„Jestem w Polsce, dzwonię po snusmana”. Uzależnieni Norwegowie dla snusu potrafią złamać prawo

Handel w taksówce, snus spod lady i nielegalne dostawy na telefon? Choć nie brzmi to zbyt norwesko, dla snusu, jednej z najpopularniejszych używek Skandynawii, Norwegowie mogą zrobić niemal wszystko.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

Moja Norwegia
Hanna Jelec

Odsłony

2334

Handel w taksówce, snus spod lady i nielegalne dostawy na telefon? Choć nie brzmi to zbyt norwesko, dla snusu, jednej z najpopularniejszych używek Skandynawii, Norwegowie mogą zrobić niemal wszystko. Mimo najświeższych badań nad szkodliwością tej używki, nie zamierzają rzucać – boją się syndromu odstawienia. Biorą nawet w Polsce, gdzie sprzedaż snusu jest nielegalna. A na całym procederze korzystają po cichu lokalni sprzedawcy, „snusmani”.

Według najnowszych danych norweskiego Centralnego Urzędu Statystycznego (SSB), mieszkańcy kraju fiordów palą najmniej papierosów w Europie. O ile w 1973 r. uzależnionych od nikotyny było 42 proc. Norwegów, w 2015 r. paliło tylko 13 proc. Początkowo eksperci sądzili, że powodem tej pozytywnej zmiany jest „moda” na zdrowy tryb życia i zwiększona świadomość zagrożeń, jakie niesie za sobą palenie. Nic bardziej mylnego. Norwegowie po prostu porzucili papierosy na rzecz e-papierosów i tytoniowego faworyta Skandynawii – snusu.

Miłość Skandynawów do tej „tytoniowej chluby regionalnej” nie powinna dziwić. Już w XVII w. Szwedzi nazwali „snusem” wilgotną, zmieloną tabakę aplikowaną pod górną lub dolna wargę. Z czasem zaczęto do niej dodawać sól, wodę i przyprawy, a ochronne saszetki pozwalały Skandynawom na bardziej „higieniczne” użytkowanie. Snus w tej postaci rozprzestrzenił się po Norwegii, Finlandii oraz Danii z taką siłą, że dziś wielu uzależnionych traktuje ten produkt jak kawę – nie wyobraża sobie bez niego ani jednego poranka.

„Snus jest wygodniejszy”

Co spowodowało tak gwałtowny wzrost sprzedaży snusu w Norwegii? Za używką na pewno przemawia wygoda. Julie, 19-latka z Bergen, zażywa snus od 3 lat. Nie pamięta, jak to się zaczęło. – Wydaje mi się, że dali mi go znajomi znajomych. Wcześniej próbowałam popalać, ale to dość problematyczny nałóg – opowiada. Jak wyjaśnia, snus oszczędza jej zadymionych ubrań i potrzeby wychodzenia na zewnątrz podczas niepogody. Jej znajoma, Marie, dodaje, że taki sposób przyjmowania nikotyny pozwala jej ominąć zakaz palenia w miejscach publicznych. – Nikomu nie przeszkadza, że w ustach trzymam snus, a ja nie muszę stać na zewnątrz z papierosem. No i marznąć na wietrze! Wychodzenie zimą z pracy, żeby zapalić… to był dopiero koszmar – wspomina.

31-letni Ludwig, który ze snusu korzysta (z dwutygodniową przerwą) już 7 lat, jako zaletę używki wymienia jedno – daje najlepszego „kopa”. – Rano muszę się rozbudzić, a nic nie zrobi tego lepiej niż snus. Kawa, papierosy, nic – opowiada Norweg. – A do tego snus pomaga mi zebrać myśli i skupić się w pracy – dodaje.

Boją się odstawić?

Co ciekawe, wszyscy z pytanych są powiązani z sektorem usług medycznych. Marie kształci się, by zostać pielęgniarką, a Julie wybiera się na medycynę. Ludwig, który jest lekarzem, twierdzi, że świetnie zdaje sobie sprawę z, jak to nazywa, „absurdu tej snusowej sytuacji”. Dlatego próbował rzucić, głównie za namową siostry i matki. Bez skutku. – Wróciłem do nałogu dość szybko. Skutki uboczne odstawienia snusu były nie do zniesienia. Może to moja słaba wola i przesadzam, ale naprawdę nie miałem ochoty na dreszcze i wieczne zdenerwowanie. Nazywam to „syndromem odstawienia” – tłumaczy. Podkreśla jednak, że w żaden sposób nie chciałby zachęcić nikogo do nałogu. – Nie zrozum mnie źle, uwielbiam snus, ale żółte zęby i ten stres, kiedy wiesz, że nie wyjdziesz z domu bez swojej magicznej puszki, to naprawdę nic przyjemnego – mówi. Podkreśla, że największym zagrożeniem są oczywiście choroby powodowane przez używkę. – Moja matka przy każdej okazji przypomina mi, jak to się kończy. Sama paliła całe lata, teraz nie jest w najlepszej kondycji. Ale cóż, jak to mówią, smoking’s out, snus is on (palenie przeminęło, modny jest snus – przyp. red.) – opowiada mężczyzna.

„To bardziej niebezpieczne, niż sądzono”

O badaniach nad zagrożeniami, jakie niesie snus, wspominały niedawno norweskie stacje Tv2 i NRK. Doktor Eli-Anne Skaug z Norweskiego Uniwersytetu Nauki i Technologii (NTNU) była jednym z ekspertów badających grupę 1500 uzależnionych. W grupie badanych odnotowano przypadki poważnych chorób spowodowanych regularnym zażywaniem snusu. W większości były to problemy z ciśnieniowo-krążeniowe, arytmie serca i początki miażdżycy. Zdarzyły się też przypadki, w których wykryto wczesne stadium raka jamy ustnej oraz trzustki. – To dużo bardziej niebezpieczne, niż sądzono – przestrzega Skaug.

Nie kupisz snusu w UE

Skandynawowie kochają snus do tego stopnia, że wielu z nich nie wyobraża sobie wyjazdu zagranicę bez „magicznej puszki”. I tu zaczynają się problemy. O ile w Norwegii produkt dostaniemy w niemal każdym supermarkecie, zakup snusu w krajach Unii Europejskiej jest dużo bardziej kłopotliwy. Naciski UE sprawiają, że poszczególne rządy krajów członkowskich pracują nad wprowadzaniem nowelizacji do ustaw o ochronie zdrowia dotyczącej wyrobów tytoniowych. Wyjątkiem jest Szwecja, która wywalczyła sobie prawo do handlu snusem. Problemów ze sprzedażą snusu nie ma też w Danii i Finlandii.

Snus do „celów kolekcjonerskich”

W Polsce także poddano zmianom ustawę o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych. Doprecyzowano m.in. definicję dodatków smakowych, e-papierosów, a także snusu. Nowelizacja okazała się śmiertelnym ciosem dla polskich sprzedawców tytoniu. Większość internetowych sklepów zawiesiła działalność. Na stronie jednego z najpopularniejszych snussklepów możemy przeczytać: „W związku z wejściem w życie nowej ustawy o ochronie zdrowia z dn. 22.07.2016, jesteśmy zmuszeni do zakończenia swojej działalności”. Handlarzom pozostały jeszcze popularne serwisy ogłoszeniowe. Tutaj uda się sprzedać niemal wszystko, o ile pod ogłoszeniem będzie widniał ubezpieczający dopisek: „Wyłącznie do celów kolekcjonerskich”.

Przedsiębiorczy taksówkarze i recepcjoniści

Mimo że Norwegowie wybierający się w podróż do krajów o tak restrykcyjnych przepisach jak Polska, próbują zaopatrzyć się w zapas snusu jeszcze w domu, do samolotu mogą wnieść ich do 250 g. Dlatego wielu z trwogą myśli o kolejnych dniach w naszym kraju. Okazuje się jednak, że z sytuacją świetnie zaznajomieni są Polacy, gotowi „nieść pomoc” uzależnionym Skandynawom. Ci bardziej przedsiębiorczy, głównie taksówkarze i pracownicy hosteli, często wyciągają snus„spod lady” i sprzedają go po zawyżonej cenie. – W Warszawie taksówkarz próbował sprzedać mi puszkę snusu za 80 zł. Nie wiedziałem, o co chodzi, zgodziłem się, ale okazało się, że był przeterminowany. I tak wziąłem! – wspomina Matte, który do Polski przylatywał z Oslo w celach biznesowych. Jak podkreśla, snus to nie tylko względnie tania używka dla młodych. – Bierze go każdy z moich kolegów z pracy, w tym biznesmenów i polityków. To bardzo demokratyczny i patriotyczny produkt – śmieje się Norweg. Jednak chwile bez snusu w Polsce wspomina z rozdrażnieniem. – W gruncie rzeczy ten taksówkarz mnie uratował – mówi po zastanowieniu.

„Mamy swoich snusmanów”

Sophia, która przyjechała do jednego z polskich miast na studia, dowiedziała się od znajomych ze starszych roczników o dużo wygodniejszym sposobie zakupu snusu. Zamiast nieczytelnych serwisów aukcyjnych i transakcji z nagabującymi taksówkarzami, Norwegowie wyszukują sobie zaufanych sprzedawców. – Mamy swoich snusmanów! – śmieje się studentka. – Przywożą mi puszki do domu, nie jest nawet tak drogo. Snus nigdy jeszcze nie był przeterminowany. Jest wygodnie, z dostawą, zawsze na czas. Świetny biznes! – wyjaśnia z ekscytacją. Na pytanie, ilu z jej norweskich znajomych w Polsce korzysta z usług „snusmanów”, odpowiada bez zastanowienia – Wszyscy. Nie oszukujmy się, my jako Norwegowie, jesteśmy dla nich rynkiem zbytu. Skoro jest podaż, jest też popyt. Po co wprowadzać przepisy, które udają, że jest inaczej i napędzać czarny rynek? – pyta. Nie chce jednak podać numeru kontaktowego do przedsiębiorczych Polaków – boi się, że w ten sposób pozbawi siebie i swoich znajomych dostaw lub, co gorsza, wpędzi sprzedawców w kłopoty.

Oceń treść:

Average: 8.8 (8 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • 4-ACO-DMT

dawka: ~20-25mg 4-AcO-DMT

wiek,masa: 20 lat, 65kg

doświadczenie: alkohol, tytoń, kofeina, konopie, DXM, LSD, ecstasy, 2C-E, 4-HO-DiPT, syntetyczne kanabinoidy (już po tym tripie).

  • Dekstrometorfan
  • Pierwszy raz

Opuszczona budka leśniczego(miejscówka) Nocny mood

To był dzień jak codzień, zwykły poranek, szkoła i powrót do domu,

  • Szałwia Wieszcza

NIC, absolutnie nic nie potrafiłoby mnie przygotować do tego co przeżyłem podczas ostatniego spotkania z Panią Salvią.


Razem z Pikapem, którego raport także powinien się tutaj znaleźć, postanowiliśmy już jakiś czas temu spróbować SD razem...

  • Marihuana

Set & Setting: Z dobrym nastawieniem z grupką znajomych ugadaliśmy się na jaranie w m mieszkaniu pewnych koleżanek.

Dawka: 2g na czterech

Wiek i doświadczenie: 17 lat, Tytoń, Alkohol, Marihuana, Znak zapytania (Smile Shop), Bob sense, Sensimila.

Więc tak, nie będę szczegółowo odpisał jak odbywało się kupno.

Postanowiliśmy, że będziemy palić z butli. Pomysłu nie popierałem, ale cóż, jednak się zgodziłem.