytanych są powiązani z sektorem usług medycznych. Marie kształci się, by zostać pielęgniarką, a Julie wybiera się na medycynę. Ludwig, który jest lekarzem, twierdzi, że świetnie zdaje sobie sprawę z, jak to nazywa, „absurdu tej snusowej sytuacji”. Dlatego próbował rzucić, głównie za namową siostry i matki. Bez skutku. – Wróciłem do nałogu dość szybko. Skutki uboczne odstawienia snusu były nie do zniesienia. Może to moja słaba wola i przesadzam, ale naprawdę nie miałem ochoty na dreszcze i wieczne zdenerwowanie. Nazywam to „syndromem odstawienia” – tłumaczy. Podkreśla jednak, że w żaden sposób nie chciałby zachęcić nikogo do nałogu. – Nie zrozum mnie źle, uwielbiam snus, ale żółte zęby i ten stres, kiedy wiesz, że nie wyjdziesz z domu bez swojej magicznej puszki, to naprawdę nic przyjemnego – mówi. Podkreśla, że największym zagrożeniem są oczywiście choroby powodowane przez używkę. – Moja matka przy każdej okazji przypomina mi, jak to się kończy. Sama paliła całe lata, teraz nie jest w najlepszej kondycji. Ale cóż, jak to mówią, smoking’s out, snus is on (palenie przeminęło, modny jest snus – przyp. red.) – opowiada mężczyzna.

„To bardziej niebezpieczne, niż sądzono”

O badaniach nad zagrożeniami, jakie niesie snus, wspominały niedawno norweskie stacje Tv2 i NRK. Doktor Eli-Anne Skaug z Norweskiego Uniwersytetu Nauki i Technologii (NTNU) była jednym z ekspertów badających grupę 1500 uzależnionych. W grupie badanych odnotowano przypadki poważnych chorób spowodowanych regularnym zażywaniem snusu. W większości były to problemy z ciśnieniowo-krążeniowe, arytmie serca i początki miażdżycy. Zdarzyły się też przypadki, w których wykryto wczesne stadium raka jamy ustnej oraz trzustki. – To dużo bardziej niebezpieczne, niż sądzono – przestrzega Skaug.

Nie kupisz snusu w UE

Skandynawowie kochają snus do tego stopnia, że wielu z nich nie wyobraża sobie wyjazdu zagranicę bez „magicznej puszki”. I tu zaczynają się problemy. O ile w Norwegii produkt dostaniemy w niemal każdym supermarkecie, zakup snusu w krajach Unii Europejskiej jest dużo bardziej kłopotliwy. Naciski UE sprawiają, że poszczególne rządy krajów członkowskich pracują nad wprowadzaniem nowelizacji do ustaw o ochronie zdrowia dotyczącej wyrobów tytoniowych. Wyjątkiem jest Szwecja, która wywalczyła sobie prawo do handlu snusem. Problemów ze sprzedażą snusu nie ma też w Danii i Finlandii.

Snus do „celów kolekcjonerskich”

W Polsce także poddano zmianom ustawę o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych. Doprecyzowano m.in. definicję dodatków smakowych, e-papierosów, a także snusu. Nowelizacja okazała się śmiertelnym ciosem dla polskich sprzedawców tytoniu. Większość internetowych sklepów zawiesiła działalność. Na stronie jednego z najpopularniejszych snussklepów możemy przeczytać: „W związku z wejściem w życie nowej ustawy o ochronie zdrowia z dn. 22.07.2016, jesteśmy zmuszeni do zakończenia swojej działalności”. Handlarzom pozostały jeszcze popularne serwisy ogłoszeniowe. Tutaj uda się sprzedać niemal wszystko, o ile pod ogłoszeniem będzie widniał ubezpieczający dopisek: „Wyłącznie do celów kolekcjonerskich”.

Przedsiębiorczy taksówkarze i recepcjoniści

Mimo że Norwegowie wybierający się w podróż do krajów o tak restrykcyjnych przepisach jak Polska, próbują zaopatrzyć się w zapas snusu jeszcze w domu, do samolotu mogą wnieść ich do 250 g. Dlatego wielu z trwogą myśli o kolejnych dniach w naszym kraju. Okazuje się jednak, że z sytuacją świetnie zaznajomieni są Polacy, gotowi „nieść pomoc” uzależnionym Skandynawom. Ci bardziej przedsiębiorczy, głównie taksówkarze i pracownicy hosteli, często wyciągają snus„spod lady” i sprzedają go po zawyżonej cenie. – W Warszawie taksówkarz próbował sprzedać mi puszkę snusu za 80 zł. Nie wiedziałem, o co chodzi, zgodziłem się, ale okazało się, że był przeterminowany. I tak wziąłem! – wspomina Matte, który do Polski przylatywał z Oslo w celach biznesowych. Jak podkreśla, snus to nie tylko względnie tania używka dla młodych. – Bierze go każdy z moich kolegów z pracy, w tym biznesmenów i polityków. To bardzo demokratyczny i patriotyczny produkt – śmieje się Norweg. Jednak chwile bez snusu w Polsce wspomina z rozdrażnieniem. – W gruncie rzeczy ten taksówkarz mnie uratował – mówi po zastanowieniu.

„Mamy swoich snusmanów”

Sophia, która przyjechała do jednego z polskich miast na studia, dowiedziała się od znajomych ze starszych roczników o dużo wygodniejszym sposobie zakupu snusu. Zamiast nieczytelnych serwisów aukcyjnych i transakcji z nagabującymi taksówkarzami, Norwegowie wyszukują sobie zaufanych sprzedawców. – Mamy swoich snusmanów! – śmieje się studentka. – Przywożą mi puszki do domu, nie jest nawet tak drogo. Snus nigdy jeszcze nie był przeterminowany. Jest wygodnie, z dostawą, zawsze na czas. Świetny biznes! – wyjaśnia z ekscytacją. Na pytanie, ilu z jej norweskich znajomych w Polsce korzysta z usług „snusmanów”, odpowiada bez zastanowienia – Wszyscy. Nie oszukujmy się, my jako Norwegowie, jesteśmy dla nich rynkiem zbytu. Skoro jest podaż, jest też popyt. Po co wprowadzać przepisy, które udają, że jest inaczej i napędzać czarny rynek? – pyta. Nie chce jednak podać numeru kontaktowego do przedsiębiorczych Polaków – boi się, że w ten sposób pozbawi siebie i swoich znajomych dostaw lub, co gorsza, wpędzi sprzedawców w kłopoty.

Oceń treść:

Average: 8.8 (8 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • Grzyby halucynogenne
  • Marihuana
  • Pierwszy raz

Pozytywne nastawienie na nowe doświadczenie. Oszołomiony ciekawością działania grzybków. Las okalający wioskę w której spędziłem sporą część dzieciństwa. Starannie dobrane miejsce. Zagajnik otoczony mokradłami. Śpiew ptaków, szum drzew.

Godzina mniej więcej 14:50, bardziej mniej niż więcej.
Wyciągam odmierzoną porcję pieczarek. Waga wskazywała 1,5 grama. Odrzucam kilka egzemplarzy, nie wyglądają apetycznie. Finalnie wyszło pewnie z 1,2-1,3 grama. Z niechęcią rozgryzam suche kapelusze i łodygi, popijam sokiem pomarańczowym...

  • Katastrofa
  • Marihuana

Nastawienie dobre, przed paleniem tego czegoś siedzieliśmy w małym "barze" i piliśmy powoli piwko.

Być może ciężko będzie wam w to uwierzyć i pewnie, gdy widzicie  jako substancję wiodącą marihuanę, to z góry skazuje raport na dno, ale jednak wydarzyło się coś.. coś niezwykłego..

 

     Piątek, siedzimy w barze pijemy piwko po chwili wpada do nas pijany kolega (jak zwykle, taki odpowiednik Dekabrysty z książki "Mistycy i Narkomani") Jest nas czterech, to był zwykły spontan kolega wyciaga lufe i idziemy na przystanek przypalić. Marihuanę paliłem w życiu wiele razy, ale czegoś taiego jeszcze nigdy nie przeżyłem. Jedna lufa - wychodzi po 2 buchy na głowę.

 

  • Mieszanki "ziołowe"

Podróżnik: 30 lat, 186 cm wzrostu, 80 kg wagi

Doświadczenie: mj, haszysz, boska szałwia, kratom, LSA, Lagochilus inebrians, Kava kava, Lactuca virosa, kanna, palma arekowa, wild dagga, Ilex guayusa, damiana, Indian warrior, męczennica, Escholtzia californica, mieszanki „ziołowe”, Calea, afrykański korzeń snów i inne ubulawu, Nymphaea caerulea, amfetamina, khat, ketony, efedryna, benzylopiperazyna, prozac, alprazolam, bellergot, klorazepan, alkohol, tytoń,

  • Bad trip
  • Grzyby halucynogenne

Nastawienie pozytywne po poprzednim eksperymencie w substancją. Otoczenie samych przyjaciół, jedna trzeźwa osoba. miejsce; odcięta plaża nad jeziorem otoczona lasem.

W czerwcu tego roku zdecydowaliśmy ze znajomymi aby wyjechać nad jezioro, rozpoczynały się wakacje, pogoda dopisywała, typowy letni krajobraz. Aczkolwiek zdecydowaliśmy, iż jako będziemy mieli tam bardzo dużo czasu, możemy zabrać ze sobą również naszych małych przyjaciół. Zazwyczaj jestem przeciwna tripowaniu na psychodelikach w obcych miejscach, aczkolwiek grzybków spróbowaliśmy raz wcześniej, w domu kolegi. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona ich działaniem, ponieważ mimo iż trip był bardzo mocny, dało się go szybko i łatwo ogarnąć.

randomness